Strona 1 z 1

Coś więcej o mnie:)

: 5 czerwca 2013, o 23:17
autor: Znerwicowana
A więc mam troszkę czasu, więc jak obiecałam napiszę coś o sobie. Mam 30 lat, męża i dwoje małych dzieci: 4 lata i 14 miesięcy. Zacznę od początku, jak się zaczęła u mnie choroba i jakie objawy dochodziły i co teraz ze mną się dzieje. Zaczęło się wszystko ok. 5 lat temu. Nagły lęk w trakcie rozmowy ze znajomymi, lęk bez uzasadnienia, bez powodu, serce zabiło mocniej. Rozmowa dotyczyła tego, że w domu tych znajomych coś tam zginęło a ja wówczas czasem zajmowałam się synem tych znajomych, będąc u nich w domu. I jakieś dziwne poczucie w środku, że może mnie ktoś oskarżyć, mimo iż wiedziałam i oni tez wiedzieli kto wynosi z domu różne rzeczy i mimo iż nic nie zrobiłam, nikomu nic nie zabrałam. Nie rozumiałam tego skąd taki lęk, że ktoś mnie może o cos posądzić, choć nikt mi nawet nie dawal do zrozumienia, że mnie np podejrzewa. Potem lęki występowały częściej, w czasie rozmowy z ludźmi, ktoś coś opowiadał o kimś a ja brałam to na siebie i jakaś dziwna gula w gardle mimo iż temat nie dotyczył mnie, nadmierne gromadzenie się śliny w buzi, problem z namiernym jej przełykaniem a wręcz ciągła konieczność jej przełykania. Myśłałam wtedy co ja się tak denerwuję, przecież ja jestem w porządku, dlaczego tak mi serce mocniej wali jak ktoś coś opowiada złego o kimś innym, a nie o mnie.. nie rozumiałam tego. Stwierdziłam, że mam zaburzone poczucie winy, że tak się obwiniam za wszystko, mimo iż wiem że nic nie zrobiłam nikomu złego, że przecież żyję w porządku, że ktoś opowiada coś o kimś a nie o mnie, ale to było silniejsze ode mnie. I już w tym momecie zaczęłam unikać rozmów z ludźmi, bo dochodziły te cholerne objawy somatyczne jak przyspieszone bicie serca, czerwienienie się (co mnie bardzo zdziwiło, bo ja nigdy nie miałam problemu z czerwieniem się) i to gromadzenie się śliny w buzi i gula w gardle. Oczywiście bez powodu, bo nie miałam się czym marwtić, żyłam ok, nic nikomu nie zrobiłam. Ale z powodu strachu przed atakiem paniki zaczęłam unikać ludzi. Jak ktoś pukał do drzwi, to albo nie otwierałam, bo bałam się konfrontacji twarzą w twarz, albo jak musiałam otworzyć, to zawsze się to wiązało ze stresem. Ciągle wiedziałam że to co się dzieje w mojej głowie jest bezsensu i oczywiście nie umiałam nad tym zapanować. Potem doszedł stres związany z wyjściami z domu, nigdy tego nie mogłam skumać dlaczego przed każdym wyjściem z domu serce mi wali jak oszalałe no i generalnie czemu tak się stresuje. Jakieś głupie napięcie które mijało po danej sytuacji po czymś co miałam gdzieś załatwić. Np wyjście do sklepu (hipermarketu), zawsze mnie to zastanawiało, że ja nie lubie chodzić sama po sklepach, że jak oglądam coś w sklepie, to ktoś mnie ciągle obserwuje, mialam wrażenie, że ochroniarze patrzą tylko na mnie, do tej pory mam tak, ze zmuszam się do wyjazdu do hipermarketu, najlepiej to w czyimś towarzystwie, wtedy jak zajmę się rozmową ze znajomym, to lęki nie są na tyle silne, żeby się tak bać. Ale sama jak muszę jechać, jest to dla mnie straszne, serce wali jak oszalałe, czuje, że nic nie mogę powiedzieć, głos drży a ja unikam kontaktu wzrokowego i załatwiam sprawy jak najszybciej mogę (no obłęd!). Pewnie długo bym nie wiedziała, że to co mi się dzieje, to nerwica, gdyby nie kardiolog do którego trafiłam w ciąży. Miałam kołatania serca w ciąży ale badania serca były dobre, a kardiolog jak usłyszał jak przełykam ślinę od razu powiedział, że to nerwica. Zaczęłam o tym czytać i już wiedziałam o co chodzi. Dodam, że każde wyjście od tych 5 lat do teraz jest dla mnie przeżyciem, czy idę do lekarza, czy do sklepu, czy na plac zabaw z dziećmi, jak pomyślę, że muszę rozmawiać z ludźmi to już mi serce wali jak oszalałe, bo boję się, że to będzie widać jak się stresuje i że ktoś pomyśli, że ona dziwnie się zachowuje, podejrzanie. Więc jak idę z dziećmi na spacer, to unikam piaskownic, choć idę tez i tam, bo wiadomo, że nie da się zupełnie odciąć, chodzi o moje dzieci, nie mogę ich przez moją chorobę izolować. Ale ile się przemęcze, to tylko ja wiem. Głupie myślenie w głowie o co któs mnie zapyta, żeby tylko dobrze odpowiedzieć, żeby głos zbytnio nie drżał itd.... Życie ogólnie mam intensywne i musze jakoś funkcjonować, nie mogę się zamknąć w pokoju, w domu, bo mam dzieci dla których się przełamuję. Z pracy nie mogę zrezygnować. Podejrzewam, że gdybym tylko miała możliwość, pewnie bym zamknęła się i nigdzie nie wychodziła. Na dodatek ostatnio praca stała się mscem gdzie odczuwam najczęstsze napady lęku i paniki. Kurde nie dośc że muszę tam przychodzić, to jeszcze moja praca polega na ciągłym kontakcie z drugim człowiekiem, to jest dla mnie tak trudne, że bardzo się muszę przełamywać, żeby nie sfiksować. A pracuje w służbie zdrowia, więc ciągle jestem zmuszona rozmawiać z koleżankami w pracy, z lekarzami, z przełożonymi, z pacjentami i z ich rodzinami. Kiedyś nie miałam z tym problemu! Mogłam dużo mówić, a teraz każda rozmowa mnie tak stresuje, że ciągle tylko myślę jak uniknąć rozmowy, albo jak szybko ją zakończyć, bo im dłużej to trwa tym mam wrażenie że zaraz zemdleję:( No masakra. I najgorsze, że jestem tego świadoma, że to co się ze mną dzieje jest nieuzasadnione, że jest głupie i staram się siebie uspakajać, mówić sobie, że wszystko jest dobrze, ale to nie działa, jest to nie do opanowania;/ Jest to ode mnie silniejsze. Kiedy czuję się już bardzo fatalnie idę do wc, tam czuję się bezpiecznie. Wiem, że przez chwilę będę miała spokój. Poza tym ciągłe te napięcie jak wieczorem jestem już w domu, to czuję się tak zmęczona, bo nie dość że ciężka praca, odpowiedzialnośc w pracy ogromna, obciążenie fizyczne i psychiczne, to dodatkowo jestem zmęczona psychicznie z powodu nciągłego niepokoju, napięcia i lęku. Na pewno wiecie o czym pisze. Poza tym nie wiem jak Wy, ale ja robię wszystko tak, żeby nie być zauważoną, na zebraniach siadam jak najbardziej z tyłu, najlepiej bym się schowała pod krzesło (no nienormalna jestem), ogólnie mam dużo do powiedzenia i chciałabym wyrażać swoje zdanie w wielu kwestiach, wiem że umiałabym pięknie mówić, gdyby nie nerwica i to że kiedy coś zaczynam mówić głos drży a ja czuje że zaraz zemdleję. Więc staram się być wszędzie neutralna, niezauważalna, choć oczywiście zupelnie nie da się zniknąć. Szczególnie w mojej pracy. Prócz tego wszystko robię tak, że daje z siebie całą energię, żeby zrobić wszystko jak najlepiej żeby nikt nie miał do mnie pretensji i żebym przypadkiem nie musiała się z niczego tłumaczyć twarzą w twarz. Dodam, że w rozmowie telefonicznej lub w kontakcie wirtualnym jestem dużo śmielsza i lęk raczej nie występuje. W domu również czuję się dobrze, ale wszystko się zaczyna jak wychodze z domu, no nie mogę tego ogarnąć. Dodatkowo do tego chyba doszła derealizacja, nie wiem czy dobrze rozumiem to pojęcie, ale mam ostatnio coś takiego, że czuję się jakbym była obok tego wszystkiego, jakby momentami świat wyglądał inaczej niż zwykle i przyznam że przeraża mnie to. Nawet jak zawsze lubiłam jeździć samochodem i nidgy nie bałam się tego robić, ostatnio mam dziwnego stresa, nie umiem zbytnio przyspieszyć, np na drodze szybkiego ruchu, bo boję się że jak będę jechała zbyt szybko, to nie ogarnę tego wszystkiego i wjadę w samochód nadjeżdżający z naprzeciwka. Ostatnio coś z oczami zaczęło mi się dziać i wydaje mi się, że mój wzrok nie ogarnia wszystkiego jak należy. Co jeszcze jest dla mnie dziwne, serce kołacze mi na widok policji? Kiedyś kontrolnie mnie zatrzymano (jakaś akcja dmuchania w alkomacik) i mimo iż nic nie piłam to bałam się dmuchnąć bo jeszcze coś wyjdzie, wogóle po zatrzymaniu nie umiałam z panem policjantem rozmawiać, nie wiem czego się bałam? Jak nie miałam czego;/ No i dodam, że w momecie napadów paniki czuję jak kręci mi się w głowie i tak jakbym miała zaburzenia równowagi, ale kiedy czuję się ok zawrotów nie mam. Przez to wszystko mam doły i chyba coraz bardziej obniżony nastrój, bo odechciewa mi się wszystkiego i mam momenty, że nie widzę sensu tego wszystkiego, bo to jest tak pochrzanione i ta nerwica mnie tak dołuje bo nie daje normalnie żyć. Więc nie wiem czy jakaś deprecha mnie nie łapie;/ Rozpisałam się, ale chciałam szczegółowo opisać jak to u mnie wygląda. W końcu odważyłam się i zapisałam się w poradni zdrowia psychicznego, na razie 10czerwca mam mieć badanie psychologiczne a terminy do psychiatry dopiero na wrzesień;/ A ja już się stresuje tym badaniem psychologicznym i wizytą u psychiatry. Ale muszę to zrobić, może mi psychiatra pomoże, bo żyję się coraz trudniej i to mnie coraz bardziej przeraża. A muszę coś zrobić, bo mam cudowne dzieci, dla których warto wziąć się w garść. Jednak sama nie dam rady. Obawiam się tylko, że lekarz da mi leki a ja chciałabym tyego uniknąć, no chyba że są takie które nie będą dawały niepożadanych objawów. Pracuje jak pisałam w mscu gdzie jestem odpowiedzialna za życie chorego, pracuje też na nocki, muszę być trzeźwa umysłowo, nie mogę brać leków które spowodują u mnie otępienie bądź senność. Z jednej strony wiem że muszę zadziałać i wziąć się za siebie z drugiej czuję bezsensowność i mam głupie myśli że to nic nie da, że w kóncu się i tak załamię;/ Na szczęście mam jeszcze tą nadzieję, że wyleczę się z tej pochrzanionej nerwicy i będę taka jak kiedyś:)

Odp: Coś więcej o mnie:)

: 6 czerwca 2013, o 00:27
autor: Divin
Znerwicowana pisze:
Nagły lęk w trakcie rozmowy ze znajomymi, lęk bez uzasadnienia, bez powodu, serce zabiło mocniej. Rozmowa dotyczyła tego, że w domu tych znajomych coś tam zginęło a ja wówczas czasem zajmowałam się synem tych znajomych, będąc u nich w domu. I jakieś dziwne poczucie w środku, że może mnie ktoś oskarżyć, mimo iż wiedziałam i oni tez wiedzieli kto wynosi z domu różne rzeczy i mimo iż nic nie zrobiłam, nikomu nic nie zabrałam.
Jak to bez uzasadnienia? Opiekowałaś się wtedy tymi dziećmi i gdy coś zginęło po Twojej wizycie to automatycznie pojawiła się obawa że może to za Twojej 'zmiany'. Normalna reakcja odpowiedzialnej osoby. ;)
jakaś dziwna gula w gardle mimo iż temat nie dotyczył mnie, nadmierne gromadzenie się śliny w buzi, problem z namiernym jej przełykaniem a wręcz ciągła konieczność jej przełykania.
Ta gula pojawiła się po obawie, to objaw nerwicowy i nazywa się po łacińsku: Globus histericus też takie coś miewam gdy czuję jakieś obawy lub czymś się martwię. Według mnie, u Ciebie to wystąpiło przez to że zaktywowałaś mechaanizm obaw/lęku poprzez strach że posądzą Cię że coś zginęło przez Ciebie.
I już w tym momecie zaczęłam unikać rozmów z ludźmi, bo dochodziły te cholerne objawy somatyczne jak przyspieszone bicie serca, czerwienienie się (co mnie bardzo zdziwiło, bo ja nigdy nie miałam problemu z czerwieniem się) i to gromadzenie się śliny w buzi i gula w gardle.
Błąd, w ten sposób utwierdziłaś się w lęku i obawie. Nigdy się nie ograniczaj przez lęki o strach, w ten sposób sama się nakręcasz bo myślisz o tym że skoro raz miałaś te objawy somatyczne to za każdym razem tak będzie. To prawda tak będzie do póki Ty sama nie przestaniesz się nakręcać.
Ale z powodu strachu przed atakiem paniki zaczęłam unikać ludzi.


Wiem, ataki paniki nie sa przyjemne jednak Twojemu życiu nie zagrażają, to tylko wyrzut adrenaliny który się pojawia przez strach przed strachem. Dużo osób na tym forum już pisało że strach przed strachem jest gorszy od samego strachu. Podpisuje się pod tym obiema rękami. Strach sam w sobie nie trwa długo. Sam atak paniki jest często kilku minutowy. Jednak proces nakręcania się może trwać nawet cały czas w Twojej podświadomości. W ten sposób się tworzą błędne przekonania przez które jeszcze bardziej się nakręcamy. Błędne koło proszę Pani. Wychodź mu na przeciw, przekonaj się że nie ma sięczego obawiać. Nie rezygnuj i nie unikaj ludzi choćby nie wiem co, w końcu umysł zrozumie że nie ma realnego zagrożenia i te wyimaginowane wizualizacje przestaną istnieć.

Moja mama miała nerwicę lękową. To jest dokładnie to co opisujesz. Bała się wyjść z domu, nawet z pokoju tyle że ona musiała byc właśnie z kimś a Ty boisz się ludzi. Jednak mechanizmy działają takie same. Ty tym że się boisz ataku paniki już tworzysz sobie obrazy że na pewno mnie dopadnie gdy spotkam się z ludźmi. Podświadomość jest jak małe dziecko, ona wierzy w to co Ty sobie sama wkręcasz. Tak jak w tym filmie 'Sekret' ona mówi: Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem' i tak się dzieje. Ty się spodziewasz negatywów i one się pojawiają. Działanie prawa przyciągania. Więc teraz postaraj się wyobrazić sobie całkowitą odwrotność tego co się wydarzy. Będzie się czuła spokojna i opanowana bo wiesz że rozmowa z ludźmi jest kompletnie normalna. Stwórz sobie afirmacje i często się wyciszaj. Polecam medytację ;)

Walcz z tym bo masz dla kogo żyć i nigdy nie rezygnuj bo całe życie przed Tobą ;)

Powodzenia i nigdy nie rezygnuj albowiem jak to ktoś mądry powiedział: 'Różnica między sukcesem a porażką jest taka że osoby które się nigdy nie poddają choćby nie wiem ile razy upadli dochodzą do sukcesu a Ci co po nieudanej próbie rezygnują lub wogóle nie podejmuja działania doznają porażki'.

Odp: Coś więcej o mnie:)

: 6 czerwca 2013, o 12:22
autor: Znerwicowana
Divin dzięki za odpowiedź, za wytłumaczenie tych mechanizmów. Tylko, że ja to wszystko wiem, wiem, że nakręcam się zupełnie niepotrzebnie, zdaje sobie sprawę z tego, że że myśleniem mogę coś zmienić. Tylko, że problem w tym, że nie potrafię tego opanować. Próbowałam na wiele sposobów, powtarzam sobie, że mam być spokojna, że nic się nie dzieje, że nie mam powodów do niepokoju, a jednak ten lęk jest silniejszy i on już się chyba tak zadomowił we mnie i tak jak piszesz, schemat jest ten sam; lęk występuje ciągle w tych samych sytuacjach, bo ja się nakręcam, już dużo wcześniej kiedy już pomyślę o czymś co mnie stresuje i powoduje nerwicowe objawy. Kurcze tylko żeby to było takie proste. Boję się że przez te napady paniki ktoś może coś zauważyć, że zachowuję się dziwnie i strace zaufanie które budowałam długi czas, bo ludzie mnie ogólnie lubią, chyba daję się lubić, tylko jak w końcu zobaczą dziwne moje objawy to boję się, że przestaną ze mną rozmawiać. Ja jeszcze nakręcam się tym, że wydaje mi się, że mnie ktoś obserwuje i staram się sobie powtarzać, że co z tego, że ktoś patrzy na moją rekację, ale czasem mi to nie wychodzi to nie przejmowanie się i właśnie strach przed tym ze zaraz sie zacznie powoduje ze właśnie sie zaczyna i koło sie zamyka... I tak walczę, ciągle przełamuję się, bo muszę, muszę pracować i normalnie funkcjonować, cały czas rozmawiam z ludźmi bo jestem do tego zmuszona, raz jest lepiej, raz gorzej...

Odp: Coś więcej o mnie:)

: 6 czerwca 2013, o 12:48
autor: TakJestZawsze
Dlaczego mają stracić zaufanie? Przecież nie zmieniasz się w potwora tylko masz problemy z lękiem mózg jak każdy inny narząd może chorować i to zupełnie normalne a co najważniejsze wyleczalne