Witam serdecznie.
: 16 stycznia 2016, o 22:07
Witam. Mam 32 lata. Z nerwicą mam doczynienia w zasadzie od dzieciństwa. Zawsze byłam zdeczka nadwrażliwa, skoncentrowana na sobie. Pewne typowe objawy zaobserwowałam tak jak wspomniałam w dzieciństwie. Mianowicie. Gula w gardle, duszność, łapanie oddechu, kłucie w sercu, przejmowanie się wszystkim, nadmierna obawa przed odrzuceniem. Dodatkowo miałam ojca alkoholika. Kto miał ten problem to wie o czym mówię. DDA dodatkowo potęgowało i utrwalało objawy netwicy. I tak sobie żyłam raz lepiej taz gorzej. Raz bardziej lękliwie raz mniej. Czasem bywało tak że objawy były prawie nieodczuwalne. Parę lat było spokojnie. Potem parę miesięcy objawów głównie somatycznych.. i tak na przemian. Mijały lata. Wiek dorastania spokojnie. Byłam grzeczną dziewczynką. Zawsze nad wyraz odpowiedzialną. Matura zdana. Dostałam się na studia. Sprawiały mi radość. Choć nauki dużo dawałam rade . Aż któregoś dnia grom z jasnego nieba. Poczułam straszny niepokój. Jakby rozerwanie psychiki. Pełna rozsypka. Uczucie zwariowania, lęk o wszystko.. wyostrzenie zmysłów. Przeogromny lęk przed zwariowaniem, utratą siebie zmysłów. Czułam się przepraszam za wyrażenie ale czułam się debilem utrata wiary w siebie, zaniżona samoocena. Lęk zdominował wszystko. Do tego derealizacja troche depersonizacja. Wiem że byłam wrakiem tak mi się wydawało. Któregoś dnia Wyszłam z domu przed siebie. Chciałam pochodzić po mieścieie. Łudząc się że przejdzie. Zobaczyłam szyld psychiatra. Boże ja i psychiatra pomyślałam. Czułam że chyba to mo zostało że wariuję. Od razu wystukałam numer telefonu i dzwonie bo myślałam źe wariuję. Okazało się że nir ma miejsc . Że trzeba było poczekać na wizytę pare dni. Więc podziękowałam. Próbowałam chwycić się innej deski ratunku. Zadzwoniłam do znajomej Pani psycholog. Znałam ją ze szkoły. Przyjęła mnie. Potraktowała spokojnie życzliwie i profesjonalnie. Otworzyłam się przed nią wygadałam . Kilkanaście spotkań. Przeszło. Ten koszmar zakończył się. Wyluzowałam.
Nie zwariowałam . To co opisałam te objawy przeszły w lęk wolnopłynący. Czadem mniej czasem bardziej uporczywy. Skończyłam licencjat. Dostałam prace. Praca dawała satysfakcje a to dużo dla netwicowca. Brakowało mi tej frugiej osoby
Zawsze sama bez chłopaka. W pracy nikt mi nie wierzył że nie mam nikogo. Każdy mówił - taka laseczka pewnie przebiera przebiera szuka ... w między czadie robiłam studia magiserskie. Skończyłam je z dobrymi wynikami. Na pozór idealnie. Przyszedł czs na mnie. Zakochałam się. TO był najpiękniejszy czas w moim życiu. To był ten jedyny. Ślub..
potem dziecko. Kochany synuś.. za rok córusia. Udała się parka. I właśnie po urodzeniu drugiego dziecka się zaczęło to co na studiach. Nerwica. Ogromne przytłoczenie, płaczlieość, natrętne myśli skierowane na najbliższe mi osoby. Lęk i obawa przed schozofrenią, przed szaleństwem bałam sìę ze mi odbiję że zrobìę coś głupiego.. doszła depresja.. moźe nie taka pełnoobkawowa ale depresja. Rano było najgorzej. Sen dawał ukojenie od netwicy. Mąź bardzo mnie wspierał. Nadmienie że z obowiązków domowych i przy dzieciach wywiązywałam się dobrze. Sama stwierdziłam że dłuźej tak nie mogę. Że ktoś mi musi pomóc . Zadzwoniłam do psychiatry. Diagnoza. Nerwica lękowa z objawami simstyzacji. Kilka miesięcy na parogenie i mianserynie. Wróciłam do źycia. Potem odstawiłam stopniowo leki. Czasem w razie dużego doła rozmawiam z psychologie.Bardzo Wspiera mnie mąż. Wcześniej bo zapomniałam napisać bardzo pomagała mi mama. Boże dziękuje że mogę im się czasem wyżalić jak objawy atakują. Jest różnie. Raz lepiej raz gorzej. Nie zwariowałam. Choć ten objaw najbardziej mnie dopada. Lęk przed zwariowaniem przed utratą kontroli. Na forum trafiłam jak większość z Was kochani. Szukałam objawów podobnych do moich. I tak się tu znalazłam . Dziękuję za wsparcie. Pozdrawiam.
Nie zwariowałam . To co opisałam te objawy przeszły w lęk wolnopłynący. Czadem mniej czasem bardziej uporczywy. Skończyłam licencjat. Dostałam prace. Praca dawała satysfakcje a to dużo dla netwicowca. Brakowało mi tej frugiej osoby
Zawsze sama bez chłopaka. W pracy nikt mi nie wierzył że nie mam nikogo. Każdy mówił - taka laseczka pewnie przebiera przebiera szuka ... w między czadie robiłam studia magiserskie. Skończyłam je z dobrymi wynikami. Na pozór idealnie. Przyszedł czs na mnie. Zakochałam się. TO był najpiękniejszy czas w moim życiu. To był ten jedyny. Ślub..
