trudny orzech do zgryzienia
: 20 września 2016, o 11:55
Hej 
Jestem na forum dosyć długo, wciąż poszukuję wyjścia z zaburzenia ale postępów nie widzę. Nie wiem czy ja naprawdę mam gorzej, czy po prostu jestem mało konsekwentna, ale ni chu chu nie mogę obejść hmm moich natrętów, wątpliwości, analiz... Ostatnio miewam fazy od panicznego lęku, po etapy gdzie widzę jednak światełko w tunelu i czuję, że jestem bardziej świadoma tego mechanizmu, ale trwają bardzo krótko.
To co mnie martwi to to, że nie mam typowych natrętów jak większość z Was
dobra, zdarzały się pytania o sens i to był jeden z najgorszych etapów, ale teraz niestety jest podobnie i bardzo mnie to załamało. Ostatnio ogarnęłam wątpliwości dotyczące terapii z której zrezygnowałam oraz wątpliwości czy kocham swojego chłopaka. Podeszłam do tego świadomie i z zaufaniem do siebie, opłaciło się. Niestety dowaliło mi tym że grzeszę z chłopakiem i trafię do piekła przez co dostałam mini ataku paniki :O generalnie kwestie wiary w zaburzeniu są dla mnie mega ciężkie. Nie wiem jak to obejść, czy postarać się je zostawić aż się jakos uspokoje czy co... jedno wiem, że w tym stanie, ciągłego lęku do niczego nie dochodzę, tylko jeszcze bardziej się dołuję i gubie w tym wszystkim....
Cały czas analizuję mój stan, szukam sposobów, jeszcze bardziej się frustruje, mam ochotę płakać nad tym i tyle... Wiem, że powinnam coś robić, szukać zajęcia, bo siedzę w domu i tylko analizuję, ale ten lęk mnie demobilizuje strasznie.
Czy ja naprawdę mam gorzej? Niedługo mija rok, a ja jak stoje w miejscu tak stoję dalej.

Jestem na forum dosyć długo, wciąż poszukuję wyjścia z zaburzenia ale postępów nie widzę. Nie wiem czy ja naprawdę mam gorzej, czy po prostu jestem mało konsekwentna, ale ni chu chu nie mogę obejść hmm moich natrętów, wątpliwości, analiz... Ostatnio miewam fazy od panicznego lęku, po etapy gdzie widzę jednak światełko w tunelu i czuję, że jestem bardziej świadoma tego mechanizmu, ale trwają bardzo krótko.
To co mnie martwi to to, że nie mam typowych natrętów jak większość z Was

Cały czas analizuję mój stan, szukam sposobów, jeszcze bardziej się frustruje, mam ochotę płakać nad tym i tyle... Wiem, że powinnam coś robić, szukać zajęcia, bo siedzę w domu i tylko analizuję, ale ten lęk mnie demobilizuje strasznie.
Czy ja naprawdę mam gorzej? Niedługo mija rok, a ja jak stoje w miejscu tak stoję dalej.