Moja droga do odkurzenia. Czy popełniam błędy.
: 29 kwietnia 2016, o 18:37
Witam!
Zaczynam powoli odkurzanie i nie wiem czy dobrze to robię ?
Kiedy dostałem pierwszych lęków , nie wachalem się iść do psychiatry. Na start dostałem leki i zaczynało robić się lepiej. Jak łatwo się domyśleć to leki cudów nie zdziałają . Powiedziałem psychiatrze,ze leki to dla mnie za mało wiec ten zaproponował psychoterapię na która nie mam czasu. Zapisaniem się na forum i zaczęłam czytać wszystko jak leci. Naszedł błysk . Ze wszyskich rad, ja polubiłem jedna, a mianowicie ta o ryzykowania. Co robię teraz:
1. Odciąłem się od stron medycznych
2. Przestałem się badać
3.olewam objawy i zwalam je na nerwice. Jak boli gardło to zamiast myślec o raku to ja po prostu ssam jakieś cukierki i czekam na rozwój wypadkow. Czy pomoże? Pomaga wiec przestaje roztrząsać sprawę
4. Mam propozycje wyjazdu. Nerwica mówi żebym nie jechał bo stanie się coś złego , a ja to olewam i jadę.
5nerwica zabrania spotkania z kumplem na browar, a ja się spotykam i pokazuje jej , ze nie ma co się bać
6. Zajmuje czymś głowę .
7. Bałem się śmierci wiec obsesyjnie o niej czytałem . Po pewnym czasie czytanie przestało mnie straszyć . Smierć przestała być straszakiem
8. Śpię od 23 do 7:20 implikuje tego. Odcinam się na wieczór od wszelkich myśli. Oglądam coś w tv, leżę i się relaksuje. Sen sam przychodzi.
9. Uprawiam sport rekreacyjnie
10. Chwale sam siebie i nie jestem dla siebie surowy
Gdzie popełniam błędy? Muszę nadmienić, ze powoli przestaje czuć, ze mam w ogóle nerwice. Zaczynam życie jakie niedawno jeszcze wiodlem.
Btw. Psychiatra na 3 spotkaniu powiedział mi, ze mogę mieć raka i co ja z takim fantem zrobię ? To było takie zadanie na oswojenie się z lekiem. Miałem poczuć się jak bym go miał. Zamiast się załamywać to ja myślałem jak go się leczy. Bardzo mi to pomogło bo chociaż przeżyłem ostry stres to jednak oswajaliśmy się moim lękiem, aż ten przestał być taki wielki.
Moim przełomem był także atak paniki. Chociaż go miałem to nie zrobił już na mnie takiego wrażenia. Czułem się jak bym kontrolował coś co nie da się kontrolować. Po wszystkim poszedłem na spacer i czułem się jak przed zaburzeniem. Myślałem sobie o nerwicy jak o takiej frajerce co już coraz mniej może mi robić.
Zaczynam powoli odkurzanie i nie wiem czy dobrze to robię ?
Kiedy dostałem pierwszych lęków , nie wachalem się iść do psychiatry. Na start dostałem leki i zaczynało robić się lepiej. Jak łatwo się domyśleć to leki cudów nie zdziałają . Powiedziałem psychiatrze,ze leki to dla mnie za mało wiec ten zaproponował psychoterapię na która nie mam czasu. Zapisaniem się na forum i zaczęłam czytać wszystko jak leci. Naszedł błysk . Ze wszyskich rad, ja polubiłem jedna, a mianowicie ta o ryzykowania. Co robię teraz:
1. Odciąłem się od stron medycznych
2. Przestałem się badać
3.olewam objawy i zwalam je na nerwice. Jak boli gardło to zamiast myślec o raku to ja po prostu ssam jakieś cukierki i czekam na rozwój wypadkow. Czy pomoże? Pomaga wiec przestaje roztrząsać sprawę
4. Mam propozycje wyjazdu. Nerwica mówi żebym nie jechał bo stanie się coś złego , a ja to olewam i jadę.
5nerwica zabrania spotkania z kumplem na browar, a ja się spotykam i pokazuje jej , ze nie ma co się bać
6. Zajmuje czymś głowę .
7. Bałem się śmierci wiec obsesyjnie o niej czytałem . Po pewnym czasie czytanie przestało mnie straszyć . Smierć przestała być straszakiem
8. Śpię od 23 do 7:20 implikuje tego. Odcinam się na wieczór od wszelkich myśli. Oglądam coś w tv, leżę i się relaksuje. Sen sam przychodzi.
9. Uprawiam sport rekreacyjnie
10. Chwale sam siebie i nie jestem dla siebie surowy
Gdzie popełniam błędy? Muszę nadmienić, ze powoli przestaje czuć, ze mam w ogóle nerwice. Zaczynam życie jakie niedawno jeszcze wiodlem.
Btw. Psychiatra na 3 spotkaniu powiedział mi, ze mogę mieć raka i co ja z takim fantem zrobię ? To było takie zadanie na oswojenie się z lekiem. Miałem poczuć się jak bym go miał. Zamiast się załamywać to ja myślałem jak go się leczy. Bardzo mi to pomogło bo chociaż przeżyłem ostry stres to jednak oswajaliśmy się moim lękiem, aż ten przestał być taki wielki.
Moim przełomem był także atak paniki. Chociaż go miałem to nie zrobił już na mnie takiego wrażenia. Czułem się jak bym kontrolował coś co nie da się kontrolować. Po wszystkim poszedłem na spacer i czułem się jak przed zaburzeniem. Myślałem sobie o nerwicy jak o takiej frajerce co już coraz mniej może mi robić.