Błagam Was o pomoc. Nasilenie tego czegos po wizycie u psych
: 26 lipca 2016, o 13:27
Znalazlam sie tutaj bo juz sama nie wiem co to jest i co ze sie ze mna dzieje.
Bardzo streszczajac bo nie wiem czy kazdemu sie by chcialo czytac wszystko naraz, to mam 22 lata i juz od 18 roku zycia mialem troche problemy z nerwami a dokladnie bardzo latwo sie stresowalam wszystkim i to powodowalo okresowo sciski w gardle, sciski w klatce piersiowej,uczucie skisckow w glowie i tym podobne objawy (zawsze ciala)
Poczatkowo martwilam sie zdrowiem ale mialam szereg badan i zrozumialam ze trzeba zmienic w pewnym sensie siebie, to bylo dawno temu i juz wtedy zaczelam stosowac rozne pomoce w radzeniu sobie ze stresem, bralam udzial nawet w szkoleniu z rozwoju osobistego co bylo bardzo fajnym przezyciem. Podjelam sie rowniez medytacji ktora bardzo mnie wyciszala i to razem pomoglo mi sie sporo ustabilizowac nerwowo.
Rok temu zachorowala moja najukochansza babcia (wychowywala mnie bo mama zmarla mlodo) i rok czasu bardzo sie meczyla. W ubieglym tygodniu babcia zmarla a ja sie tej samej nocy posypalam, najpierw wybudzily mnie glosy w glowie, nie wiem czy to byl sen czy nie, czulam ze bylam swiadoma bo jeszcze w pelni nie zasnelam az uslyszalam glos ktory wolal moje imie... Tak bardzo sie przerazilam ze dostalam chyba ataku paniki ale poczulam sie ze jestem zupelnie inna, oddalona od siebie i otoczenia, jakbym sie zawiesila, serce mi walilo tak mocno ze zbieralo mi sie na wymioty. Oczywiscie ten glos zaraz po tym minal ale ja bylam jak sparalizowana, dostalam wypieki na twarzy, czulam ze nie moge oddychac i nic mi nie pomagalo i w ostatecznosci moj tata zadzwonil na pogotowie. Ci stwierdzili ze potrzebna mi wizyta u psychologa i dali mi syrop na uspokojenie co mi nie pomoglo za wiele, jedynie przerazenie minelo.
Tego samego dnia poszlam do psychiatry bo bylam pewna ze zwariowala ale ten stwierdzil ze wymagam konsultacji z psychologiem i dal mi hydroksyzyne na sen.
W tym czasie zrobilam troche badan. Zrobilam morfologie, tarczyce, cukier, echo serca i tomograf i wyszly mi prawidlowo. Do psychologa poszlam wczoraj bo musialam czekac na wizyte i niby bylo fajnie (sporo najpierw mowilam o sobie) ale jak napomnialam Pani psycholog ze kiedys medytowalam to ona sie bardzo zdziwila i spytala czy jestem wierzaca. A ja powiedzialam ze tak srednio, bo wierze w Boga ale nie praktykuje jakos gorliwie (co jest prawda), na co ona powiedziala ze to wszystko moze wynikac wlasnie z medytacji i ze trzeba z takimi rzeczami uwazac a do tego ze brak mi w moim zyciu sciezki religijnej. Nie dystkutowalismy o tym wiele bo skonczyl sie czas, po powrocie do domu poczytalam o tym czy moze to wynikac z medytacji i to byl chyba blad bo opinie sa bardzo rozne. Nakrecilam sie niektorymi i mam teraz ogromny strahc przed tym ze jestem zla osoba i dostane jakiejs psychozy albo czego innego
Nie spalam dzisiaj wogole bo balam sie tych glosow, nie moglam zasnac, wydaje mi sie ze cos widze ciagle katem oka, hydroksyzyna mi wogole nie pomaga sie uspokoic.
Ciagle mam w glowie powtarzajace sie mysli ze zwariowalam, ze jestem zla osoba, ze to moze jakas kara. Nie wiem juz co o tym myslec wszystkim. Blagam o jakas wskazowke, moze ktos z was mial takie mysli powtarzajace sie?
Ja nawet nie wiem czy to jest nerwica, bo zawsze mialam z cialem problemy a nie w glowie. Nie wiem w co juz wierzyc i co mi jest. Znacie jakies leki ziolowe na uspokojenie, bo psychiatre mam dopiero za tydzien.
Aha dodam jeszcze ze mowilam o tych myslach trenerowi od rozwoju osobistego to sie bardzo zdziwil...
ale nic nie powedzial w sumie o tym.
Bardzo streszczajac bo nie wiem czy kazdemu sie by chcialo czytac wszystko naraz, to mam 22 lata i juz od 18 roku zycia mialem troche problemy z nerwami a dokladnie bardzo latwo sie stresowalam wszystkim i to powodowalo okresowo sciski w gardle, sciski w klatce piersiowej,uczucie skisckow w glowie i tym podobne objawy (zawsze ciala)
Poczatkowo martwilam sie zdrowiem ale mialam szereg badan i zrozumialam ze trzeba zmienic w pewnym sensie siebie, to bylo dawno temu i juz wtedy zaczelam stosowac rozne pomoce w radzeniu sobie ze stresem, bralam udzial nawet w szkoleniu z rozwoju osobistego co bylo bardzo fajnym przezyciem. Podjelam sie rowniez medytacji ktora bardzo mnie wyciszala i to razem pomoglo mi sie sporo ustabilizowac nerwowo.
Rok temu zachorowala moja najukochansza babcia (wychowywala mnie bo mama zmarla mlodo) i rok czasu bardzo sie meczyla. W ubieglym tygodniu babcia zmarla a ja sie tej samej nocy posypalam, najpierw wybudzily mnie glosy w glowie, nie wiem czy to byl sen czy nie, czulam ze bylam swiadoma bo jeszcze w pelni nie zasnelam az uslyszalam glos ktory wolal moje imie... Tak bardzo sie przerazilam ze dostalam chyba ataku paniki ale poczulam sie ze jestem zupelnie inna, oddalona od siebie i otoczenia, jakbym sie zawiesila, serce mi walilo tak mocno ze zbieralo mi sie na wymioty. Oczywiscie ten glos zaraz po tym minal ale ja bylam jak sparalizowana, dostalam wypieki na twarzy, czulam ze nie moge oddychac i nic mi nie pomagalo i w ostatecznosci moj tata zadzwonil na pogotowie. Ci stwierdzili ze potrzebna mi wizyta u psychologa i dali mi syrop na uspokojenie co mi nie pomoglo za wiele, jedynie przerazenie minelo.
Tego samego dnia poszlam do psychiatry bo bylam pewna ze zwariowala ale ten stwierdzil ze wymagam konsultacji z psychologiem i dal mi hydroksyzyne na sen.
W tym czasie zrobilam troche badan. Zrobilam morfologie, tarczyce, cukier, echo serca i tomograf i wyszly mi prawidlowo. Do psychologa poszlam wczoraj bo musialam czekac na wizyte i niby bylo fajnie (sporo najpierw mowilam o sobie) ale jak napomnialam Pani psycholog ze kiedys medytowalam to ona sie bardzo zdziwila i spytala czy jestem wierzaca. A ja powiedzialam ze tak srednio, bo wierze w Boga ale nie praktykuje jakos gorliwie (co jest prawda), na co ona powiedziala ze to wszystko moze wynikac wlasnie z medytacji i ze trzeba z takimi rzeczami uwazac a do tego ze brak mi w moim zyciu sciezki religijnej. Nie dystkutowalismy o tym wiele bo skonczyl sie czas, po powrocie do domu poczytalam o tym czy moze to wynikac z medytacji i to byl chyba blad bo opinie sa bardzo rozne. Nakrecilam sie niektorymi i mam teraz ogromny strahc przed tym ze jestem zla osoba i dostane jakiejs psychozy albo czego innego

Nie spalam dzisiaj wogole bo balam sie tych glosow, nie moglam zasnac, wydaje mi sie ze cos widze ciagle katem oka, hydroksyzyna mi wogole nie pomaga sie uspokoic.
Ciagle mam w glowie powtarzajace sie mysli ze zwariowalam, ze jestem zla osoba, ze to moze jakas kara. Nie wiem juz co o tym myslec wszystkim. Blagam o jakas wskazowke, moze ktos z was mial takie mysli powtarzajace sie?
Ja nawet nie wiem czy to jest nerwica, bo zawsze mialam z cialem problemy a nie w glowie. Nie wiem w co juz wierzyc i co mi jest. Znacie jakies leki ziolowe na uspokojenie, bo psychiatre mam dopiero za tydzien.
Aha dodam jeszcze ze mowilam o tych myslach trenerowi od rozwoju osobistego to sie bardzo zdziwil...
