Moja wizyta u psychiatry i psychologa
: 22 kwietnia 2016, o 19:45
Witam
jestem tu nowy nie napisałem jeszcze żadnego postu.
Mam na imię Adrian 22 lata i zmagam sie (chyba) z fobią społeczną lub/i (chyba) nerwicą lękową. Zważywszy, że nie pisałem jeszcze tu żadnego postu to trudno wam będzie ocenić moją sytuację ale obecnie jestem na etapie oglądania serii "odburzanie" a artykuł o sytuacjach w których objawia się lęk i jego objawach dopiero piszę. Ale wracając do tematu.... Właśnie jestem po wizycie u psychiatry oraz psychologa. Podzielę się z wami z moimi odczuciami i proszę was o opinię.
Tego dnia udało mi się zaliczyć psychiatrę (od którego musiałem dostać skierowanie od psychologa) a potem psychologa.
Zacznę od psychiatry. Po wejściu do gabinetu zobaczyłem gburowatą kobietę z zimnym "wrednym" spojrzeniem. Usiadłem, zadawała kolejno pytania i wymagała krótkich jasnych odpowiedzi. Były to m.in pytania
- czy pije alkohol, biorę narkotyki
- czy sie lecze na cos
- czy dobrze spie
- co mi jest - gdy zaczalem opisywac szczegolowo problemy lekowe bo nie mam zadnej diagnozy jak nazywa sie moj problem wtedy weszła mi w zdanie i powtorzyla stanowczo, z podniesionym glosem "Co Panu jest!?" odpowiedzialem ze podejrzewam fobie i lęki społeczne
- zapytała czy biorę już jakieś leki, odpowiedziałem że Mirtagen 15 przepisany od psychiatry zmieniła Mirtagen bez własnego uzasadnienia dlaczego .Powiiedziała kiedy i ile mam brać i powiedziała że to wszystko. Zapytałem dlaczego ta zmiana i czy jest konieczna bo w domu mam zapas Mirtagenu na 3 miesiące- powiedziała że jest dla mnie za silny. Cała wizyta trwala 7 maksymalnie 10 minut. Byłem lekko w szoku i żałowałem że tam pojechałem. Ten psychiatra zachował się jak maszyna do wydawania leków - zapisywał leki bez szczegółowego poznania problemu. Ale od razu miałem czekać na psychologa i łudziłem się że psychiatre mam z głowy bo i tak byłem u niego tylko po skierowanie.
o godz 9 zaczęła przyjmować Pani psycholog. Okazało się że to kobieta w wieku 50-60 lat, pomyślałem że taka "stara" nie zna się na nowoczesnych leczenniu ale zaraz pojawiła się myśł - "a może jednak lepiej że starsza bo bardziej doświadczona". Po chwili oczekiwania zaprosiła mnie do gabinetu. zaczęła od przeprowadzenia wywiadu ( wiek, ukonczone szkoły, praca, rodzina itp). Podczas tego wywiadu powiedziałem że skonczylem liceum ogólno kształcące a potem zacząłem studia ale przerwałem uzasaniając że to nie kierunek dla mnie a wybrany po naciskiem rodziców. Wtedy zaczęło się coś co wprowadziło mnie w SZOK. Zapytała ile lektur przeczytałem - odpowiedziałem żadnej gdyż nie interesowało mnie to . Psycholożka zaczęła pytać mnie o polskich poetów> Pytanie to wprowadziło mnie w zakłopotanie a co z atym idzie chaos myślowy, dekoncetracja - myśli wzięły góre. Tak się zetresowałem że ciężko mi było wymienić wiecej jak jednego. Odpowiedziałem Sienkiewicz, Mickiewicz zapytała Kto jeszcze ale nie potrafiłem sobie przypomiec m.in ze wzgl na stres. Potem powiedziała że sienkiewicz to pisarz a nie poeta. Potem zapytała najwieksze dzieła. Wtedy już byłem maksymalnie zestresowany, zdekoncetrowany ( to że zwróciła uwage spowodowało pogłebienie stanu dekoncetracji- zdarza sie tak przy kazdej wytniętym błedzie) . nie potrafilem nic sobie przypomieć, myśli wzięły górę. Wtedy zaczęła mi wmawiać że to wstyd nie znać takich rzeczy po LO, próbowała znaleźć określenie takiego człowieka po kilku próbach uddało jej sie mnie nazwać( było to słowo głąb lub coś podobnego). Pytała mnie o oceny (studiowałem kierunek techniczny) i gdy odpowiedziałem że miałem podobne oceny ze wszystkiego 2-3 zapytala o oceny z przedmiotow technicznych (matematyka, fizyka) gy powiedziałem ze 3 skomentowała m.in tak " to pan idzie na kierunek techniczny z takimi ocenami ?! Dla Pana to zawodówka a nie LO!" Powiedziałem że chciałem iśc do technikum lub zawodówki ale to że wybrałem LO było wynikiem lęków( bałem się praktyk, uczyc sie zawodu, robić coś wród oceny ludzi) i nacisków rodziczów (powiedzieli albo LO albo technikum innej opcji nie ma ). Czułem się strasznie poniżony i w tym momencie miałem ochotę powiedzieć > "Przykkro mi ale z takim Pani podejściem ta rozmowa ani leczenie nie ma sensu i wyjść" Ale rozpoczęła nowy temat wchodząc mi wzdanie i jednak zostałem nie wiem dlaczego.
Potem wyjąłem przygotowaną przez siebie kartkę z zaburzeniami i z przypisanymi d nich objawami które upatruje w sobie. zdążłem powiedzieć troche o fobii i zaburzeniach obsesyjno-kompulSYJNYCH(?) zostały jeszcze - sezonowa/chwilowa depresja, dystymia i przerwała mi biorąc kartke o rąk, spojrzała i powiedziała że mam o tym zapomnieć, że tego nie ma że sobie to wmówiłem i mam normalnie żyć. Zaleciła brać leki, biegać i robić kroki w przełamywaniu lęków( dołączyć do jakiegoś koła które spełnia moje zainteresowania) i przyjść za miesiać by porormawiać o tym jakie poczyniłem kroki.
Próbowałem jej powiedzieć że byłem już u psychiatry i psychologa w wiekszym miescie i OBOJE OD RAZU zalecili terapie przytakiwała jak by nie wiedziała o czym mówię i na tym się skoncZyło. Zapytałem czy na chwilę obecną przewiduje u mnie leczenie farmokologiczne odparła że tak ale też sprawiała wrażenie jakby mnie nie zrozumiała.
Do tego czasem zdarzało mi się mówic cicho lub niewyraźnie ( objawy stresu, lęku, tzw Kluchy w gardle) wtedy robiła taką minę i pytała takim głosem " co?!" jakbym był upośledzony. Reasumując moje odczucie ZERO empatii...
Dodam że mowiąc zaburzeniach obsesyjno-kompulsyjnych użyła słowa zaburzenia obsesyjno kompulSYWNE - wydaje mi się że mówi sie kompulSYJNE ale nie wiem
Chciałbym abyście napisali czy zachowanie tego psychologa jest normalne (może jakaś metoda wstrząsowa/szokowa?) czy NIEnormalne. Mam mieszane uczucia boje się zaufać takiej osobie a tym samym kontynuować leczenie u niej.
Poza tym nie wiem czy odstawiać Mirtagen i zamienać go na ORIVEN
Proszę o waszą opinię i opinię
jestem tu nowy nie napisałem jeszcze żadnego postu.
Mam na imię Adrian 22 lata i zmagam sie (chyba) z fobią społeczną lub/i (chyba) nerwicą lękową. Zważywszy, że nie pisałem jeszcze tu żadnego postu to trudno wam będzie ocenić moją sytuację ale obecnie jestem na etapie oglądania serii "odburzanie" a artykuł o sytuacjach w których objawia się lęk i jego objawach dopiero piszę. Ale wracając do tematu.... Właśnie jestem po wizycie u psychiatry oraz psychologa. Podzielę się z wami z moimi odczuciami i proszę was o opinię.
Tego dnia udało mi się zaliczyć psychiatrę (od którego musiałem dostać skierowanie od psychologa) a potem psychologa.
Zacznę od psychiatry. Po wejściu do gabinetu zobaczyłem gburowatą kobietę z zimnym "wrednym" spojrzeniem. Usiadłem, zadawała kolejno pytania i wymagała krótkich jasnych odpowiedzi. Były to m.in pytania
- czy pije alkohol, biorę narkotyki
- czy sie lecze na cos
- czy dobrze spie
- co mi jest - gdy zaczalem opisywac szczegolowo problemy lekowe bo nie mam zadnej diagnozy jak nazywa sie moj problem wtedy weszła mi w zdanie i powtorzyla stanowczo, z podniesionym glosem "Co Panu jest!?" odpowiedzialem ze podejrzewam fobie i lęki społeczne
- zapytała czy biorę już jakieś leki, odpowiedziałem że Mirtagen 15 przepisany od psychiatry zmieniła Mirtagen bez własnego uzasadnienia dlaczego .Powiiedziała kiedy i ile mam brać i powiedziała że to wszystko. Zapytałem dlaczego ta zmiana i czy jest konieczna bo w domu mam zapas Mirtagenu na 3 miesiące- powiedziała że jest dla mnie za silny. Cała wizyta trwala 7 maksymalnie 10 minut. Byłem lekko w szoku i żałowałem że tam pojechałem. Ten psychiatra zachował się jak maszyna do wydawania leków - zapisywał leki bez szczegółowego poznania problemu. Ale od razu miałem czekać na psychologa i łudziłem się że psychiatre mam z głowy bo i tak byłem u niego tylko po skierowanie.
o godz 9 zaczęła przyjmować Pani psycholog. Okazało się że to kobieta w wieku 50-60 lat, pomyślałem że taka "stara" nie zna się na nowoczesnych leczenniu ale zaraz pojawiła się myśł - "a może jednak lepiej że starsza bo bardziej doświadczona". Po chwili oczekiwania zaprosiła mnie do gabinetu. zaczęła od przeprowadzenia wywiadu ( wiek, ukonczone szkoły, praca, rodzina itp). Podczas tego wywiadu powiedziałem że skonczylem liceum ogólno kształcące a potem zacząłem studia ale przerwałem uzasaniając że to nie kierunek dla mnie a wybrany po naciskiem rodziców. Wtedy zaczęło się coś co wprowadziło mnie w SZOK. Zapytała ile lektur przeczytałem - odpowiedziałem żadnej gdyż nie interesowało mnie to . Psycholożka zaczęła pytać mnie o polskich poetów> Pytanie to wprowadziło mnie w zakłopotanie a co z atym idzie chaos myślowy, dekoncetracja - myśli wzięły góre. Tak się zetresowałem że ciężko mi było wymienić wiecej jak jednego. Odpowiedziałem Sienkiewicz, Mickiewicz zapytała Kto jeszcze ale nie potrafiłem sobie przypomiec m.in ze wzgl na stres. Potem powiedziała że sienkiewicz to pisarz a nie poeta. Potem zapytała najwieksze dzieła. Wtedy już byłem maksymalnie zestresowany, zdekoncetrowany ( to że zwróciła uwage spowodowało pogłebienie stanu dekoncetracji- zdarza sie tak przy kazdej wytniętym błedzie) . nie potrafilem nic sobie przypomieć, myśli wzięły górę. Wtedy zaczęła mi wmawiać że to wstyd nie znać takich rzeczy po LO, próbowała znaleźć określenie takiego człowieka po kilku próbach uddało jej sie mnie nazwać( było to słowo głąb lub coś podobnego). Pytała mnie o oceny (studiowałem kierunek techniczny) i gdy odpowiedziałem że miałem podobne oceny ze wszystkiego 2-3 zapytala o oceny z przedmiotow technicznych (matematyka, fizyka) gy powiedziałem ze 3 skomentowała m.in tak " to pan idzie na kierunek techniczny z takimi ocenami ?! Dla Pana to zawodówka a nie LO!" Powiedziałem że chciałem iśc do technikum lub zawodówki ale to że wybrałem LO było wynikiem lęków( bałem się praktyk, uczyc sie zawodu, robić coś wród oceny ludzi) i nacisków rodziczów (powiedzieli albo LO albo technikum innej opcji nie ma ). Czułem się strasznie poniżony i w tym momencie miałem ochotę powiedzieć > "Przykkro mi ale z takim Pani podejściem ta rozmowa ani leczenie nie ma sensu i wyjść" Ale rozpoczęła nowy temat wchodząc mi wzdanie i jednak zostałem nie wiem dlaczego.
Potem wyjąłem przygotowaną przez siebie kartkę z zaburzeniami i z przypisanymi d nich objawami które upatruje w sobie. zdążłem powiedzieć troche o fobii i zaburzeniach obsesyjno-kompulSYJNYCH(?) zostały jeszcze - sezonowa/chwilowa depresja, dystymia i przerwała mi biorąc kartke o rąk, spojrzała i powiedziała że mam o tym zapomnieć, że tego nie ma że sobie to wmówiłem i mam normalnie żyć. Zaleciła brać leki, biegać i robić kroki w przełamywaniu lęków( dołączyć do jakiegoś koła które spełnia moje zainteresowania) i przyjść za miesiać by porormawiać o tym jakie poczyniłem kroki.
Próbowałem jej powiedzieć że byłem już u psychiatry i psychologa w wiekszym miescie i OBOJE OD RAZU zalecili terapie przytakiwała jak by nie wiedziała o czym mówię i na tym się skoncZyło. Zapytałem czy na chwilę obecną przewiduje u mnie leczenie farmokologiczne odparła że tak ale też sprawiała wrażenie jakby mnie nie zrozumiała.
Do tego czasem zdarzało mi się mówic cicho lub niewyraźnie ( objawy stresu, lęku, tzw Kluchy w gardle) wtedy robiła taką minę i pytała takim głosem " co?!" jakbym był upośledzony. Reasumując moje odczucie ZERO empatii...
Dodam że mowiąc zaburzeniach obsesyjno-kompulsyjnych użyła słowa zaburzenia obsesyjno kompulSYWNE - wydaje mi się że mówi sie kompulSYJNE ale nie wiem
Chciałbym abyście napisali czy zachowanie tego psychologa jest normalne (może jakaś metoda wstrząsowa/szokowa?) czy NIEnormalne. Mam mieszane uczucia boje się zaufać takiej osobie a tym samym kontynuować leczenie u niej.
Poza tym nie wiem czy odstawiać Mirtagen i zamienać go na ORIVEN
Proszę o waszą opinię i opinię