Strona 1 z 1

Problem ze sobą

: 28 lutego 2015, o 14:09
autor: Zanmato
Wahałem się czy tu napisać, bo naprawdę czasami nie wiem już co mam robić. Przedstawię wam trochę moją historię nerwicy, oraz obecny jej przebieg i moje problemy z nią.

Od zawsze byłem nieśmiałą i wyobcowana osobą, parę razy zdarzały mi się stany przygnębienia i smutku, czasami miałem myśli samobójcze, ale na szczęście już one w dużej mierze przeszły. Ogólnie wydaje mi się że cierpiałem na fobie społeczną, unikałem ludzi a większością ich gardziłem wręcz. Coraz bardziej skupiałem się na swoich problemach jak zostałem skrzywdzony i coraz bardziej się nakręcałem. Ale mimo tych wszystkich objawów miałem bardzo dobrą pamięć, bez nauki ogarniałem wiele trudnych rzeczy, miałem świetne oceny i ten stan trwał aż do studiów, wtedy nadszedł jeden dzień w którym wszystko się posypało, Moje myśli się splątały i wtedy doświadczyłem potwornego uczucia, serce mi zaczęło mocno bić, zacząłem się pocić, duszno mi się zrobiło, i musiałem podbiec do okna bo myślałem że zemdleje, od tamtego momentu, moje zdolności poznawcze zmalały niemal o 50%. Moje wyniki na studiach się pogorszyły, wszystko przestało mieć nagle sens. Z ucznia zdolnego stałem się uczniem poniżej przeciętnej, potem były jedne wakacje w których dużo odpocząłem i nagle odzyskałem sprawność umysłu, znowu wszystko było dla mnie proste, ale za jakiś czas znowu wszystko wróciło do stanu przed. Od tamtego momentu miewam przebłyski tych zdolności ale na krótko, po pewnym czasie i tak wszystko wraca do stanu "normalnego".

W międzyczasie pojawiło się u mnie nadmierne mycie rąk (liczę ile razy je umyje musi być albo 10,20,30 itd.), papier toaletowy też jest towarem deficytowym (też liczenie).

Jestem osobą wierzącą i to chyba jest moja największa bolączka, bo czasami doświadczam silnych myśli że tu nie moje nie moje miejsce i powienienem pójść służyć Bogu jako kapłan, tyle, że po prostu tego nie chcę, miałem też nałóg samogwałtu i pornografii i przez to moje spowiedzi były coraz bardziej kompulsywne chciałem się pozbyć nawet najmniejszego grzechu. W międzyczasie modliłem się o dziewczynę, i co - sama do mnie napisała i jestem w związku z nią, jest najcudowniejszą osobą w moim życiu, wyrozumiałą, wierzącą, śliczną, wiele rzeczy nas łączy - co prawda jest dużo młodsza, ale stara się mnie wspierać jak może choć i ona już czasami ma trochę tego dość, dlatego czasami nie chcę obarczać ją swoimi problemami bo naprawdę nie wytrzyma. Kocham ją, choć czasami naprawdę się nad tym zastanawiam ponieważ ostatnio mi się nie wiedzie głównie przez natłok moich myśli i wtedy wracają myśli "Czy na pewno tu jest moje miejsce". Czasami nie wiem co myślę co czuję itd. Właściwie to dopiero gdy ją poznałem to przestałem uciekać od problemów, bo całe życie od nich uciekałem w świat wirtualny , dopiero przy niej staram się spojrzeć rzeczywistości w oczy i przestaje od niej uciekać tylko staram się ją zaakceptować taka jaka jest. Przy niej pozbyłem się nałogu samogwałtu i pornografii. Ponieważ ona mieszka 300 km ode mnie, więc czasami jest ciężko, ale mimo to robię co w mojej mocy aby sie z nią spotkać (pierwszy raz w życiu opuściłem swoje miasto aby do niej pojechać na własną rękę, za plecami moich rodziców (co tylko zwiększa dystans pomiędzy mną a nimi) - jej się na wszystko zgodzili i nawet się z nimi spotkałem, co dla osoby z taką fobią społeczną było nie lada wyczynem ). Przez nią otworzyłem się nieco na ludzi, choć jeszcze wiele mi brakuje.

Teraz nie wiem czy to nerwica (nie byłem u żadnego lekarza, bo się boje faszerowania lekami) czy może czasami jednak powołanie, bo czasami gdy widzę jak jestem w beznadziejnej sytuacji (męczę sie ze studiami i męczę), to czasami wydaje mi się że to nie moje miejsce tutaj , ale kocham ją. Najgorszy atak chyba-nerwicy miałem jakiś czas temu, wtedy cały brzuch mnie bolał, nie mogłem jeść, spać, czułem się jak w piekle, do kościoła chodziłem ale nie dawało mi to nic i to właśnie związane było z tym czy powinienem pójść do seminarium czy nie (co wzmagało to że nie chciałem się z nią rozstać). Czasami też mam jakieś dziwne pieczenie w głowie, wydaje mi się że nie jestem sobą, tak jakbym sie odrywał od swojego ciała, często mówię swoje myśli na głos, moje serce często wali jak oszalałe, czasami mam duszności itd. mam 24 lata a jestem mocno już zmęczony życiem, nic mi się nie chcę, gdy wstaje to z przeświadczeniem, że to kolejny beznadziejny dzień, tylko przy niej mogę się w pełni wyluzować i dopiero przy niej czuje że jestem sobą. Choć jednak mam już trochę momentów kiedy nie boje się, nie czuje niepokoju, choć często on powraca. Ogólnie przez to że muszę okłamywać moich rodziców gdzie jadę, wydaje mi się że to trochę działa na moje nerwy.

Czekam na wasze porady i komentarze odnośnie mojej historii.

Problem ze sobą

: 28 lutego 2015, o 14:42
autor: Ciasteczko
Cześć Zanmato, witaj serdecznie na forum. :)

Myślę, że Twoje odczucia są związane z nerwicą. Objawy, które opisujesz do niej moim zdaniem pasują, masz też natrętne zachowania, powracająca myśl o seminarium. Wiesz, dużo osób, które ma natręty dostaje ich na tle czegoś, co jest dla nich istotne i tutaj nie ma wyjątku od tej zasady. Fobia społeczna, niepokój, to też są sprawy spowodowane nerwami. Jeśli nie czujesz dobrze tożsamości ze swoim ciałem, to objaw taki nazywa się depersonalizacją.

Jeśli chodzi o porady, to dowiedzieć się czym jest nerwica, jak działa i przystąpić do aktywnej zmiany podejścia do siebie i życia, żeby się z tego wydostać. Może zająć trochę czasu, ale warto, bo zwiekszy Ci to komfort życia i doda pozytywnej energii, odejmie to zmeczenie życiem, o którym wspominasz.

Nie da się w jednym zdaniu odpowiedzieć jak sobie poradzić z zaburzeniami, ale mamy na szczęście na forum artykuły, które omawiają jej różne aspekty. Warto poświęcić im czas.
Ze swojej strony mogę polecić:

Co warto sobie postanowić by wyjść z nerwicy? postanowienia-dla-osob-ktore-chca-pozeg ... t5095.html
Wyjaśnienie wyboru sposobu wyjścia z nerwicy pewne-wyjasnienie-sposobow-t3593.html
"Normalnościowe" nastawienie klucz-odburzenia-nastawienie-normalnosciowe-t3695.html
+ dział o Nerwicy natręctw nerwica-natrectw.html

Problem ze sobą

: 28 lutego 2015, o 16:42
autor: Zanmato
Dziękuje bardzo za odpowiedź, właściwie to już od jakiegoś czasu staram się jak mogę pracować nad poradzeniem sobie z moją chyba-nerwicą, już wcześniej zanim byłem użytkownikiem tego forum starałem wykorzystywać niektóre porady tu umieszczone i wiele z nich mi pomogło. Wtedy kiedy miałem ten silny objaw co nie miałem apetytu itd. to wtedy zdałem sobie sprawę z mojego problemu, do tego momentu myślałem że wszystko jest w porządku, a te różny wahania nastroju to taka moja przypadłość charakteru. Od tamtego momentu staram się poszukiwać rozwiązania problemów. Jednym z moich problemów było to że cały czas dusiłem w sobie żal i nienawiść do innych ludzi. Ogólnie zawsze żyłem w ogromnym stresie. Wiele moich lęków oswoiłem, wiele moich myśli ignoruje, ale jeszcze wciąż widzę że sporo pracy przede mną, bo chcę w końcu normalnie żyć. Już i tak jest lepiej niż na początku wtedy każdą myślą się przejmowałem, przyszłością się przejmowałem , miałem myśli katastroficzne. Trochę już mi się zmieniło podejście do życia. Kiedyś był okres co przez całe wakacje wychodziłem dosłownie tylko do kościoła, a tak to cały czas w domu - gdyż tak się bałem ludzi, teraz coraz mniej się boję i mniej mnie obchodzi ich opinia, przejmuję się tylko opinią osób na których mi zależy. Nie stwarza już dla mnie wielkiego problemu wykonywanie różnych spraw itd. Stałem się też trochę pewniejszy siebie. Poza tym nabrałem dystansu do wielu rzeczy. Najgorsze jest jednak to że gdy przychodzi nawrót to wtedy boje się już nigdy nie minie.

Ale właśnie to nawracanie mi tych objawów powołaniowych najbardziej niepokoi - gdyby nie to pewnie już dawno bym uznał że to nerwica. I czasami przez to nie wiem które to moje myśli a które nie. Czasami mam straszny mętlik w głowie.

-- 28 lutego 2015, o 16:32 --
Jeszcze chciałbym dodać, że u mnie gdy następują nawroty to często wydaje mi się że coś źle wybrałem, i może rzeczywiście jestem powołany. Ale już raz się z tym uporałem wszedłem na stronę seminarium i wtedy dostałem silnego ataku paniki, po czym wszystko się uspokoiło. a gdy wraca to boje się że już ten sposób nie zadziała i będę jednak musiał zrobić to czego się tak obawiam. Wydaje mi się że gdy się dzieje gorzej w moim życiu,to wtedy zaczynam roztrząsać co mogło to spowodować, i te myśli o powołaniu są w pewien sposób ucieczką od problemów.

Problem ze sobą

: 28 lutego 2015, o 19:20
autor: Ciasteczko
Zanmato, ja nie widzę w tym nic dziwnego, że masz tzw. nawroty. Moim zdaniem, jest to naturalne, ponieważ masz jakby dwa tryby funkcjonowania. Jeden można nazwać autopilotem, a drugi świadomym funkcjonowaniem.

Starając się świadomie pracować nad sobą, próbując dokonywać zmian, intencjonalnie polepszasz swoje odczucia i stan, bo dbasz o to by tak było, implementujesz inny tok myślenia i zachowań. Jednak kiedy tylko masz gorszą kondycję, gorszy humor, gorsze okoliczności życiowe, lub zaczynasz z jakiejś przyczyny wracać na autopilota, stan się pogarsza. Autopilotem nazywam takie wyuczone automatyczne zachowania, które nosisz w sobie latami, które najpewniej się ciągną jeszcze od dzieciństwa. I to jest dla Ciebie naturalniejszy stan w tej chwili, bo wiele wiele lat w nim funkcjonowałeś.

Do zmian potrzeba jest czasu. Pracując nad sobą, tak na prawdę, usiłujesz stać się kimś innym, zmieniasz dawne nawyki myślowe i zachowanie, wiadomo że będą takie momenty, kiedy stary tryb będzie wracał. Ale w miarę pracy nad sobą, będzie robił to coraz rzadziej. Dlatego, że będziesz rozumiał ten mechanizm. Nie traktuj siebie jakby te nawroty były powodem do uznania, że to jest coś innego niż nerwica, bo to, co Ci opisałam jest naturalne i ciężko byłoby uznać, że można inaczej się zmienić i swoje podejście niż metodą prób i błędów. To jest przecież zmienianie czegoś, co siedzi bardzo głęboko w podświadomości.

Jeśli zaś chodzi o naturę myśli, o to "które myśli są Twoje, a które nie", to nie roztrząsałabym tego. Ja podchodzę do tematu myśli w taki sposób, że uznaję mózg za narzędzie, które służy do myślenia, natomiast myśli są podyktowane w dużej mierze kondycją psychiczną, atmosferą w umyśle. Jeśli atmosfera jest przesycona niepokojem, strachem, itd., to i myśli będą takie. A jeśli jest spokój i radość to i myśli są tym zainspirowane. Natomiast to Ty wybierasz, która z tych myśli w ogóle Cię interesuje do realizacji. Musisz się wsłuchać w siebie, na spokojnie.

W tej chwili masz w głowie tysiąc myśli i uważasz, że musisz za nimi podążać jak za impulsami, że to one Tobą rządzą. Klucz tkwi w tym, by dostrzec, że to umysł jest Twoim narzędziem, a nie Ty narzędziem umysłu. :)

Problem ze sobą

: 28 lutego 2015, o 19:43
autor: Zanmato
Dziekuje Ciasteczko za te słowa, nieco lepiej się poczułem, bo mimo iż parę razy właśnie zdałem sobie sprawę z tego, że to ja panuje nad myślami a nie myśli nade mną, to jednak czasami w gorszych chwilach zdarza mi się o tym zapomnieć i wtedy wciąż waham się do powrotu do starych nawyków. Ogólnie obecnie moje nawroty są już o wiele słabsze niż były kiedyś, nie odbierają mi już apetytu, ani snu tylko mętlik robią w głowie, kiedyś każde wspomnienie o powołaniu , czy choćby jakaś zakonnica na ulicy itd. wywoływały paniczny lęk przed powołaniem. Teraz już nic takiego się nie dzieje, może jeszcze lekki dyskomfort jest, ale to już jest bardzo słabe. Ogólnie staram się też przestać analizować każdą moją myśl bo możnaby oszaleć od tego.

Problem ze sobą

: 28 lutego 2015, o 19:44
autor: Ciasteczko
No widzisz, czyli jest progres, co znaczy, że masz tendencję do poprawy- dobra droga. :)
Jeśli zaś chodzi o te wątpliwości co do powołania, to moze Ty masz poczucie winy, że nie chcesz wcale być kapłanem?

Problem ze sobą

: 28 lutego 2015, o 20:11
autor: Zanmato
Możliwie że to poczucie winy, mogło zrodzić się z tego że w dzieciństwie moja mama mówiła że będę księdzem i ja przejąłem to myślenie, nie będąc w pełni świadom co to oznacza. Potem odechciało mi się tego, nigdy potem się to nie przebudziło, aż do pewnego dnia po tym ataku nerwicy na studiach, przypomniało mi się o tym i wtedy też mnie strasznie męczyło. Wydaje mi się że to jest jakiś sposób ucieczki, szukania kozła ofiarnego, że teraz mi się nie powodzi bo kiedyś miałem powołanie i je odrzuciłem, możliwe że rzeczywiście jakieś poczucie winy z dzieciństwa zostało, czasami chyba się też trochę boje że życie będzie nieszczęśliwe bo wybiorę inną drogę niż to powołanie. Ogólnie mam problem z podejmowaniem decyzji, i czasami jestem strasznie niezdecydowany, ale gdy moje myśli są spokojne to wiem co chce robić i wiem wtedy że nie jest to na pewno kapłaństwo.

Problem ze sobą

: 28 lutego 2015, o 20:26
autor: Ciasteczko
Czyli coś w tym moze jest, może własnie do tego powinieneś sobie przemyśleć tę sprawę. Skoro mama mówiła Ci, że będziesz księdzem, to odrzucenie tak długo wpajanego przekonania na pewno musi wiązać się u Ciebie z jakimś poczuciem jakbyś sprzeciwiał się rodzicowi. A gdy myślimy o sprzeciwianiu się rodzicom, szczególnie jeśli mieli oni w zwyczaju oceniać nas surowo, to bez względu na to czy mamy 10 lat, czy 20, czy 30 i więcej, czujemy się jak dzieci w obliczu tego sprzeciwu. Nawet jesli jest on wewnętrzny. Może masz gdzieś tam zakodowane, że robisz coś niesłusznego, że to jest jak klątwa, że skoro nie chcesz wypełnić tej drogi, to spotka Cię za to kara. A to jest tylko i wyłączenie Twoje myślenie. Ja osobiście wierząca nie jestem, ale wiem, że Bóg nie wymaga od nikogo oddania w kapłaństwie i jego przykazania można spełniać również w stanie świeckim. Poza tym po co Bogu kapłan bez powołania? Może trzeba to przemyśleć, żebyś nie czuł, że ten temat Cię męczy, bo ewidentnie wraca jak bumerang. Szczególnie, że piszesz, że masz problem z decyzyjnością,może ze strachu, że źle wybierzesz, a to kapłaństwo kojarzy Ci się z wybraną za kogoś drogą dla Ciebie i za Ciebie. Przecież nikt nie może odpowiedzieć za Ciebie na pytanie czego chcesz, więc naucz się ufać sobie. Naucz się rozpoznawać własne potrzeby, w końcu jesteś dorosłym człowiekiem i nikt Ci nie ma prawa układać życia, a widzę, że masz plany żeby być z dziewczyną, z którą jesteś, więc idź za tym głosem serca, a nie za głosem natręta. :) Na pewno jak sobie to jakoś poukładasz i przetłumaczysz, to będziesz spokojniejszy. Tylko musisz zaufać, że masz prawo do tego by wybierać życie przyjemne dla Ciebie, a nie nakazane.

Problem ze sobą

: 2 marca 2015, o 10:01
autor: Zanmato
Ogólnie przeczytałem artykuł o zespole niezaspokojenia emocjonalnego podany przez użytkownika tego forum i wydaje mi się że to mogło wpłynąć na obecną moją psychikę.

http://psychika.net/2009/12/jak-niezasp ... lne-w.html

Nawet mój młody wygląd pasuje do opisu XD (każdy daje mi mniej lat niż mam w rzeczywistości)

Zawsze doświadczałem braku akceptacji ze strony rówieśników, najwyżej jednego przyjaciela miałem i na tym się kończyło. Cały czas praktycznie byłem szykanowany , a ze strony rodziców nigdy nie mogłem doświadczyć zrozumienia, nikomu nie ufałem nawet swoim przyjaciołom wszystkich ludzi traktowałem na dystans, często jako gorszych od siebie, a sam cały czas się użalałem jak to jest mi niedobrze. Moim rodzicom czasami próbowałem zwierzyć się z moich problemów, ale to nic nie dawało, często było jeszcze gorzej. Wydaje mi się że prostu nigdy nie dojrzałem, i gdyby nie moja dziewczyna nie zacząłbym w ogóle dojrzewać. Rzeczywiście możesz mieć racje że boje się sprzeciwić rodzicom - nigdy otwarcie im się nie sprzeciwiłem, choć od jakiegoś czasu uczę się wyrażać swoje własne emocje także te negatywne, dotąd zawsze dusiłem je w sobie i nie pozwalałem na wyjście ich na wierzch. Także ta podróż do mojej dziewczyny jest samodzielną moją decyzją, bez wiedzy moich rodziców, na początku było tragicznie , ale teraz już jest lepiej.

-- 2 marca 2015, o 10:01 --
No i chyba obecny nawrót, już przechodzi, znowu było to wszystko chwilowe, a ja dałem się ponieść temu, że nie przejdzie - solidny sen, zajmowanie myśli, myśli optymistyczne i suplementy z magnezem robią swoje. Przemyślałem to także trochę i natrętne myśli obecnie same zanikły, zobaczymy na ile XD. Dziękuje ciasteczko za wsparcie, dużo mi pomogłaś.

Problem ze sobą

: 2 marca 2015, o 21:11
autor: Ciasteczko
Cieszę się, czytając o tej poprawie! :) Trzymam kciuki, żeby te wnioski pomogły Ci czuć się jak najczęściej dobrze!:)