Źle się czuję we własnej skórze.
: 29 listopada 2014, o 22:14
Witam.
Czy też tak czasem macie że (albo i ciągle) , że źle się czujecie sami ze sobą? Często takie dziwne odczucie mi towarzyszy ... w zasadzie teraz sam nie wiem co mi dolega, jakieś rozkojarzenie, poczucie braku jakiejś "pewności" siebie w sensie bardziej fizycznym. Albo wydaje mi się że zemdleje, albo że powiem coś nie tak, że przekręcę słowa , czy końcówki słów. Siedzę teraz sam w domu, samotność mnie dobija, znajomych praktycznie brak (ludzie się rozjechali po świecie), a w tej mojej małej mieścinie dzieję się wielkiego ch*ja -doprowadza mnie to do szału . Siedzę sam ze swoimi idiotycznymi przemyśleniami, obawami, wątpliwościami i nieprzyjemnymi odczuciami ze strony ciała. Jedyne co się nasuwa to żeby skończyć ze sobą. Ja naprawdę nie mam już ochoty nic zmieniać, walczyć... niby jest i psycholog ... i psychiatra , ale ja dalej nie czuję się szczęśliwy. Siedzę na tym forum i czytam Wasze wpisy, ale często nie umiem się zidentyfikować z Wami, gdyż czuje się jako "specjalny" przypadek któremu dolega na pewno coś więcej... mimo że rozsądek mówi inaczej to jednak serce podpowiada że ja poprostu na coś choruję.
Wybaczcie mi ten dziwny wywód. Po prostu czuję się źle, nie wiem co mam w ogóle robić. Czytam te książki i wątki o walczeniu z nerwicą, próbuje się relaksować (mizernie mi idzie walka z tym wszystkim ), ale często dla zabicia czasu zaczynam pić piwo, które następnego dnia doprowadza mnie do nieprzyjemnych stanów... z resztą juz nawet założyłem ze 2 takie wątki jak miałem totalne schizy na kacu. Nie umiem znaleźć sobie hobby , zainteresowania,,, kiedyś miałem i dziewczynę i jakoś żyłem mimo tego że codziennie bolałą mnie szyja, głowa, żuchwa... To ciągłe napięcie mięsni doprowadzało mnie do szału. Teraz dalej chodze na masaże aby to rozluźnić , ale wiem że docelowo to ja musze coś w sobie zmienić, aby i to napięcie puściło. Potem życie dało mi jeszcze bardziej w dupę , śmierć samobójcza ojca, przejęcia spadku z długami, wożenie się po sądach i komornikach. Teraz jak sytuacja trochę ochłonęła to dostałem ataków paniki ..
A wcześniej po prostu obudziłem się rano i kręciło mi się potwornie w głowie i bóle w żuchwie i szyi były potworne - czy to też mogła być nerwica ,na jakimś tle emocjonalnym - nie było paniki, nie było jakiś "wkrętek", po prostu stało się i trwało długo ...? Nikt nie mógł mi pomóc, lekarze bagatelizowali sprawę , a ja nie mogłem się porządnie zbadać bo ciągłe problemy w domu sprawiały że nie miałem chwili dla siebie . Żyłem w ciągłym napięciu.
Sam już nie wiem o co mogę Was prosić... może o przeczytanie tego i wyrażenie tego co myślicie o tym ? Może podzielicie sie ze mna jakimiś poradami, co zrobić w takiej sytuacji ?
Czy też tak czasem macie że (albo i ciągle) , że źle się czujecie sami ze sobą? Często takie dziwne odczucie mi towarzyszy ... w zasadzie teraz sam nie wiem co mi dolega, jakieś rozkojarzenie, poczucie braku jakiejś "pewności" siebie w sensie bardziej fizycznym. Albo wydaje mi się że zemdleje, albo że powiem coś nie tak, że przekręcę słowa , czy końcówki słów. Siedzę teraz sam w domu, samotność mnie dobija, znajomych praktycznie brak (ludzie się rozjechali po świecie), a w tej mojej małej mieścinie dzieję się wielkiego ch*ja -doprowadza mnie to do szału . Siedzę sam ze swoimi idiotycznymi przemyśleniami, obawami, wątpliwościami i nieprzyjemnymi odczuciami ze strony ciała. Jedyne co się nasuwa to żeby skończyć ze sobą. Ja naprawdę nie mam już ochoty nic zmieniać, walczyć... niby jest i psycholog ... i psychiatra , ale ja dalej nie czuję się szczęśliwy. Siedzę na tym forum i czytam Wasze wpisy, ale często nie umiem się zidentyfikować z Wami, gdyż czuje się jako "specjalny" przypadek któremu dolega na pewno coś więcej... mimo że rozsądek mówi inaczej to jednak serce podpowiada że ja poprostu na coś choruję.
Wybaczcie mi ten dziwny wywód. Po prostu czuję się źle, nie wiem co mam w ogóle robić. Czytam te książki i wątki o walczeniu z nerwicą, próbuje się relaksować (mizernie mi idzie walka z tym wszystkim ), ale często dla zabicia czasu zaczynam pić piwo, które następnego dnia doprowadza mnie do nieprzyjemnych stanów... z resztą juz nawet założyłem ze 2 takie wątki jak miałem totalne schizy na kacu. Nie umiem znaleźć sobie hobby , zainteresowania,,, kiedyś miałem i dziewczynę i jakoś żyłem mimo tego że codziennie bolałą mnie szyja, głowa, żuchwa... To ciągłe napięcie mięsni doprowadzało mnie do szału. Teraz dalej chodze na masaże aby to rozluźnić , ale wiem że docelowo to ja musze coś w sobie zmienić, aby i to napięcie puściło. Potem życie dało mi jeszcze bardziej w dupę , śmierć samobójcza ojca, przejęcia spadku z długami, wożenie się po sądach i komornikach. Teraz jak sytuacja trochę ochłonęła to dostałem ataków paniki ..
A wcześniej po prostu obudziłem się rano i kręciło mi się potwornie w głowie i bóle w żuchwie i szyi były potworne - czy to też mogła być nerwica ,na jakimś tle emocjonalnym - nie było paniki, nie było jakiś "wkrętek", po prostu stało się i trwało długo ...? Nikt nie mógł mi pomóc, lekarze bagatelizowali sprawę , a ja nie mogłem się porządnie zbadać bo ciągłe problemy w domu sprawiały że nie miałem chwili dla siebie . Żyłem w ciągłym napięciu.
Sam już nie wiem o co mogę Was prosić... może o przeczytanie tego i wyrażenie tego co myślicie o tym ? Może podzielicie sie ze mna jakimiś poradami, co zrobić w takiej sytuacji ?