Potrzebuje rady
: 13 września 2020, o 11:56
Cześć moi drodzy
Słuchajcie potrzebuje rady kogoś z podobnymi problemi rozterkami co ja. Moi bliscy mnie nie rozumieją, myślą ze wszystko jest ok. Nie rozumieją jak można „tak ciagle myśleć i myśleć o jakims problemie” „po prostu o tym nie myśl”!
Wiec chciałabym na początku zaznaczyć ze zdiagnozowano u mnie nerwice lękową. Od kwietnia tego roku jestem wrakiem emocjonalnym. Od schizofrenii, przez pedofilie, kończąc na rOCD (?).
Mam męża od trzech lat, razem jesteśmy 6. Jest to mój pierwszy chłopak, ale podkreślam ze u mnie w rodzinie to normalnie. Ojciec był dla matki pierwszy, siostra tez jest z mężem który był jej pierwszym. Nie podążając za tym celowo u mnie tez tak się skończyło. Byłam radzi szczęśliwa na początku. Mąż dał mi dużo czułości, ciepła, zainteresowania. On sam pochodzi z wielodzietnej rodziny. Wychowywał się od 10 r.ż bez ojca (został zamordowany, był alkoholikiem) u mnie z reszta tez taka pił. Mój problem polega na tym ze ja wiem ze ja sama mam nerwice ale mój mąż tez ma jakieś problemy. Widać to po jego zachowaniu, myśle ze ma zachwiane poczucie własnej wartości. Podobnie jak ja. Do tego dochodzi to ze ja pochodze z takiej bardziej intelektualnej rodziny, tato mimo ze pił zawsze nas zarażał pasja do muzyki, wierszow. Sami tez interesowalismy się wieloma rzeczami. Jestem bardziej taka rozgarnięta od męża w takich sprawach. Ja ukończyłam liceum, ale mam szeroka wiedzę. Razem z mężem wyjechaliśmy za granice w celach zarobkowych. Nie rozwijaliśmy się. Ja nie poszłam na studia a on jest po zawodówce. Postanowiliśmy zarabiać na mieszkanie, widząc jaką wartość ma zagraniczna waluta. No i tu jest problem. Zaczęło mi na maksa przeszkadzać ze mój mąż nie ma takiej wiedzy jak ja. Nie umie się wypowiedzieć na jakieś tematy polityczne itp. Jest czuły, kochany, ma dobre intencje, ufam mu na 300%. Wiem ze by mnie nie zdradził. Ale ten fakt wierci mi dziurę w głowie codziennie od maja 24/h. Wiem jakie są dzisiejsze związki dlatego nie chce się z nim rozstawać. Pomimo jego ciężkiego charakteru (nie można mu nic powiedzieć, zaraz odpowiada atakiem) wiem ze mogę żałować pochopnej decyzji. Przecież człowiek uczy się całe życie. Ale i tak myśle o rozstaniu, jestem załamana. Dodam ze jestem osoba wierzącą i bardzo cierpię z tego powodu. Możecie coś mi na ten temat powiedzieć? Czy terapia mi pomoże?
Słuchajcie potrzebuje rady kogoś z podobnymi problemi rozterkami co ja. Moi bliscy mnie nie rozumieją, myślą ze wszystko jest ok. Nie rozumieją jak można „tak ciagle myśleć i myśleć o jakims problemie” „po prostu o tym nie myśl”!
Wiec chciałabym na początku zaznaczyć ze zdiagnozowano u mnie nerwice lękową. Od kwietnia tego roku jestem wrakiem emocjonalnym. Od schizofrenii, przez pedofilie, kończąc na rOCD (?).
Mam męża od trzech lat, razem jesteśmy 6. Jest to mój pierwszy chłopak, ale podkreślam ze u mnie w rodzinie to normalnie. Ojciec był dla matki pierwszy, siostra tez jest z mężem który był jej pierwszym. Nie podążając za tym celowo u mnie tez tak się skończyło. Byłam radzi szczęśliwa na początku. Mąż dał mi dużo czułości, ciepła, zainteresowania. On sam pochodzi z wielodzietnej rodziny. Wychowywał się od 10 r.ż bez ojca (został zamordowany, był alkoholikiem) u mnie z reszta tez taka pił. Mój problem polega na tym ze ja wiem ze ja sama mam nerwice ale mój mąż tez ma jakieś problemy. Widać to po jego zachowaniu, myśle ze ma zachwiane poczucie własnej wartości. Podobnie jak ja. Do tego dochodzi to ze ja pochodze z takiej bardziej intelektualnej rodziny, tato mimo ze pił zawsze nas zarażał pasja do muzyki, wierszow. Sami tez interesowalismy się wieloma rzeczami. Jestem bardziej taka rozgarnięta od męża w takich sprawach. Ja ukończyłam liceum, ale mam szeroka wiedzę. Razem z mężem wyjechaliśmy za granice w celach zarobkowych. Nie rozwijaliśmy się. Ja nie poszłam na studia a on jest po zawodówce. Postanowiliśmy zarabiać na mieszkanie, widząc jaką wartość ma zagraniczna waluta. No i tu jest problem. Zaczęło mi na maksa przeszkadzać ze mój mąż nie ma takiej wiedzy jak ja. Nie umie się wypowiedzieć na jakieś tematy polityczne itp. Jest czuły, kochany, ma dobre intencje, ufam mu na 300%. Wiem ze by mnie nie zdradził. Ale ten fakt wierci mi dziurę w głowie codziennie od maja 24/h. Wiem jakie są dzisiejsze związki dlatego nie chce się z nim rozstawać. Pomimo jego ciężkiego charakteru (nie można mu nic powiedzieć, zaraz odpowiada atakiem) wiem ze mogę żałować pochopnej decyzji. Przecież człowiek uczy się całe życie. Ale i tak myśle o rozstaniu, jestem załamana. Dodam ze jestem osoba wierzącą i bardzo cierpię z tego powodu. Możecie coś mi na ten temat powiedzieć? Czy terapia mi pomoże?