Nerwica ROCD/OCD leczenie - czy ja to wszystko dobrze rozumiem?
: 27 października 2018, o 17:03
Cześć,
Postanowiłem napisać, od mniej więcej czerwca tego roku zmagam się z natrętnymi myślami i ciągłym lękiem. Wiem że to wszystko nerwica, chcę się tylko upewnić czy ja wszystko dobrze zrozumiałem i może dostać jakieś wskazówki co jeszcze warto dorzucić do leczenia.
Mój problem rozpoczął się od bardzo błahej rzeczy, mianowicie jest to początek na tle seksualnym. Jeżeli chodzi o seks i wszystko z nim związane to nigdy mi to nie sprawiało problemu, nie był dla mnie tematem tabu, nigdy nie miałem wymagania że kobieta z którą wezmę ślub nigdy z nikim nie uprawiała seksu etc. Ale miałem taki głupi utarczek w głowie że nigdy nie powinna próbować seksu oralnego (mimo że ja w swoim wykonaniu taką formę lubię
), no i tak sobie żyłem z Moją Ukochaną Żoną 5 lat, mniej więcej rok temu jakoś przez przypadek wspomniała że kiedyś raz czegoś takiego próbowała ze swoim 1 chłopakiem, Ja zacząłem dręczyć Ja jak to i w ogóle. Wybuchła z tego kłótnia, no i Żona w tym wszystkim powiedziała że nie był to normalny stosunek że nigdy nie miała członka w ustach etc. no i jakoś w to uwierzyłem, minął rok czasu mniej więcej, no i mnie czasami to pytanie dręczyło, no że jak to etc. że jak może mówić że próbowała seksu oralnego bez udziału ust
no i dręczyłem Ją tym co jakiś czas, z mniejszą częstotliwością, aż w końcu pewnego razu powiedziała że próbowała to normalnie, bo już miała dość pytań z mojej strony. Ja na to wszystko zareagowałem spokojnie, no bo właściwie to jest śmieszne żeby z takiej rzeczy robić problem, skoro raz i w ogóle, później ciągle jednak zaczęło mnie to dręczyć, no i opowiedziała mi jak to wyglądało (że trwało to dosłownie kilka sekund i skończyło się tak że Ona tą formę znienawidziła i prawie zwymiotowała), stało się to obsesją, zacząłem wypytywać ją o cała przeszłość seksualną (Ona właściwie jest 1 kobieta z którą odbyłem stosunek, poprzednia próba z inna kobietą skończyła się na tym że leżeliśmy już nago i okazało się że jednak Ona ma chłopaka i nie może
) ale jakoś nigdy nie miałem przekonania że nie mogła mieć nikogo przed, tym bardziej że wiedziałem o tym od samego początku naszego związku i Ja sam bardzo długo praktykowałem masturbację, nawet właściwie do początku nerwicy, czyli do czerwca. Tego czasu paliłem dość dużo marihuany, ogólnie praktycznie mój dzień zaczynał się od jointa, jednak zawsze byłem w błogostanie, pełne zadowolenie z życia, z Żony, z pracy etc. No i postanowiliśmy z Żoną starać się o dziecko.
Jednak te wizje o Mojej Ukochanej z kimś innym zaczęły mnie mocno dręczyć, zaczęło się to że wzrastało we mnie dziwne uczucie w momencie kiedy mieliśmy się widzieć, natrętna myśl towarzyszyła mi całe dnie, jak tylko byłem przy Żonie to bardzo mocno narastało we mnie to dziwne uczucie (piszę dziwne uczucie bo nie wiedziałem że mam w sobie lęk), podejrzewam i wiem że to była zazdrość o Żonę + natrętne myśli, Nawet spróbowałem z Żona sam seksu oralnego w Jej wykonaniu i przyniosło to chwilową ulgę, wiem ile kosztowało ją to żeby przekonać się do tego, no i sam fakt że ze Mną stwierdziła że nie lubi jakoś dalej tej formy ale jest OK, mocno podbudował Mnie ten fakt na duchu , podejrzewam że spadłą zazdrość, no i zmieniło się moje przekonanie do tej formy. Dalej dręczyły mnie jednak te natrętne myśli, do tego stopnia że stopniowa zaczęły blokować Mi się emocje, pojawiły się pytania że skoro kocham Żonę to dlaczego dręczą Mnie te myśli, po części wiem że kiedyś uważałem właśnie tą formę za znieważającą dla kobiety, bo kojarzyło mi się to z filmami porno których też widziałem bardzo dużo w swoim życiu, nawet po części chyba byłem od tego uzależniony, bo codziennie miałem dość spore napięcie seksualne i często rozładowywałem je przez masturbację, jednak potrafiłem zmienić nastawienie do tego i zrozumieć że moje podejście było złe i że Żona jest dla Mnie bardzo ważna. Zaczęła doskwierać mi somatyka, ścisk żołądka był tak duży że nie mogłem nic jeść + ciągłę myśli. Doszło to do takiego stopnia że non stop mnie to dręczyło i straciłem chęci na cokolwiek, nie mogłem już skupić się na pracy, na zajęciach etc.
Poszedłem do psychologa, Pani psycholog/seksuolog wysłuchała no i stwierdziła że wygląda to jej na natrętne myśli, porozmawialiśmy, uświadomiła Mnie że myśi o seksie i przeszłości to żart i nie ma co się Nimi przejmować bo to przeszłość i tego nie zmienimy, możemy wyłącznie zaakceptować, skoro kocham Żonę. Wróciłem do domu jednak dalej mnie to dręczyło, poszedłem do kolejnego psychologa, no i ta Pani uświadomiła mnie że to LĘK i uwaga 1 raz w życiu dotarło do Mnie że jest coś takiego jak lęk, trochę Mnie to rozbiło ale szybko to przyswoiłem, zacząłem szukać info w necie, trafiłem na to forum, poczytałem o wszystkim etc. No i zacząłem ignorować objawy, przyniosło mi to ulgę, jednak ciągle towarzyszy mi lęk od tego czasu i natrętne myśli, somatyka się skończyła, chociaż czasami lekko łapie, jednak towarzyszy Mi ciągły ból głowy, ale jak go w miarę ignoruję to funkcjonuje, wystraszyłem się też bardzo myśli że jak miałem ten 1 taki stan ekstremalny to przeszła mi przez głowę myśl o Palnięciu sobie w łeb, bo tak Mnie to męczyło, a Życie to dla Mnie największa wartość.
Po zgłębieniu wiedzy uświadomiłem sobie że Żona to dla Mnie wielka wartość, jednak zaczęły się pytanie, no że skoro wiem, to czemu nie ignoruje, czemu się biję z tymi pytaniami, może faktycznie chce być Sam? dlatego mam myśli z Jej osobą, jednak nie pasowało mi to że jak byłem przy Niej to wzrastał niepokój i lęk, a gdyby była dla Mnie obojętna to właśnie byłoby obojętnie, no i tak trwałem w tym stanie, zacząłem ignorować, nie dyskutować z tymi myślami, te znikały, jednak podczas stosunku pojawiały się kolejne natręty że kiedyś ktoś tak samo z Nią był, dotykał Jej etc. rozbijało to mnie, jednak byłem w pewnym momencie tak rozbity że nie byłem w stanie zbudować w sobie wiary że tak faktycznie jest, jednak wypisywałem te natręty do dzienniczka i teraz jestem w stanie je zignorować, napięcie przy Niej takie w ciele zniknęło, no i pewnego wieczora czułem jak wyłączyły Mi się emocje
totalny brak, wtedy z kolei jak nie mam emocji jeszcze do końca i teraz po malutku wracają bardzo dręczą Mnie myśli i ogromny ścisk w głowie że nie dam rady, ze nie wytrzymam (tutaj dodałem sobie swoją końcówkę do myśli że nie dam rady, ale ze śmiechu).
Obecnie: Pojawił Mi się taki lęk o najbliższą przyszłość, taką za kilka sekund, takie wyalienowanie trochę z życia, że żyje ale nie mam tego szczęścia, jednak wiem że to wszystko iluzja nerwicy. Skanuje często jeszcze ciało, jak zaśmieje się to za chwilę takie przeskanowanie, ale wiem że to wszystko nerwicowe, że to musi minąć, że muszę być wytrwały, zapisuje sobię wszystko w dzienniczku, na bieżąco, bo mam problem trochę z pamiętaniem tego co wczoraj pisałem etc. Wiem że to też objaw po paleniu trawy. Ostatnio w sobotę byliśmy u znajomych, dość sporo wypiłem ,tak że kamerzysta w pewnym momencie opuścił plan i jak się rano obudziłem to dostałem myśli że to już koniec
(swoją drogą śmieszy mnie to i czasami niepokoi
), że potrzebuje jakiegoś wyłącznika, jakiegoś restartu, że chcę odpocząć etc. No i zapisywanie w dzienniczku że sen to właśnie ten restart i odpoczynek, no i te myśli i odczucia zaczęły odpuszczać.
W czwartek, po obudzeniu miałem takie straszne myśli, znów że to koniec, to poczucie czasu, takie wyobcowanie, skanowanie ciała, po męczeniu się tak z 30 min (mam wrażenie że to chyba atak paniki) odpaliłem mindless przegląd ciała i jakoś się w miarę uspokoiłem, zapisywałem w dzienniczku wszystko, tutaj znów myśli że zapisuje etc. a na to przydałoby się lekarstwo, więc piszę sobie często, wiem neriwco że to Ty, że tak uważasz, ja uważam inaczej, mimo że tej wiary jest mniej.
Towarzyszy mi ciągle ból głowy, no i taki lęk na kilka sekund do przodu, takie wyobcowanie. Ale jak rozumiem i uświadamiam sobie, to wszystko mechanizm nerwicowy? to że wstaję rano to wiadomo że organizm odpocznie i wtedy reakcja walcz-uciekaj się odpala? Mam taką niechęć do wszystkiego, jednak mimo to usilnie, mozolnie zapisuje w dzienniku, nawet jak trzeba to co parę minut, staram się ignorować te myśli, jak są te myśli o końcu i eksplozji to mówię w myślach, pokazuj nerwico ten koniec, czekam etc.
Pytanie czy to wszystko tak jest? czy to że właśnie przeciwstawiam się temu, to nerwica? Akceptuje ten stan, każdy, zapsisuję sobie to i powtarzam po kilka razy. Mam wrażenie że u Mnie nerwica ma taki bardzo szybki przebieg, że to taka jazda wagonikiem przez objawy i różne odczucia, dlatego że rozumiem to, że przeciwstawiam się, że walczę, że robię wszystko mimo nie chęci? Dlatego te objawy w 1 fazie potrafią się nasilać?
Dodam że nidgy nie miałem problemów z pracą, z ludzmi, wiadomo czasami jakas tam niechęć do przebywania w jakimś miejscu, ale to wszytko umiarkowanie, mało stresu, zawsze potrafiłem przezwycięzyć każda porażke, wyzwanie etc., początkow nie wierzyłem i byłem bardzo niecerpliwy, bo zawsze w życiu jakoś te rzeczy, cele przychodziły do Mnie dośc szybko i łatwo, że płynąłem przeż życie na fali. Fajne mieszkanie, praca, znajomi etc. a w wieku 27 lat zdarzył się taki chwilowy error? Nie traktuje już nerwicy jak wroga, dziękuje jej że uświadomiła mi kilka rzeczy, i uczę się cierpliwości i czekam wytrwale, nawet jakby to miało trwać 100 lat! Chce chyba tylko jakiegoś małego ptowierdzenia że faktycznie tak jest, że to własnie tylko nerwica i potrzeba czasu na uspokojenie stanu emocjonalnego, bo wszystko ze mną w porządku i to tylko nerwica? I że dobrze rozumiem że właśnie Żona i Życie to takie wielkie wartośc że tu nerwica znalazła pole do popisu? Bo chwilowo zaburzyłą mi chęć rozwoju emocje, chęci etc. Ale to przejściowo!
Postanowiłem napisać, od mniej więcej czerwca tego roku zmagam się z natrętnymi myślami i ciągłym lękiem. Wiem że to wszystko nerwica, chcę się tylko upewnić czy ja wszystko dobrze zrozumiałem i może dostać jakieś wskazówki co jeszcze warto dorzucić do leczenia.
Mój problem rozpoczął się od bardzo błahej rzeczy, mianowicie jest to początek na tle seksualnym. Jeżeli chodzi o seks i wszystko z nim związane to nigdy mi to nie sprawiało problemu, nie był dla mnie tematem tabu, nigdy nie miałem wymagania że kobieta z którą wezmę ślub nigdy z nikim nie uprawiała seksu etc. Ale miałem taki głupi utarczek w głowie że nigdy nie powinna próbować seksu oralnego (mimo że ja w swoim wykonaniu taką formę lubię



Jednak te wizje o Mojej Ukochanej z kimś innym zaczęły mnie mocno dręczyć, zaczęło się to że wzrastało we mnie dziwne uczucie w momencie kiedy mieliśmy się widzieć, natrętna myśl towarzyszyła mi całe dnie, jak tylko byłem przy Żonie to bardzo mocno narastało we mnie to dziwne uczucie (piszę dziwne uczucie bo nie wiedziałem że mam w sobie lęk), podejrzewam i wiem że to była zazdrość o Żonę + natrętne myśli, Nawet spróbowałem z Żona sam seksu oralnego w Jej wykonaniu i przyniosło to chwilową ulgę, wiem ile kosztowało ją to żeby przekonać się do tego, no i sam fakt że ze Mną stwierdziła że nie lubi jakoś dalej tej formy ale jest OK, mocno podbudował Mnie ten fakt na duchu , podejrzewam że spadłą zazdrość, no i zmieniło się moje przekonanie do tej formy. Dalej dręczyły mnie jednak te natrętne myśli, do tego stopnia że stopniowa zaczęły blokować Mi się emocje, pojawiły się pytania że skoro kocham Żonę to dlaczego dręczą Mnie te myśli, po części wiem że kiedyś uważałem właśnie tą formę za znieważającą dla kobiety, bo kojarzyło mi się to z filmami porno których też widziałem bardzo dużo w swoim życiu, nawet po części chyba byłem od tego uzależniony, bo codziennie miałem dość spore napięcie seksualne i często rozładowywałem je przez masturbację, jednak potrafiłem zmienić nastawienie do tego i zrozumieć że moje podejście było złe i że Żona jest dla Mnie bardzo ważna. Zaczęła doskwierać mi somatyka, ścisk żołądka był tak duży że nie mogłem nic jeść + ciągłę myśli. Doszło to do takiego stopnia że non stop mnie to dręczyło i straciłem chęci na cokolwiek, nie mogłem już skupić się na pracy, na zajęciach etc.
Poszedłem do psychologa, Pani psycholog/seksuolog wysłuchała no i stwierdziła że wygląda to jej na natrętne myśli, porozmawialiśmy, uświadomiła Mnie że myśi o seksie i przeszłości to żart i nie ma co się Nimi przejmować bo to przeszłość i tego nie zmienimy, możemy wyłącznie zaakceptować, skoro kocham Żonę. Wróciłem do domu jednak dalej mnie to dręczyło, poszedłem do kolejnego psychologa, no i ta Pani uświadomiła mnie że to LĘK i uwaga 1 raz w życiu dotarło do Mnie że jest coś takiego jak lęk, trochę Mnie to rozbiło ale szybko to przyswoiłem, zacząłem szukać info w necie, trafiłem na to forum, poczytałem o wszystkim etc. No i zacząłem ignorować objawy, przyniosło mi to ulgę, jednak ciągle towarzyszy mi lęk od tego czasu i natrętne myśli, somatyka się skończyła, chociaż czasami lekko łapie, jednak towarzyszy Mi ciągły ból głowy, ale jak go w miarę ignoruję to funkcjonuje, wystraszyłem się też bardzo myśli że jak miałem ten 1 taki stan ekstremalny to przeszła mi przez głowę myśl o Palnięciu sobie w łeb, bo tak Mnie to męczyło, a Życie to dla Mnie największa wartość.
Po zgłębieniu wiedzy uświadomiłem sobie że Żona to dla Mnie wielka wartość, jednak zaczęły się pytanie, no że skoro wiem, to czemu nie ignoruje, czemu się biję z tymi pytaniami, może faktycznie chce być Sam? dlatego mam myśli z Jej osobą, jednak nie pasowało mi to że jak byłem przy Niej to wzrastał niepokój i lęk, a gdyby była dla Mnie obojętna to właśnie byłoby obojętnie, no i tak trwałem w tym stanie, zacząłem ignorować, nie dyskutować z tymi myślami, te znikały, jednak podczas stosunku pojawiały się kolejne natręty że kiedyś ktoś tak samo z Nią był, dotykał Jej etc. rozbijało to mnie, jednak byłem w pewnym momencie tak rozbity że nie byłem w stanie zbudować w sobie wiary że tak faktycznie jest, jednak wypisywałem te natręty do dzienniczka i teraz jestem w stanie je zignorować, napięcie przy Niej takie w ciele zniknęło, no i pewnego wieczora czułem jak wyłączyły Mi się emocje

Obecnie: Pojawił Mi się taki lęk o najbliższą przyszłość, taką za kilka sekund, takie wyalienowanie trochę z życia, że żyje ale nie mam tego szczęścia, jednak wiem że to wszystko iluzja nerwicy. Skanuje często jeszcze ciało, jak zaśmieje się to za chwilę takie przeskanowanie, ale wiem że to wszystko nerwicowe, że to musi minąć, że muszę być wytrwały, zapisuje sobię wszystko w dzienniczku, na bieżąco, bo mam problem trochę z pamiętaniem tego co wczoraj pisałem etc. Wiem że to też objaw po paleniu trawy. Ostatnio w sobotę byliśmy u znajomych, dość sporo wypiłem ,tak że kamerzysta w pewnym momencie opuścił plan i jak się rano obudziłem to dostałem myśli że to już koniec


W czwartek, po obudzeniu miałem takie straszne myśli, znów że to koniec, to poczucie czasu, takie wyobcowanie, skanowanie ciała, po męczeniu się tak z 30 min (mam wrażenie że to chyba atak paniki) odpaliłem mindless przegląd ciała i jakoś się w miarę uspokoiłem, zapisywałem w dzienniczku wszystko, tutaj znów myśli że zapisuje etc. a na to przydałoby się lekarstwo, więc piszę sobie często, wiem neriwco że to Ty, że tak uważasz, ja uważam inaczej, mimo że tej wiary jest mniej.
Towarzyszy mi ciągle ból głowy, no i taki lęk na kilka sekund do przodu, takie wyobcowanie. Ale jak rozumiem i uświadamiam sobie, to wszystko mechanizm nerwicowy? to że wstaję rano to wiadomo że organizm odpocznie i wtedy reakcja walcz-uciekaj się odpala? Mam taką niechęć do wszystkiego, jednak mimo to usilnie, mozolnie zapisuje w dzienniku, nawet jak trzeba to co parę minut, staram się ignorować te myśli, jak są te myśli o końcu i eksplozji to mówię w myślach, pokazuj nerwico ten koniec, czekam etc.
Pytanie czy to wszystko tak jest? czy to że właśnie przeciwstawiam się temu, to nerwica? Akceptuje ten stan, każdy, zapsisuję sobie to i powtarzam po kilka razy. Mam wrażenie że u Mnie nerwica ma taki bardzo szybki przebieg, że to taka jazda wagonikiem przez objawy i różne odczucia, dlatego że rozumiem to, że przeciwstawiam się, że walczę, że robię wszystko mimo nie chęci? Dlatego te objawy w 1 fazie potrafią się nasilać?
Dodam że nidgy nie miałem problemów z pracą, z ludzmi, wiadomo czasami jakas tam niechęć do przebywania w jakimś miejscu, ale to wszytko umiarkowanie, mało stresu, zawsze potrafiłem przezwycięzyć każda porażke, wyzwanie etc., początkow nie wierzyłem i byłem bardzo niecerpliwy, bo zawsze w życiu jakoś te rzeczy, cele przychodziły do Mnie dośc szybko i łatwo, że płynąłem przeż życie na fali. Fajne mieszkanie, praca, znajomi etc. a w wieku 27 lat zdarzył się taki chwilowy error? Nie traktuje już nerwicy jak wroga, dziękuje jej że uświadomiła mi kilka rzeczy, i uczę się cierpliwości i czekam wytrwale, nawet jakby to miało trwać 100 lat! Chce chyba tylko jakiegoś małego ptowierdzenia że faktycznie tak jest, że to własnie tylko nerwica i potrzeba czasu na uspokojenie stanu emocjonalnego, bo wszystko ze mną w porządku i to tylko nerwica? I że dobrze rozumiem że właśnie Żona i Życie to takie wielkie wartośc że tu nerwica znalazła pole do popisu? Bo chwilowo zaburzyłą mi chęć rozwoju emocje, chęci etc. Ale to przejściowo!
