Witam i proszę o pomoc!!!!!
: 17 maja 2013, o 01:52
Witam wszystkich serdecznie!!!
Ok.8 lat temu,zaczęła się moja "przygoda" z nerwicą.Początkowo klasyka sama w sobie-wszystkie możliwe objawy somatyczne,silne napięcie w szyjnym odcinku kręgosłupa,w ostateczności lęk.Przechodziłam większość możliwych objawów,poprzez natręctwa myślowe i inne świństwa,które skutecznie niwelowałam psychoterapią i leczeniem farmakologicznym.Żyło się różnie,raz lepiej raz gorzej...
Dorastałam z osobą chorą ze zdiagnozowaną wówczas depresją (nie wiem czy trafnie,biorąc pod uwagę,że były to lata 80 te).Mowa o mojej mamie.Przez całe swoje dzieciństwo,słyszałam jak mantrę zdania,które zapadły mocno w moją podświadomość "nigdy się z tego nie wyleczę", "to nie minie"...itp.Mama była chłodną osobą,bynajmniej w stosunku do mnie.Właściwie często miałam wrażenie,że rywalizuje ze mną o mojego ojca.Sama miała ciężkie dzieciństwo...Dziś to już nie istotne.Mama zmarła 5 lat temu na SLA.Całe moje życie,było obficie "skąpane" dramatami,które wiązały się z nieuleczalną chorobą.
Wyszłam za mąż bardzo wcześnie (byłam w ciąży).Rok po urodzeniu synka rozwiodłam się i ponownie wyszłam za mąż.Piszę chaotycznie...zresztą odnoszę wrażenie,że całe moje życie,to wielka karuzela,za którą nie można nadążyć wzrokiem.Wyszłam kolejny raz za mąż,za "trudnego",ale dobrego człowieka.Układało się różnie...niestety rok temu mój mąż mnie zdradził.Kolejna długa historia...postanowiliśmy ratować nasz związek.Od pół roku jesteśmy znów razem.
W miedzy czasie odstawiłam leki serotoninowe,pod nadzorem lekarza,ale na moją własną prośbę.Wszystkie te obciążenia spowodowały,że miesiąc temu,zaczęłam czuć się coraz gorzej.Dopadło mnie potworne uczucie,które zdaje się jest derealizacją i depresonalizacją.Mam świadomość,że po odstawieniu leków,wiele z lęków,które skrywałam wyszły na światło dzienne.
Miewam potworne stany "zawieszenia" w własnych myslach,inaczej nie umiem tego nazwać.Nękają mnie natrętne mysli dot.sensu życia,tego,że nic dobrego mnie nie spotka...mam 29 lat a nie wierzę już w nic!!Ilekroć zaczynam się zagłębiać w tych myślach,paraliżuje mnie lęk jeden OGROMNY!!!Myślę wtedy,że mam depresję,że tak wygląda ten stan,że teraz będę jak moja mama,że juz nigdy nie będę się cieszyć!Mój lekarz,sugeruje,że to przejściowe,że to wynik odstawienia leków i silnego stresu...
Chciałam zasięgnąć opinii osób,które tez zmagaja się z czymś podobnym
-czy możliwe żeby obsesyjny strach przez depresją,pogłębiał mój stan?
-czy w deralizacji występuje emocjonalne chwilowe odrętwienie,albo duże wahania nastroju?
-czy to nadal nerwica czy już zwariowałam????
-czy mogę mieć wrażenie,że zmieniło się coś w mojej psychice?
-czy strach przed chorobą,może być moim największym podłożem lęku?
-czy w nerwicy zdarza się bezsenność i natrętne analizowanie?
Niby znam odpowiedzi na te pytania,od strony medycznej tzn mojego lekarza-terapeuty,ale wpadam czasem w panikę (tak jak teraz).W dodatku nakręcam się czytając fora,czego wcześniej nie robiłam i czuję się coraz gorzej.
Nerwuski HELP!!! Bo zwariuję!!!!!!!
Ok.8 lat temu,zaczęła się moja "przygoda" z nerwicą.Początkowo klasyka sama w sobie-wszystkie możliwe objawy somatyczne,silne napięcie w szyjnym odcinku kręgosłupa,w ostateczności lęk.Przechodziłam większość możliwych objawów,poprzez natręctwa myślowe i inne świństwa,które skutecznie niwelowałam psychoterapią i leczeniem farmakologicznym.Żyło się różnie,raz lepiej raz gorzej...
Dorastałam z osobą chorą ze zdiagnozowaną wówczas depresją (nie wiem czy trafnie,biorąc pod uwagę,że były to lata 80 te).Mowa o mojej mamie.Przez całe swoje dzieciństwo,słyszałam jak mantrę zdania,które zapadły mocno w moją podświadomość "nigdy się z tego nie wyleczę", "to nie minie"...itp.Mama była chłodną osobą,bynajmniej w stosunku do mnie.Właściwie często miałam wrażenie,że rywalizuje ze mną o mojego ojca.Sama miała ciężkie dzieciństwo...Dziś to już nie istotne.Mama zmarła 5 lat temu na SLA.Całe moje życie,było obficie "skąpane" dramatami,które wiązały się z nieuleczalną chorobą.
Wyszłam za mąż bardzo wcześnie (byłam w ciąży).Rok po urodzeniu synka rozwiodłam się i ponownie wyszłam za mąż.Piszę chaotycznie...zresztą odnoszę wrażenie,że całe moje życie,to wielka karuzela,za którą nie można nadążyć wzrokiem.Wyszłam kolejny raz za mąż,za "trudnego",ale dobrego człowieka.Układało się różnie...niestety rok temu mój mąż mnie zdradził.Kolejna długa historia...postanowiliśmy ratować nasz związek.Od pół roku jesteśmy znów razem.
W miedzy czasie odstawiłam leki serotoninowe,pod nadzorem lekarza,ale na moją własną prośbę.Wszystkie te obciążenia spowodowały,że miesiąc temu,zaczęłam czuć się coraz gorzej.Dopadło mnie potworne uczucie,które zdaje się jest derealizacją i depresonalizacją.Mam świadomość,że po odstawieniu leków,wiele z lęków,które skrywałam wyszły na światło dzienne.
Miewam potworne stany "zawieszenia" w własnych myslach,inaczej nie umiem tego nazwać.Nękają mnie natrętne mysli dot.sensu życia,tego,że nic dobrego mnie nie spotka...mam 29 lat a nie wierzę już w nic!!Ilekroć zaczynam się zagłębiać w tych myślach,paraliżuje mnie lęk jeden OGROMNY!!!Myślę wtedy,że mam depresję,że tak wygląda ten stan,że teraz będę jak moja mama,że juz nigdy nie będę się cieszyć!Mój lekarz,sugeruje,że to przejściowe,że to wynik odstawienia leków i silnego stresu...
Chciałam zasięgnąć opinii osób,które tez zmagaja się z czymś podobnym
-czy możliwe żeby obsesyjny strach przez depresją,pogłębiał mój stan?
-czy w deralizacji występuje emocjonalne chwilowe odrętwienie,albo duże wahania nastroju?
-czy to nadal nerwica czy już zwariowałam????
-czy mogę mieć wrażenie,że zmieniło się coś w mojej psychice?
-czy strach przed chorobą,może być moim największym podłożem lęku?
-czy w nerwicy zdarza się bezsenność i natrętne analizowanie?
Niby znam odpowiedzi na te pytania,od strony medycznej tzn mojego lekarza-terapeuty,ale wpadam czasem w panikę (tak jak teraz).W dodatku nakręcam się czytając fora,czego wcześniej nie robiłam i czuję się coraz gorzej.
Nerwuski HELP!!! Bo zwariuję!!!!!!!