Natrętne myśli, zamartwianie
: 10 października 2025, o 13:21
Cześć, jak sobie radzicie z natrętnymi myślami, bezsennością, zamartwianiem, analizowaniem? Od trzech lat mój problem eskalował i w każdej dziedzinie życia sprawdzam czy wszystko zrobiłam ok. Jest to irracjonalne bo tracę na to analizowanie energię i czas. Cierpi na tym mój umysł i ciało bo pojawia się silnie poczucie niepokoju i starchu przed konsekwencjami. Jeśli już znajdę odpowiedzieć to wszystko mija, nie wracam do tematu a jak nie da się już z tym nic zrobić to po jakimś czasie akceptuje najgorszy scenariusz i idę dalej. Jednak zanim dojdę do tego momentu niepotrzbenie się zamartwiam, tracę humor, przeżywam stres jakby coś się stało. Rozmyślam i analizuje wydarzenia, które prawdopodobnie nigdy się nie wydarzą. Wszystko to wiem po tylu latach ale czasami to wraca i jest silniejsze. Nie umiem się wyluzować i nie przejmować. Nic się nie dzieje a sobie wymyślam co jakiś czas coś nowego. Wiem wszystko doskonale, że dopiero jak pojawi się problem trzeba podjąć jakieś kroki żeby go rozwiązać ale no jak widać u mnie działa to inaczej i pierdoły osiągają rangę najwyższą:) Prawdopodobnie jest to perfekcjonizm i niska samoocena. Ale zastanawia mnie dlaczego np. kilka lat temu nie myślałam o takich sprawach? Byłam fajną, pogodną dziewczyna. Podam przykład zamartwiania np. zauważę jakiegoś maila i jest bodziec do myślenia np. a jeżeli dojdzie do kontroli skarbowej czy wszystko jest ok, czy czegoś nie przeoczyłam i już organizm jest zaniepokojony a ja żeby się upewnić że czegoś nie przeoczyłam sprawdzałam detale np. z jakiegoś roku. Zazwyczaj niepokoje bardziej są związane z moją pracą i odpowiedzialnością, dodam, że nawet jeżeli nadejdzie najgorsze to nie są to rzeczy za które np. pójdę do więzienie, starcę pracę czy majątek albo kogoś skrzywdzę. Są to moje ewentualnie niedopatrzenia jak u każdego z Nas, które raczej nawet nie wydają na światło dzienne a jak wyjdą to nie wpłyną znacząco na moje życie.. Ale główka pracuje cały czas
Oczywiście miałam lęki jak wielu z Nas czy np. kogoś nie potraciłam jak jechałam sama i tego nie zauważyłam ale w miarę szybko to przepracowałam wlaśnie upewnieniem się że wtedy policja by mnie znalazła. Także tutaj mam spokój, dało się to szybko odpuścić. Po imprezach analizuje czy moje zachowanie było ok. Muszę się upewnić na drugi dzień i podpytuje męża żeby się wyluzować a jak nie to leżę zdołowana pół dnia bez powodu. Jak nie widzę się długo z przyjaciółmi czy do mnie nie piszą to już sobie wmawiam, że pewnie to moja wina. Coś pewnie ostatnio palnęłam. Potem okazuje się inaczej po prostu bark czasu ale analiza już została przeprowadzona
Nie umiem za bardzo w tu i teraz. Nie umiem mieć wywalonego. Są lepsze okresy ale czasami znowu coś się dzieję mała iskra i się zaczyna niepokój. Przed tym mocniejszym zamartwianiem chodziłam na terapię bardziej związaną z nerwica lękowa i depresją. Bezsenność, szukanie chorób kardiologicznych ale to już mam za sobą. Nie mogłam spać przed wydarzeniami jak mój ślub, wyjazd na wakacje czy pójście do lekarza. Zero snu. Niepokój i starch pojawiał się w mojej pracy zawodowej gdzie wszystko miałam obcykane, byłam w tym dobra a mój organizm był w stanie czuwanie przed ważnymi dla mnie dniem i cierpiałam na podwyższone tętno, napięcie, ból brzucha,.niepokój jak, już działałam wszystkie objawy odpuszczały. Ale po nieprzespanych nocach nie da się dobrze funkcjonować. Pod tym względem jest już lepiej ale musiałam zrezygnować częściowo z takiego życia zawodowego przed wyjazdami nadal jest różnie potrafiłam nie spać jak miałam prowadzić auto w dalsze tarasy. Jestem osobą wrażliwą, która wszystko bierze personalnie,uczę się odpuszczania. Prawdopodobnie na moje emocje miał wpływ mój dom rodzinny. Wysoka presja, krytyka i syndrom tego gorszego dziecka w moich oczach. Osiągnęłam sukcesy ale to nie wystarczyło może potrzebowałam słów, że jesteśmy z Ciebie dumni. Na stare lata rodzice potrafią mnie pochwalić. To już przepracowałam na terapii i zaakceptowałam swoją przeszłość itd. Jednak teraz pojawiły się też niepokoje. Jak z tego wyjść? Z tego natłoku myśli i analizowania? Chce żyć tu u teraz a nie potrafię. Przecież wszystko jest dobrze. Dlaczego zatracam się w myślenie and rzeczami, na które nie mam już wpływu? Niestety jedynie upewnienie się że jest ok daje mu ulgę. Sport, relaks tylko na jakiś czas pomaga. Jakieś pomysły? Sporo jest tych zaburzeń jak tak sobie pomyślę z większością już sobie poradziłałam, poukładałam ale czasem coś wraca. Na wmawianie sobie chorób mi osobiście pomogły badania specjalistyczne. Kardiolog, neurolog wykluczył choroby serca i inne. Także różne objawy somatyczne na przestrzeni lat zakceptowałam i nauczyłam się z tym żyć. Trzymajcie się.