Strona 1 z 1

Wiara, nerwica, lęki, brak zrozumienia dla podstw. spraw?

: 29 maja 2016, o 22:32
autor: GoProProPro
Cześć!

Jest to temat raczej dla osób wierzących (konkretnie chrześcijan - katolików), ale oczywiście zapraszam serdecznie wszystkie inne osoby, które chcą się wypowiedzieć :)!
Moi drodzy, sprawa wygląda w ten sposób, że moje myśli egzystencjonalne (które zauważył u mnie jeden użytkownik tego forum) idą głębiej, a konkretnie zacząłem zastanawiać się nad sensem życia w kontekście wiary, a konkretnie w kontekście chrześcijaństwa (wyznania katolickiego). Ogólnie nigdy nie byłem jakoś super mocno wierzącym człowiekiem. Można powiedzieć, że od niedawna zacząłem praktykować swoją wiarę "na poważnie" (od ok. roku). Staram się odnaleźć ten sens życia właśnie w wierze i staram się być coraz lepszym człowiekiem, pracować nad sobą itd., ale wiadomo... w nerwicy praca nad sobą, nad swoimi słabościami (grzechami) jest mega ciężka i praktycznie bezowocna. Zaczynam mieć wątpliwości co do spowiedzi i wgl mam ostatnio wrażenie, że bycie zbawionym jest wręcz niemożliwe dla większości ludzi :D. Tak, rozumiem jaki jest schemat: nawracamy się, spowiadamy, walczymy o poprawę swojego zachowania przy pomocy łaski Boga, pokutujemy i tak ciągle w kółko. Większość konferencji i stron, które odwiedzam mówi: "Bóg jest miłością, wybacza, kocha wszystkich ludzi". Z drugiej strony jednak czytamy, że "jeśli za życia nie będziesz świętym - nie wejdziesz do Królestwa Bożego". Człowiek stara się to łączyć, akceptować swoją słabość, starać się nie upadać, ale np. ja upadam coraz więcej, coraz częściej. Bywają dni, że w łasce potrafię trwać... kilka godzin. Mam wrażenie, że to nie ma sensu i praktycznie codziennie się poddaję i powstaję, ale to okropnie męczące. Kompletnie nie rozumiem chyba na czym polega nasza wiara. Maksymalnie boję się tego, że w pewnym momencie bd nie w łasce, a akurat będzie to moja ostatnia godzina. Nie wiem czym jest zaufanie (czy polega ono na tym, że mamy ciągle w sercu pragnąć dobra, żałować za grzechy, pragnąć poprawy i wtedy jednocześnie zaufać Bogu, że on poczeka na moment aż się staniemy "doskonali" i dopiero nas zabierze z tego świata?)...

Wybaczcie, że tak chaotycznie. Przeczytałem to przed publikacją i chyba powinienem to jakoś poukładać, ale nie mam do tego głowy... zostawię to w takim nieporządku i może wyniknie z tego owocna dyskusja.

Wiara, nerwica, lęki, brak zrozumienia dla podstw. spraw?

: 30 maja 2016, o 01:42
autor: boniasky
Był tu już podobny wątek dotyczący wiary. Sam go nawet zakładałem... Masz tu link, poczytaj sobie wiara-a-problem-z-odburzaniem-t8190.html

Wiara, nerwica, lęki, brak zrozumienia dla podstw. spraw?

: 30 maja 2016, o 16:15
autor: GoProProPro
Ślicznie dziękuję!

Mimo wszystko jeśli ktoś chciałby się wypowiedzieć - zapraszam. Chętnie przeczytam ;).

Wiara, nerwica, lęki, brak zrozumienia dla podstw. spraw?

: 30 maja 2016, o 22:26
autor: Olalala
Co ja Ci powiem, sama zaczynam pracować nad swoją wiarą, bo wiem, że przez wiele lat żyłam w mega złych schematach. Tzn. traktując wiarę jako automat do zbawienia, że to niby ja muszę zasłużyć sobie na to. A gdzie pokora? A gdzie miłość? Wiesz do czego właśnie ostatnio dochodzę? Że my nie bedziemy oceniani ile zła wyrządziliśmy tylko ile dobra i miłości zasialiśmy. I na tym powinno nam najbardziej zależeć. A resztę trzeba zostawić Panu Bogu, w tym analizy i jak to słusznie napisałeś: myśli egzystencjalne. Zaufać Mu, czyli nie szukać ciągle rozwiazań, a żyć życiem tu i teraz i kochac siebie i innych.

Pamiętaj, że myślenie iż bycie zbawionym nie jest dostępne dla większości ludzi to myślenie, w którym sam pozbawiasz się łaski miłosierdzia od samego Boga. Bóg jest sprawiedliwy, ale Jego największym przymiotem jest miłość, a nie sprawiedliwość.

Może spróbuj sobie odpowiedzieć na pytanie co dla Ciebie oznacza świętość? Czy nie myślisz czasem, że świętość to życie bez grzechu? A przecież wiadomo, że to jest niemożliwe i że ludzie święci też popełniali grzechy. Różnica jest taka, ze oni wierzyli, że Bóg ich tak kocha, że im je wybaczy i nie chcieli Go więcej ranić, więc pracowali nad sobą całe życie. Więc i Ty pracuj. Ale nie popadaj w skrajności. Akceptuj swoją grzeszność jako część siebie, która nie jest doskonała, dlatego potrzebuje Boga.

Jeśli Cię to uspokoi to polecam Ci praktykować pierwsze piatki miesiąca. Jezus dał jednej świętej zapewnienie, ze jeśli ktoś będzie praktykował 9 pierwszych piątków miesiąca w swoim życiu (spowiedź swięta, komunia przyjęta jako wynagradzająca wyrządzone krzywdy Bogu) wtedy On nie zapomni o tej osobie w chwili śmierci i ta osoba umrze w łasce u Boga. Możesz poszukać na necie o tym, nie pamiętam teraz tej świetej.

A zaufanie Bogu to dla mnie oznacza, że nie myślisz kiedy On Cię zabierze, bo jak Mu ufasz to nie masz potrzeby o tym myśleć - On wie o tym najlepiej. Wiem, że to trudne, sama się na tym łapie u siebie.

Wiara, nerwica, lęki, brak zrozumienia dla podstw. spraw?

: 31 maja 2016, o 18:17
autor: GoProProPro
To co napisałaś mi bardzo pomogło!
Dziękuję! :)

Wiara, nerwica, lęki, brak zrozumienia dla podstw. spraw?

: 31 maja 2016, o 20:18
autor: Olalala
Proszę :-)

Ja też mam takie różne rozkminki na temat swojej wiary, takze nie przejmuj się :-) Myślę, że takie chwile zwątpienia też są ważne, bo zmuszają do myślenia i ew. zmian, przewartościowania swoich pewnych zachowań, a więc rozwój :-)

Czytałam niedawno wypowiedź jednego duchownego i mówił, że właśnie w kryzysach sprawdza się nasza wiara, to jaki mamy obraz Boga. I jest to wtedy dobry moment żeby być szczerym ze sobą i przyjrzeć się temu. I zastanowić czemu akurat taki obraz Boga mamy i czy jest właściwy. A jeśli nie to co możemy zmienić, rozwinać w sobie żeby ten obraz nie był np. zniekształcony.

Ja np. pracuję nad tym zeby mój obraz Boga to nie był Bóg każący i surowy, bo taki obraz wyszedł u mnie w kryzysie. I to wiele, wiele mówi o mnie, mojej wierze. Dobry moment żeby to zrewidować i dokonać pewnych zmian :-)

Wiara, nerwica, lęki, brak zrozumienia dla podstw. spraw?

: 31 maja 2016, o 22:05
autor: GoProProPro
Racja, w sumie spróbuję, ale... nie teraz :).
Czuję, że nie mam siły na głębokie myślenie nad swoją duchowością i nad "progresem".
Mam za to wielką potrzebę na "bezmyślne" klepanie litanii, różańca itd., naprawdę. Czuję, że to mi jest potrzebne dużo bardziej.
Szczerze mówiąc to ja się modlę nawet bez intencji, bez niczego. Proszę Boga żeby robił to co uważa za słuszne i to co jest mi teraz najbardziej potrzebne żeby mi dał, a resztę po prostu "klepię".
Nie wiem na ile to ma sens, ale póki co tak czuję, że muszę.

-- 31 maja 2016, o 22:04 --
Poza tym bardzo wziąłem sobie do serca obietnice Maryi do osób, które mają "nabożeństwo" do różańca (przy okazji - nabożeństwo tzn. "szacunek"?). Obiecuje ona, że ten kto będzie odmawiał różaniec często, pobożnie itd. itp. ten na pewno nie zginie i tego życie się (uproszczając bardzo) poukłada. Nie chcę sam się nad swoim życiem i duchowością zastanawiać, bo mam mętlik w głowie i ja po prostu nic nie wymyślę, raczej do niczego dobrego nie dojdę. Zostawiam to Matce Bożej ;), a co do 9 piątków, do których w sumie się nie odniosłem - znam to b. dobrze, ale niestety mi się pochrzaniło, bo ja myślałem, że trzeba przez 9 pierwszych piątków miesiąca iść do spowiedzi i do spowiedzi chodziłem (samej, bez Eucharystii) od kilku miesięcy... Oczywiście spowiedzi nie poszły na marne, ale szkoda, że nie udało mi się zrealizować tego o co prosił Jezus, bo źle zapamiętałem co mam robić :/.

-- 31 maja 2016, o 22:05 --
W sumie dzięki Tobie sobie przypomniałem i od 3 czerwca zaczynam od nowa :D.