Czy powinnam iść do specjalisty?
: 18 listopada 2018, o 19:41
Witam,
czy perfekcjonizm może być przyczyną nerwicy natręctw i da się go "wyleczyć" czy jest to zwykłe zachowanie, którego można się wyzbyć? Czy nerwica natręctw to choroba, którą w ogóle należy leczyć w jakiś specjalistyczny sposób czy są to zachowania, których po prostu trzeba się "oduczyć"?
Czy to może pora aby wybrać się do specjalisty?
Jeśli mam być szczera to od zawsze byłam osobą, która niechętnie odwiedzała lekarzy, a szczególnie próbuję żyć w przekonaniu, że nie potrzebuję wizyty u psychologa. Miałam doświadczenie z kilkoma w całym swoim życiu i jakoś niespecjalnie mnie do siebie przekonali, zawsze większość z nich mnie bardzo irytowała i nie zgadzałam się z nimi.
Podejrzewam u siebie nerwicę natręctw. Coraz częściej zaczynam zauważać, że nie radzę sobie z życiem, mam wrażenie jakbym cały czas się pogrążała, a najmniejsze sprawy życia codziennego jak chociażby pójście do szkoły sprawiają mi problem. Boję się przyszłości i życia na własną rękę, że zginę w dorosłym życiu.
Moja rodzina od kiedy pamiętam zawsze była bardzo nerwicowa, chociaż też nikt nie ma stwierdzonej tej choroby to po prostu widać gołym okiem, że powinni się leczyć. Praktycznie nie pamiętam dnia w swojej rodzinie bez kłótni, obrażania się, rzucania przedmiotami itp. nawet z powodu najmniejszej błahostki. Mama jest straszną panikarą i histeryczką. Po części mam wrażenie, że to po niej właśnie mogę mieć nerwicę gdyż już w dzieciństwie nauczyła mnie pewnych zachowań, które dzisiaj właśnie stają się dla mnie problemem np. częste mycie rąk (nawet we wrzątku), strach przed zarazkami, bakteriami, brudem itp. przywiązywanie uwagi do pierdół typu nitka wystająca z ubrania i wiele innych. Jeszcze do niedawna wmawiałam sobie, że to jakaś zaleta bo bardziej dbam o higienę, ważne dla mnie rzeczy i robię wszystko staranniej itp. ale teraz mam już 19 lat i z roku na rok zaczynam zauważać, że coraz bardziej przeszkadza mi to w życiu codziennym i tak naprawdę odbiera radość z niego bo potrafię przejmować się i załamywać nad najgłupszymi pierdołami. Często miewam też natrętne i depresyjne myśli, a przez strach przed śmiercią i związaną z nią tematyką zdarzało się już nawet, że przestawałam widzieć sens w życiu i nie wychodzić cały dzień z łóżka "bo przecież i tak umrę".
Przez perfekcjonizm porzucam wszystkie swoje zainteresowania i pasje bo męczy mnie, że nie mogę po prostu w spokoju czerpać radości z tego co robię bo wystarczy, że coś mi nie wyjdzie tak jak chciałam żebym rzuciła całą pracę. Tak oto znienawidziłam m.in. rysowanie i malowanie bo przesadnie skupiałam się nad szczegółami, które dla zwykłego człowieka były niezauważalne, a dla mnie mały ogromne znaczenie. Wszelkie mankamenty, niedoróbki, uszkodzenia itp. nawet te ledwo zauważalne potrafią sprawić, że nawet przez wiele miesięcy będę o nich myśleć i ubolewać często nawet i cały dzień. Utrudnia mi to pracę jakąkolwiek , nawet w szkole bo zamiast po prostu coś zrobić najlepiej jak potrafię i być zadowolona ja rozdrabniam się nad najmniejszymi szczegółami, a i tak nigdy nie jestem usatysfakcjonowana. Często porzucam coś zanim jeszcze w ogóle zacznę bo już z góry zakładam, że może nie wyjść, a jak tak to lepiej nie zaczynać bo zbyt bardzo boję się, że po prostu mi nie wyjdzie i tylko zmarnuję czas.
Mam też lekką obsesję na punkcie swojego wyglądu a konkretniej kompleksów, moim największym są syfy i ogólnie brzydka cera, praktycznie nie ma dnia abym nie myślała o tym, że mam coś na twarzy, że ludzie się patrzą i oceniają, często mam wrażenie, że ludzie widzą we mnie tylko to. Zdarza mi się nawet nie wyjść z domu przez kilka dni aż stan cery polepszy się na tyle, że nie będę wstydziła się pokazać. Potrafię spędzić dosłownie kilka godzin w łazience patrząc się, rozmyślając i próbując "zrobić" coś z tym co najczęściej skutkuje tylko pogorszeniem.
Poza tym często miewam natrętne myśli np. trzymając coś w ręku zaczynam wyobrażać sobie jak krzywdzę tym siebie albo innych. Kiedy w pobliżu są np. noże to wyobrażam sobie nawet tak absurdalne i filmowe sceny, że nagle one wyskakują w powietrze, obracają się i wbijają mi się prosto w głowię i umieram. Ostatnio też stojąc przed jezdnią bardzo szybko samochód jechał w stronę pasów, wyobraziłam sobie jak pod niego skaczę i moje ciało dosłownie eksploduje. Poza tym czasem nachodzą mnie też koszmary na tle seksualnym (jestem aseksualna) i różne natrętne myśli np. erotyczne albo lęk przed tym, że ktoś mi się spodoba wbrew mojej woli i nie będę umiała nad tym zapanować chociaż nie czuję pociągu do nikogo i nigdy się nie zakochałam. Czasem też mam skojarzenia i widzę seks tam gdzie go nie ma chociaż jest to dla mnie temat naprawdę tabu i czuję się bardziej jakby mnie prześladował. To tylko kilka przykładów tego przez co podejrzewam u siebie nerwicę ale może być tego o wiele więcej. Czy to jest normalne? Czy nie ma co panikować i to przejdzie z czasem lub mam przestać o tym myśleć czy to jednak pora aby gdzieś się z tym wybrać?
Z góry dziękuje za pomoc, pozdrawiam.
czy perfekcjonizm może być przyczyną nerwicy natręctw i da się go "wyleczyć" czy jest to zwykłe zachowanie, którego można się wyzbyć? Czy nerwica natręctw to choroba, którą w ogóle należy leczyć w jakiś specjalistyczny sposób czy są to zachowania, których po prostu trzeba się "oduczyć"?
Czy to może pora aby wybrać się do specjalisty?
Jeśli mam być szczera to od zawsze byłam osobą, która niechętnie odwiedzała lekarzy, a szczególnie próbuję żyć w przekonaniu, że nie potrzebuję wizyty u psychologa. Miałam doświadczenie z kilkoma w całym swoim życiu i jakoś niespecjalnie mnie do siebie przekonali, zawsze większość z nich mnie bardzo irytowała i nie zgadzałam się z nimi.
Podejrzewam u siebie nerwicę natręctw. Coraz częściej zaczynam zauważać, że nie radzę sobie z życiem, mam wrażenie jakbym cały czas się pogrążała, a najmniejsze sprawy życia codziennego jak chociażby pójście do szkoły sprawiają mi problem. Boję się przyszłości i życia na własną rękę, że zginę w dorosłym życiu.
Moja rodzina od kiedy pamiętam zawsze była bardzo nerwicowa, chociaż też nikt nie ma stwierdzonej tej choroby to po prostu widać gołym okiem, że powinni się leczyć. Praktycznie nie pamiętam dnia w swojej rodzinie bez kłótni, obrażania się, rzucania przedmiotami itp. nawet z powodu najmniejszej błahostki. Mama jest straszną panikarą i histeryczką. Po części mam wrażenie, że to po niej właśnie mogę mieć nerwicę gdyż już w dzieciństwie nauczyła mnie pewnych zachowań, które dzisiaj właśnie stają się dla mnie problemem np. częste mycie rąk (nawet we wrzątku), strach przed zarazkami, bakteriami, brudem itp. przywiązywanie uwagi do pierdół typu nitka wystająca z ubrania i wiele innych. Jeszcze do niedawna wmawiałam sobie, że to jakaś zaleta bo bardziej dbam o higienę, ważne dla mnie rzeczy i robię wszystko staranniej itp. ale teraz mam już 19 lat i z roku na rok zaczynam zauważać, że coraz bardziej przeszkadza mi to w życiu codziennym i tak naprawdę odbiera radość z niego bo potrafię przejmować się i załamywać nad najgłupszymi pierdołami. Często miewam też natrętne i depresyjne myśli, a przez strach przed śmiercią i związaną z nią tematyką zdarzało się już nawet, że przestawałam widzieć sens w życiu i nie wychodzić cały dzień z łóżka "bo przecież i tak umrę".
Przez perfekcjonizm porzucam wszystkie swoje zainteresowania i pasje bo męczy mnie, że nie mogę po prostu w spokoju czerpać radości z tego co robię bo wystarczy, że coś mi nie wyjdzie tak jak chciałam żebym rzuciła całą pracę. Tak oto znienawidziłam m.in. rysowanie i malowanie bo przesadnie skupiałam się nad szczegółami, które dla zwykłego człowieka były niezauważalne, a dla mnie mały ogromne znaczenie. Wszelkie mankamenty, niedoróbki, uszkodzenia itp. nawet te ledwo zauważalne potrafią sprawić, że nawet przez wiele miesięcy będę o nich myśleć i ubolewać często nawet i cały dzień. Utrudnia mi to pracę jakąkolwiek , nawet w szkole bo zamiast po prostu coś zrobić najlepiej jak potrafię i być zadowolona ja rozdrabniam się nad najmniejszymi szczegółami, a i tak nigdy nie jestem usatysfakcjonowana. Często porzucam coś zanim jeszcze w ogóle zacznę bo już z góry zakładam, że może nie wyjść, a jak tak to lepiej nie zaczynać bo zbyt bardzo boję się, że po prostu mi nie wyjdzie i tylko zmarnuję czas.
Mam też lekką obsesję na punkcie swojego wyglądu a konkretniej kompleksów, moim największym są syfy i ogólnie brzydka cera, praktycznie nie ma dnia abym nie myślała o tym, że mam coś na twarzy, że ludzie się patrzą i oceniają, często mam wrażenie, że ludzie widzą we mnie tylko to. Zdarza mi się nawet nie wyjść z domu przez kilka dni aż stan cery polepszy się na tyle, że nie będę wstydziła się pokazać. Potrafię spędzić dosłownie kilka godzin w łazience patrząc się, rozmyślając i próbując "zrobić" coś z tym co najczęściej skutkuje tylko pogorszeniem.
Poza tym często miewam natrętne myśli np. trzymając coś w ręku zaczynam wyobrażać sobie jak krzywdzę tym siebie albo innych. Kiedy w pobliżu są np. noże to wyobrażam sobie nawet tak absurdalne i filmowe sceny, że nagle one wyskakują w powietrze, obracają się i wbijają mi się prosto w głowię i umieram. Ostatnio też stojąc przed jezdnią bardzo szybko samochód jechał w stronę pasów, wyobraziłam sobie jak pod niego skaczę i moje ciało dosłownie eksploduje. Poza tym czasem nachodzą mnie też koszmary na tle seksualnym (jestem aseksualna) i różne natrętne myśli np. erotyczne albo lęk przed tym, że ktoś mi się spodoba wbrew mojej woli i nie będę umiała nad tym zapanować chociaż nie czuję pociągu do nikogo i nigdy się nie zakochałam. Czasem też mam skojarzenia i widzę seks tam gdzie go nie ma chociaż jest to dla mnie temat naprawdę tabu i czuję się bardziej jakby mnie prześladował. To tylko kilka przykładów tego przez co podejrzewam u siebie nerwicę ale może być tego o wiele więcej. Czy to jest normalne? Czy nie ma co panikować i to przejdzie z czasem lub mam przestać o tym myśleć czy to jednak pora aby gdzieś się z tym wybrać?
Z góry dziękuje za pomoc, pozdrawiam.