nie daję już rady
: 10 września 2014, o 20:01
Witam, często tu zaglądam, mało się odzywam ale nie daję sobie już rady... Ogolnie jestem osobą bardzo wrażliwą, już w przedszkolu wymiotowałam ze stresu, że nie ma rodziców, nabawiłam się też traumy gdyż byłam niejadkiem a Panie przedszkolanki karały mnie badź wmuszały jedzenie. Szkoła to była męczarnia, siedziałam gównie sama, od zawsze miałam ogromny lęk przed wyjazdami na wycieczki.
Poważniejsze kłopoty zaczęły się w liceum, wtedy zaczęłam uważać, że jestem na coś chora, głównie bałam się raka, do tego doszły inne problemy, przygnębienie i tak wylądowałam u Pani psycholog ale były to tylko2 spotkania po których kazano mi poczytać jakąś litaraturę psychologiczną i powiedziano, ze w moim wieku to normalne. Przez rok czy dwa było normalnie , miałam tylko okresy ogromnego strachu, wtedy chodziłam po lekarzach i robiłam sobie różne badania, które zawsze wychodziły dobrze. Nawet kiedy się mocniej uderzyłam potrafiłam pojechać na SOR na prześwietlenie.
Ostatnio jednak wszystko sie pogorszyło, studiuję od 2 lat na kierunku na którym wykładowcy chcą nas wszystkich wykonczyć więc utrzymanie się na studiach kosztuje mnie naprawdę wiele nerwów.Pod koniec 1go roku dostałam swojego pierwszego poważnego ataku paniki( wcześniej były one lekkie) nie dałam rady dojść na egzamin, kołatanie serca, pocenie, mdłości, myślałam,że umieram. Po kolejnym roku zaczęły się problemy jelitowe ( dodam też ,że od małego miałam lekką obsesję na punkcie toalety a mianowicie nie chodziłam nigdzie gdzie nie było normalnej toalety) poszłam do lekarza dał mi leki, które niestety nie pomogły, poszłam kolejny raz, kolejne leki i sugestia lekarza który leczy mnie całe życie, że to może być na tle nerwoym, tym razem dostałam też leki z grupy SSRI, zaczęłam je brac ale okazało się, że skutków ubocznych jest tak dużo, że nie mogę funkcjonować normalnie. W ciagu 3 msc-y czyli od wystąpienia objawów praktycznie ciągle siedziałam w domu, czytałam w internecie o niezliczonych chorobach, doszło do myśli samobójczych, miałam koszmary senne, lęk przed wszystkim i niczym..
Przekonana o raku robiłam sobie USG, badania laboratoryjne kału, badania krwi, moczu, próby wątrobowe, CRP, OB. Wszystko wyszło dobrze a ja nadal jestem przekonana, że mam raka i zaraz umrę bo nadal czuję się źle i nadal mam objawy somatyczne. Zostało mi jeszcze zrobienia 1 umówionego badania i chyba będę musiała zaakceptować to, ze wszystko siedzi w głowie. Tylko jak sobie z tym radzić ? Jak uwierzyć, że objawy somatyczne są spowodowane problemami psychicznymi ? Oczywiście, ze myślałam o psychologu ale w moim mieście psycholog jest raz na miesiąc, więc wizyta będzie dopiero możliwa gdy wrócę na studia plus czas oczekiwania na wizytę na NFZ bo prywatnie mnie raczej nie stać.
Poważniejsze kłopoty zaczęły się w liceum, wtedy zaczęłam uważać, że jestem na coś chora, głównie bałam się raka, do tego doszły inne problemy, przygnębienie i tak wylądowałam u Pani psycholog ale były to tylko2 spotkania po których kazano mi poczytać jakąś litaraturę psychologiczną i powiedziano, ze w moim wieku to normalne. Przez rok czy dwa było normalnie , miałam tylko okresy ogromnego strachu, wtedy chodziłam po lekarzach i robiłam sobie różne badania, które zawsze wychodziły dobrze. Nawet kiedy się mocniej uderzyłam potrafiłam pojechać na SOR na prześwietlenie.
Ostatnio jednak wszystko sie pogorszyło, studiuję od 2 lat na kierunku na którym wykładowcy chcą nas wszystkich wykonczyć więc utrzymanie się na studiach kosztuje mnie naprawdę wiele nerwów.Pod koniec 1go roku dostałam swojego pierwszego poważnego ataku paniki( wcześniej były one lekkie) nie dałam rady dojść na egzamin, kołatanie serca, pocenie, mdłości, myślałam,że umieram. Po kolejnym roku zaczęły się problemy jelitowe ( dodam też ,że od małego miałam lekką obsesję na punkcie toalety a mianowicie nie chodziłam nigdzie gdzie nie było normalnej toalety) poszłam do lekarza dał mi leki, które niestety nie pomogły, poszłam kolejny raz, kolejne leki i sugestia lekarza który leczy mnie całe życie, że to może być na tle nerwoym, tym razem dostałam też leki z grupy SSRI, zaczęłam je brac ale okazało się, że skutków ubocznych jest tak dużo, że nie mogę funkcjonować normalnie. W ciagu 3 msc-y czyli od wystąpienia objawów praktycznie ciągle siedziałam w domu, czytałam w internecie o niezliczonych chorobach, doszło do myśli samobójczych, miałam koszmary senne, lęk przed wszystkim i niczym..
Przekonana o raku robiłam sobie USG, badania laboratoryjne kału, badania krwi, moczu, próby wątrobowe, CRP, OB. Wszystko wyszło dobrze a ja nadal jestem przekonana, że mam raka i zaraz umrę bo nadal czuję się źle i nadal mam objawy somatyczne. Zostało mi jeszcze zrobienia 1 umówionego badania i chyba będę musiała zaakceptować to, ze wszystko siedzi w głowie. Tylko jak sobie z tym radzić ? Jak uwierzyć, że objawy somatyczne są spowodowane problemami psychicznymi ? Oczywiście, ze myślałam o psychologu ale w moim mieście psycholog jest raz na miesiąc, więc wizyta będzie dopiero możliwa gdy wrócę na studia plus czas oczekiwania na wizytę na NFZ bo prywatnie mnie raczej nie stać.