Agorafobia po udarze mózgu
: 11 marca 2013, o 12:50
Być może pomyliłam forum, ale te poudarowe fora to... posty sprzed 2 lat...
Może zacznę od początku, Mając 22 lata wyszłam za mąż, urodziłam dziecko. Mąż wprowadzał mnie w schizy, doprowadzał mnie do obłędu .
Organizm uciekł w chorobę. Miałam 24 lata.
Zachorowałam na udar mózgu, byłam całkowicie sparaliżowana. Zajęli się mną moi Rodzice, bo mąż mnie zostawił, i zabrał córkę.
Po nauce, chodzenia ,mówienia i ciężkiej pracy ,chodzę pomału, mówię słabo. Córka ma lat 14 ,mieszka z nami[ ja i Rodzice]
Wraz z udarem otrzymałam coś ,czego nie byłam w stanie określić, zaczęłam bać się przestrzeni, wydawało mi się, że spadam z łóżka, do którego byłam przykuta rok.
Wraz z moim dochodzeniem do zdrowia -poczucie derealizacji malało. Chociaż poczucie niepokoju przy chodzeniu mnie nie opuszczało.
Wyjrzenie przez okno, wyjście na schody[ mieszkam na 4 piętrze] czy na balkon kończyło się paniką i wrzaskami moimi... Zaczęłam wychodzić wkoło bloku z kulami, uczucie lęku nasilało się, ale ataków paniki nie miałam.
Tak minęło kilka lat ,gdzie miałam poczucie strachu nawet przy przechodzeniu prze jezdnię, ale ataków paniki nie miałam. Jakoś dawałam radę.
Pierwszy atak paniki, który sprawił, że się przewróciłam i szłam po czworakach ,nastąpił dokładnie 3 lata temu. Przesiedziałam ze strachu w domu, nie wiedząc co to było. Po tygodniu wyszłam obok do bloku...... atak dopadł mnie na środku przejścia dla pieszych.....
Ataków miałam tylko kilka, do dzisiaj boję się ataku i unikam miejsc ,gdzie mogą mnie one dopaść.,Doszło teraz do tego, że siedzę w domu i łapię doły i ryczę...
tuż za klatką schodową doznaję takiego silnego uczucia jakbym była mrówką, a świat był tak ogromny ,że ze strachu robię się sztywna zupełnie.
Dochodzi to tego jeszcze sztywność poudarowa mięśni[ spastyka] , która ujawnia się w momencie zdenerwowania.
Na spacery wychodzę z Mamą, nie przejdę nawet przez ulicę.
Nie mogę nawet iść do sklepu.
Boję,się dostać ataku gdzieś ,gdzie nie będzie nikogo. Przez siedzenie w domu moja wyobraźnia ma pole do popisu. Mam strasznie natrętne myśli.
Wmawiam sobie różne rzeczy i tworze do tego obrazy, jakby filmy. Teraz sobie wmówiłam ,że moja 14 letnia córka jest w ciąży, bo ma chłopaka od miesiąca.
Zaczynam Ją męczyć, strasznie się na mnie wkurza .A ja podglądam, czy jej rośnie brzuch, piersi.... nie słucham ,że jest dziewicą, wiem swoje....
Sama sobą jestem zmęczona, unikam wizyty u psychologa czy psychiatry, bo nie mam ochoty całych 12 lat mojej egzystencji opowiadać, tym bardziej ,że często i płaczę. Mam czarne myśli, nie chce mi się już tak żyć. Nie mam nikogo, faceta od 12 lat, nie mam komu się wygadać, nikt nie chce chorej.... A i ja zaczęłam unikać ludzi, nie chodzę nawet na imprezy do koleżanek, roję sobie, że jestem niepotrzebna, że lepiej jak mnie tam nie będzie...
Leki brałam różne, ale wszystkie, które mają wychwyt zwrotny serotoniny, powodują u mnie napięcie mięśni ,aż do bolesnych szczękościsków, uniemożliwiają też chodzenie. Ale na moją chorą głowę działały bardzo dobrze.
Jutro idę do lekarza, chcę Hydroxizinę.
Biorę doraźnie relanium, ale już za dużo [ rano w południe, po południu, na spanie]. Czuję się jak debilka ,kretynka ......
Proszę każdego o odpowiedź, co tylko pomyślicie ,to piszcie.
Czy forumowa encyklopedia Viktor może jakoś pomóc ,dać radę?
Może zacznę od początku, Mając 22 lata wyszłam za mąż, urodziłam dziecko. Mąż wprowadzał mnie w schizy, doprowadzał mnie do obłędu .
Organizm uciekł w chorobę. Miałam 24 lata.
Zachorowałam na udar mózgu, byłam całkowicie sparaliżowana. Zajęli się mną moi Rodzice, bo mąż mnie zostawił, i zabrał córkę.
Po nauce, chodzenia ,mówienia i ciężkiej pracy ,chodzę pomału, mówię słabo. Córka ma lat 14 ,mieszka z nami[ ja i Rodzice]
Wraz z udarem otrzymałam coś ,czego nie byłam w stanie określić, zaczęłam bać się przestrzeni, wydawało mi się, że spadam z łóżka, do którego byłam przykuta rok.
Wraz z moim dochodzeniem do zdrowia -poczucie derealizacji malało. Chociaż poczucie niepokoju przy chodzeniu mnie nie opuszczało.
Wyjrzenie przez okno, wyjście na schody[ mieszkam na 4 piętrze] czy na balkon kończyło się paniką i wrzaskami moimi... Zaczęłam wychodzić wkoło bloku z kulami, uczucie lęku nasilało się, ale ataków paniki nie miałam.
Tak minęło kilka lat ,gdzie miałam poczucie strachu nawet przy przechodzeniu prze jezdnię, ale ataków paniki nie miałam. Jakoś dawałam radę.
Pierwszy atak paniki, który sprawił, że się przewróciłam i szłam po czworakach ,nastąpił dokładnie 3 lata temu. Przesiedziałam ze strachu w domu, nie wiedząc co to było. Po tygodniu wyszłam obok do bloku...... atak dopadł mnie na środku przejścia dla pieszych.....
Ataków miałam tylko kilka, do dzisiaj boję się ataku i unikam miejsc ,gdzie mogą mnie one dopaść.,Doszło teraz do tego, że siedzę w domu i łapię doły i ryczę...
tuż za klatką schodową doznaję takiego silnego uczucia jakbym była mrówką, a świat był tak ogromny ,że ze strachu robię się sztywna zupełnie.
Dochodzi to tego jeszcze sztywność poudarowa mięśni[ spastyka] , która ujawnia się w momencie zdenerwowania.
Na spacery wychodzę z Mamą, nie przejdę nawet przez ulicę.
Nie mogę nawet iść do sklepu.
Boję,się dostać ataku gdzieś ,gdzie nie będzie nikogo. Przez siedzenie w domu moja wyobraźnia ma pole do popisu. Mam strasznie natrętne myśli.
Wmawiam sobie różne rzeczy i tworze do tego obrazy, jakby filmy. Teraz sobie wmówiłam ,że moja 14 letnia córka jest w ciąży, bo ma chłopaka od miesiąca.
Zaczynam Ją męczyć, strasznie się na mnie wkurza .A ja podglądam, czy jej rośnie brzuch, piersi.... nie słucham ,że jest dziewicą, wiem swoje....
Sama sobą jestem zmęczona, unikam wizyty u psychologa czy psychiatry, bo nie mam ochoty całych 12 lat mojej egzystencji opowiadać, tym bardziej ,że często i płaczę. Mam czarne myśli, nie chce mi się już tak żyć. Nie mam nikogo, faceta od 12 lat, nie mam komu się wygadać, nikt nie chce chorej.... A i ja zaczęłam unikać ludzi, nie chodzę nawet na imprezy do koleżanek, roję sobie, że jestem niepotrzebna, że lepiej jak mnie tam nie będzie...
Leki brałam różne, ale wszystkie, które mają wychwyt zwrotny serotoniny, powodują u mnie napięcie mięśni ,aż do bolesnych szczękościsków, uniemożliwiają też chodzenie. Ale na moją chorą głowę działały bardzo dobrze.
Jutro idę do lekarza, chcę Hydroxizinę.
Biorę doraźnie relanium, ale już za dużo [ rano w południe, po południu, na spanie]. Czuję się jak debilka ,kretynka ......
Proszę każdego o odpowiedź, co tylko pomyślicie ,to piszcie.
Czy forumowa encyklopedia Viktor może jakoś pomóc ,dać radę?