Już mam dość tej nerwicy... moja historia.
: 7 maja 2015, o 12:41
Witam,chciałabym opisać moją histroię w dość dużym skrócie.Wszystko się zaczęło w 3 gim.Zaczęło mi się w głowie kręcić
i robić słabo.Przyjechała po mnie mama.Byłyśmy na pogotowiu,ponieważ lekarz rodzinny dał mi skierowanie.Wyniki wyszły
w porządku,pani doktor powiedziała,że to nerwica i mnie puściła do domu. Chodziłam wtedy po lekarzach(kardiolog neuroglog)
wyniki wychodziły dobrze.Do roku 2012,kiedy to konczylam szkołę średnią było w miarę ok(miałam dużo objawów,z tych wymienionych
na forum.Dopiero w 2013 roku wszystko się zaczęło.Dostałam takiego kołatania serca(dodam tu że ja mam bzika na punkcie
mierzenia ciśnienia),że pojechaliśmy na Izbę przyjęć. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje,zrobili mi wszystkie badania :
ekg,rtg klatki piersiowej i wiele innych,wszystko wyszło ok(dostałam cloranxen).Wtedy mi pani doktor zaproponowala bym poszla do pani psycholog.
Po namysle poszłam i dostałam sie już na drugi dzien.Pani psycholog bardzo mnie uspokoiła,ale na chwile(chodzę
do niej do dziś ale nasze wizyty są różne bo zawsze jej wypadnie coś nawet zdarza sie co 2 mies...).W czerwcu poszłam
na truskawki(tu było ciężko,bardzo mnie głowa bolała,uczucie cisnienia w głowie).Potem bawilam dzieci przez wakacje(miałam
bardzo dużo objawów) potem miałam chwilę przerwy i od września znów byłam z nimi. Dodam że u kardiologa byłam we wrześniu,
robil mi ekg i echo serca wszystko wyszło w porządku.U neurogola nie byłam ale w sierpniu tez 2013 roku mielismy wypadek
samochodowy i uderzyłam sie w głowe trochę i miałam robiony tomograf i wzystko było ok. Potem od czerwca 2014 roku dostałam
staż w salonie sukien śubnych(jest to komis,gdzie jestem do dziś).Na początku wszystko było ok... bo coś nowego, ale ja tu jestem sama i z czasem
zaczęło mi brakować rozmowy z kimś, ponieważ jestem sobą bardzo towarzyską,śmiałą,bardzo lubie rozmawiać,szybko nawiązuje
kontakt z drugą osobą.Tak zaczęłam się źle tu czuć, że pojechałam do pani zielarki(jest Ona świetną osobą! bardzo mi
pomogła rozmową, powiedziała mi że jestem zdrowa,że to tylko nerwica,dała mi zioła.W kazdej chwili mogę do niej zadzwonic)
Ale pod koniec 2014 r zaczęły się nowe objawy,zawroty glowy uciążliwe,odrealnienie,uczucie bezsensu i najważniejsze co mnie
dręczy do dzis UCZUCIE UMIERANIA(takie prawdziwe realne,którego sie boje bardzo i kontruluje to od rana).Bałam sie że to
już depresja albo nie wiadomo co.Raz miałam taki dzien że balam się że zwariuje a na drugi dzień juz przeszło.
W końcu poszłam do psychiatry by mi dal jakieś leki, dostałam pramolan + sedam doraźnie w gorszych stanach ale sedam mi nie
pomogł wiec zmienil mi na afobam po którym sie dobrze czułam brałam tylko połowke i pramolan 2 x dziennie ale dalej
jestem niespokojna i afobam nie wiem czy działa na mnie. Pytałam i psychiaty i pani psycholog i obydwoje mi powiedzieli
ze to nerwica nie depresja. Pani psycholog mi powiedziala że to uczucie jest normalne ze wiele ludzi tak ma ale ja się
boję.I chciałabym spytać czy naprawde to jest normalne że tak sie moze to utrzymywac i ludzie tak mają? (dodam że jak
jestem w weekend z chłopakiem to jest inaczej, mam te objawy ale nie zawsze i czuje sie tak bezpiecznie,a w pracy jestem
sama i wymyślam rózne choroby).
W czerwcu mam wizyte znów u kardiologa, ponieważ mnie lekarz rodzinny skierował po opowiadaniu co mi się dzieje.
Jeszcze dodam, że w domu jest róznie mama ma tez nerwice ale nie czuje z nikim oparcia... mama sie odzywa do mnie chamsko,
czuje oparcie i pomoc tylko w chłopaku, sasiadce (która przeszla tez nerwice ale w inny sposob) i w tej pani zielarce
z ktora moge porozmawiac zawsze i wiem ze mnie rozumie tak jak pani psycholog.
i robić słabo.Przyjechała po mnie mama.Byłyśmy na pogotowiu,ponieważ lekarz rodzinny dał mi skierowanie.Wyniki wyszły
w porządku,pani doktor powiedziała,że to nerwica i mnie puściła do domu. Chodziłam wtedy po lekarzach(kardiolog neuroglog)
wyniki wychodziły dobrze.Do roku 2012,kiedy to konczylam szkołę średnią było w miarę ok(miałam dużo objawów,z tych wymienionych
na forum.Dopiero w 2013 roku wszystko się zaczęło.Dostałam takiego kołatania serca(dodam tu że ja mam bzika na punkcie
mierzenia ciśnienia),że pojechaliśmy na Izbę przyjęć. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje,zrobili mi wszystkie badania :
ekg,rtg klatki piersiowej i wiele innych,wszystko wyszło ok(dostałam cloranxen).Wtedy mi pani doktor zaproponowala bym poszla do pani psycholog.
Po namysle poszłam i dostałam sie już na drugi dzien.Pani psycholog bardzo mnie uspokoiła,ale na chwile(chodzę
do niej do dziś ale nasze wizyty są różne bo zawsze jej wypadnie coś nawet zdarza sie co 2 mies...).W czerwcu poszłam
na truskawki(tu było ciężko,bardzo mnie głowa bolała,uczucie cisnienia w głowie).Potem bawilam dzieci przez wakacje(miałam
bardzo dużo objawów) potem miałam chwilę przerwy i od września znów byłam z nimi. Dodam że u kardiologa byłam we wrześniu,
robil mi ekg i echo serca wszystko wyszło w porządku.U neurogola nie byłam ale w sierpniu tez 2013 roku mielismy wypadek
samochodowy i uderzyłam sie w głowe trochę i miałam robiony tomograf i wzystko było ok. Potem od czerwca 2014 roku dostałam
staż w salonie sukien śubnych(jest to komis,gdzie jestem do dziś).Na początku wszystko było ok... bo coś nowego, ale ja tu jestem sama i z czasem
zaczęło mi brakować rozmowy z kimś, ponieważ jestem sobą bardzo towarzyską,śmiałą,bardzo lubie rozmawiać,szybko nawiązuje
kontakt z drugą osobą.Tak zaczęłam się źle tu czuć, że pojechałam do pani zielarki(jest Ona świetną osobą! bardzo mi
pomogła rozmową, powiedziała mi że jestem zdrowa,że to tylko nerwica,dała mi zioła.W kazdej chwili mogę do niej zadzwonic)
Ale pod koniec 2014 r zaczęły się nowe objawy,zawroty glowy uciążliwe,odrealnienie,uczucie bezsensu i najważniejsze co mnie
dręczy do dzis UCZUCIE UMIERANIA(takie prawdziwe realne,którego sie boje bardzo i kontruluje to od rana).Bałam sie że to
już depresja albo nie wiadomo co.Raz miałam taki dzien że balam się że zwariuje a na drugi dzień juz przeszło.
W końcu poszłam do psychiatry by mi dal jakieś leki, dostałam pramolan + sedam doraźnie w gorszych stanach ale sedam mi nie
pomogł wiec zmienil mi na afobam po którym sie dobrze czułam brałam tylko połowke i pramolan 2 x dziennie ale dalej
jestem niespokojna i afobam nie wiem czy działa na mnie. Pytałam i psychiaty i pani psycholog i obydwoje mi powiedzieli
ze to nerwica nie depresja. Pani psycholog mi powiedziala że to uczucie jest normalne ze wiele ludzi tak ma ale ja się
boję.I chciałabym spytać czy naprawde to jest normalne że tak sie moze to utrzymywac i ludzie tak mają? (dodam że jak
jestem w weekend z chłopakiem to jest inaczej, mam te objawy ale nie zawsze i czuje sie tak bezpiecznie,a w pracy jestem
sama i wymyślam rózne choroby).
W czerwcu mam wizyte znów u kardiologa, ponieważ mnie lekarz rodzinny skierował po opowiadaniu co mi się dzieje.
Jeszcze dodam, że w domu jest róznie mama ma tez nerwice ale nie czuje z nikim oparcia... mama sie odzywa do mnie chamsko,
czuje oparcie i pomoc tylko w chłopaku, sasiadce (która przeszla tez nerwice ale w inny sposob) i w tej pani zielarce
z ktora moge porozmawiac zawsze i wiem ze mnie rozumie tak jak pani psycholog.