Totalna stagnacja, nie wiem w którą stronę ruszyć
: 21 lutego 2016, o 23:32
Cześć
Chciałbym po krótce podzielić się czymś, co mnie trapi. Może ktoś pomoże, może naprowadzi...
Wszedłem na to forum z silną chęcią poprawy swojej sytuacji, postanowiłem sobie, że będę działał, zmieniał swoje nawyki, będę szedł jak torpeda i już niedługo lęki uciekną. No i tyle. Odkęcając się zakręciłem. Nie wiem co jest co. Mam bardzo silne przywiązanie do opinii. Zdałem sobie sprawę, że od dziecka ciągle zależało mi na czyjejś dobrej opinii o mnie. Wzięło się to z mojego domu, czyli mam to "od zawsze". Nie chcę pisać o mojej historii życia, bo myślę, że ona nic tu nie da. Myślałem, że wychodzę z koła nerwicowego, ale niedawno przekonałem się, że jestem w samym środku. Wydaje mi się, że moja świadomość na temat tego co mnie dręczy się pogłębia. Czyli powinno być ok. Więcej wiem, czytam, słucham, niektóre divoviki przerabiam po 10 razy i już nie wiem, czy to nerwica, czy ja jestem jakiś oporny. Napiszcie co myślicie, tak bez ogródek. Z jednej strony to co wiem o sobie doprowadziła mnie do tego, że zamknąłem się jeszcze bardziej niż wcześniej, a dzieckiem byłem dosyć nieśmiałym. Miałem w swoim życiu już chwile przełamywania się. Były okresy w życiu, w których czułem się całkiem świetnie. Osoby, które mnie wtedy poznały do dziś mają mnie za przebojowego człowieka. Tyle, że ja co najwyżej wtedy potrafiłem przykryć moje lęki. Było miło i pomału zjeżdżało w dół. Po drodze doszła bardziej odpowiedzialna praca i się posypało. Teraz, gdy wiem z czym walczyć, przynajmniej w większości, przytłoczyła mnie ta prawda o mnie. Okazało się, że mam bardzo niskie poczucie wartości, przerośnięte ego i zachowuję się jakby cały świat kręcił się wokół mnie. Po za tym zauważyłem, że ja żyję tylko moją nerwicą. Nie interesują mnie zwykłe tematy, takie o niczym. Ludzie rozmawiają o Zwykłych rzeczach, a ja już o tym nie potrafię rozmawiać. Po za tym dochodzi tu niepewność siebie i niskie poczucie wartości. Jak mam się odezwać, to zaraz wydaje mi się, ze to co ja mam do powiedzenia jest nieważne. Jak już się odważę, to powiem to tak niepewnie, ze mało kto zareaguje. I widzę to, że osoby z którymi przebywam najwięcej nie mają do mnie zbytniego szacunku, owszem większość mnie lubi, zagadują do mnie czasami, ale gdy coś chcą, to po prostu mówią i nawet nie biorą pod uwagę, że mógłbym odmówić. Czyli mam problem z asertywnością, niskim poczuciem wartości i niepewnością.
Mam też taką ciekawą formę fobii społecznej, tak przynajmniej ja to widzę. Boję się rozmawiać z ludźmi przy ludziach. Nie tyle boję się ludzi, z którymi rozmawiam, np. przez telefon, co tych ludzi którzy wokół mnie tego słuchają. Dziwne też jest to, że większość fobików boi się podejść do ludzi i zrobić pierwszy krok, a ja odwrotnie. Wiele razy zaczynałem znajomość w sposób pewny i otwarty, a zamykałem się przy kolejnych rozmowach. Paradoksalnie pracuję przy biurku i często prowadzę rozmowy przez telefon, częściej od handlowców, z którymi muszę siedzieć. I tu jest problem, otaczają mnie osoby pewne siebie, z ciętym żartem, wręcz takim szyderczym. Co raz bardziej dostrzegam, ze to jednak są tylko żarty, bo długo myślałem, że oni jadą tylko po mnie, ale okazuje się, że po sobie też. I znowu pic polega na tym, że powinno mi to w sumie pomóc, a nie pomaga. I nie wiem w tej chwili o co tu biega... Myślałem, że każdy ma mnie w dupie, ale gdy ostatnio miałem taką załamkę, że zaczynało to być widoczne, pojawiły się koło mnie osoby, które jawnie próbowały mnie wesprzeć. Także okazuje się, że w tym całym cyrku są osoby, które dobrze mi życzą. To ewidentnie ukazuje, że ja sam robię sobie krecią robotę. Ewidentnie widzę, że ja dopisuję negatywne cechy temu, co ludzie do mnie mówią. Jak ktoś się uśmiecha, to ja zaraz myślę, że to jest szyderczy uśmiech. Jak ktoś jest miły, to pewnie coś ode mnie chce. Jak daje dobrą radę, to pewnie chce mnie wepchnąć na minę. Same teorie spiskowe.
I właściwie nie wiem jak to rozebrać:
Niskie poczucie wartości
Brak pewności siebie
Egocentryzm
Brak dystansu
Nerwowość
Nienawiść do pewnych moich cech przez które nienawidzę innych, czyli projekcja.
Mam mętlik w głowie, i nie wiem jak to zrobić.
Tak z drugiej strony, to dzięki nerwicy chodzę na siłownię. Jeżdżę do pracy rowerem już dwa lata i to bez względu na pogodę i porę roku. Żeby się do tego zmotywować sprzedałem nawet samochód żeby czasem mnie nie kusiło odstawić rower. Miałem też przygodę z bieganiem. Czytam, szukam, próbuję, ale to wszystko mnie jakby przerasta. Chcę iść do przodu, ale nie wiem za co najpierw się brać. Przełamuję się w wielu rzeczach. Ale brak mi odwagi zawalczyć z tym, co mnie męczy od dzieciństwa. Mam lęk przed tym próbą podjęcia walki z głównym moim lękiem. tak to bym nazwał. Jakoś tak czuję, ze to są rzeczy, które powinienem załatwić dawno temu w okresie dojrzewania, a nie teraz gdy mam własną rodzinę.
Jak biorę się za jedno, to odzywa się drugie itd. A może to, że tyle zacząłem widzieć to jednak jest jakiś postęp? Może po prostu ta nerwica broni się wszystkim co ma? Może...
Jak macie ochotę, to skrobnijcie coś, co o tym myślicie. Być może jest ot nieco chaotyczne, ale późno już, a jutro do pracy trzeba wstać...
Chciałbym po krótce podzielić się czymś, co mnie trapi. Może ktoś pomoże, może naprowadzi...
Wszedłem na to forum z silną chęcią poprawy swojej sytuacji, postanowiłem sobie, że będę działał, zmieniał swoje nawyki, będę szedł jak torpeda i już niedługo lęki uciekną. No i tyle. Odkęcając się zakręciłem. Nie wiem co jest co. Mam bardzo silne przywiązanie do opinii. Zdałem sobie sprawę, że od dziecka ciągle zależało mi na czyjejś dobrej opinii o mnie. Wzięło się to z mojego domu, czyli mam to "od zawsze". Nie chcę pisać o mojej historii życia, bo myślę, że ona nic tu nie da. Myślałem, że wychodzę z koła nerwicowego, ale niedawno przekonałem się, że jestem w samym środku. Wydaje mi się, że moja świadomość na temat tego co mnie dręczy się pogłębia. Czyli powinno być ok. Więcej wiem, czytam, słucham, niektóre divoviki przerabiam po 10 razy i już nie wiem, czy to nerwica, czy ja jestem jakiś oporny. Napiszcie co myślicie, tak bez ogródek. Z jednej strony to co wiem o sobie doprowadziła mnie do tego, że zamknąłem się jeszcze bardziej niż wcześniej, a dzieckiem byłem dosyć nieśmiałym. Miałem w swoim życiu już chwile przełamywania się. Były okresy w życiu, w których czułem się całkiem świetnie. Osoby, które mnie wtedy poznały do dziś mają mnie za przebojowego człowieka. Tyle, że ja co najwyżej wtedy potrafiłem przykryć moje lęki. Było miło i pomału zjeżdżało w dół. Po drodze doszła bardziej odpowiedzialna praca i się posypało. Teraz, gdy wiem z czym walczyć, przynajmniej w większości, przytłoczyła mnie ta prawda o mnie. Okazało się, że mam bardzo niskie poczucie wartości, przerośnięte ego i zachowuję się jakby cały świat kręcił się wokół mnie. Po za tym zauważyłem, że ja żyję tylko moją nerwicą. Nie interesują mnie zwykłe tematy, takie o niczym. Ludzie rozmawiają o Zwykłych rzeczach, a ja już o tym nie potrafię rozmawiać. Po za tym dochodzi tu niepewność siebie i niskie poczucie wartości. Jak mam się odezwać, to zaraz wydaje mi się, ze to co ja mam do powiedzenia jest nieważne. Jak już się odważę, to powiem to tak niepewnie, ze mało kto zareaguje. I widzę to, że osoby z którymi przebywam najwięcej nie mają do mnie zbytniego szacunku, owszem większość mnie lubi, zagadują do mnie czasami, ale gdy coś chcą, to po prostu mówią i nawet nie biorą pod uwagę, że mógłbym odmówić. Czyli mam problem z asertywnością, niskim poczuciem wartości i niepewnością.
Mam też taką ciekawą formę fobii społecznej, tak przynajmniej ja to widzę. Boję się rozmawiać z ludźmi przy ludziach. Nie tyle boję się ludzi, z którymi rozmawiam, np. przez telefon, co tych ludzi którzy wokół mnie tego słuchają. Dziwne też jest to, że większość fobików boi się podejść do ludzi i zrobić pierwszy krok, a ja odwrotnie. Wiele razy zaczynałem znajomość w sposób pewny i otwarty, a zamykałem się przy kolejnych rozmowach. Paradoksalnie pracuję przy biurku i często prowadzę rozmowy przez telefon, częściej od handlowców, z którymi muszę siedzieć. I tu jest problem, otaczają mnie osoby pewne siebie, z ciętym żartem, wręcz takim szyderczym. Co raz bardziej dostrzegam, ze to jednak są tylko żarty, bo długo myślałem, że oni jadą tylko po mnie, ale okazuje się, że po sobie też. I znowu pic polega na tym, że powinno mi to w sumie pomóc, a nie pomaga. I nie wiem w tej chwili o co tu biega... Myślałem, że każdy ma mnie w dupie, ale gdy ostatnio miałem taką załamkę, że zaczynało to być widoczne, pojawiły się koło mnie osoby, które jawnie próbowały mnie wesprzeć. Także okazuje się, że w tym całym cyrku są osoby, które dobrze mi życzą. To ewidentnie ukazuje, że ja sam robię sobie krecią robotę. Ewidentnie widzę, że ja dopisuję negatywne cechy temu, co ludzie do mnie mówią. Jak ktoś się uśmiecha, to ja zaraz myślę, że to jest szyderczy uśmiech. Jak ktoś jest miły, to pewnie coś ode mnie chce. Jak daje dobrą radę, to pewnie chce mnie wepchnąć na minę. Same teorie spiskowe.
I właściwie nie wiem jak to rozebrać:
Niskie poczucie wartości
Brak pewności siebie
Egocentryzm
Brak dystansu
Nerwowość
Nienawiść do pewnych moich cech przez które nienawidzę innych, czyli projekcja.
Mam mętlik w głowie, i nie wiem jak to zrobić.
Tak z drugiej strony, to dzięki nerwicy chodzę na siłownię. Jeżdżę do pracy rowerem już dwa lata i to bez względu na pogodę i porę roku. Żeby się do tego zmotywować sprzedałem nawet samochód żeby czasem mnie nie kusiło odstawić rower. Miałem też przygodę z bieganiem. Czytam, szukam, próbuję, ale to wszystko mnie jakby przerasta. Chcę iść do przodu, ale nie wiem za co najpierw się brać. Przełamuję się w wielu rzeczach. Ale brak mi odwagi zawalczyć z tym, co mnie męczy od dzieciństwa. Mam lęk przed tym próbą podjęcia walki z głównym moim lękiem. tak to bym nazwał. Jakoś tak czuję, ze to są rzeczy, które powinienem załatwić dawno temu w okresie dojrzewania, a nie teraz gdy mam własną rodzinę.
Jak biorę się za jedno, to odzywa się drugie itd. A może to, że tyle zacząłem widzieć to jednak jest jakiś postęp? Może po prostu ta nerwica broni się wszystkim co ma? Może...
Jak macie ochotę, to skrobnijcie coś, co o tym myślicie. Być może jest ot nieco chaotyczne, ale późno już, a jutro do pracy trzeba wstać...