Nie wiem co mi jest
: 26 czerwca 2019, o 12:15
Zacznę od początku, od listopada 2017 zaczęła się moja przygoda z nerwicą, która trwa do dzisiaj:
Zaczęło się wszystko od niespodziewanego ataku paniki, później było ich kilka aż w końcu zaczęłam prawie wegetować - jazda samochodem nie, wyjście do sklepu nie, wyjście poza dom nie, zostanie w domu samej nie, w wszystko z obawy o to, że umrę, udusze się, bieganie od lekarza do lekarza, wszystkie wyniki dobre, skierowanie do psychologa i diagnoza: nerwica lękowa. Uświadomienie sobie tego pomogło mi z tego wyjść, plus ciąża która skutecznie zajęła moja głowę, wszystkie dolegliwości ustały, zaczęłam żyć jak wcześniej i kilka miesięcy po porodzie zaczęły przychodzić mi do głowy pojedyncze myśli o zrobieniu krzywdy dziecku, raz na tydzień mniej więcej z początku nie robiły na mnie dużego wrażenia, przychodzili odchodziły.
Kilka tygodni później poczułam się tak jakbym właśnie w tym momencie wariowała, ciężko opisać to uczucie ale to coś na granicy szaleństwa, nie wiesz co się z Tobą dzieje, chwilę później atak paniki, chciałam sama się zawieźć do paychiatryka w obawie o to, że komuś coś zrobię albo sobie. Cały dzień męczyły mnie myśli, że wyskocze przez okno, kolejnego dnia pojechalam do psychiatry który potwierdził zaburzenia lękowe i przepisał leki setalfot. Te myśli cały czas się pojawiały, skupiły się w 100% na moim dziecku, z początku najpierw nie chciałam do niego podchodzić żeby nie zrobić mu krzywdy, jak mały w nocy płakał to budzialm w nocy partnera i pytałam czy na pewno on też to słyszy, pytałam czy nie zachowuje sie dziwnie według niego, czy nie zauważył, ze robie cos nie tak. W końcu chyba dzięki działaniu leków lek stal się coraz mniejszy, myśli rzadsze jednak w związku z tym, że dalej się pojawiały, Pani doktor zwiększyła mi dawkę leku i od tego czasu bardzo dziwnie się czuje, myśli pojawiają się częściej, cały czas się na nich mimowolnie skupiam - łapie się na tym, że prowadzę w głowie analize non stop, utraciłam totalnie skupienie, mało co do mnie dociera, muszę prosić kilka razy o powtórzenie, jestem bardzo poddenerwowana, denerwuje mnie większość dzwięków, hałas, no i najgorsze jak przychodzą mi do głowy te myśli to nie odczuwam już lęku takiego jak wcześniej, nie mam ataków paniki, mam wrażenie, ze się nie boje. Te myśli są teraz bardzo różne "A co jak nie kochasz swojego dziecka" "A może chcesz sobie albo jemu coś zrobić" "jesteś wariatką" "dziwnie się zachowujesz" "czy te myśli są na pewno Twoje" cały czas analizuje czy zachowuje się adekwatnie do sytuacji, czy się głupio nie uśmiecham, czy jest we mnie wciąż empatia, ostatanio bałam się, że tracę krytycyzm bo padło w mojej głowie pytanie czy dalej uważam, zw coś złego się ze mną dzieje i nie potrafiłam odpowiedzieć twierdząco, albo jak przychodzi agresywna myśl i zadaje sobie pytanie czy na na pewno wiem, że to źle i czy tego nie chce i nie mogę sobie odpowiedzieć na to pytanie, to czuje się jak wariat. Ostatnio przy kąpieli spłukując małemu włoski polało mi się trochę wody na jego twarz i od razu myśl czy nie zrobiłam tego specjalnie. Nie wiem czy dawka leku może być za duża, czy jednak zła diagnoza i to wcale nie nerwica. Zauważyłam też, że bardzo często zastanawiam się czy ja coś czuje do bliskich, rodziny, jak cokolwiek robię to tak bez emocji, słucham kogoś, radzę mu ale tak też bez emocji, empatii.
Doradźcie coś..
Zaczęło się wszystko od niespodziewanego ataku paniki, później było ich kilka aż w końcu zaczęłam prawie wegetować - jazda samochodem nie, wyjście do sklepu nie, wyjście poza dom nie, zostanie w domu samej nie, w wszystko z obawy o to, że umrę, udusze się, bieganie od lekarza do lekarza, wszystkie wyniki dobre, skierowanie do psychologa i diagnoza: nerwica lękowa. Uświadomienie sobie tego pomogło mi z tego wyjść, plus ciąża która skutecznie zajęła moja głowę, wszystkie dolegliwości ustały, zaczęłam żyć jak wcześniej i kilka miesięcy po porodzie zaczęły przychodzić mi do głowy pojedyncze myśli o zrobieniu krzywdy dziecku, raz na tydzień mniej więcej z początku nie robiły na mnie dużego wrażenia, przychodzili odchodziły.
Kilka tygodni później poczułam się tak jakbym właśnie w tym momencie wariowała, ciężko opisać to uczucie ale to coś na granicy szaleństwa, nie wiesz co się z Tobą dzieje, chwilę później atak paniki, chciałam sama się zawieźć do paychiatryka w obawie o to, że komuś coś zrobię albo sobie. Cały dzień męczyły mnie myśli, że wyskocze przez okno, kolejnego dnia pojechalam do psychiatry który potwierdził zaburzenia lękowe i przepisał leki setalfot. Te myśli cały czas się pojawiały, skupiły się w 100% na moim dziecku, z początku najpierw nie chciałam do niego podchodzić żeby nie zrobić mu krzywdy, jak mały w nocy płakał to budzialm w nocy partnera i pytałam czy na pewno on też to słyszy, pytałam czy nie zachowuje sie dziwnie według niego, czy nie zauważył, ze robie cos nie tak. W końcu chyba dzięki działaniu leków lek stal się coraz mniejszy, myśli rzadsze jednak w związku z tym, że dalej się pojawiały, Pani doktor zwiększyła mi dawkę leku i od tego czasu bardzo dziwnie się czuje, myśli pojawiają się częściej, cały czas się na nich mimowolnie skupiam - łapie się na tym, że prowadzę w głowie analize non stop, utraciłam totalnie skupienie, mało co do mnie dociera, muszę prosić kilka razy o powtórzenie, jestem bardzo poddenerwowana, denerwuje mnie większość dzwięków, hałas, no i najgorsze jak przychodzą mi do głowy te myśli to nie odczuwam już lęku takiego jak wcześniej, nie mam ataków paniki, mam wrażenie, ze się nie boje. Te myśli są teraz bardzo różne "A co jak nie kochasz swojego dziecka" "A może chcesz sobie albo jemu coś zrobić" "jesteś wariatką" "dziwnie się zachowujesz" "czy te myśli są na pewno Twoje" cały czas analizuje czy zachowuje się adekwatnie do sytuacji, czy się głupio nie uśmiecham, czy jest we mnie wciąż empatia, ostatanio bałam się, że tracę krytycyzm bo padło w mojej głowie pytanie czy dalej uważam, zw coś złego się ze mną dzieje i nie potrafiłam odpowiedzieć twierdząco, albo jak przychodzi agresywna myśl i zadaje sobie pytanie czy na na pewno wiem, że to źle i czy tego nie chce i nie mogę sobie odpowiedzieć na to pytanie, to czuje się jak wariat. Ostatnio przy kąpieli spłukując małemu włoski polało mi się trochę wody na jego twarz i od razu myśl czy nie zrobiłam tego specjalnie. Nie wiem czy dawka leku może być za duża, czy jednak zła diagnoza i to wcale nie nerwica. Zauważyłam też, że bardzo często zastanawiam się czy ja coś czuje do bliskich, rodziny, jak cokolwiek robię to tak bez emocji, słucham kogoś, radzę mu ale tak też bez emocji, empatii.
Doradźcie coś..