Prośba o radę.
: 21 lipca 2016, o 22:10
Czesc, to znowu ja. Na wstepie prosilbym o oszczedzenie sobie komentarzy typu "skanujesz sie" albo "czemu nie ignorujesz objawow", bo nie mysle o tym na codzien ani nie mysle, ze "moje objawy sa najgorsze".
Rzecz polega na tym, ze od juz od dobrych 2 tygodni mam wiecznie utrzymujacy sie stan depresyjny, czuje sie totalnie pozbawiony uczuć, jestem dziwnie zmęczony psychicznie, a najgorsze (co nie mialo miejsca nawet przy mojej nerwicy) zaczalem rzadziej wychodzic z domu. Fizycznie i psychicznie zaczynam wybierac moj komfortowy pokoj niz wychodzenie z domu. Ponadto niesamowicie mi libido spadlo, nie czuje absolutnie zadnego popedu. Wczesniej, kiedy pisalem na tym forum, a to nie bylo wcale tak dawno, mialem tylko objawy nerwicowe, bez stanow depresyjnych. Teraz mam taki jak by "staly" stan depresyjny (depresję? nie wiem) i jestem w stanie to normalnie wyczuć. Mam obawy przed tym, ze jezeli bede probowal wylacznie na wlasna reke uporac sie z tym problemem to bedzie tylko gorzej - przypominam, ze psychoterapeuta kazal mi brac leki na moje zaburzenie wiec terapie odpadają jak widac. Patrze na ta cala sytuacje jak na jakies doswiadczenie, nie wyolbrzymiam tego, ale martwie się tym, ze moje najblizsze lata moga tak wygladac - ze wlasnie bede sam, nikogo nie bede mial i nikt mnie nie zrozumie (wlasciwie tak jest). Martwie sie tym, ze nerwica moze przerodzic sie w depresję, bo np. nie leczylem tego na czas. Mialem wielu znajomych, ktorzy rzecz jasna nadawali sie tylko do jednego ale przynajmniej jakichs mialem. Od momentu kiedy zaczely sie moje problemy, zrezygnowalem ze wszystkich. Nie jestem w stanie budowac jakichkolwiek normalnych relacji. Nie wiem czy mam brac leki i siedziec w domu, czy isc do psychiatryka i ukladac klocki na swietlicy czy dalej "wierzyc i ignorowac" moj stan, jakkolwiek skopany on by sie coraz bardziej nie robil, tkwiac w przekonaniu, ze o wlasnych silach mi to samo przejdzie. Naprawde nie wiem. Wiem, ze na 100% to wszystko idzie od psychiki i nie smiem watpic w to. Nigdy nie watpilem w moje zaburzenie i zawsze je akceptowalem, ale jest coraz gorzej. Licze na jakies odpowiedzi, rady. Dziękuję
Rzecz polega na tym, ze od juz od dobrych 2 tygodni mam wiecznie utrzymujacy sie stan depresyjny, czuje sie totalnie pozbawiony uczuć, jestem dziwnie zmęczony psychicznie, a najgorsze (co nie mialo miejsca nawet przy mojej nerwicy) zaczalem rzadziej wychodzic z domu. Fizycznie i psychicznie zaczynam wybierac moj komfortowy pokoj niz wychodzenie z domu. Ponadto niesamowicie mi libido spadlo, nie czuje absolutnie zadnego popedu. Wczesniej, kiedy pisalem na tym forum, a to nie bylo wcale tak dawno, mialem tylko objawy nerwicowe, bez stanow depresyjnych. Teraz mam taki jak by "staly" stan depresyjny (depresję? nie wiem) i jestem w stanie to normalnie wyczuć. Mam obawy przed tym, ze jezeli bede probowal wylacznie na wlasna reke uporac sie z tym problemem to bedzie tylko gorzej - przypominam, ze psychoterapeuta kazal mi brac leki na moje zaburzenie wiec terapie odpadają jak widac. Patrze na ta cala sytuacje jak na jakies doswiadczenie, nie wyolbrzymiam tego, ale martwie się tym, ze moje najblizsze lata moga tak wygladac - ze wlasnie bede sam, nikogo nie bede mial i nikt mnie nie zrozumie (wlasciwie tak jest). Martwie sie tym, ze nerwica moze przerodzic sie w depresję, bo np. nie leczylem tego na czas. Mialem wielu znajomych, ktorzy rzecz jasna nadawali sie tylko do jednego ale przynajmniej jakichs mialem. Od momentu kiedy zaczely sie moje problemy, zrezygnowalem ze wszystkich. Nie jestem w stanie budowac jakichkolwiek normalnych relacji. Nie wiem czy mam brac leki i siedziec w domu, czy isc do psychiatryka i ukladac klocki na swietlicy czy dalej "wierzyc i ignorowac" moj stan, jakkolwiek skopany on by sie coraz bardziej nie robil, tkwiac w przekonaniu, ze o wlasnych silach mi to samo przejdzie. Naprawde nie wiem. Wiem, ze na 100% to wszystko idzie od psychiki i nie smiem watpic w to. Nigdy nie watpilem w moje zaburzenie i zawsze je akceptowalem, ale jest coraz gorzej. Licze na jakies odpowiedzi, rady. Dziękuję
