Ciasteczko ma rację i to jest bardzo dobry pomysł na wyciszenie się i też wywalenie z siebie energii, która jest pożytkowana przez nerwicę

Bo mimo, że w nerwicy czujemy brak siły, to to tak naprawdę siła jest, tylko idzie na nerwicę.
Ale też mimo wszystko nie porzucałbym od razu "leżącej" medytacji, po prostu nie denerwuj się, ze nie wychodzi i spróbuj po czasie, po własnie choćby spacerze, takim wyciszeniu aktywnym o jakim Ciasteczko pisze.
Czemu mówię o tym aby nie rezygnowac całkiem?
Ja też miałem taki problem przy relaksacji, od razu serce waliło, dostawałem lęku, napięcia, kręciłem się, nie mogłem wylezeć, wynika to jednak z mechanizmu nerwicy bo relaksacja dla nerwicy to puszczenie kontroli.
Jest to ignorowanie nerwicy, ona tego nienawidzi.
Dlatego też choć na poczatku nie udawało mi się to, i złościłem się to potem jednak próbowałem coraz częściej, ale już bez złości. po prostu jak naprawde nie mogłem wyleżec to odpuszczałem, bez denerwowania się, ze się nie udaje.
Na spokojnie.
Ale jednak próby i praktyta tego dało mi w końcy bardzo ważną rzecz, bo im więcej próbowałem tym bardziwej uczyłem się na czym polega "nie szarpanie się z nerwicą:"
Czyli emocje szaleją, mysli także, objawy a ty jednak uczysz się leżeć spokojnie. Ta praktyka mimo wszystko przysniosła mi bardzo wiele dobrego w ogólnym potem traktowaniu nerwicy - w końcu właściwie.
Bo jak potem np. szedłem ulicą i nasilał mi się lęk to po prostu umiałem już to przepuścić przez siebie, bez nakrecania się. To było a ja byłem obok tego, tak jak wtedy leżąc.
Trzeba to po prostu przyjąc do wiadomości, że mimo zwiększenia objawow, napięcia i mysli jest to całkiem bezpieczne.
Więc polecam próbowac ale oczywiście nic na siłę, z wyrozumiałością
