Strona 1 z 1

Pytanko

: 8 kwietnia 2016, o 11:19
autor: Magda37
Jestem tutaj nowa wiec dokładnie nie wiem jak sie zabrac za napisanie czegokolwiek ale jestem na etapie wychodzenia z lęków i mam pytanie jak duzo czasu potrzeba zanim umysł oswoi sie ze jest wszystko dobrze pomimo ze występują objawy lękowe w ciele ktore ignoruje ale sa . Dziki z odpowiedz jesli ktos zechce mi odpowiedzieć .

Pytanko

: 8 kwietnia 2016, o 11:21
autor: 5aiL w1th M3
Cześć, Madziu. Nie da się określić jednoznacznego terminu, to sprawa indywidualna. Musisz w pełni zrozumieć i zaakceptować lęk.

Pytanko

: 8 kwietnia 2016, o 13:04
autor: myszusia
Hmm jeden wyjdzie z tego w kilka mc drugiemu może zająć to kilka lat. Wszystko tak naprawdę zależy od Ciebie,jak do tego podejdziesz. Ale bardzo dobrze,że tu trafiłaś bowiem jest tu dużo cenny rad i wskazówek jak wyjść z zaburzenia. Powodzenia :)

Pytanko

: 8 kwietnia 2016, o 13:08
autor: ola36
Niektórzy piszą, że trzeba się nastawić na około rok czasu. Oczywiście przy świadomej pracy nad nerwicą.. Moja terapeutka również mówi, że przewiduje terapię na rok, nie mniej, ale może więcej. Tak jak moja poprzedniczka napisała, to tak naprawdę bardzo indywidualna kwestia, uwarunkowana siłą zaburzenia i również tym jak długo już tkwisz w nerwicy. Na pewno istnieją czynniki skracające czas trwania zaburzenia, ale tu odsyłam Cię do nagrań i pogadanek. Ja zaczęłam przygodę z nerwicą w październiku zeszłego roku, teraz jest już duuużo lepiej.

Pytanko

: 8 kwietnia 2016, o 13:21
autor: betii
Ja już z nerwicą walcze prawie 2 lata. Może by to szybciej poszło ale jestem bardzo trudnym elementem. U mnie jest 2 kroki do przodu, jeden w tył. Jedynie co to rzadziej juz miewam lęk wolnopłynący i dd (włącza się tylko w bardzo dużym stresie ale na chwilę) a przedtem trwało cały czas.. Gdyby człowiek tak zz uporem działał bez wątpliwości to myślę że z nerwicy można wyjść znacznie szybciej.Wątpliwości nas cofają..

Pytanko

: 8 kwietnia 2016, o 13:44
autor: Jerry
Nie tylko się nie da określić, ale nie powinno się tego robić. W ten sposób wytwarzasz sobie niepotrzebną presję. Wiem, że na początku to wydaje się takie ważne, dające jakieś oparcie (no bo wiesz, że to powinno zdarzyć się już za np. 2 miesiące) ale to nie działa w ten sposób. To złudzenie. Podświadomie czekasz na takiego Godota i zamiast się relaksować, akceptować, spinasz się tylko bardziej. Godot nie przychodzi, a Ty zostajesz z niczym i jeszcze bardziej się frustrujesz, tracąc nadzieję na odburzenie. Potem wchodzisz na forum i piszesz dramatyczny post: "walczę z tym już trzeci miesiąc, ale moja nadzieja stopniała jak lód. Czy nie ma dla mnie szans? Czy już nigdy z tego nie wyjdę?..", itd.
Akceptacja, akceptacja i jeszcze raz akceptacja. Wiem, że to trudno pojąć, zwłaszcza na początku. Zastanów się po prostu czy te objawy powodują jakąś realną krzywdę? Czy gnije Ci ciało? Łamią się kości? Masz zawał?
Jeżeli nie to znaczy, że wszystko dzieje się w głowie i musisz tylko to zaakceptować. Im szybciej to ogarniesz tym szybciej poczujesz ulgę.

Pytanko

: 8 kwietnia 2016, o 14:55
autor: Olalala
Jerry pisze:Nie tylko się nie da określić, ale nie powinno się tego robić. W ten sposób wytwarzasz sobie niepotrzebną presję. Wiem, że na początku to wydaje się takie ważne, dające jakieś oparcie (no bo wiesz, że to powinno zdarzyć się już za np. 2 miesiące) ale to nie działa w ten sposób. To złudzenie. Podświadomie czekasz na takiego Godota i zamiast się relaksować, akceptować, spinasz się tylko bardziej. Godot nie przychodzi, a Ty zostajesz z niczym i jeszcze bardziej się frustrujesz, tracąc nadzieję na odburzenie. Potem wchodzisz na forum i piszesz dramatyczny post: "walczę z tym już trzeci miesiąc, ale moja nadzieja stopniała jak lód. Czy nie ma dla mnie szans? Czy już nigdy z tego nie wyjdę?..", itd.
Akceptacja, akceptacja i jeszcze raz akceptacja. Wiem, że to trudno pojąć, zwłaszcza na początku. Zastanów się po prostu czy te objawy powodują jakąś realną krzywdę? Czy gnije Ci ciało? Łamią się kości? Masz zawał?
Jeżeli nie to znaczy, że wszystko dzieje się w głowie i musisz tylko to zaakceptować. Im szybciej to ogarniesz tym szybciej poczujesz ulgę.
Podpisze się pod tym co Jerry napisał. Ale rozumiem też tą ciekawość :-)

Tak jak napisał Jerry, na tym polega akceptacja - bo nic się nie dzieje, więc w sumie nie ma na co czekać :-) Ale wiem o co Ci chodzi - o całkowite przekonanie stanu emocjonalnego, że mu nic nie grozi. I tak jak większość pisze to sprawa indywidualna.

Ja zabrałam się za takie solidne odburzanie od początku stycznia I sama wyszłam ze stanów depresyjnych, ataków paniki - rzadko już je miewam. Obecnie jestem na etapie takiego wewnętrznego napięcia, zanim pojawi się jeszcze lęk. Takiej wewnętrznej spinki, że jednak może coś mi grozi. Czasami sie jakiś straszak napatoczy.

Pytanko

: 14 kwietnia 2016, o 16:31
autor: Magda37
Ja nie siedzę w miejscu próbuje , wystawiam sie na lęk tzn: wsiadłam sama w auto zaczęłam próbować jeździć w miejsca gdzie on występował. Raz jest super a nieraz dokładnie w tym samym miejscu potrafi przyjść jak wilk z ukrycia . Ćwiczę trenuje myśli rozmawiam ze sobą , tłumacze sobie zniekształcone myśli na właściwe rozwiązuje testy ale mam wrażenie ze cos mnie blokuje cos czego nie potrafie nazwać słowami ! Czy wiecie co to moze byc ta blokada ? Powiem jeszcze ze podniosłam aie po słowach jednego z autorów tego forum : Jestes wojownikiem swojego zycia ! I z taka postawa podniosłam sie z łóżka wsiadłam w auto i pojechałam do miasta po 3 miesiącach braku nadziei . Teraz wchodzę w inny etap walki z lekiem konfrontuje sie z nim ale przerażający jest fakt ze myślisz ze jest dobrze a tu nagle znowu atak paniki . Co było przyczyna ze pomimo tego ze sie konfrontuje on przychodzi to mnie zasmuca . Deralizacja tez jest ale kiedy jestem sama najbardziej ja odczuwam wtedy szukam zajęcia i mija i nam ja centralnie w d...Chce walczyc i nie mam tego roku jak mówią terapeuci js juz przechodziłam ja 6 lat temu tylko gorzej teraz znowu wróciła ale niespodziewalam sie tego bo żyłam pełnia zycia moze nawet zbyt intensywnie bo zapomniałam o sobie samej . Cały czas żyłam dla innych i problemami innych osób i w ciągłym stresie duzo piłam alkoholu dlatego nie tylko lęki zwalczam alkoholizm tez i jest mi podwójnie cieżko . Ale nie pije 3 miesiac w styczniu zmarł mi mój Tato na raka krtani kiedy patrzyłam jak leży w hospucjum to nabrałam chęci do zycia i zdałam sobie sprawę jak cenne jest zycie ! Tato przegrał walkę z choroba ja nie chce swojej przegrać i wiem juz dzisiaj czego ludziom brakuje kiedy sa chorzy Determinacji , Woli walki pomimo bólu , a kiedy ktos bliski twojemu sercu lub nie bliski umiera w agoni i leży jak warzywo zastanawiasz sie jak cenne jest zycie i nie wazne ze mas lęki krzywy nis nadwagę zostawił cie chłopak Żyjesz. A nasze małe niedoskonałości sa niczym w porównaniu z chęcią życia. Jesli ktos nie był to proponuje odwiedzić takie hospicjum to najlepsza szkoła zycia i milosci do siebie samego do swiata . Cóż pomimo ze kocham życie walczę z atakami lęku i wiem ze jestem w tym wszystkim sama . Upadłam i podnoszę sie ale gdzieś popełniam błąd tylko nie wiem jaki???

-- 14 kwietnia 2016, o 16:31 --
Ja nie siedzę w miejscu próbuje , wystawiam sie na lęk tzn: wsiadłam sama w auto zaczęłam próbować jeździć w miejsca gdzie on występował. Raz jest super a nieraz dokładnie w tym samym miejscu potrafi przyjść jak wilk z ukrycia . Ćwiczę trenuje myśli rozmawiam ze sobą , tłumacze sobie zniekształcone myśli na właściwe rozwiązuje testy ale mam wrażenie ze cos mnie blokuje cos czego nie potrafie nazwać słowami ! Czy wiecie co to moze byc ta blokada ? Powiem jeszcze ze podniosłam aie po słowach jednego z autorów tego forum : Jestes wojownikiem swojego zycia ! I z taka postawa podniosłam sie z łóżka wsiadłam w auto i pojechałam do miasta po 3 miesiącach braku nadziei . Teraz wchodzę w inny etap walki z lekiem konfrontuje sie z nim ale przerażający jest fakt ze myślisz ze jest dobrze a tu nagle znowu atak paniki . Co było przyczyna ze pomimo tego ze sie konfrontuje on przychodzi to mnie zasmuca . Deralizacja tez jest ale kiedy jestem sama najbardziej ja odczuwam wtedy szukam zajęcia i mija i nam ja centralnie w d...Chce walczyc i nie mam tego roku jak mówią terapeuci js juz przechodziłam ja 6 lat temu tylko gorzej teraz znowu wróciła ale niespodziewalam sie tego bo żyłam pełnia zycia moze nawet zbyt intensywnie bo zapomniałam o sobie samej . Cały czas żyłam dla innych i problemami innych osób i w ciągłym stresie duzo piłam alkoholu dlatego nie tylko lęki zwalczam alkoholizm tez i jest mi podwójnie cieżko . Ale nie pije 3 miesiac w styczniu zmarł mi mój Tato na raka krtani kiedy patrzyłam jak leży w hospucjum to nabrałam chęci do zycia i zdałam sobie sprawę jak cenne jest zycie ! Tato przegrał walkę z choroba ja nie chce swojej przegrać i wiem juz dzisiaj czego ludziom brakuje kiedy sa chorzy Determinacji , Woli walki pomimo bólu , a kiedy ktos bliski twojemu sercu lub nie bliski umiera w agoni i leży jak warzywo zastanawiasz sie jak cenne jest zycie i nie wazne ze mas lęki krzywy nis nadwagę zostawił cie chłopak Żyjesz. A nasze małe niedoskonałości sa niczym w porównaniu z chęcią życia. Jesli ktos nie był to proponuje odwiedzić takie hospicjum to najlepsza szkoła zycia i milosci do siebie samego do swiata . Cóż pomimo ze kocham życie walczę z atakami lęku i wiem ze jestem w tym wszystkim sama . Upadłam i podnoszę sie ale gdzieś popełniam błąd tylko nie wiem jaki???

Pytanko

: 14 kwietnia 2016, o 16:49
autor: Godethead
Z tego co piszesz to Twoja chęć "zwycięstwa" ze wszystkimi objawami jest przeogromna ..
Tylko tak zupełnie obiektywnie .. wg. mnie czynnie walczysz, przezwyciężasz lęk, masz w sobie upór... ale tak szczerze gdzie jest pogodzenie się z tym co jest, gdzie jest postawa bierna wobec myśli, lęku, natręctw.. ? Biorąc czynny udział w "bitwie" tracisz siły .. Może czas pozwolić bitwie toczyć się swoim torem bez uczestnictwa, bez aktywnego wnikania w jej bieg. Może czas zrobić krok do tyłu, przestać się z tym identyfikować, zostawić to co się dziej "tam w głowie" samemu sobie, bez ingerencji, bez przyjmowania postawy defensywnej, ofensywnej, obejrzeć z boku, być jak widz sztuki w której nie jest się aktorem.
.. sztuka dobiegnie końca, kurtyny opadną a Ty będziesz mogła odhaczyć ją jako jedno ze zdarzeń z przeszłości .. :)
.. patrz na to co realne/rzeczywiste - nie na myśli, które tworzą iluzję. One nigdy nie były Tobą, Ty nigdy nie byłaś nimi. Były, są, będą .. a Ty wciąż będziesz sobą.. :) Nie wnikaj za bardzo w coś czego nie ma - przeszłość/przyszłość... Wszystko co masz to tylko aktualna chwila, moment uchwycony w czasie...
Nie trzeba szukać daleko żeby znaleźć pomocne wskazówki ..
"Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy." - Mat. 6:34
Jakby nie patrzeć .. proste słowa, przekazane prostym ludziom w dzisiejszym wydaniu są interpretowane na setki sposobów zamiast być potraktowane takimi jakie są w rzeczywistości .. ;)

Powodzenia :)

Pytanko

: 14 kwietnia 2016, o 17:06
autor: kucyki46
Zachwycił mnie Twój wpis Magda, dobrze wiem o czym piszesz. Miałem takie hospicjum przez jakiś czas w domu. Niestety byłem jeszcze niedojrzałym małolatem i mimo ochoty życia, strach długo dominował nade mną. No własnie "Chęć życia". Moim zdaniem dla tych co prawdziwe kochają życie wszystko jest możliwe, a zarazem nie wiele trzeba, by czuć się szczęśliwym :) A to co Cię blokuje? Nawet nie sądzę, aby był to jeszcze strach przed śmiercią, raczej i jedynie strach przed własnym strachem. Trzymam za Ciebie kciuki!!

Pytanko

: 14 kwietnia 2016, o 17:11
autor: Magda37
Dzięki