Moja Historia
: 14 lipca 2019, o 05:07
Hejka, zacznę od początku w bardzo młodym wieku (15-16lat) chciałem być dorosły, ucieczki z domu, pierwszy alkohol, narkotyki, ciężkie towarzystwo. I zawsze z tej grupy chciałem być najlepszy, chciałem być takim mega skurczybykiem, problemy w szkole, parę razy u pedagog tygodniowo. Nie pytała się co się stało czy coś tylko że dzwoniła do rodziców. A od małego byłem w kręgu agresji,chamstwa z Ojcem. Zawsze miałem w sobie mega agresję gdy widziałem że ktoś ma ciuchy lepsze i po prostu nie ma tak przesrane jak Ja.
Następnie się zaczęły kradzieże i to jeszcze z domu :/ gdy się skapneli to wszystko wyszło na jaw i poczułem wtedy taki mega wstyd. Prowadziłem życie tzw. Imprezowicza bo potrzebowałem pieniędzy to oczywiście kradlem lub podbieralem z portfela.
Lecz nadszedł dzień gdzie powiedziałem sobie dość i trzeba coś z tym zrobić.
Spodobała mi się dziewczyna, zakochałem się w niej mega, zmieniłem się o 360 (tak mi mówili)
Porzucilem to wszytko, uczucie zakochania i akceptacji było tak potężne że woho. Lecz były czarne myśli gdzie dochodził do tego lęk, że może mnie po roku zostawi, że jak skończy szkole to wyprowadzi się gdzie daleko,
Mialem wtedy uczucie takiego wielkiego strachu i jednocześnie pustki. Ta myśl cały czas nie dawała mi spokoju, a jeszcze jak mnie tym zaczela denerwować to już wgl.
Nie lubiłem jak jej rodzice mówili że może to nie jest ten jedyny (wtedy już zaczęło się zbierać)
. Jak poszła sobie dorabaic do restauracji to myślałem od razu ze może się zakochać w kimś innym. I przychodził mega lęk.
Pewnego dnia przyjechałem do niej i sobie leżymy rozmawiamy, śmiejemy się. I nagle zapadła cisza przyszła mi myśl że mogę jej nie Kochać, wtedy to był strzał w kolano to takie uczucie jakby te wszystkie lęki się zebrały w całość i wybuchły.
Po paru miesiącach zerwalismy ja popadlrm w stan derealizacji do tego momentu.
Byłem u psychiatry, zdiagnozowal mi nerwice natrectw również dał mi leki Zotral i jak schodzilrm z leków to jakieś słabsze mi przepisał. Uczęszczam na psychoterapię za 2 miesiące będzie rok.
Nie potrafię się koncentrować, uspokoić, boję się myśleć bo z każdą myślą jest lęk. Jak śpię to tak długo jak niedziewdz.
Parę razy miałem myśli żeby popełnić samobójstwo. Ale mam gdzieś tą wiarę że można z tego wyjść. Ale żyje się bardzo ciężko,
Najbardziej brakuje mi takiego luzu i energii w sobie. W sumie to wszystkiego mi brakuje
Dalej mieszkam w domu rodzinnym, psychoterapwtka powiedziała że będzie dobry pomysł jeśli się wprowadzę poniewaz wchodzę i od razu mam obrazy jak byłem bity albo widzę ojca pijanego lub jak krzyczy.
Mozna to jakoś Naprawić w mojej głowie? Pozdrawiam cieplutko
Następnie się zaczęły kradzieże i to jeszcze z domu :/ gdy się skapneli to wszystko wyszło na jaw i poczułem wtedy taki mega wstyd. Prowadziłem życie tzw. Imprezowicza bo potrzebowałem pieniędzy to oczywiście kradlem lub podbieralem z portfela.
Lecz nadszedł dzień gdzie powiedziałem sobie dość i trzeba coś z tym zrobić.
Spodobała mi się dziewczyna, zakochałem się w niej mega, zmieniłem się o 360 (tak mi mówili)
Porzucilem to wszytko, uczucie zakochania i akceptacji było tak potężne że woho. Lecz były czarne myśli gdzie dochodził do tego lęk, że może mnie po roku zostawi, że jak skończy szkole to wyprowadzi się gdzie daleko,
Mialem wtedy uczucie takiego wielkiego strachu i jednocześnie pustki. Ta myśl cały czas nie dawała mi spokoju, a jeszcze jak mnie tym zaczela denerwować to już wgl.
Nie lubiłem jak jej rodzice mówili że może to nie jest ten jedyny (wtedy już zaczęło się zbierać)
. Jak poszła sobie dorabaic do restauracji to myślałem od razu ze może się zakochać w kimś innym. I przychodził mega lęk.
Pewnego dnia przyjechałem do niej i sobie leżymy rozmawiamy, śmiejemy się. I nagle zapadła cisza przyszła mi myśl że mogę jej nie Kochać, wtedy to był strzał w kolano to takie uczucie jakby te wszystkie lęki się zebrały w całość i wybuchły.
Po paru miesiącach zerwalismy ja popadlrm w stan derealizacji do tego momentu.
Byłem u psychiatry, zdiagnozowal mi nerwice natrectw również dał mi leki Zotral i jak schodzilrm z leków to jakieś słabsze mi przepisał. Uczęszczam na psychoterapię za 2 miesiące będzie rok.
Nie potrafię się koncentrować, uspokoić, boję się myśleć bo z każdą myślą jest lęk. Jak śpię to tak długo jak niedziewdz.
Parę razy miałem myśli żeby popełnić samobójstwo. Ale mam gdzieś tą wiarę że można z tego wyjść. Ale żyje się bardzo ciężko,
Najbardziej brakuje mi takiego luzu i energii w sobie. W sumie to wszystkiego mi brakuje

Dalej mieszkam w domu rodzinnym, psychoterapwtka powiedziała że będzie dobry pomysł jeśli się wprowadzę poniewaz wchodzę i od razu mam obrazy jak byłem bity albo widzę ojca pijanego lub jak krzyczy.
Mozna to jakoś Naprawić w mojej głowie? Pozdrawiam cieplutko
