Strona 1 z 3

Przemyślenia

: 26 listopada 2016, o 22:41
autor: 1987
Dzień dobry. Tak się zastanawiam czy branie leków to nie jest strzałem sobie w kolano. Skoro po lekach czuje się otępiony i bez emocji (stabilnie , ale wegetacja) to czy to "maskowanie" nie wpływa negatywnie na pracę nad emocjami i w ogóle nad nerwicą? W sensie że skoro nie ma objawów to nad czym pracować, z czym się oswajać?. Moje wnioski są takie lek to ukojenie, ale nie ma z nim żadnej progresji no bo czy ktoś się wyleczył samą chemią? Prędzej czy później po odstawieniu trzeba się będzie zmierzyć oko w oko z rzeczywistością i nie będziemy do tego przygotowani, tak to rozumiem. Czy chodzenie na terapię i jednoczesne branie leku bez pełnego dostępu do emocji i objawów to troche nie nauka jazdy na nartach bez dostępu do nart? Mam dylemat, jeśli np. zmniejszyłem dawkę leków o połowę tylko dlatego że po prostu nie nawidzę leków( po prostu jestem nimi zmęczony w sensie niedoznawania uczuć i przeżywania) to czy jest sens uczyć się radzić sobie "na żywca" pomimo czestego złego samopoczucia i czasami większość dnia (np. jedenej wielkiej mdłości, bólu głowy, napięcia)
W sensie że "cierpieć" ale jednocześnie wiedzieć że się uczysz z tym obchodzić "na żywca". Z doświadczenia wiem że samo branie leków kompletnie nic nie daje i nawrót jest murowany, przynajmniej w moim przypadku bo przerabiałem to przeszło 9 lat odkładając i wracając do leków z 8 razy. Różnica pomiędzy teraz, a wtedy jest taka że nigdy nie miałem żadnej terapi, ani jakiejkolwiek wiedzy pschologicznej. Wtedy byłem bezbronny więc jakikolwiek "nawrót" po odstawieniu to panika i powrót do leków(jak tępa dzida). Teraz jest oręż w postaci wiedzy. Pytanie czy warto "przerabiać wszystko na żywca" cierpiąc ?. Gdzieś podświadomie czuję że warto, ale interesuje mnie zdanie ludzi którzy mnieli podobne przemyślenia, albo coś w tym temacie mają do dodania, będę wdzięczny.

Przemyślenia

: 26 listopada 2016, o 23:42
autor: Fine
Myślę podobnie, ale sam jestem w trakcie przeżywania na żywca i czasami tęsknię za oddechem :) Cholerstwo boli i nie wiadomo czy idziesz w dobrym kierunku.
W zeszłym roku zacząłem bardzo powoli schodzić z leków i zacząłem przejawiać większą inicjatywę do zmian. Same leki nic nie zmienią, jeśli gubisz się w życiu. Leki pomagają, ale to taka egzystencja. Może teraz dzięki świadomości i wiedzy o zaburzeniu wiedziałbym, że trzeba się rozwijać, ale nie miałem podczas brania leków nawet motywacji do rozwoju. Od września jestem czysty, mam nawrót ale chcę sobie z tym poradzić. I to jest ta różnica, przy lekach wszystko mi wisiało.
Więcej czujesz, a raczej mocniej. Zarówno radość i smutek.

Przemyślenia

: 27 listopada 2016, o 00:19
autor: 1987
Zobojętnienie na lekach to kwintesencja wegetacji :) właśnie, to zwątpienie czy idziesz w dobrym kierunku męcząca się z wyboru. Pamiętam że jak odlozyłem leki ostatnim razem to miałem niesamowitą motywację do stawiania oporu i walczenia z tym, niestety na końcu objawów było zbyt dużo i nie spałem czasem po kilka dni z rzędu no i powrót. Nie chcę po prostu bez sensu powtarzać tego pierdo...ego koła w nieskączoność, czuję się twardym zawodnikiem, ale takie świadomie zapętlanie koła bez sensu i planu nawet mnie rozkłada na łopatki. Fino wiem dokładnie o czym mówisz z tym zobojętnieniem bo na leku zawsze miałem to samo, totalna znieczulica i zobojętnienie brak motywacji ale w nagrodę "stabilność". Czy warto schodzić z leków nie doprowadzając siebie do zdrowia i potem schodzenia pomalutku tylko teraz podczas objawów tak po prostu z wyboru świadomym że czekanie aż stanę na nogi z lękiem jest po prostu bez sensu? Mocne rozkminki mi się załączyły, ale wolę zapytać doświadczonych ludzi bo co dwie głowy to nie jedna, sam czasem czuję się dosłownie jak tępa dzida więc dzięki za jakąkolwiek odpowiedź :-]

Przemyślenia

: 27 listopada 2016, o 02:58
autor: schanis22
Hej 1987 , wiadomo że nerwica to choroba emocji , lub duszy też lubię taką nazwę ;) . Ja na początku nerwicy dostałam hydroksyzynę brałam ją dwa miesiące jedną tabletkę 10mg na noc . Wiele osób mówi że hydro to nie lek , ale ja nie rozumiałam nerwicy , wierzyłam że te tabletki chronią mnie od ataków paniki :D . Cieszę się że jestem taka naiwna :D Po odstawieniu hydro trafiłam na forum , a było to rok i dwa miesiące temu , wiedza którą tu zdobyłam i praktyka nie pozwoliły mi wrócić do leków , chodz nie raz w duszy myślałam że nie wytrzymam tego , i pójdę błagać o leki . Płakała słuchałam tego co mówią inni, i próbowałam , uwierzyłam że z nerwicy da się wyjść , bez leków , bez psychologa a tylko własnym logicznym myśleniem i pracą nad sobą . Jestem przeciwniczką leków , ale uważam że melisa czy np krople walerianowe nie zaszkodzą . Ja w nerwicy przeszłam wszystkie objawy okropne natrętne myśli , straszne bóle somatyczne , plus bonus nerwicowy DD . Wiem na swoim przykładzie że z nerwicy da się wyjść bez leków , i polecam Ci Piotr spróbować tym bardziej że masz nas i zawsze damy Ci wsparcie a to bardzo ważne w nerwicy . :friend:

Przemyślenia

: 27 listopada 2016, o 09:16
autor: kucyki46
Jestem z kolei zdania że po lekach nie ma co jechać ponieważ patrząc wstecz na swoja historię wiem jak często ratowały mnie, dlatego to by nie było fair.
Benzo - nie. Na tym nie ma życia. A co w przypadku nerwic wegetatywnych? Niestety bez leków w moim przypadku nie szlo się odżywiać gdyż po prostu jelito po lewej stronie nadmiernie się kurczyło i leki rozkurczowe na dluższą metę nie były rozwiazaniem a po badaniach dodzli do wniosku że przyczyna jest w głowie więc potem leki SSRI przepisywał mi gastrolog. To było równo dwa lata wstecz. Coż z czasem wszystko na tych lekach się ułożyło. Jasne, jest się bardziej zimnokrwistym :) bo te leki nasze emocje chlodzą ale po roku można było zejść stopniowo z 3 do jednej tabletki. Teraz - doraźnie. Ale nie więcej niż jedna dziennie wystarcza, choć czesciej korzystam z kropli walerianowych, one działaja i nie są żadnym placebo.
Mój wniosek króry Tobie chcialem dorzucić jest taki żeby za dużo nie kombinować samemu. Czasem dobrze jest zaufać jakiemuś dobremu specjaliście. Myslenie o tym że najlepiej by było bez leków - to oczywiste, w ogóle czy ktokolwiek chciałby chorować? :) ale też gdyby nie leki, których jednocześnie uważam ludzie łykaja ogólem w nadmiernych ilosciach, wielu ratują tyłek. Rozwój, psychologia lub spychologia - OK, lecz ja sądze że więcej czynników niž tylko jakiś error w głowie ma wplyw na przekoślawienie naszych nerwów.
Wobec tego choćby się zjadło i przeżuło dobrze to cale forum i inne poradniki oraz terapie i tak nie każdy da radę "sam". Może gdyby w miejsce tych pigułek można bylo by częściej połykać wsparcie naszych bliskich .. ..
:)

Przemyślenia

: 20 grudnia 2016, o 22:29
autor: 1987
kucyki46 pisze:nie więcej niż jedna dziennie wystarcza, choć czesciej korzystam z kropli walerianowych, one działaja i nie są żadnym placebo
To można można jeść ssri doraźnie? :P

Przemyślenia

: 20 grudnia 2016, o 22:48
autor: SCF
Piszecie o zobojętnieniu na lekach antydepresyjnych ?
To jak one mogą być antydepresyjne skoro w depresji jest zobojętnienie ?

Przemyślenia

: 20 grudnia 2016, o 23:03
autor: niepojęta
SCF, właśnie to jest błędne myślenie i brak wiedzy. Te leki mają działać właśnie przeciw temu, a jak ktoś sobie wkręci, że po nich ma taki objaw, to jest to kolejna myśl w nerwicy

Przemyślenia

: 20 grudnia 2016, o 23:05
autor: SCF
Aha. Pytam bo już kiedyś sporo się naczytałem wypowiedzi że ludzie po antydepresantach tracą motywację do życia i wszystko robią mechanicznie.

Przemyślenia

: 20 grudnia 2016, o 23:08
autor: niepojęta
Odczuwa się takie coś, ale ja to odczuwałam już PRZED braniem anty. Więc to samo w sobie tego nie powoduje, takie jest moje zdanie i z resztą każdy jest inny i inaczej to na niego oddziałuje, ale przecież wszystko jest dla ludzi trzeba tylko znać odpowiedni umiar

Przemyślenia

: 20 grudnia 2016, o 23:13
autor: Kretu
To jak zadziała antydepresant jest zależne od dawki oraz jego grupy. Antydepresanty mogą spowodować obojętność - funkcjonowanie z automatu i jest to dość często spotykane, efektem pozytywnym jest zmniejszony lęk, myśli natrętne itd. Osoby bardzo często odstawiały antydepresanty właśnie z tego efektu "zombie"

Przemyślenia

: 21 grudnia 2016, o 06:51
autor: minimoris
Zgadzam się całkowicie z 1987 Gdy samowolnie odstawiłem leki NA depresje zaczęła schodzić mi depresja, gdy samowolnie odstawiłem leki NA lęki zaczęły schodzić mi lęki. Lekarz, gdy się dowiedział o moich pierwszych sukcesach wbrew jego preparatom to zamiast przyznać się do błędu (wszak jego preparaty przez 20 lat były nieskuteczne) i pogratulować mi, to próbował mnie straszyć, że za jakiś czas będę miał silny nawrót tych objawów. Zgodnie z efektem nocebo, gdy uzmysławiałem sobie, że nie zażyłem "lekarstwa" początkowo łapał mnie ponownie niepokój. Przełamywałem się i moje sukcesy dawały mi wiarę w siebie, czego wszystkim życzę.

Przemyślenia

: 21 grudnia 2016, o 09:06
autor: fidley_8
Mam podobny dylemat, biorę tritttco (50 mg) od ok 6 miesięcy ale jakość nie czuję żadnego zobojętnienia - wręcz przeciwnie normalnie funkcjonuję i czuję się dobrze,mam dużo energii o chęci do działania. Strach przed odstawieniem jednak jest tym bardziej ze już 2 krotnie próbowałem i musiałem do nich wrócić.
Zgadzam się z tym, że najważniejsza jest praca nad sobą ale myślę że łatwiej to zrobić będąc nieco wyciszonym, oczywiśnie nie mówię o bezno tylko o antydepresantach typu trittico które też działają uspokajająco

Przemyślenia

: 21 grudnia 2016, o 10:09
autor: kucyki46
1987 pisze:
kucyki46 pisze:nie więcej niż jedna dziennie wystarcza, choć czesciej korzystam z kropli walerianowych, one działaja i nie są żadnym placebo
To można można jeść ssri doraźnie? :P
Tzn oficjalnie ?? :) zaś coaxil od razu działa, do godziny

Przemyślenia

: 19 stycznia 2017, o 22:26
autor: Kataraka
O jakim Wy zobojętnieniu mówicie ?? :) U mnie nic takiego nie występuje :)