Lęk o utratę dobytku - czy ktoś ma podobnie?
: 24 sierpnia 2016, o 21:11
Cześć wszystkim.
Z tego co zauważyłam, większość osób ma lęki związane z własnym stanem zdrowia, którym towarzyszą objawy, podczas gdy ja boję się wychodzić z domu ze względu na strach przed wybuchem gazu oraz pożarem pod moją nieobecność. Nie mam zupełnie żadnych objawów poza samym lękiem - wygląda to tak, że przed wyjściem muszę wielokrotnie sprawdzić czy na pewno wszystko jest odłączone - nawet jeżeli już sprawdziłam wiele razy i wyszłam, wracam do domu, bo 'może coś źle sprawdziłam'. Po ostatecznym wyjściu niemal zawsze uspokajam się i myślę 'e tam, sprawdziłam, więc jest ok', nawet jeżeli chwilę temu czułam wielki niepokój.
Logika tego postępowania w mojej głowie jest taka, że jeżeli zostawię ulatniający się gaz, a okna mieszkania będą zamknięte - wystarczy byle zwarcie prądu, by nastąpił wybuch gazu. Mieszkam razem z siostrą w mieszkaniu kupionym przez moich rodziców na kredyt, w którym oni mają później zamieszkać - i taka odpowiedzialność, że mogłabym stracić tego typu dobytek, a nie są zamożnymi ludźmi, jest dla mnie przytłaczająca.
Jeżeli wiem, że będę musiała wyjść w ciągu dnia, a nikogo w tym czasie nie będzie w domu, zazwyczaj od rana czuję napięcie czy uda mi się skutecznie opuścić mieszkanie. Tak naprawdę zdaję sobie sprawę, że z moją częstotliwością sprawdzania, czy kurki są dokręcone, wybuch (raczej) nie jest możliwy - boję się jednak tego, że po wyjściu z domu i np dojechaniu na uczelnię, zacznę wmawiać sobie, że jednak coś było nie tak i będę musiała się wracać. Nie zdarzyło mi się to jeszcze, ale przyznać muszę, że od początku nerwicy (1.5 roku) zazwyczaj unikałam sytuacji problemowych (np wychodziłam nawet godzinę albo dwie wcześniej z domu i czekałam gdzieś, byle nie wychodzić jako ostatnia osoba z mieszkania). Latem zostawiam otwarte okna i to upewnia mnie, że nic się nie stanie - jednak wychodząc i tak wracam się kilka razy do mieszkania, by sprawdzić czy na pewno wszystko było dobrze, mimo otwartych okien. Robię też przed wyjściem mnóstwo zdjęć kuchenki, by poza domem upewnić się, że kurki były dokręcone. Będąc już poza domem, nigdy do nich nie zaglądam.
Robię także zdjęcia gniazdek, kiedyś miałam także mocniejsze jazdy (np odłączałam komputer i lampy od prądu), a wychodzenie z domu zajmowało mi ponad godzinę. Potrafiłam zrobić nawet 500 identycznych zdjęć kuchenki pod rząd. Raz, na samym początku, miałam atak paniki, w wyniku którego nie poszłam na ważny egzamin.
Teraz czuję, że jestem w lepszym stanie psychicznym niż kiedyś - mam też dużo innych natręctw, np jadąc tramwajem kilka razy sprawdzam czy mam bilet i portfel, w domu sprawdzam czy krany są dokręcone itd. jednak kiedyś tych drobnych natręctw było więcej. Bardzo chciałabym ostatecznie uwolnić się z lęku przed kuchenką - bo tak jak wiem, że inne natręctwa są bez sensu i myślę, że dałabym radę ich nie wykonywać, nie przeszkadzają mi w normalnym funkcjonowaniu - kuchenka zdecydowanie mnie ogranicza. Niedługo jesień, czas zamykania okien w mieszkaniu, jeżdżenia na całodniowe zajęcia na uczelni - nie chciałabym przez całe pół roku wychodzić z domu o 7 lub przeżywać wielkich katuszy wychodząc o normalnej porze i zastanawiać się na uczelni, czy nic nie dzieje się w moim mieszkaniu. Lub - faktycznie doprowadzić do wybuchu.
Czy są tu może osoby, które zmagają się z podobnego rodzaju lękiem? Nie zauważyłam niestety jeszcze tematu na temat podobnego lęku, jeżeli jakiś istnieje, przepraszam za założenie własnego.
Dodam jeszcze, że przed tym 'epizodem', który trwa od 1.5 roku, miałam tez inne zachowania nerwicowe, nie występowały one jednak przez ostatnie 5 lat - w dzieciństwie za to miałam manię poprawiania różnych rzeczy, za to 5 lat temu przez około rok zmagałam się z odrealnieniem, myślami typu czy komuś coś zrobię, czy coś we mnie nie wstąpi, czy osoby obok są tymi, za których się podają itd. Nie przeszkadzało mi to jednak tak bardzo w funkcjonowaniu i minęło samo, gdy zmieniłam tryb życia. Wtedy nie wpadłam nawet na to, że to nerwica, a teraz myśli tego typu są mi zupełnie obce.
W tej chwili bardzo boję się również porwań, morderstw, czytam bardzo dużo o wydarzeniach kryminalnych w okolicy i na świecie, spędzam wiele czasu na wyszukiwaniu 'bezpiecznych' lokalizacji, gdzie chciałabym mieszkać. Jeżeli jestem sama w domu nieustannie odczuwam lęk, który ogranicza moje działanie. Jeżeli za bardzo nakręcę się na porwania, mam lekkie poczucie odrealnienia, gdy znajduję się poza domem i jestem nieustannie spięta, jak gdyby każdy miał mnie zaatakować.
Nerwicę mam od czasu, gdy wprowadziłam się do tego mieszkania - wtedy zaczęłam sama siebie nakręcać na różne rzeczy, czytając o nich w Internecie. Czasem mam wrażenie, że samo wyprowadzenie się stąd sprawiłoby, że zapomniałabym o moich problemach, ponieważ nawet sam widok kuchenki lub jej zdjęcia wprowadza mnie w lęk, nawet jeżeli nie ma akurat sytuacji problemowej.
Z tego co zauważyłam, większość osób ma lęki związane z własnym stanem zdrowia, którym towarzyszą objawy, podczas gdy ja boję się wychodzić z domu ze względu na strach przed wybuchem gazu oraz pożarem pod moją nieobecność. Nie mam zupełnie żadnych objawów poza samym lękiem - wygląda to tak, że przed wyjściem muszę wielokrotnie sprawdzić czy na pewno wszystko jest odłączone - nawet jeżeli już sprawdziłam wiele razy i wyszłam, wracam do domu, bo 'może coś źle sprawdziłam'. Po ostatecznym wyjściu niemal zawsze uspokajam się i myślę 'e tam, sprawdziłam, więc jest ok', nawet jeżeli chwilę temu czułam wielki niepokój.
Logika tego postępowania w mojej głowie jest taka, że jeżeli zostawię ulatniający się gaz, a okna mieszkania będą zamknięte - wystarczy byle zwarcie prądu, by nastąpił wybuch gazu. Mieszkam razem z siostrą w mieszkaniu kupionym przez moich rodziców na kredyt, w którym oni mają później zamieszkać - i taka odpowiedzialność, że mogłabym stracić tego typu dobytek, a nie są zamożnymi ludźmi, jest dla mnie przytłaczająca.
Jeżeli wiem, że będę musiała wyjść w ciągu dnia, a nikogo w tym czasie nie będzie w domu, zazwyczaj od rana czuję napięcie czy uda mi się skutecznie opuścić mieszkanie. Tak naprawdę zdaję sobie sprawę, że z moją częstotliwością sprawdzania, czy kurki są dokręcone, wybuch (raczej) nie jest możliwy - boję się jednak tego, że po wyjściu z domu i np dojechaniu na uczelnię, zacznę wmawiać sobie, że jednak coś było nie tak i będę musiała się wracać. Nie zdarzyło mi się to jeszcze, ale przyznać muszę, że od początku nerwicy (1.5 roku) zazwyczaj unikałam sytuacji problemowych (np wychodziłam nawet godzinę albo dwie wcześniej z domu i czekałam gdzieś, byle nie wychodzić jako ostatnia osoba z mieszkania). Latem zostawiam otwarte okna i to upewnia mnie, że nic się nie stanie - jednak wychodząc i tak wracam się kilka razy do mieszkania, by sprawdzić czy na pewno wszystko było dobrze, mimo otwartych okien. Robię też przed wyjściem mnóstwo zdjęć kuchenki, by poza domem upewnić się, że kurki były dokręcone. Będąc już poza domem, nigdy do nich nie zaglądam.
Robię także zdjęcia gniazdek, kiedyś miałam także mocniejsze jazdy (np odłączałam komputer i lampy od prądu), a wychodzenie z domu zajmowało mi ponad godzinę. Potrafiłam zrobić nawet 500 identycznych zdjęć kuchenki pod rząd. Raz, na samym początku, miałam atak paniki, w wyniku którego nie poszłam na ważny egzamin.
Teraz czuję, że jestem w lepszym stanie psychicznym niż kiedyś - mam też dużo innych natręctw, np jadąc tramwajem kilka razy sprawdzam czy mam bilet i portfel, w domu sprawdzam czy krany są dokręcone itd. jednak kiedyś tych drobnych natręctw było więcej. Bardzo chciałabym ostatecznie uwolnić się z lęku przed kuchenką - bo tak jak wiem, że inne natręctwa są bez sensu i myślę, że dałabym radę ich nie wykonywać, nie przeszkadzają mi w normalnym funkcjonowaniu - kuchenka zdecydowanie mnie ogranicza. Niedługo jesień, czas zamykania okien w mieszkaniu, jeżdżenia na całodniowe zajęcia na uczelni - nie chciałabym przez całe pół roku wychodzić z domu o 7 lub przeżywać wielkich katuszy wychodząc o normalnej porze i zastanawiać się na uczelni, czy nic nie dzieje się w moim mieszkaniu. Lub - faktycznie doprowadzić do wybuchu.
Czy są tu może osoby, które zmagają się z podobnego rodzaju lękiem? Nie zauważyłam niestety jeszcze tematu na temat podobnego lęku, jeżeli jakiś istnieje, przepraszam za założenie własnego.
Dodam jeszcze, że przed tym 'epizodem', który trwa od 1.5 roku, miałam tez inne zachowania nerwicowe, nie występowały one jednak przez ostatnie 5 lat - w dzieciństwie za to miałam manię poprawiania różnych rzeczy, za to 5 lat temu przez około rok zmagałam się z odrealnieniem, myślami typu czy komuś coś zrobię, czy coś we mnie nie wstąpi, czy osoby obok są tymi, za których się podają itd. Nie przeszkadzało mi to jednak tak bardzo w funkcjonowaniu i minęło samo, gdy zmieniłam tryb życia. Wtedy nie wpadłam nawet na to, że to nerwica, a teraz myśli tego typu są mi zupełnie obce.
W tej chwili bardzo boję się również porwań, morderstw, czytam bardzo dużo o wydarzeniach kryminalnych w okolicy i na świecie, spędzam wiele czasu na wyszukiwaniu 'bezpiecznych' lokalizacji, gdzie chciałabym mieszkać. Jeżeli jestem sama w domu nieustannie odczuwam lęk, który ogranicza moje działanie. Jeżeli za bardzo nakręcę się na porwania, mam lekkie poczucie odrealnienia, gdy znajduję się poza domem i jestem nieustannie spięta, jak gdyby każdy miał mnie zaatakować.
Nerwicę mam od czasu, gdy wprowadziłam się do tego mieszkania - wtedy zaczęłam sama siebie nakręcać na różne rzeczy, czytając o nich w Internecie. Czasem mam wrażenie, że samo wyprowadzenie się stąd sprawiłoby, że zapomniałabym o moich problemach, ponieważ nawet sam widok kuchenki lub jej zdjęcia wprowadza mnie w lęk, nawet jeżeli nie ma akurat sytuacji problemowej.