Strona 1 z 1

Prosze o porady.

: 8 listopada 2016, o 22:59
autor: potrzebujacyy
Witam. Dawno tutaj nie pisałem, gdyż stosowałem się do wpisów/nagrań, by nie panikować, bo coś się znowu dzieje itp. Jednak mimo tego postanowiłem napisać tego posta, może po prostu potrzebuję się wyżalić? Albo może wyspowiadać, co mi dolega, bo może pominąłem parę rzeczy i potrzebuję wskazówek.
Zacznę od początku. W chwili obecnej mam 22 lata, z nerwicą mam styczność, od stycznia 2011 roku, czyli niedługo wybije 7 lat. Jak każdy nerwicowiec pamiętam dobrze swój pierwszy atak paniki- przed lekcją języka polskiego w 1 klasie liceum koledzy (wiedząc, że mam wrażliwość na krew- tracę przytomność, gdy ją widzę albo za bardzo o tym słyszę) zaczęli mi pompować ręce, by widać było żyły. Od tego momentu w szkole zacząłem dostawać płytkiego oddechu, praktycznie musiałem całą lekcję jedynie skupiać się na oddechu, by nie paść nieprzytomnie. Od tego momentu zaczęły się wagary, bo w szkolę dostawałem ataków paniki, z każdym dniem coraz cięższe i coraz więcej objawów, których chyba nie muszę wymieniać, bo są książkowe jak kołatanie serca, słabość itp. Zaczęło się, jeżdżenie po szpitalach, badania ok, zmieniłem szkołe, udało się zdać do 2 klasy liceum po poprawkach. Pamiętam wtedy, że bardzo wkręciłem sobie, ze jak zdam poprawki to to minie. Zdałem poprawki, zaczął się nowy rok szkolny i...dupa. Dalej to samo. Na początku 2 klasy liceum bodajże w paźdzerniku po tym, jak kręciłem się po dworze (zamiast iść do szkoły kręciłem się po osiedlu) wróćiłem do domu i powiedziałem mamie, że już nie dam rady. Pojechaliśmy do psychologa, skierowanie do psychiatry. Zdiagnozowano nerwicę lękową, Zaczęły się tabletki, do szkoły chodziłem, ale miałem indywidualne nauczanie (choć i w takim nauczaniu dostawałem ataków paniki). Tak sobie skończyłem szkołe bez problemów w sumie, mimo iż nigdy nie byłem pilnym uczniem to zdałem mature. Po maturze zrobiłem sobie wakacje do września, aż mama powiedziała albo idę do pracy albo na studia. Studia odrazu wykluczyłem, jak mógłbym iść siedzieć dojeżdżać? Akurat w firmie jakies 300 metrów ode mnie zwolniono osobę, przyjęli mnie i pracuję tam od 6 września 2013 roku do dzisiaj. Hurtownia warzyw i owoców, praca od niedzieli do piątku od 14 do tzw "końca roboty" (raz o 21, czasem o 2 w nocy zależy od zamówień). Wbrew pozorom dość szybko udało mi się tam dostosować, bodajże przez pierwsze 2 tygodnie dostawałem jakichś ataków paniki a tak to luuz. W między czasie poznałem dziewczynę, zacząłem do niej dojeżdżać pociąg- metro. Oczywiście w tym czasie dojazdu dostawałem ataków paniki, ale nie było w sumie tak źle. Długo z nią nie byłem, rozstaliśmy się i znowu wróciłem do trybu dom-praca-komputer. W marcu 2015 poznałem moją obecną dziewczynę, z czasem się zaręczyliśmy. Zaczęliśmy się spotykać, potem zacząłem do niej przychodzić, później na noce...Też w sumie wszystko było okej. Pojechaliśmy na wakacje, co było swego rodzaju szokiem dla mnie- po kilku latach siedzeniu w mojej mieścinie, oderwałem się gdzieś. Podróż 4,5 h autobusem praktycznie non stop atak paniki, pamiętam jak po pierwszym przystanku już chciałem wyjść i powiedzieć, że nie dam rady. Mimo to dojechaliśmy, spędziliśmy tam tydzień. Powrót autobusem był bez żadnego ataku paniki, ani przez moment- zresztą wielu nerwicowców tak ma, że jak jedzie gdzieś autobusem/pociągiem to dostają ataków paniki, a wracając już nie. Po powrocie okazało się, że dostałem karę 3500 złotych do zapłacenia, kupiłem samochód, nie miałem wtedy prawka, nei zapłaciłem ubezpieczenia, a nie wiedziałem, ze jest przepis, że nawet jak samochód nie jeździ to musi być ubezpieczony. Dupa, w pracy nie chcieli mi dać umowy, robiłem na czarno, nie byłem ubezpieczony. Wtedy pękłem, rozłożyło mnie na łopatki, zaczęły się pierwsze natrętne myśli w mojej nerwicy. CZułem sie jakbym miał grypę, pojechałem z tatą do lekarza okazało się, że jestem zdrowy. Wiedziałem, ze to już nerwica a nie żadna fizyczna choroba. Czułem się tragicznie, żegnałem się ze światem i trafiłem tutaj. Jak ktoś ma ochotę poczytać moje posty jak dołaczyłem to byłbym wdzięczny. Zacząłem czytać artykuły, słuchać nagrań, byłem u psychiatry zmieniłem leki i z czasem udało mi się odeprzeć ten kryzys. Nie odburzyłem się, ale mogłem pracować, spokojnie spać i być u dziewczyny. W sumie odkąd tu jestem to się odburzam, ale coś chyba słabo ;) Maj 2016, już po zdaniu prawka, kupienia samochodu pojechałem z narzeczoną na 4 dni do miasta od nas 150 km. Oczywiście stres, panika, ale udało się dojechać i nic się nie stało. Po powrocie podobnie mnie nerwica zaczęła szarpać, ale umiałem to odeprzeć i obyło się bez żadnego kryzysu. Potem w sierpniu pojechaliśmy 300 km na mazury samochodem, oczywiście też panika stres itp. Znowu się jednak udało! Mimo tego, że nerwica jest ze mną udało się przeżyć fajny tydzień, to co mnie przerażało kiedyś- jazda samochodem daleko od domu, spanie poza domem- okazało się niezbyt straszne. W międzyczasie zaczęły mi się wymioty- najczęściej po sniadaniu. Jednak ostatnio nerwica mi dojebała ostro. Odkąd zrobiło się chłodniej, ciemniej, czuję się gorzej. 2 tygodnie temu ósemka (ząb) zaczęła mi się mocno wyrzynać. Osłabiło mnie to bardzo, zaczęła się panika, bo gorzej się zacząłem czuć. Prawie 2 tygodnie temu (w piątek miną te 2 tyg) wyrwałem zęba, 3 dni nie chodziłem do pracy. Zaczęło się, prawie tak jak wtedy, gdy tutaj dołączyłem. Jednak wiedziałem, że trzeba wstać i działać. Widocznie nerwica tak mnie usidliła, że jak słabiej się czuję, gorzej, to odrazu zaczyna się panika. Tydzień temu wróciłem do pracy po tej przerwie we wtorek, było ciężko, ale następnego dnia po pracy czułem się idealnie tak jak dzień później. No i od piątku mam coś, czego nigdy nie miałem. Natręty mnie silnie atakują, że moje życie nie ma sensu, że nie dam rady spełnić moich marzeń- wziąć ślub, mieć dom dzieci, że do końca życia będę w tej hurtowni a nawet gorzej, że nie poradzę sobie nawet tutaj, że wariuje. Zastanawiam się, czy to nie schizofrenia, czy to co znam to jest jakiś wyimaginowany świat, że nie kocham swojej dziewczyny, jestem obojętny na wszystko...Nie mam zupełnie humoru, wymiotuję co drugi dzień, nie mam zupełnie apetytu, od czasu tego zęba straciłem już 3 kg. Czuję ogromną słabość, bezsilność, beznadzieję. Mam wrażenie, że nic mnie nie cieszy. Przesłuchałem nagrania o depresji i myślach (chociaż wszystkie nagrania już słuchałem). Zacząłem dzisiaj odpowiadać na natręty "to ma tylko mnie wystraszyć, to tylko myśl, olewam cię natręcie" i czuję siędzisiaj jeszcze gorzej. Normalnie to od godziny 18 już zaczęło mi odpuszczać, dzisiaj to totalnie jestem zjechany i zrezygnowany, dopiero jak zacząłem pisać tego posta to poczułem się lepiej. Dajcię znać, co robię źle, mam 22 listopada wizytę u psychologa (chciałbym zacząć rozmawiać z psychologiem, bo z psychiatrą jak się widzze co 3 miechy to tylko recepta i nara), ale nie wiem, czy nie zwariuje do tego czasu. Dajcie porady, pozdrawiam Was ;)

Prosze o porady.

: 9 listopada 2016, o 11:03
autor: marianna
Dasz radę i z czasem sie wszystko unormuje:)
Po prostu jesteś w stanie lękowym, wtedy stany "depresyjne", poczucie zrezygnowania i lęk przed przyszłoscią
i oczywiście mysli typu "że zawsze tak będzie" to normalność.
A co jest dla Ciebie najwiekszym problemem?
Objawy somatyczne, samopoczucie fizyczne czy myśli lękowe?

Ps: z zębem to nie do końca rozumiem bo sama miałam rwane 2 ósemki, z czego jedna w dużych lękach
bo już tak mi dokuczała że musiałam, Ale po wyrwaniu, jak emocje opadły po 2-3 h to własciiwie było po sprawie:)

Polecam jeszcze do posłuchania, odnosnie tych myśli lękowych:)
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6 ... e=youtu.be

Prosze o porady.

: 9 listopada 2016, o 11:23
autor: potrzebujacyy
Dzień dobry :)
Przez większą część moim największym problemem były ataki paniki. Jednak od jakiegoś czasu są one rzadkością, bardziej samopoczucie fizyczne i myśli lękowe. To mnie ostatnio dobija. Dzisiaj położyłem się o 2:30, a od 9 już spać nie mogłem. Normalnie w takich sytuacjach leże sobie i dosypiam (jak się chodzi na 14 do pracy to mam taką możliwość :D ) lecz ostatnio mam silne ataki natręctw. Są tak dziwne, dzisiaj np. wyobrażenie beczki z energią jaką mam a tam już końcówka, albo albo...no właśnie terraz jużnie pamietam, chociaż jak leżałem przez prawie godzine i te myśli mnie non stop różne atakowały, to mówiłem sobie "nic nie warte nerwicowe straszenie" i w sumie już nie pamietam bo olałem je. Czuje się przez to osłabiony, apatyczny. W moim przypadku to bywa tak- polepszy się, to przestaje czytać, słuchać nagrań, żyję jakbym tego nie miał (choć mam w świadomości, ze jestem caly czas zaburzony). I Własnie potem takie kwiatki wychodzą, chyba moim największym problelem jest ciągłe DZIWIENIE się, że znowu to mi sie przytrafia, a to coś nowego czego nie miałem.
Co do zęba to też nie wiem, miałem 1,5 roku temu w maju wyrywaną 6-teczkę, to nic oprócz stresu na fotelu dentystycznym (co jest i wiem o tym, normalne) nic mi nie było. Sam nie wiem

Prosze o porady.

: 9 listopada 2016, o 18:33
autor: marianna
W moim podpisie masz spis mysli lękowych, możesz zerknąć ile osób miało podobne myśli do Twoich
i że u wiekszości temat jest ten sam.
Jest to po prostu efekt stanu lękowego.
Również wszelkiego rodzaju wyobrażenia, jakieś takie dziwne myśli.
Ja również oczywiscie to miałam:)