Moje pierwsze dwa miesiące problemów
: 21 grudnia 2014, o 23:31
Witajcie!
Mam na imię Adrian, mam 26 lat i dwa miesiące temu zaczęły się moje problemy, a może nawet i trzy miesiące temu.
Wydaje mi się, że gdzieś z początkiem października zaczął się u mnie niepewny chód, coś takiego jakbym był po dwóch piwkach. Nie zataczałem się, ale czułem i widziałem, że od czasu do czasu znosi mnie na prawo/lewo. Pomyślałem sobie "przemęczenie" spowodowane fizyczną pracą w popularnym markecie budowlanym w którym już czwarty rok pracowałem na zlecenie dla firmy zewnętrznej. Dwa tygodnie przed końcem pracy ułamał mi się ząb, górna ósemka. Jako, że dentystów boję się panicznie, niechętnie umówiłem się na wizytę w prywatnym gabinecie do którego pojechałem na ekstrakcję za siedem dni (Dodam tylko, że już z miesiąc wcześniej próbowałem się umówić na wizytę, na leczenie zębów co również wywoływało u mnie zdenerwowanie) Blady usiadłwszy w poczekalni, przyszła kolej na mnie. Cały blady z uczuciem duszności siadłem na fotelu, dostałem znieczulenie i po pięciu minutach ząb został usunięty - nawet nie wiedziałem kiedy, strach zniknął. Żadnego bólu, uważnie jadłem żeby nic nie podrażnić. Ostatni dzień w pracy to dzień przed Świętem Zmarłych. Następnego dnia, dzień jak co dzień - dalej niepewny chód. Drugiego listopada pojawił się ostry ból głowy, który jak myślałem przejdzie następnego dnia po przespanej nocy. Podkusiło mnie, żeby jeszcze tego samego dnia mierzyć sobie ciśnienie, ciśnieniomierzem nadgarstkowym, który jak mi powiedziano po tygodniu jest niemiarodajny. Pomiary mnie przeraziły tj 150-90, chwilę później 160-100, 155-100 i ciągle w tych granicach. Już czułem szybsze bicie serca i delikatne duszności. Diagnozowanie się w internecie w ogóle mi nie pomogło. Poszedłem spać z myślą, że coś mam z sercem.
Następnego dnia tj w poniedziałek, poszedłem do lekarza pierwszego kontaktu. Ten zauważył stan ropny w zębie i przepisał antybiotyk, który wg. jego zapewnień po 24 godzinach miał coś zmienić. Zmierzył jeszcze ciśnienie i było prawidłowe 130/80. Do środy nic się nie zmieniło. Moje obawy przed poważną chorobą nie malały, a ciśnieniomierz nadgarstkowy pokazywał 160/100 i koło godziny siedemnastej znowu trafiłem do lekarza, tym razem innego bo 'poniedziałkowego' już nie było. Zmierzyli mi ciśnienie dwa razy: 130/65 i 130/80. Dostałem zlecenie na podstawowe badania (krew, mocz, cholesterol, tarczyca, cukier, ob), które mogłem wykonać dopiero po dwóch tygodniach od ostatniej dawki antybiotyku na ząb. Internet oczywiście dalej mnie diagnozował najgorzej jak się da aż w końcu w piątek trafiłem do trzeciego już internisty, który słysząc moje objawy stwierdził, że nie skłąda się to w żadną całość i wystawił skierowanie do neurologa aby "sprawdzić czy przypadkiem nic głowie nie siedzi". Już byłem pewny, że mam guza, bo nawet internet tak powiedział. Zanim trafiłem do neurologa (terminy) musiałęm poczekać 5 dni, aż udało mi się dostać na wizytę prywatnie. Dzień wcześniej trafiłem na SOR (oczywiście po 6 godzinnym łażeniu po Częstochowie) gdzie zrobiono mi tomografię głowy. Godzina czekania, słuchania chorych i przypisywanie sobie ich chorób sobie.Minuta trwała w nieskończoność, a nadmiar czasu to wymyślanie raka krwiaka guza tętniaka. Przyszedł lekarz z wynikami - w głowie czysto. Rozryczałęm się na całęgo, ale to jeszcze nie wyjaśniało mojej choroby. Przed SORem w jednej z przychodni zrobiono mi EKG, cukier i ciśnienie - było dobrze. Tego dnia spałem już z rodzicami w jednym pokoju na ziemi, na karimacie i trzęsłem się, bałem, czułem lęk pomimo pozytywnych wyników. Następnego dnia dostałem się do neurologa, która powiedziała, że mam zespół kręgosłupa szyjnego i że trzeba pobrać trochę tych tabletek w 'neurologii' żeby zaczęły działać. Poleciła jeszcze zrobienie RTG kręgosłupa szyjnego i mi pokaże co jest u mnie nie tak. Po tygodniu zrobiłem RTG i wg radiologa wszystko jest ok. Cały czas spałem z rodzicami w jednym pomieszczeniu. Z neurologinią się spotkałem i mówi mi dalej, że wgłębienie w kręgosłupie winno być głębsze i żebym dalej brał leki, ćwiczył i wyjdę z tego. Średnio mnie to przekonało. Miałem już lęki, drżałem, płakałem, widziałem u siebie ostatnią prostą, że byłem już jedną nogą w grobie, robiłem już sobie rachunek sumienia. Zacząłem się ponownie modlić, odkopałem stare artefakty katolickie, przyśnili mi się moi zmarli bliscy. Rozmawiałem z Mamą na temat tego, że po śmierci może jednak jest jeszcze życie pośmiertne, znowu płakałem. Po rozmowie wyszedłem na godzinny spacer i na powrocie, 20 metrów od swojego domu znalazłem stary różaniec. To był dla mnie znak, że muszę zacząć się modlić, wyspowiadać, żeby oczyszczony zejść z tego świata. Płacz, ryk, panika, że to już mój bliski koniec. Wszędzie widziałęm reklamy "zrób rakowi wspak"; programy typu "szpital" etc. Zaczęło mnie boleć serce (potem doszedłem do tego, że odgniotłem sobie cyca przez spanie na ziemi), znalazłem sobie w internecie objawy występujące u mnie, które mają mówić o niedomykalności zastawki aortalnej. Znowu trafiłem do internisty, który mnie osłuchał i zmierzył ciśnienie, ale żadnych szumów nie słyszał. Trafiłem do laryngologa -OK, okulisty - dno oka, ciśnienie, wzrok, brak zmian chorobowych, a oczy bolą. Okulista mówiąc, że jeżeli w głowie fizycznie coś by się zmieniło to w 99% wyszłoby to na dnie oka, więc troche mnie uspokoił. Myślałem że może przez gry video bolą mnie oczy, dlatego zrobiłem sobie detoks od gier - w sumie i tak już nie miałem na nie ochoty na początku listopada. Zaczęło mnie boleć serce, zauważyłem tykanie głowy w rytm serca, tętniące tętnice szyjne co znowu mnie skierowało na 'zdiagnozowaną chorobę serca'. Dalej już tylko lęki, strach, płacz, kolejny internista i osłuchiwanie serca, mierzenie ciśnienia tętniczego, kolejne EKG i RTG klatki piersiowej - wszystko jest dobrze,. Skontaktowałem się ze znajomą kardiologiem, która w prywatnej rozmowie powiedziała mi, że EKG nie pokazuje żadnych zmian które mogą mówić o tym schorzeniu, a dużo objawów które opisuje może być wywoływane przez zażywanie Asentry - przepisanej przez neurologa, na stany lękowe depresyjne. Trochę mnie uspokoiła. Trafiłem do dwóch psychiatrów którzy stwierdzili u mnie nerwice/zaburzenia depresyjno-lękowe. Nie pamietam co kiedy się już pojawiało, ale czuje pulsowanie nosa, głowy, szumy w uszach, oczy mi uciekają z obiektu na który patrzę przez chwilę bez mrugania (nie mam oczopląsu), mrowienie kończyn, zimno-ciepło, palenie głowy, prąd przechodzący po linii prostej w głowie, mrowienie w głowie, przelewanie się w głowie, czuję pulsowanie ciała w tętno. Rzuciłem gitarę, gry video, jazdę na rowerze - nie mam już na to ochoty. Zgubiłem 14kg w 6tygodni. Jestem zmęczony sobą. Odwiedzam rodzinę 'bo koniec już bliski' i że zrobię rodzicom 'prezent' na święta. Myślenie, że może to być udar mózgu, stwardnienie rozsiane, parkinson, srinson, jakaś choroba degeneracyjna. Zrobiłem badania na boreliozę z której wyszło że jestem zdrowy. Zbadałem dokładnie tarczyce bo niby miałem wytrzeszcz oczu. Reasumując wszystkie badania które zrobiłem są dobre, a ja dalej jestem chory albo 'chory'. Dzisiaj dalej szukałem i czytałem o chorobie serca, którą rzekomo posiadam.
Mam na imię Adrian, mam 26 lat i dwa miesiące temu zaczęły się moje problemy, a może nawet i trzy miesiące temu.
Wydaje mi się, że gdzieś z początkiem października zaczął się u mnie niepewny chód, coś takiego jakbym był po dwóch piwkach. Nie zataczałem się, ale czułem i widziałem, że od czasu do czasu znosi mnie na prawo/lewo. Pomyślałem sobie "przemęczenie" spowodowane fizyczną pracą w popularnym markecie budowlanym w którym już czwarty rok pracowałem na zlecenie dla firmy zewnętrznej. Dwa tygodnie przed końcem pracy ułamał mi się ząb, górna ósemka. Jako, że dentystów boję się panicznie, niechętnie umówiłem się na wizytę w prywatnym gabinecie do którego pojechałem na ekstrakcję za siedem dni (Dodam tylko, że już z miesiąc wcześniej próbowałem się umówić na wizytę, na leczenie zębów co również wywoływało u mnie zdenerwowanie) Blady usiadłwszy w poczekalni, przyszła kolej na mnie. Cały blady z uczuciem duszności siadłem na fotelu, dostałem znieczulenie i po pięciu minutach ząb został usunięty - nawet nie wiedziałem kiedy, strach zniknął. Żadnego bólu, uważnie jadłem żeby nic nie podrażnić. Ostatni dzień w pracy to dzień przed Świętem Zmarłych. Następnego dnia, dzień jak co dzień - dalej niepewny chód. Drugiego listopada pojawił się ostry ból głowy, który jak myślałem przejdzie następnego dnia po przespanej nocy. Podkusiło mnie, żeby jeszcze tego samego dnia mierzyć sobie ciśnienie, ciśnieniomierzem nadgarstkowym, który jak mi powiedziano po tygodniu jest niemiarodajny. Pomiary mnie przeraziły tj 150-90, chwilę później 160-100, 155-100 i ciągle w tych granicach. Już czułem szybsze bicie serca i delikatne duszności. Diagnozowanie się w internecie w ogóle mi nie pomogło. Poszedłem spać z myślą, że coś mam z sercem.
Następnego dnia tj w poniedziałek, poszedłem do lekarza pierwszego kontaktu. Ten zauważył stan ropny w zębie i przepisał antybiotyk, który wg. jego zapewnień po 24 godzinach miał coś zmienić. Zmierzył jeszcze ciśnienie i było prawidłowe 130/80. Do środy nic się nie zmieniło. Moje obawy przed poważną chorobą nie malały, a ciśnieniomierz nadgarstkowy pokazywał 160/100 i koło godziny siedemnastej znowu trafiłem do lekarza, tym razem innego bo 'poniedziałkowego' już nie było. Zmierzyli mi ciśnienie dwa razy: 130/65 i 130/80. Dostałem zlecenie na podstawowe badania (krew, mocz, cholesterol, tarczyca, cukier, ob), które mogłem wykonać dopiero po dwóch tygodniach od ostatniej dawki antybiotyku na ząb. Internet oczywiście dalej mnie diagnozował najgorzej jak się da aż w końcu w piątek trafiłem do trzeciego już internisty, który słysząc moje objawy stwierdził, że nie skłąda się to w żadną całość i wystawił skierowanie do neurologa aby "sprawdzić czy przypadkiem nic głowie nie siedzi". Już byłem pewny, że mam guza, bo nawet internet tak powiedział. Zanim trafiłem do neurologa (terminy) musiałęm poczekać 5 dni, aż udało mi się dostać na wizytę prywatnie. Dzień wcześniej trafiłem na SOR (oczywiście po 6 godzinnym łażeniu po Częstochowie) gdzie zrobiono mi tomografię głowy. Godzina czekania, słuchania chorych i przypisywanie sobie ich chorób sobie.Minuta trwała w nieskończoność, a nadmiar czasu to wymyślanie raka krwiaka guza tętniaka. Przyszedł lekarz z wynikami - w głowie czysto. Rozryczałęm się na całęgo, ale to jeszcze nie wyjaśniało mojej choroby. Przed SORem w jednej z przychodni zrobiono mi EKG, cukier i ciśnienie - było dobrze. Tego dnia spałem już z rodzicami w jednym pokoju na ziemi, na karimacie i trzęsłem się, bałem, czułem lęk pomimo pozytywnych wyników. Następnego dnia dostałem się do neurologa, która powiedziała, że mam zespół kręgosłupa szyjnego i że trzeba pobrać trochę tych tabletek w 'neurologii' żeby zaczęły działać. Poleciła jeszcze zrobienie RTG kręgosłupa szyjnego i mi pokaże co jest u mnie nie tak. Po tygodniu zrobiłem RTG i wg radiologa wszystko jest ok. Cały czas spałem z rodzicami w jednym pomieszczeniu. Z neurologinią się spotkałem i mówi mi dalej, że wgłębienie w kręgosłupie winno być głębsze i żebym dalej brał leki, ćwiczył i wyjdę z tego. Średnio mnie to przekonało. Miałem już lęki, drżałem, płakałem, widziałem u siebie ostatnią prostą, że byłem już jedną nogą w grobie, robiłem już sobie rachunek sumienia. Zacząłem się ponownie modlić, odkopałem stare artefakty katolickie, przyśnili mi się moi zmarli bliscy. Rozmawiałem z Mamą na temat tego, że po śmierci może jednak jest jeszcze życie pośmiertne, znowu płakałem. Po rozmowie wyszedłem na godzinny spacer i na powrocie, 20 metrów od swojego domu znalazłem stary różaniec. To był dla mnie znak, że muszę zacząć się modlić, wyspowiadać, żeby oczyszczony zejść z tego świata. Płacz, ryk, panika, że to już mój bliski koniec. Wszędzie widziałęm reklamy "zrób rakowi wspak"; programy typu "szpital" etc. Zaczęło mnie boleć serce (potem doszedłem do tego, że odgniotłem sobie cyca przez spanie na ziemi), znalazłem sobie w internecie objawy występujące u mnie, które mają mówić o niedomykalności zastawki aortalnej. Znowu trafiłem do internisty, który mnie osłuchał i zmierzył ciśnienie, ale żadnych szumów nie słyszał. Trafiłem do laryngologa -OK, okulisty - dno oka, ciśnienie, wzrok, brak zmian chorobowych, a oczy bolą. Okulista mówiąc, że jeżeli w głowie fizycznie coś by się zmieniło to w 99% wyszłoby to na dnie oka, więc troche mnie uspokoił. Myślałem że może przez gry video bolą mnie oczy, dlatego zrobiłem sobie detoks od gier - w sumie i tak już nie miałem na nie ochoty na początku listopada. Zaczęło mnie boleć serce, zauważyłem tykanie głowy w rytm serca, tętniące tętnice szyjne co znowu mnie skierowało na 'zdiagnozowaną chorobę serca'. Dalej już tylko lęki, strach, płacz, kolejny internista i osłuchiwanie serca, mierzenie ciśnienia tętniczego, kolejne EKG i RTG klatki piersiowej - wszystko jest dobrze,. Skontaktowałem się ze znajomą kardiologiem, która w prywatnej rozmowie powiedziała mi, że EKG nie pokazuje żadnych zmian które mogą mówić o tym schorzeniu, a dużo objawów które opisuje może być wywoływane przez zażywanie Asentry - przepisanej przez neurologa, na stany lękowe depresyjne. Trochę mnie uspokoiła. Trafiłem do dwóch psychiatrów którzy stwierdzili u mnie nerwice/zaburzenia depresyjno-lękowe. Nie pamietam co kiedy się już pojawiało, ale czuje pulsowanie nosa, głowy, szumy w uszach, oczy mi uciekają z obiektu na który patrzę przez chwilę bez mrugania (nie mam oczopląsu), mrowienie kończyn, zimno-ciepło, palenie głowy, prąd przechodzący po linii prostej w głowie, mrowienie w głowie, przelewanie się w głowie, czuję pulsowanie ciała w tętno. Rzuciłem gitarę, gry video, jazdę na rowerze - nie mam już na to ochoty. Zgubiłem 14kg w 6tygodni. Jestem zmęczony sobą. Odwiedzam rodzinę 'bo koniec już bliski' i że zrobię rodzicom 'prezent' na święta. Myślenie, że może to być udar mózgu, stwardnienie rozsiane, parkinson, srinson, jakaś choroba degeneracyjna. Zrobiłem badania na boreliozę z której wyszło że jestem zdrowy. Zbadałem dokładnie tarczyce bo niby miałem wytrzeszcz oczu. Reasumując wszystkie badania które zrobiłem są dobre, a ja dalej jestem chory albo 'chory'. Dzisiaj dalej szukałem i czytałem o chorobie serca, którą rzekomo posiadam.