Strona 1 z 1

Początki nerwicy?

: 8 października 2015, o 09:53
autor: whoknew
Witam wszystkich :)
Zaczynam u siebie zauważać coś, co prawdopodobnie jest lekką nerwicą.
Mam różne lęki, fobie - wiadomo. Ale jestem w stanie z tym walczyć - nie przeszłam jeszcze na tą "drugą stronę", gdzie jest już ściana i blokada "nie dam rady". Jestem się w stanie przełamać.
Generalnie gdy chodzi stricte o mnie, to boję się o siebie w stopniu umiarkowanym. Mam 26 lat, jestem więc młoda, zdrowa - nie boję się, że coś mi się stanie. Natomiast boję się o nabliższych, rodzinę, przyjaciół. Przykładowa sytuacja - rodzice jadą na wakacje, generalnie super - odpoczną, rozerwą się. A ja od razu się denerwuje - czy bezpiecznie dolecą, czy wszystko będzie ok. Generalnie po jakimś czasie lęk słabnie, gdy są już na miejscu i np. dzwonią do mnie, to jestem w miarę zrelaksowana, ale chciałabym nie czuć tego lęku w ogóle, tak, jak miałam jeszcze parę lat temu.
Potrafię się strasznie nakręcać, i zawsze gdy usłyszę, że komuś stało się coś złego - jestem pewna, że spotka to moich najbliższych. Wiecie, gdyby człowiek zastanawiał się, co może go spotkać po wyjściu z domu, to w ogóle by nie wychodził - bo teoretycznie, z małą dozą prawdopodobieństwa, może cię strzelił meteor. Zdrowy człowiek ma to zdrowe "wyparcie", mózg szepce "to ciebie nie dotyczy, to ciebie nie spotka". Dlatego ludzie na luzie oglądają wiadomości, albo thrillery. Ja też kiedyś mogłam, teraz nie jestem w stanie oglądać wiadomości. Gdy słyszę jakąkolwiek złą wiadomość, przyjmuję jako pewnik - mnie to spotka.
Mam silny charakter i jestem w stanie z tym walczyć i to pokonać, ale nie mam pojęcia, od czego zacząć, jak zracjonalizować ten lęk. Mam momenty, gdy mam mocno przyspieszone tętno, robi mi się gorąco. Wiem, że jeśli nie będę z tym walczyć, rozwinie się. Miałam nerwicę natręctw, zwłaszcza myślowych. W dużym stopniu to wyparłam, opanowałam. Czasem w mojej głowie pojawiają się myśli w stylu "<<tutaj imię bliskiej osoby>> umrze". Mój mózg sam podszeptuje rzeczy, których najbardziej się boję. Nie wiem co robić z tymi myślami - starałam się po pojawieniu się takiej myśli rozwalać ją w głowie, albo wizualizować sobie biały "ekran" ;) teraz staram się je ignorować i rzeczywiście, gdy tego nie podsycam, te myśli się trochę wyciszają, ale wciąż się pojawiają.
Wiem, że pewnie wiele osób pomyśli, że mój problem jest malutki i oczywiście - wiem, że to jest nic w porównaniu z prawdziwą nerwicą. Ale jeśli to tak zostawię, rozwinie się. Czy macie jakieś rady?
Życzę Wam wszystkiego dobrego i miłego, spokojnego dnia dzisiaj,

Początki nerwicy?

: 10 października 2015, o 12:51
autor: Ciasteczko
Witaj na forum:)
Twój problem jest całkiem powszechny. Jest to, moim zdaniem, jedna z odsłon braku kontroli nad wszystkim co się dzieje w życiu, zorientowanie się , że tak jest i strach przed tym. Oczywiście również strach przed stratą najbliższych. Jest mi to znane, jedyne pomysły jakie na to udało mi się wymyślić to:
- myślenie o czymś kompletnie innym na siłę
- uznanie, że nie jest się generałem wszechświata (nie pamiętam gdzie wyczytałam te nazwę, ale ona doskonale oddaje istotę rzeczy, więc często jej używam w odniesieniu do chęci kontroli :P)
- zauważenie, że jednak czuwa nad ludźmi jakaś opatrzność (nie koniecznie w sensie religijnym), i że pewnie każdy może znaleźć takie przykłady w swoim życiu i otoczeniu, kiedy o mały włos brakowało, żeby coś się stało, a tak nie było
- nie przechodzenie nieustającej żałoby po żyjących (wyobrażanie sobie, że ich nie ma za życia to strata czasu, gdy można cieszyć się sobą wzajemnie, bo mogą umrzeć za 30 lat albo my pierwsi możemy umrzeć i to jest strata energii)
- zauważenie, że w wiadomościach podają zazwyczaj złe informacje zebrane z całego kraju i świata - to tak jakby osoba pracująca jako grabarz dziwiła się, że tyle ludzi umiera, albo tak jakbyśmy na tym forum uznali, że to że jest nas tutaj tyle osób znaczy, że każdy obywatel ma zaburzenie. Wiadomo, że na świecie codziennie dzieją się tragedie i to o nich się wspomina w TV, bo większą sensacja jest to, że mąż zabił dwie córki i żonę, niż to, że w tym czasie miało miejsce 1000 ślubów, 500 narodzin, otworzyli 2 przedszkola, ktoś wygrał w totka, wyzdrowiało kilka osób z raka itp, itp... Dobre wiadomości podają zazwyczaj na końcu w ciekawostkach o ile w ogóle. :D Mam przez to zamiar powiedzieć, że świat jest pełen dobrych i złych rzeczy, fajnych i niefajnych chwil, i że to Twoja w tym rola, żeby spojrzeć na to w pozytywny sposób albo dostrzec, że nic nie jest czarne lub białe. Cudza tragedia nie jest wcale zapowiedzią własnej. :)