Mam pytanie odnośnie pracy w biurze, a właściwie - powrotu po zwolnieniu. Sytuacja u mnie wygląda tak, że nerwicę mam od kilku lat. Chodziłam na psychoterapię przez ok. dwa lata. W tamtym czasie nie pracowałam, bo skupiłam się głównie na nauce. Półtora roku temu skończyłam studia i postanowiłam iść do pracy. I ja i moi bliscy sądziliśmy, że zmiana otoczenia i "zajęcie się czymś", będzie dla mnie lepsze niż siedzenie w domu. Szybko udało mi się znaleźć pracę taką, która, jak mi się wtedy wydawało, jest idealna. Od poniedziałku do piątku, po osiem godzin, na jedną zmianę, blisko, praca z komputerem, a nie z ludźmi więc sądziłam, że dobrze, bo uniknę stresu związanego z kontaktem z klientami i skupię myśli tylko na pisaniu tekstów. Przez pierwsze trzy miesiące, chociaż denerwowałam się oczywiście nowym miejscem, sytuacją, nowymi ludźmi, trzęsłam się jak galareta itd., nowa praca zaczęła wyciągać mnie z nerwicy. Zadania, które miałam do wykonania wymagały ode mnie jakiejś kreatywności i bardzo zależało mi na tym, żeby spisać się dobrze. Wtedy jeszcze, chociaż miałam psychoterapię, nie znałam mechanizmów działania nerwicy i metod postępowania z nią, które proponują Divin i Victor.
Z końcem 2014 byłam zmuszona zrezygnować z psychoterapii, ale pomyślałam "Ok, jakoś to będzie. Przecież mam PRACĘ i czuję się już lepiej. W sumie, to chyba już jestem zdrowa". Sądziłam, że lepiej uznać, że wszystko jest normalnie i zapomnieć o nerwicy, dzięki czemu po prostu sobie pójdzie i nie wróci. Niestety - wróciła. Praca zaczęła mnie nudzić, bo codziennie pisałam na ten sam temat. Oczywiście zaczęły pojawiać się nowe dolegliwości, których nie łączyłam z nerwicą. Jednak słynne nerwicowe "nakręcanie się" i szukanie przyczyn dolegliwości w internecie oraz maksymalne skupienie na objawach, szybko się pojawiły. A że praca nudna, szef nie siedzi za plecami, nikt nie rozlicza na koniec dnia z wykonanych obowiązków, motywacja totalnie spadła, no to znalazł się temat zastępczy w postaci chorób. Próbowałam nie myśleć o tym, odwracać uwagę np. poprzez słuchanie muzyki. To był dobry sposób, ale niestety słuchanie muzyki kompletnie nie szło w parze z pisaniem. Nie potrafię połączyć tych dwóch czynności

Ale do rzeczy: od dwóch miesięcy jestem na zwolnieniu lekarskim. Dwa tygodnie temu trafiłam na forum, przesłuchałam nagrania DivoVica i coś drgnęło. Zaczęłam widzieć światełko w tunelu. Nie zdecydowałam się na wzięcie leków, które przepisał psychiatra. Wczoraj byłam na wizycie kontrolnej i sądziłam, że powinnam już wrócić do pracy. Podejrzewałam, że lekarka potwierdzi, że jest do dobra decyzja. Jednak zaleciła dalsze zwolnienie. Zapytała jak się czuję, powiedziałam, że lepiej, że znalazłam forum, które daje mi duże wsparcie, że poprawił mi się apetyt, zmniejszyły się niektóre dolegliwości, że jest trochę więcej lepszych dni, że staram się wychodzić codziennie z domu, że nie brałam leków, itd. Ona na to, że ok, fajnie , że znalazłam forum, że wróciłam na psychoterapię, że to jest bardzo ważne i że nie namawia mnie do leków. ALE powiedziała również, żeby nie rwać się za szybko do pracy. Żeby pozwolić sobie jeszcze odpuścić, poczekać, aż "lepsze samopoczucie się utrwali" (cytując jej słowa). Zgłupiałam trochę. Faktycznie, trochę obawiam się powrotu do pracy, bo pewnie nie będzie łatwo. Na razie mam jeszcze dwa tygodnie zwolnienia.
Co sądzicie o tym wszystkim? Wiem, że posiadanie celu, codziennego zajęcia, pracy, jest ważne. Ale na razie łatwiej mi jest zmieniać otoczenie myślowe będąc w domu, wychodząc codziennie w inne miejsce, planując różne zajęcia unikając rutyny i robiąc coś, co lubię, niż będąc w pracy (tej, którą dotychczas wykonywałam). Sama nie wiem, co dla mnie teraz będzie lepsze.