Słabsza chwila i obawy
: 16 lutego 2016, o 23:24
Witam,
mam mały problem, mianowicie problem z myślami. Na początku nerwicy, mówiłem o tym tylko jednej osobie. Potem jak już wiedziałem co mi jest, ukrywałem to. Nie mówiłem nikomu, że chodze do psychologa, psychiatry itp. Wiedzieli o tym tylko rodzice i babcia. Dzisiaj, rozmawiałem z tą osobą, której, jako jedynej o tym mówiłem na początku i postanowiłem się "wyspowiadać". Powiedziałem mu (dobry kumpel po prostu), o nerwicy i o wszystkim. Trochę się zdziwiłem, kiedy powiedział mi, że wie o co chodzi. Zdziwiło mnie, kiedy faktycznie wiedział o co chodzi. Powiedział mi, że też to ma, ale nikomu o tym nie mówił, tylko jednej osobie poza mną. Stwierdził też, że prawdopodobnie po za nerwicą ma też inne choroby, depresje itp. Nie bardzo chciał o tym rozmawiać. Stwierdził, że żyje z tym 4 lata i w sumie to się przyzwyczaił i że nie da się z tego wyjść, tak poprostu zostanie, taka wielka " rysa".
Trochę mnie to zbiło z tropu. Poprostu trochę zachwiał moją wiarę, że da się z tego wyjść. Chciałbym pomóc sobie i jemu. Ale to tak jakbym się jednocześnie topił i próbował ratować kogoś obok. Mam mętlik w głowie, już nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim. W sumie troche rozsądek przemawia, że chwile wcześniej czułem się lepiej, a ta rozmowa mnie trochę przybiła i włączyła kilka objawów, więc nie pojawia się to z nikąd i jakoś się trzymam, ale dalej nie wiem co myśleć. Mam też innego znajomego, który nerwicę miał już kiedyś, ale też nie jestem przekonany, czy jest całkiem odburzony, mówi, że jest już lepiej, ale to mnie nie przekonuje. To mnie trochę martwi, chciałbym kiedyś powrócić do normalności i żyć, tak poprostu.
mam mały problem, mianowicie problem z myślami. Na początku nerwicy, mówiłem o tym tylko jednej osobie. Potem jak już wiedziałem co mi jest, ukrywałem to. Nie mówiłem nikomu, że chodze do psychologa, psychiatry itp. Wiedzieli o tym tylko rodzice i babcia. Dzisiaj, rozmawiałem z tą osobą, której, jako jedynej o tym mówiłem na początku i postanowiłem się "wyspowiadać". Powiedziałem mu (dobry kumpel po prostu), o nerwicy i o wszystkim. Trochę się zdziwiłem, kiedy powiedział mi, że wie o co chodzi. Zdziwiło mnie, kiedy faktycznie wiedział o co chodzi. Powiedział mi, że też to ma, ale nikomu o tym nie mówił, tylko jednej osobie poza mną. Stwierdził też, że prawdopodobnie po za nerwicą ma też inne choroby, depresje itp. Nie bardzo chciał o tym rozmawiać. Stwierdził, że żyje z tym 4 lata i w sumie to się przyzwyczaił i że nie da się z tego wyjść, tak poprostu zostanie, taka wielka " rysa".
Trochę mnie to zbiło z tropu. Poprostu trochę zachwiał moją wiarę, że da się z tego wyjść. Chciałbym pomóc sobie i jemu. Ale to tak jakbym się jednocześnie topił i próbował ratować kogoś obok. Mam mętlik w głowie, już nie wiem co mam myśleć o tym wszystkim. W sumie troche rozsądek przemawia, że chwile wcześniej czułem się lepiej, a ta rozmowa mnie trochę przybiła i włączyła kilka objawów, więc nie pojawia się to z nikąd i jakoś się trzymam, ale dalej nie wiem co myśleć. Mam też innego znajomego, który nerwicę miał już kiedyś, ale też nie jestem przekonany, czy jest całkiem odburzony, mówi, że jest już lepiej, ale to mnie nie przekonuje. To mnie trochę martwi, chciałbym kiedyś powrócić do normalności i żyć, tak poprostu.