Moje nerwice
: 9 marca 2020, o 23:32
Czolem. Jestem nowym uzytkownikiem forum i chcialbym przedstawic moja sytuacje. Zbieralem sie dosc dlugo do napisania tego, ale jak to bywa w tych nerwicach, czekalem na dogodna okazje, az moglbym jakos sensownie napisac to co chce, by mnie zrozumiano. Oczywiscie zero spontanicznosci, tylko analiza, po co dokladnie chce sie tu zarejestrowac i jak przedstawic sytuacje. Troche tego sie nazbieralo, ale nie chce opisywac szczegolowo wszystkiego. Ogolnie dotyka mnie problem fobii spolecznej, ale nie o tym przynajmniej dzis. Dlugo zmagam sie z roznymi nerwicami natrectw, jednak zbytnio nie przeszkadzaly mi one w funkcjonowaniu i ogolnie nie byly zbyt dokuczliwe. Jednak od kilku miesiecy nastapily jakby ich nasilenie i kumulacja (?). Nie chce mi sie rozpisywac, ale nie wiem, czy jakos moge to dobrze strescic. Otoz jak wspomnialem wczesniej, moje nerwice natrectw nie torpedowaly dotad mi zycia, bardziej fobia spoleczna. Teraz kazdy moj dzien to walka z myslami. Co jakis czas oczywiscie szukalem informacji w internecie o zaburzeniach itd., nie wiem jaki cudem, ale wasze nagrania na yt i w ogole to forum odkrylem jakos jesienia, a to chyba najwieksze takie forum
Posluchalem troche nagran, zaczalem wdrazac w swoje zycie rozne wskazowki dotyczace rozumowania, dzialania mysli. Jednak odsluchiwanie tych nagran bylo dla mnie meczarnia, ale o tym zaraz. Oczywiscie nie winie tutaj nagran 
O co dokladnie chodzi? Nazywam to nerwica niepewnosci i utrwalanie/poszerzania wiedzy
Wymienie moze na przykladach, zamiast opisac to i przy tym cos pogmatwac:
- czytanie/sluchanie czegos kilka razy, cofanie sie do tylu, przerywanie i zatrzymywanie sie przy jakims zdaniu i jego analiza- najczesciej, gdy cos slucham czytam i nagle cos niedoslyszalem, nawet cos malo waznego, co z kontekstu i tak wiem o co chodzi lub podczas czytania nie rozumiem danego fragmentu i rozpoczecie procesu analizy az zrozumiem co autor tekstu ma na mysli- podczas gdy nie moge zrozumiem o co chodzi, moj mozg/umysl zaczyna wariowac, zaczynam sie irytowac, ze chyba przecinek stoi nie w tym miejscu, co moze zmienia kontekst tresci, zaczynam czytac strony wczesniejsze, a moze cos zle zrozumialem czytajac wczesniej, az w najgorszym przypadku zaczynam liczyc ilosc liter w wyrazie itd.,
- robiac cos w internecie i natrafiajac sie na cos, czego nie wiem, np. nieznana definicja jakiegos slowa- musze to koniecznie sprawdzic, czytajac definicje, wynajduja sie kolejne jakies slowa, wydarzenia z przeszlosci i sprawdzam kolejne rzeczy, w ktorym roku cos sie wydarzylo, wymyslam, co jeszcze moge sprawdzic, czego nie wiem, zwiazane z dana sytuacja, czytam cos o czym wiem, ale musze sie upewnic, jesli sprawdzam cos co jestem niepewny i jednak jest inaczej niz myslalem, irytuje sie, w koncu mysle, dlaczego akurat 2+2 to jest 4, a nie 5.
Jest tego masa, chcialem tylko przedstawic zarys, co sie dzieje z moimi myslami w ciagu np. 30minut, gdy tylko chcialem sprawdzic o ktorej odjezdza autobus, a nastepnie analiza, czemu ten numer ma zajezdnie akurat na tej ulicy, jak jeszcze kilka miesiecy temu bylo to na innej ulicy i zaczynam sprawdzac jakies dokumenty, gdzie byloby opisane, czemu taka zmiana nastapila, kiedy itd.
Chyba to sa tzw. ruminacje, czyli rozmyslanie w moim przypadku o wielu, nieistotnych rzeczy. Jednak nie moge z tym skonczyc. Mysle o czyms, cos czytam, cos sprawdzam i nagle nadchodza mysli, ze musze cos jeszcze przeczytac, sprawdzic, upewnic sie w jakims moim przekonaniu. Idziemy dalej- wskazowki, rozne porady co robic ze swoimi myslami, zrozumiec mechanizmy nerwicy natrectw/myslowych, porady psychologow, ich wiedza, ksiazki na ten temat. Ja to sobie wszystko analizuje, skad mam wiedziec, ze to cos ma mi w czyms pomoc, cala ta nauka, odkrycia, wiedza? Tutaj jest jakby moje motto, ktore utrudnia wyzbycie sie z mojej nerwicy i innych zaburzen myslowych. Moze czlowiek to wlasnie jest taka istota, ktora musi tak robic podobnie jak ja, zdobywac wieksza wiedze, pakowac w mozg coraz wiecej informacji, byc pewnym czegos by dazyc do doskonalosci/perfekcji. Ja, jako osoba z zaburzeniami mysli, moze nie mam zadnych zaburzen. Moze to jest cos calkowicie normalnego, kolejny etap ewolucji czlowieka, ktory rozwija swoj mozg karmiac sie wiedza, informacjami o wszystkim i niczym, zwiekszajac pojemnosc swego umyslu/mozgu, az za jakis czas wszyscy ludzie beda tacy sami pod kazdym wzgledem, idealni czy cos w tym stylu. Wtedy przychodzi inna refleksja, co będzie wtedy, jak już wszyscy będą idealni, tacy sami? Przeciez to chyba jednak niemozliwe, bo jakby to wszystko wygladalo, jakby wszyscy ludzie wiedzieli wszystko to samo, co kiedys sie wydarzylo, w ktorym roku, kto strzelil bramke w meczu Polski z Francja w 1978, ludzie mieliby zdolnosci do przewidywania przyszlosci czy cos w tym stylu poprzez zakonczona ewolucje?
Wtedy troche przychodzi czas odetchnienia, ze to jakie przyjalem zalozenie, ze te moje natrectwa i innych ludzi to cos normalnego jednak normalne nie jest, bo taka ludzkosc wszechwiedzaca nie ma racji bytu, bo wtedy ludzie nie mieliby po co zyc, jesli wiedza po co zyja, co ich czeka itd. Po chwili ulgi, ze jednak doszedlem do wniosku, ze moje zaburzenia, to sa prawdziwe zaburzenia i jestem zadowolony, ze jednak wiem, ze musze z tym walczyc (
) nastepuje kontra, ze nie chodzi o to, ze wszyscy ludzie beda kiedys idealni i wszechwiedzacy, jednak ewolucja, ktora nastepuja poprzez natrectwa dotyczace wiedzy, sprawdzania itd. następuje do jakiegos konkretnego momentu, gdzie sie ewolucja wtedy konczy i ludzkosc jest na jakims swoim etapie doskonalosci, ktory jednak bedzie pozwalal na zycie ludzi z przekonaniem o sensie swojego zycia czy cos w tym stylu.
Tyle. Udalo sie cos napisac


O co dokladnie chodzi? Nazywam to nerwica niepewnosci i utrwalanie/poszerzania wiedzy

- czytanie/sluchanie czegos kilka razy, cofanie sie do tylu, przerywanie i zatrzymywanie sie przy jakims zdaniu i jego analiza- najczesciej, gdy cos slucham czytam i nagle cos niedoslyszalem, nawet cos malo waznego, co z kontekstu i tak wiem o co chodzi lub podczas czytania nie rozumiem danego fragmentu i rozpoczecie procesu analizy az zrozumiem co autor tekstu ma na mysli- podczas gdy nie moge zrozumiem o co chodzi, moj mozg/umysl zaczyna wariowac, zaczynam sie irytowac, ze chyba przecinek stoi nie w tym miejscu, co moze zmienia kontekst tresci, zaczynam czytac strony wczesniejsze, a moze cos zle zrozumialem czytajac wczesniej, az w najgorszym przypadku zaczynam liczyc ilosc liter w wyrazie itd.,
- robiac cos w internecie i natrafiajac sie na cos, czego nie wiem, np. nieznana definicja jakiegos slowa- musze to koniecznie sprawdzic, czytajac definicje, wynajduja sie kolejne jakies slowa, wydarzenia z przeszlosci i sprawdzam kolejne rzeczy, w ktorym roku cos sie wydarzylo, wymyslam, co jeszcze moge sprawdzic, czego nie wiem, zwiazane z dana sytuacja, czytam cos o czym wiem, ale musze sie upewnic, jesli sprawdzam cos co jestem niepewny i jednak jest inaczej niz myslalem, irytuje sie, w koncu mysle, dlaczego akurat 2+2 to jest 4, a nie 5.
Jest tego masa, chcialem tylko przedstawic zarys, co sie dzieje z moimi myslami w ciagu np. 30minut, gdy tylko chcialem sprawdzic o ktorej odjezdza autobus, a nastepnie analiza, czemu ten numer ma zajezdnie akurat na tej ulicy, jak jeszcze kilka miesiecy temu bylo to na innej ulicy i zaczynam sprawdzac jakies dokumenty, gdzie byloby opisane, czemu taka zmiana nastapila, kiedy itd.
Chyba to sa tzw. ruminacje, czyli rozmyslanie w moim przypadku o wielu, nieistotnych rzeczy. Jednak nie moge z tym skonczyc. Mysle o czyms, cos czytam, cos sprawdzam i nagle nadchodza mysli, ze musze cos jeszcze przeczytac, sprawdzic, upewnic sie w jakims moim przekonaniu. Idziemy dalej- wskazowki, rozne porady co robic ze swoimi myslami, zrozumiec mechanizmy nerwicy natrectw/myslowych, porady psychologow, ich wiedza, ksiazki na ten temat. Ja to sobie wszystko analizuje, skad mam wiedziec, ze to cos ma mi w czyms pomoc, cala ta nauka, odkrycia, wiedza? Tutaj jest jakby moje motto, ktore utrudnia wyzbycie sie z mojej nerwicy i innych zaburzen myslowych. Moze czlowiek to wlasnie jest taka istota, ktora musi tak robic podobnie jak ja, zdobywac wieksza wiedze, pakowac w mozg coraz wiecej informacji, byc pewnym czegos by dazyc do doskonalosci/perfekcji. Ja, jako osoba z zaburzeniami mysli, moze nie mam zadnych zaburzen. Moze to jest cos calkowicie normalnego, kolejny etap ewolucji czlowieka, ktory rozwija swoj mozg karmiac sie wiedza, informacjami o wszystkim i niczym, zwiekszajac pojemnosc swego umyslu/mozgu, az za jakis czas wszyscy ludzie beda tacy sami pod kazdym wzgledem, idealni czy cos w tym stylu. Wtedy przychodzi inna refleksja, co będzie wtedy, jak już wszyscy będą idealni, tacy sami? Przeciez to chyba jednak niemozliwe, bo jakby to wszystko wygladalo, jakby wszyscy ludzie wiedzieli wszystko to samo, co kiedys sie wydarzylo, w ktorym roku, kto strzelil bramke w meczu Polski z Francja w 1978, ludzie mieliby zdolnosci do przewidywania przyszlosci czy cos w tym stylu poprzez zakonczona ewolucje?


Tyle. Udalo sie cos napisac
