Utrata poczucia bezpieczeństwa, nie radzę sobie z lękiem i wątpliwościami
: 6 kwietnia 2020, o 14:10
Witam, to mój pierwszy post na tym forum więc proszę o wyrozumiałość
. Mam 17 lat i od dobrych kilku choruję na nerwicę i zaburzenia lękowe, stwierdzone przez psychologa i psychiatrę. Dotyczą one wieeelu różnych sfer i co jakiś czas się zmieniają, przeradzają w nowe, np. lęk przed zrobieniem komuś krzywdy, przed śmiercią, chorobami, a także te dotyczące religii i na tych ostatnich chciałabym się skupić w tym poście. Nie jestem osobą jakoś super głęboko wierzącą, jednak wierzę w Boga. Niestety jakoś rok temu usłyszałam ckś na religii o opętaniach, mój umysł podłapał temat i zaczęła się jazda. Jednym z moich natręctw jest przeglądanie internetu w poszukiwaniu danego tematu i nakręcanie się. Wyczytałam gdzieś że nawet poprzez zwykłe pomyślenie można podpisać pakt z diabłem i mnie to okropnie przeraziło. Od tamtej pory dręczyły mnie takie myśli chociaż wiadomo że NIGDY realnie nie miałam takich zamiarów!! Przeczytałam gdzieś, że aby pokonać nerwicę należy nie walczyć z tymi myślami i kiedyś w szkole z własnej woli powiedziałam właśnie takie zdanie że chcę woadomo co ale było ono oczywiście PUSTE i nic nieznaczące. Chciałam w ten sposób pozbyć się moich myśli, nie chodziłam wtedy do psychologa więc próbowałam dosłownie wszystkiego. To jednak sprawiło że bałam się jeszcze bardziej. Mimo to przeprosiłam Boga, tak w razie czego mimo że były to w 100% puste słowa. Poszłam do pedagoga szkolnego, a nawet pogadałam w szkole z księdzem który mówił że mam się nie martwić bo żeby coś się stało to naprawdę trzeba się "postarać".. Zaczęłam chodzić na psychoterapię, przyjmować leki i było lepiej. Dodam że bałam się chodzić później na religię bo od razu był atak paniki
. To jednak minęło, zupełnie zniknęło, zaczęłam "dzięki tej chorobie" nawet częściej chodzić do kościoła. Jednak przerwałam terapię z powodu funduszy, przyszła choroba, i jeszcze obecna sytuacja co sprawiło że znowu sytuacja się pogorszyła. No więc pewnego dnia w szkole usłyszałam coś od koleżanki jak gadała właśnie o opętaniach i znowu się nakręciłam. Dodatkowo, długo nie chodziłam do kościoła a miała odbyć się u nas msza za dziadka i nie wiedzieć czemu znowu się nakręciłam że znowu będzie tak samo i że zemdleje! Chcąc walczyć ze swoim lękiem postanowiłam pójść do spowiedzi i wtedy miałam nagle taki przypływ odwagi że nic się nie stało, wyspowiadalam się i poczułam się lepiej. Ale jadąc na msze się znowu nakręciłam i źle się czułam, już w samochodzie. Później przyszła kwarantanna. Można powiedzieć że w 1 tydzień kwarantanny czytałam o illuminati i tym wszystkim, nakrecajac się, a potem znowu przypomniała mi się moja okropna myśl wtedy w szkole. I znowu zaczął się lęk przed opętaniem i wyczytywanie w internecie. Wmówiłam sobie że przeszkadza mi figurka aniołka którą trzymam na półce w pokoju, i że zrobię coś złego i wogóle że oszaleje ale wtedy zamaist tego modlę się i ją całuję. Mimo to moje poczucie bezpieczeństwa spadło do zera i już nie wiem co robić. Nie mogę spać od kilku dni, boli mnie brzuch i nieustannie towarzyszą mi myśli oraz stres
. Cały czas się boję że ta rozpaczliwa próba pomocy sobie mogła mi zaszkodzić, jestem totalnie spanikowana...


