Negacja nerwicy
: 17 listopada 2019, o 23:46
Witajcie Kochani,
Dziś ja do Was z prośbą o wsparcie, bo już nie daję sobie rady. Część z Was mnie zna jako weterana rocd, ale mam też ocd na innych licznych obszarach. I do rzeczy.
Diagnozę zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych mam od kilku lat. Od psychiatry, a terapeuta z którym pracuję 3 lata nie ma cienia wątpliwości, że zmagam się z rocd.
Będąc na forum, widzę jakie robicie postępy, ale nie mogę znaleźć kogoś podobnie trudnego i opornego jak ja. Co potwierdza mój terapeuta, że takiego pacjenta jeszcze nie miał.
Wczoraj rozmawiając z jedną z nowych użytkowniczek ponownie to do mnie dotarło. Opowiadała mi o swojej nerwicy, pytała. I zadałam jej pytanie, czy wierzy, że to nerwica? Odpowiedziała, że tak, że cierpi przez natręctwa, ale wie, że to nerwica. I to zauważam u większości użytkowników. Wiecie, że to nerwica, że to myśli i pracujecie nad tym.
Jak jest u mnie?
Ja NIE WIERZĘ, że to nerwica. Co więcej zmagając się z "nie kocham" do partnera jestem święcie przekonana, że to prawda. Mam diagnozy pewnie, ale ja cały czas neguję, że to nerwica. Co ciekawe mam mnóstwo innych obszarów nerwicowych, jak obsesje higieniczne i inne. I w tych pozostałych tematach, ja widzę czarno na białym, że to nerwica. W ogóle nie mam wątpliwości. Po prostu wiem, że to ocd. A w przypadku "nie kocham" ja twierdzę, że to stuprocentowa prawda. Że owszem nerwicę mam, ale akurat to NIE JEST nerwicowe, tylko prawdziwe. Co więcej częto piszecie, że macie myśli, że nie kochacie, że jesteście pedofilami, że myślicie, że macie schizofrenie itp. I nazywacie to "myślami"'. Ja nie potrafię powiedzieć, że "nie kocham" to myśl. Nigdy tak nie potrafię, bo jestem pewna, że to prawda.
I dotarłam do takiego punktu, że praca nad natręctwami jest możliwa w momencie kiedy nie neguje się, że to nerwica. A ja dopóki nie uwierzę, nie przestanę negowac, że to nerwica, to nie przejdę do pracy nad natrętami. Bo jak pracować nad natręctwami skoro się jest pewnym, że to nie natręctwa a prawda? Jak pracować nad czymś, co uważa się, że tego się nie ma?
Czuję, że stoję przed bramą. Tą bramą jest wiara, że to nerwica, nie negowanie. Dopóki przez nią nie przejdę, nie będę mogła pracować nad natręctwami rocd (bo innych nie neguję). Czemu akurat inne tematy, które przerobiłam samobóje, hocd, pedofilie, schizofrenie i wiele innych, dlaczego ich nie neguje, że to nie natręctwa, a te "nie kocham" neguję?
Jak to jest, że ogromna większość użytkowników WIE, że ma nerwicę i nad nią pracuje. WIE, że ma natręctwa i nad nimi pracuje? I ja też we wszystkich innych tematach moich to wiem, a rocd nie? Co jest ze mną nie tak? Mam diagnozy, mam przebłyski, a cały czas neguję. Co musi się stać, żebym przeszla przez tę bramę?
Proszę o rady, rzadko mi się to zdarza, ale już jestem na skraju sił
Dziś ja do Was z prośbą o wsparcie, bo już nie daję sobie rady. Część z Was mnie zna jako weterana rocd, ale mam też ocd na innych licznych obszarach. I do rzeczy.
Diagnozę zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych mam od kilku lat. Od psychiatry, a terapeuta z którym pracuję 3 lata nie ma cienia wątpliwości, że zmagam się z rocd.
Będąc na forum, widzę jakie robicie postępy, ale nie mogę znaleźć kogoś podobnie trudnego i opornego jak ja. Co potwierdza mój terapeuta, że takiego pacjenta jeszcze nie miał.
Wczoraj rozmawiając z jedną z nowych użytkowniczek ponownie to do mnie dotarło. Opowiadała mi o swojej nerwicy, pytała. I zadałam jej pytanie, czy wierzy, że to nerwica? Odpowiedziała, że tak, że cierpi przez natręctwa, ale wie, że to nerwica. I to zauważam u większości użytkowników. Wiecie, że to nerwica, że to myśli i pracujecie nad tym.
Jak jest u mnie?
Ja NIE WIERZĘ, że to nerwica. Co więcej zmagając się z "nie kocham" do partnera jestem święcie przekonana, że to prawda. Mam diagnozy pewnie, ale ja cały czas neguję, że to nerwica. Co ciekawe mam mnóstwo innych obszarów nerwicowych, jak obsesje higieniczne i inne. I w tych pozostałych tematach, ja widzę czarno na białym, że to nerwica. W ogóle nie mam wątpliwości. Po prostu wiem, że to ocd. A w przypadku "nie kocham" ja twierdzę, że to stuprocentowa prawda. Że owszem nerwicę mam, ale akurat to NIE JEST nerwicowe, tylko prawdziwe. Co więcej częto piszecie, że macie myśli, że nie kochacie, że jesteście pedofilami, że myślicie, że macie schizofrenie itp. I nazywacie to "myślami"'. Ja nie potrafię powiedzieć, że "nie kocham" to myśl. Nigdy tak nie potrafię, bo jestem pewna, że to prawda.
I dotarłam do takiego punktu, że praca nad natręctwami jest możliwa w momencie kiedy nie neguje się, że to nerwica. A ja dopóki nie uwierzę, nie przestanę negowac, że to nerwica, to nie przejdę do pracy nad natrętami. Bo jak pracować nad natręctwami skoro się jest pewnym, że to nie natręctwa a prawda? Jak pracować nad czymś, co uważa się, że tego się nie ma?
Czuję, że stoję przed bramą. Tą bramą jest wiara, że to nerwica, nie negowanie. Dopóki przez nią nie przejdę, nie będę mogła pracować nad natręctwami rocd (bo innych nie neguję). Czemu akurat inne tematy, które przerobiłam samobóje, hocd, pedofilie, schizofrenie i wiele innych, dlaczego ich nie neguje, że to nie natręctwa, a te "nie kocham" neguję?
Jak to jest, że ogromna większość użytkowników WIE, że ma nerwicę i nad nią pracuje. WIE, że ma natręctwa i nad nimi pracuje? I ja też we wszystkich innych tematach moich to wiem, a rocd nie? Co jest ze mną nie tak? Mam diagnozy, mam przebłyski, a cały czas neguję. Co musi się stać, żebym przeszla przez tę bramę?
Proszę o rady, rzadko mi się to zdarza, ale już jestem na skraju sił
