kiedy mysli nie daja zyc
: 16 lutego 2017, o 13:17
zmagam sie z tym od czterech miesiecy i mam juz dosyc
wszystko zaczelo sie od tego, ze piec miesiecy temu zaczelam odczuwac lek, nasilajacy sie stres bez zadnej przyczyny, bez powodu ktory bylby dla mnie zadowalajacy. i tak w tym leku trwalam miesiac kiedy mialam dosc stresujaca sytuacje przeszla mnie mysl, ze nie czuje nic do mojego partnera. lekko sie tym wystraszylam, zapomnialam po chwili ,ale na drugi dzien uderzylo ze zdwojona sila. i zaczely sie mysli typu czy kocham, czy nie kocham, czy chce sie do niego pezytulac, czy nie chce, ciagle analizy, analizosanie tego czy ja cos czuje patrzac na niego, kazdy jego ruch, spojrzenie w moja strone, jego czynnosc. ciagle zadawanie sobie pytan w glowie, ciagle analizowanie czy to to, czy moze ja jednak nie chce miec nikogo przy boku, czy moze to bylo tylko zauroczenie. za kazdym razem jak o tym mysle to mam w glowie lek, przez fztery miesiace nie ma dnia ktorego bym nie przeplakala, mysli przeplataja mi sie od momentu kiedy wstane i trwaja do konca dnia, zasypiam z lekiem budze sie z lekiem, w nocy budze sie po piec razy i automatyczmie mam wlaczany lek. nastepna analiza bylo to czy moze chcialabym stworzyc zwiazek z kims innym odpowiedz za kazdym razem byla, ze nie, ale caly czas musialam sie upewnoac czy aby na peeno czy aby na pewno nie zmieni mi sie zdanie. i tal trwajac w tym pewnego razu pomyslaalm ze moze jednak moglabym byc z kims innym, gdzie wczesniej w zycou bym o tym nie pomyslala, skupilam sie na tej jednej mysli i tak trwa to caly czas, ta mysl nie chce odejsc z mojej glowy, mam ja po prostu caly czas. i juz sama nie mam pojecia, zaczynam watpiv w sama siebie w zwiazek, ktory mial trwac caly czas. sama siebie katuje tymi myslami. mam wrazenie ze nic nie da sie z tym zrobic, nie umiem sobie wpoic, ze to nerwica. dodam, ze miewam przeblyski, ktore powinny mi dac wiare w to, ze to zwykla manipulacja, ale wtefy przychodza kolejne mysli, ze sama siebie oszukuje.
wszystko zaczelo sie od tego, ze piec miesiecy temu zaczelam odczuwac lek, nasilajacy sie stres bez zadnej przyczyny, bez powodu ktory bylby dla mnie zadowalajacy. i tak w tym leku trwalam miesiac kiedy mialam dosc stresujaca sytuacje przeszla mnie mysl, ze nie czuje nic do mojego partnera. lekko sie tym wystraszylam, zapomnialam po chwili ,ale na drugi dzien uderzylo ze zdwojona sila. i zaczely sie mysli typu czy kocham, czy nie kocham, czy chce sie do niego pezytulac, czy nie chce, ciagle analizy, analizosanie tego czy ja cos czuje patrzac na niego, kazdy jego ruch, spojrzenie w moja strone, jego czynnosc. ciagle zadawanie sobie pytan w glowie, ciagle analizowanie czy to to, czy moze ja jednak nie chce miec nikogo przy boku, czy moze to bylo tylko zauroczenie. za kazdym razem jak o tym mysle to mam w glowie lek, przez fztery miesiace nie ma dnia ktorego bym nie przeplakala, mysli przeplataja mi sie od momentu kiedy wstane i trwaja do konca dnia, zasypiam z lekiem budze sie z lekiem, w nocy budze sie po piec razy i automatyczmie mam wlaczany lek. nastepna analiza bylo to czy moze chcialabym stworzyc zwiazek z kims innym odpowiedz za kazdym razem byla, ze nie, ale caly czas musialam sie upewnoac czy aby na peeno czy aby na pewno nie zmieni mi sie zdanie. i tal trwajac w tym pewnego razu pomyslaalm ze moze jednak moglabym byc z kims innym, gdzie wczesniej w zycou bym o tym nie pomyslala, skupilam sie na tej jednej mysli i tak trwa to caly czas, ta mysl nie chce odejsc z mojej glowy, mam ja po prostu caly czas. i juz sama nie mam pojecia, zaczynam watpiv w sama siebie w zwiazek, ktory mial trwac caly czas. sama siebie katuje tymi myslami. mam wrazenie ze nic nie da sie z tym zrobic, nie umiem sobie wpoic, ze to nerwica. dodam, ze miewam przeblyski, ktore powinny mi dac wiare w to, ze to zwykla manipulacja, ale wtefy przychodza kolejne mysli, ze sama siebie oszukuje.