Mój problem.
: 15 listopada 2025, o 23:20
Witam, chciałbym pierwszy raz opowiedzieć w kilku zdaniach mój problem z którym zmagam się od lat.
Zaczeło się latem 2002 roku. Przez pierwszą część roku byłem bardzo pewny siebie aż zdecydowałem się pojechać na kolonię, po raz trzeci ale tym razem z własnej woli. Pierwszy raz pojechałęm żeby zobaczyć jak to jest, za drugim bo młodsza siostra jechała pierwszy raz, potem przestałem jeździć. Pojechaliśmy do Francji, tam mieszkaliśmy w takich przyczepkach kempingowych pogrupowanych po kilka i co kilka takich grup domków były wielkie łazienki, naście toaelt, naście pryszniców. Po pierwszym tygodniu rozbolał mnie brzuch w nocy, poszedłem do tych łazienek, szło się może 5-10 minut, zrobiłem i wróciłem spać. Ale rano mieliśmy jechać na wycieczkę całodniową gdzieś dalej i pierwszy raz pomyślałem sobie a co będzie jak mi się gdzieś zachce? I ta myśl towarzyszy mi każdego dnia do tej pory, szczególnie z samego rana gdy muszę jechać do pracy. Wtedy poprostu nie pojechałem na tą wycieczkę, ktoś jeszcze został i mieliśmy opiekuna. Jakoś przebrnąłem do końca szkoły, nie bez zgrzytów, potem przeniosłem się do szkoły zaocznej w której niebywałem niemal i kilka lat siedziałem w domu, teraz sam się dziwię że pozwalano mi tak siedzieć. Później zacząłem pracować w rodzinnej firmie, problem był coraz mniejszy, nie mam problemów z porannym wypróżnianiem i tak sobie żyłem do jesieni 2024 (poza jeszcze jedną dolegliwością), kiedy przestało już wystarczać wypróżnić się raz, standardem stało się dwa razy, nierzadko na siłę. Czasem jeszcze w drodze do pracy się gdzieś zatrzymuję i czuję jakieś niewygody w brzuchu. Moja praca polega na robieniu zakupów w hurtowniach i wierzcie jub nie, mam te niewygody, lekie bóle burzcha do pierwszego punktu, gdy jadę do hurtowni, od domu co celu jakieś pół godziny a potem jak ręką odjął, czasem coś tam lekko przed drugą hurtownią ale najczęściej w pełni swobodnie, wracając nie boję się już niczego, czasem jadę na kawę bo wiem że już mi nic nie grozi, już wracam do domu.
Pamiętam przed tą kolonią w 2002 roku, WC nie było żadnym tematem, do szkoły wychodziłem praktycznie z marszu, pół kromki aby nie rozbolał brzuch, siku i w drogę. A teraz, chora ceremonia, herbata na spokojnie, pomaga się wypróżnić, odkryłem niemal od razu w 2002, wc, prysznic, drugie wc! i albo zatrzymanie się gdzieś po drodze albo wytrzymam, wracając spokój.
Była jeszcze taka historia że któregoś piątku, raczej wiosną 2002 od rana bolał mnie brzuch i poszedłem do szkoły, wytrzymałem 4 albo 5 lekcji, do samego końca, na ostatniej lekcji siedziałem już w kurtce i pomknąłem szybko do domu. Zrobić w szkole? Okropne! Żadnego stresu wtedy nie było! Do tej koloni musiało upłynąć jeszcze 3 może 4 miesiące.
Drugi problem, w 2016 może, zrobiłem sobie remont pokoju, troszke było zgrzytu bo mama nie chciała mieć bałaganu, po tygodniu było po wszystkim, sobota ostatecznie posprzątane. Siedzę wieczorem przed komputerem jak co dzień i nagle czuję że coś jest nie tak... nie wiem co, poszedłem do WC jakby miało to jakoś pomóc, nie pomogło, chciałem pograć w grę która zajmowała mnie nie raz na wiele godzin, nie mogłem się skupić, jakiś lęk się pojawił nieprzyjemny, jakby całe mieszkanie miało zacząć wirować! Po kilku miesiącach lęk ustąpił z dużej mierze, wrócił rok temu, nasila się głównie wieczorem. Takie nieprzyjemne uczucie, jakby pokój, czy dom cały mogły zaczą się obrać. Przeraża mnie że kiedyś lubiłem bawić się na kręciołku, czasem lęk mogą wywołać obrazy, np. jest takie zdjęcie budynku z wielkiej płyty na planie okręgu albo dziś miałem sen, wszystko w tym śnie bylo w porządku aż sam się nakręciłem i wprowadziłem w lęk wyobrażając sobie że pokój podłużny w którym sobie siedziałem móglby się zacząć obracać! I cały dzień mi to zepsuło. Jednocześnie nie mam żadnych fizycznych objawów zaburzeń równowagi czy kierunku. Potrafię ten lęk wywołać samemu, gorzej z pozbyciem się go, przeważnie pomagają leki na uspokojenie dostępne bez recepty. No ale jest to problem.
Nigdy nikomu o tym nie wspominałem poza jednym przypadkiem, kiedy powiedziałem dwóm najlepszym kolegom przy piwie że mam pewien problem, coś w rodzaju fobii społecznej (tak im mniej ludzi tym lepiej), powiedzieli że zauważyli w pewnym momecie że się wycofałem, przestałem wychodzi na dwór, później zwykły dwór przerodził się w dyskoteki na które nie chodziłem.
Pierwszy problem występuje tylko przed wyjściem, głównie przed wyjściem z samego rana, nie występuje gdy mam dzień wolny i nie muszę nigdzie wychodzić. Drugi jest trudniejszy, może wystąpić nagle, może wystąpić przez jego niechcący wywołanie, z grubsza o każdej porze, głównie wieczorem.
Mam nadzieję że się historia klei i nie jest zbyt chaotyczna. Dziś sobie wezmę tabletkę.
Zaczeło się latem 2002 roku. Przez pierwszą część roku byłem bardzo pewny siebie aż zdecydowałem się pojechać na kolonię, po raz trzeci ale tym razem z własnej woli. Pierwszy raz pojechałęm żeby zobaczyć jak to jest, za drugim bo młodsza siostra jechała pierwszy raz, potem przestałem jeździć. Pojechaliśmy do Francji, tam mieszkaliśmy w takich przyczepkach kempingowych pogrupowanych po kilka i co kilka takich grup domków były wielkie łazienki, naście toaelt, naście pryszniców. Po pierwszym tygodniu rozbolał mnie brzuch w nocy, poszedłem do tych łazienek, szło się może 5-10 minut, zrobiłem i wróciłem spać. Ale rano mieliśmy jechać na wycieczkę całodniową gdzieś dalej i pierwszy raz pomyślałem sobie a co będzie jak mi się gdzieś zachce? I ta myśl towarzyszy mi każdego dnia do tej pory, szczególnie z samego rana gdy muszę jechać do pracy. Wtedy poprostu nie pojechałem na tą wycieczkę, ktoś jeszcze został i mieliśmy opiekuna. Jakoś przebrnąłem do końca szkoły, nie bez zgrzytów, potem przeniosłem się do szkoły zaocznej w której niebywałem niemal i kilka lat siedziałem w domu, teraz sam się dziwię że pozwalano mi tak siedzieć. Później zacząłem pracować w rodzinnej firmie, problem był coraz mniejszy, nie mam problemów z porannym wypróżnianiem i tak sobie żyłem do jesieni 2024 (poza jeszcze jedną dolegliwością), kiedy przestało już wystarczać wypróżnić się raz, standardem stało się dwa razy, nierzadko na siłę. Czasem jeszcze w drodze do pracy się gdzieś zatrzymuję i czuję jakieś niewygody w brzuchu. Moja praca polega na robieniu zakupów w hurtowniach i wierzcie jub nie, mam te niewygody, lekie bóle burzcha do pierwszego punktu, gdy jadę do hurtowni, od domu co celu jakieś pół godziny a potem jak ręką odjął, czasem coś tam lekko przed drugą hurtownią ale najczęściej w pełni swobodnie, wracając nie boję się już niczego, czasem jadę na kawę bo wiem że już mi nic nie grozi, już wracam do domu.
Pamiętam przed tą kolonią w 2002 roku, WC nie było żadnym tematem, do szkoły wychodziłem praktycznie z marszu, pół kromki aby nie rozbolał brzuch, siku i w drogę. A teraz, chora ceremonia, herbata na spokojnie, pomaga się wypróżnić, odkryłem niemal od razu w 2002, wc, prysznic, drugie wc! i albo zatrzymanie się gdzieś po drodze albo wytrzymam, wracając spokój.
Była jeszcze taka historia że któregoś piątku, raczej wiosną 2002 od rana bolał mnie brzuch i poszedłem do szkoły, wytrzymałem 4 albo 5 lekcji, do samego końca, na ostatniej lekcji siedziałem już w kurtce i pomknąłem szybko do domu. Zrobić w szkole? Okropne! Żadnego stresu wtedy nie było! Do tej koloni musiało upłynąć jeszcze 3 może 4 miesiące.
Drugi problem, w 2016 może, zrobiłem sobie remont pokoju, troszke było zgrzytu bo mama nie chciała mieć bałaganu, po tygodniu było po wszystkim, sobota ostatecznie posprzątane. Siedzę wieczorem przed komputerem jak co dzień i nagle czuję że coś jest nie tak... nie wiem co, poszedłem do WC jakby miało to jakoś pomóc, nie pomogło, chciałem pograć w grę która zajmowała mnie nie raz na wiele godzin, nie mogłem się skupić, jakiś lęk się pojawił nieprzyjemny, jakby całe mieszkanie miało zacząć wirować! Po kilku miesiącach lęk ustąpił z dużej mierze, wrócił rok temu, nasila się głównie wieczorem. Takie nieprzyjemne uczucie, jakby pokój, czy dom cały mogły zaczą się obrać. Przeraża mnie że kiedyś lubiłem bawić się na kręciołku, czasem lęk mogą wywołać obrazy, np. jest takie zdjęcie budynku z wielkiej płyty na planie okręgu albo dziś miałem sen, wszystko w tym śnie bylo w porządku aż sam się nakręciłem i wprowadziłem w lęk wyobrażając sobie że pokój podłużny w którym sobie siedziałem móglby się zacząć obracać! I cały dzień mi to zepsuło. Jednocześnie nie mam żadnych fizycznych objawów zaburzeń równowagi czy kierunku. Potrafię ten lęk wywołać samemu, gorzej z pozbyciem się go, przeważnie pomagają leki na uspokojenie dostępne bez recepty. No ale jest to problem.
Nigdy nikomu o tym nie wspominałem poza jednym przypadkiem, kiedy powiedziałem dwóm najlepszym kolegom przy piwie że mam pewien problem, coś w rodzaju fobii społecznej (tak im mniej ludzi tym lepiej), powiedzieli że zauważyli w pewnym momecie że się wycofałem, przestałem wychodzi na dwór, później zwykły dwór przerodził się w dyskoteki na które nie chodziłem.
Pierwszy problem występuje tylko przed wyjściem, głównie przed wyjściem z samego rana, nie występuje gdy mam dzień wolny i nie muszę nigdzie wychodzić. Drugi jest trudniejszy, może wystąpić nagle, może wystąpić przez jego niechcący wywołanie, z grubsza o każdej porze, głównie wieczorem.
Mam nadzieję że się historia klei i nie jest zbyt chaotyczna. Dziś sobie wezmę tabletkę.