Nawrót choroby
: 11 maja 2015, o 11:57
Hej wszystkim,
Chciałbym opisać to co mnie spotkało i kim jestem. Od małego byłem nerwusem, szybko się denerwowałem, miałem problemy gastryczne, czasem występowały ataki paniki, ale wtedy nie wiedziałem co jest ze mną nie tak. Dodatkowo miałem taki objaw, że często kręciłem włosy i czasem je wyrywałem, szczególnie w sytuacjach stresowych. Jestem takim typem człowieka, który dużo i mocno się stresuje. Moje dotychczasowe życie można udać za udane. Dorastałem w kochającej rodzinie, napisałem maturę, dostałem się na studia na które chciałem, znalazłem narzeczoną z którą chcę żyć do końca. W listopadzie 2013 roku zaczęło się. Nagłe ataki paniki, permanentne uczucie lęku. To wzięło się tak nagle, może miały na to wpływ poprzednie wydarzenia (stresy związane z egzaminami, samobójstwo znajomego). Zacząłem się zastanawiać czy może jestem chory psychicznie, bałem się, że mam schizofrenie. W nocy jeszcze przed tym atakiem paniki pierwszym zaczęły się pojawiać myśli egzystencjalne, na temat życia, tego co jest po śmierci itp. Lęk w czasie dnia był tak silny, że nie mogłem normalnie funkcjonować. Nie mogłem jeść, miałem biegunkę, nic mi się nie chciało, byłem sparaliżowany. Dodatkowo zacząłem odczuwać bezsens życia. Miałem też myśli samobójcze, ale bałem się ich, wiedziałem, że tego nie zrobię, ale bałem się samych tych myśli. Doszły objawy derealizacji, wszystko było obce, zaczynałem się zastanawiać czy istnieje, kontrolować każdy ruch i inne tego typu charakterystyczne objawy dla tego stanu. Stwierdziłem, że tak nie dam rady i że musze się leczyć. Poszedłem do lekarza psychiatry, który stwierdził, że mam lekką depresję. Wizyta sama w sobie mi pomogła, przestałem się bać, że jestem chory psychicznie. Jednak dostałem tylko leki, doksepine. Lek uśmierzył trochę lęki, ale objawy derealizacji myśli egzystencjalne były takie same. Lekarza zaczął tylko zwiększać dawkę co spowodowało otumanienie, senność. Myśli egzystencjalne zostały, czytałem dużo o wolnej woli, zacząłem bawić się w filozofa. Zaczęło mnie przerażać, że nie mamy wolnej woli. Chociaż cały czas wierzyłem, że ją mamy. Nie wierzę zbytnio w Boga, jednak wierzę w coś co jest po naszym życiu. Jestem człowiekiem nauki, ale ciężko mi się pogodzić z tym, że możemy być tylko biologiczną machiną. To mnie przerażało najbardziej. Jednak te myśli jakoś o wolnej woli uciekły, przestałem o tym myśleć. Poszedłem do nowego lekarza, który przepisał mi Aciprex z grupy SSRI. Lekarstwo szybko pomogło i na lęki i na moje myśli. Czułem się coraz lepiej. Pierwsza wizyta była w lutym, ostatnia w listopadzie. Przez ten czas brałem ten lek, odstawiłem go jakoś w grudniu stopniowo zmniejszając dawkę. Jakoś od kwietnia czułem się praktycznie normalnie. Motywacja wróciła, tak samo jak chęć do życia, przestałem się zastanawiać nad wolną wolą, sensem życia itp. Żyłem i byłem szczęśliwy. Niestety po pół roku po odstawieniu, czyli jakoś dwa tygodnie temu objawy wróciły. Wszystko zaczęło się podobnie. Ataki paniki, lęk, poczucie braku sensu życia, demotywacja i myśli egzystencjalne. Znowu wróciły rozważania o wolnej woli i znowu mnie to dobija. Znowu nie widzę sensu życia, mimo że przez ostatni rok wszystko już było ok. Zaplanowaliśmy ślub, zacząłem przygotowania do doktoratu, piszę pracę magisterkę. Jak na razie nie mam derealizacji. Boje się, że wszystko zawale, pracę magisterską, egzaminy na studia, nawet swój ślub. Narzeczona mnie wspiera, ale boję się, że to ją przerośnie, chociaż mówi mi "że na dobre i na złe". Wtedy mi bardzo pomogła. Najgorszzy jest brak motywacji, uczucie braku sensu życia oraz te rozważania o wolnej woli. Umówiłem sobie wizytę do mojego lekarza, chociaż to mnie też dobija bo to jednak trochę kosztuje. Dobija mnie fakt, że to wróciło i że nie potrafię z tym walczyć mimo iż już to przechodziłem. Boje się, że już zawsze będę musiał brać te leki by zyć normalnie...
Chciałbym opisać to co mnie spotkało i kim jestem. Od małego byłem nerwusem, szybko się denerwowałem, miałem problemy gastryczne, czasem występowały ataki paniki, ale wtedy nie wiedziałem co jest ze mną nie tak. Dodatkowo miałem taki objaw, że często kręciłem włosy i czasem je wyrywałem, szczególnie w sytuacjach stresowych. Jestem takim typem człowieka, który dużo i mocno się stresuje. Moje dotychczasowe życie można udać za udane. Dorastałem w kochającej rodzinie, napisałem maturę, dostałem się na studia na które chciałem, znalazłem narzeczoną z którą chcę żyć do końca. W listopadzie 2013 roku zaczęło się. Nagłe ataki paniki, permanentne uczucie lęku. To wzięło się tak nagle, może miały na to wpływ poprzednie wydarzenia (stresy związane z egzaminami, samobójstwo znajomego). Zacząłem się zastanawiać czy może jestem chory psychicznie, bałem się, że mam schizofrenie. W nocy jeszcze przed tym atakiem paniki pierwszym zaczęły się pojawiać myśli egzystencjalne, na temat życia, tego co jest po śmierci itp. Lęk w czasie dnia był tak silny, że nie mogłem normalnie funkcjonować. Nie mogłem jeść, miałem biegunkę, nic mi się nie chciało, byłem sparaliżowany. Dodatkowo zacząłem odczuwać bezsens życia. Miałem też myśli samobójcze, ale bałem się ich, wiedziałem, że tego nie zrobię, ale bałem się samych tych myśli. Doszły objawy derealizacji, wszystko było obce, zaczynałem się zastanawiać czy istnieje, kontrolować każdy ruch i inne tego typu charakterystyczne objawy dla tego stanu. Stwierdziłem, że tak nie dam rady i że musze się leczyć. Poszedłem do lekarza psychiatry, który stwierdził, że mam lekką depresję. Wizyta sama w sobie mi pomogła, przestałem się bać, że jestem chory psychicznie. Jednak dostałem tylko leki, doksepine. Lek uśmierzył trochę lęki, ale objawy derealizacji myśli egzystencjalne były takie same. Lekarza zaczął tylko zwiększać dawkę co spowodowało otumanienie, senność. Myśli egzystencjalne zostały, czytałem dużo o wolnej woli, zacząłem bawić się w filozofa. Zaczęło mnie przerażać, że nie mamy wolnej woli. Chociaż cały czas wierzyłem, że ją mamy. Nie wierzę zbytnio w Boga, jednak wierzę w coś co jest po naszym życiu. Jestem człowiekiem nauki, ale ciężko mi się pogodzić z tym, że możemy być tylko biologiczną machiną. To mnie przerażało najbardziej. Jednak te myśli jakoś o wolnej woli uciekły, przestałem o tym myśleć. Poszedłem do nowego lekarza, który przepisał mi Aciprex z grupy SSRI. Lekarstwo szybko pomogło i na lęki i na moje myśli. Czułem się coraz lepiej. Pierwsza wizyta była w lutym, ostatnia w listopadzie. Przez ten czas brałem ten lek, odstawiłem go jakoś w grudniu stopniowo zmniejszając dawkę. Jakoś od kwietnia czułem się praktycznie normalnie. Motywacja wróciła, tak samo jak chęć do życia, przestałem się zastanawiać nad wolną wolą, sensem życia itp. Żyłem i byłem szczęśliwy. Niestety po pół roku po odstawieniu, czyli jakoś dwa tygodnie temu objawy wróciły. Wszystko zaczęło się podobnie. Ataki paniki, lęk, poczucie braku sensu życia, demotywacja i myśli egzystencjalne. Znowu wróciły rozważania o wolnej woli i znowu mnie to dobija. Znowu nie widzę sensu życia, mimo że przez ostatni rok wszystko już było ok. Zaplanowaliśmy ślub, zacząłem przygotowania do doktoratu, piszę pracę magisterkę. Jak na razie nie mam derealizacji. Boje się, że wszystko zawale, pracę magisterską, egzaminy na studia, nawet swój ślub. Narzeczona mnie wspiera, ale boję się, że to ją przerośnie, chociaż mówi mi "że na dobre i na złe". Wtedy mi bardzo pomogła. Najgorszzy jest brak motywacji, uczucie braku sensu życia oraz te rozważania o wolnej woli. Umówiłem sobie wizytę do mojego lekarza, chociaż to mnie też dobija bo to jednak trochę kosztuje. Dobija mnie fakt, że to wróciło i że nie potrafię z tym walczyć mimo iż już to przechodziłem. Boje się, że już zawsze będę musiał brać te leki by zyć normalnie...