Teraz ja :) Moja historia moje objawy nerwicy lęku
: 12 czerwca 2010, o 23:29
Wybaczcie że zakładam nowy historyczny temat
Ale chciałam miec własny do własnej historii 
Mam latek 24 a nerwica zaczeła sie w wieku moim zdaniem lat 16 kiedy jadłam sobie kanpkę i nagle poczułam że nie mogę jej przełknąć. Że zapomniałam jak sie połyka. Zerwałam się na nogi i poleciałam pod kran popić ostro wodą. Po chwili zaczełam się pocić i dozałam uczucia mdlenia, zrobiło mi się ciemno przed oczami, dostałam drgawek a że byłam sama w domu pobiegłam do sąsiadki że umieram. Ta była na tyle przenajmniej bystra że udało się jej mnie uspokoić. Chyba było po mnie widać że panikuję....
Tamten atak paniki pamiętam jak dziś bo zaczął on wszystko. Po tym wydarzeniu miałam ciągłe uczucie krztuszenia się wszystkim nawet bałam się połykać śliny.
Po jakimś nieokreślonym czasie zaczeło się wmawianie chgorób. Zaczełam myśleć i czytać o raku krtani. Tak się naczytałam i nakręcałam, że zaczełam dostawać takich ataków jak wcześniej. I zaczełam sobie kompletnie przypisywać i wkręcac choroby, szczególnie raka. Była wrcz pewna. Bo skąd przeciez takie ataki...
Uprosiłam mamę o badania. No i rajd się zaczął. Interniści, larungolodzy, onkolodzy chyba kilka razy.
Każde badania mnie uspokajały ale tylko na trochę, potem znów objawy, pytania o chorobę na które nikt nie odpowiadał, albo odpowiadał a ja nie chciałam wierzyć. I znów badania i lekka ulga.
Trwało to ze trzy lata. troche jestem zła że nikt nie wysłał mnie do psychologa....a nawet do psychiatry. Nikt.
Potem wszystko diametralnie przezuciło się na serce, codziennie zawał, dretwienie rąk i nóg, niemożność poruszania nimi. Puls kolosalny nie dało się zmierzyć. Karetki co drugi dzień. płacze na izbie przyjęć. Sama nie wiem jak zdałam maturę.
Dopiero wtedy lekarze z pogotowia zaczeli mówić o nerwicy i kazali iść do psychiatry.
Oczywiście wszystkie badania na serce wykonałam,. Wynik jestem czysta
Zwlekałam z psychiatrą jakoś źle mi się kojarzył. Ale że zaczełam mieć napady po kilka razy dziennie i już nie mogłam sobie poradzić poszłam.
Dostałam diagnozę nerwica lekowa i tabletki citabax i relanium. Po relanium się trochę uspokajałam. Ale też brałam za długo bo 3 miesiace a potem doktor dała mi Xanax za relanium i łykałam nastepne cztery i w efekcie się uzalezniła. Citabax nie pomógł.
Zaczeły się objawy nierealności kiedy przestałam brać xanax, i zaczeła się jazda, strach przed schizofrenią!!
Przez co i lęk i nierealność się zwiększała z każdym dniem. Napady powróciły o wiele sielniejsze. Uważajcie na te benzodiazepiny. to tylko na początku jest fajnie...
Ale zaparłam się i nie brałam pomimo że nie polecali tak robić. Dostałam leki jakieś nastepne ale już się gubiłam co brac co nie. Przestałam to łykać.
Nierealność mineła po kilku mieisącach kiedy stwierdzili chyba z 20 razy psychiatrzy ze jestem zdrowa psychicznie.
Ale od tamtej pory przez nastepne lata mam ciagle uczucie gorąca w ciało, szczególnie wieczorami mam takie wybuchy.
Dretwienie rąk i nóg, a także twarzy i ust, czasem nie czucie miejscami skóry. Zawroty głowy jak wychodze to masakryczne zawroty głowy. Oczywiscie ataki paniki. Ciagłe obawy ze umre albo zemdleje jak bede sama w domu i nikt mi nie pomoze. Albo jak wychodze to sie boje ze walnę.
I oczywiscie serce, puls duzy, skoki cisnienia. I potrafie miec kołatania serca. Co dziwne podczas wysiłku. Ale jest zdrowe.
Ostatnio brałam przez rok leki effectin, welbrutin, mirtre i lexapro. Po dwóch maiłam okropne odchyły a dwa mi nie pomogły.
Miałam też terapie przez rok dynamiczną, ale niewiele widziałam różnic. Niby emocje we mnie siedziały ale cos było nie tak, nic nie przechodziło. W ogóle naczytałam się książek, poczytałam jak adrenalinka i inne hormony działają na nas w nerwicy że to w duzej mierze ich wina. Teraz mam nową terapię behawioralną. Po paru sesjach jestem dobrej myśli. musze być
Sorki za tak długa historię, ale lubie z siebie to wyrzucać.
A zresztą czasem czytałam że to niektórym pomaga, bo może ktoś będzie miał podobnie i tak dalej. Sami rozumiecie
Chociaż tak może się przydam do czegoś moim poskichanym i na razie mało znaczącym zyciu


Mam latek 24 a nerwica zaczeła sie w wieku moim zdaniem lat 16 kiedy jadłam sobie kanpkę i nagle poczułam że nie mogę jej przełknąć. Że zapomniałam jak sie połyka. Zerwałam się na nogi i poleciałam pod kran popić ostro wodą. Po chwili zaczełam się pocić i dozałam uczucia mdlenia, zrobiło mi się ciemno przed oczami, dostałam drgawek a że byłam sama w domu pobiegłam do sąsiadki że umieram. Ta była na tyle przenajmniej bystra że udało się jej mnie uspokoić. Chyba było po mnie widać że panikuję....
Tamten atak paniki pamiętam jak dziś bo zaczął on wszystko. Po tym wydarzeniu miałam ciągłe uczucie krztuszenia się wszystkim nawet bałam się połykać śliny.
Po jakimś nieokreślonym czasie zaczeło się wmawianie chgorób. Zaczełam myśleć i czytać o raku krtani. Tak się naczytałam i nakręcałam, że zaczełam dostawać takich ataków jak wcześniej. I zaczełam sobie kompletnie przypisywać i wkręcac choroby, szczególnie raka. Była wrcz pewna. Bo skąd przeciez takie ataki...
Uprosiłam mamę o badania. No i rajd się zaczął. Interniści, larungolodzy, onkolodzy chyba kilka razy.
Każde badania mnie uspokajały ale tylko na trochę, potem znów objawy, pytania o chorobę na które nikt nie odpowiadał, albo odpowiadał a ja nie chciałam wierzyć. I znów badania i lekka ulga.
Trwało to ze trzy lata. troche jestem zła że nikt nie wysłał mnie do psychologa....a nawet do psychiatry. Nikt.
Potem wszystko diametralnie przezuciło się na serce, codziennie zawał, dretwienie rąk i nóg, niemożność poruszania nimi. Puls kolosalny nie dało się zmierzyć. Karetki co drugi dzień. płacze na izbie przyjęć. Sama nie wiem jak zdałam maturę.
Dopiero wtedy lekarze z pogotowia zaczeli mówić o nerwicy i kazali iść do psychiatry.
Oczywiście wszystkie badania na serce wykonałam,. Wynik jestem czysta

Zwlekałam z psychiatrą jakoś źle mi się kojarzył. Ale że zaczełam mieć napady po kilka razy dziennie i już nie mogłam sobie poradzić poszłam.
Dostałam diagnozę nerwica lekowa i tabletki citabax i relanium. Po relanium się trochę uspokajałam. Ale też brałam za długo bo 3 miesiace a potem doktor dała mi Xanax za relanium i łykałam nastepne cztery i w efekcie się uzalezniła. Citabax nie pomógł.
Zaczeły się objawy nierealności kiedy przestałam brać xanax, i zaczeła się jazda, strach przed schizofrenią!!
Przez co i lęk i nierealność się zwiększała z każdym dniem. Napady powróciły o wiele sielniejsze. Uważajcie na te benzodiazepiny. to tylko na początku jest fajnie...
Ale zaparłam się i nie brałam pomimo że nie polecali tak robić. Dostałam leki jakieś nastepne ale już się gubiłam co brac co nie. Przestałam to łykać.
Nierealność mineła po kilku mieisącach kiedy stwierdzili chyba z 20 razy psychiatrzy ze jestem zdrowa psychicznie.
Ale od tamtej pory przez nastepne lata mam ciagle uczucie gorąca w ciało, szczególnie wieczorami mam takie wybuchy.
Dretwienie rąk i nóg, a także twarzy i ust, czasem nie czucie miejscami skóry. Zawroty głowy jak wychodze to masakryczne zawroty głowy. Oczywiscie ataki paniki. Ciagłe obawy ze umre albo zemdleje jak bede sama w domu i nikt mi nie pomoze. Albo jak wychodze to sie boje ze walnę.
I oczywiscie serce, puls duzy, skoki cisnienia. I potrafie miec kołatania serca. Co dziwne podczas wysiłku. Ale jest zdrowe.
Ostatnio brałam przez rok leki effectin, welbrutin, mirtre i lexapro. Po dwóch maiłam okropne odchyły a dwa mi nie pomogły.
Miałam też terapie przez rok dynamiczną, ale niewiele widziałam różnic. Niby emocje we mnie siedziały ale cos było nie tak, nic nie przechodziło. W ogóle naczytałam się książek, poczytałam jak adrenalinka i inne hormony działają na nas w nerwicy że to w duzej mierze ich wina. Teraz mam nową terapię behawioralną. Po paru sesjach jestem dobrej myśli. musze być

Sorki za tak długa historię, ale lubie z siebie to wyrzucać.

A zresztą czasem czytałam że to niektórym pomaga, bo może ktoś będzie miał podobnie i tak dalej. Sami rozumiecie

Chociaż tak może się przydam do czegoś moim poskichanym i na razie mało znaczącym zyciu
