Zawroty głowy i uczucie słabości
: 9 lipca 2025, o 20:45
Dzień dobry Wszystkim.
Trafiłem tutaj przypadkiem, szukając w Google pomysłu na moje problemy.
Ale może zacznę od początku:
Gdzieś ponad 2 lata temu idąc sobie do sklepu ulicą w słoneczny dzień, jakoś w marcu, zacząłem jakby nie wyraźnie widzieć, po czym po chwili zaczęło mi się tak strasznie słabo robić, że myślałem że zemdleję. Po chwili mi przeszło, zrobiłem zakupy na trzęsących nogach, wyszedłem ze sklepu i znowu słabo tak że zaraz zemdleję. Drogę którą pokonywałem normalnie do 30 minut, szedłem ponad godzinę i jeszcze ze 3 razy tak samo silne uczucie słabości.
Wróciłem do domu. Trochę mi przeszło, ale byłem lekko oszołomiony. Po południu chciałem wyjść z mieszkania i może uszedłem 200 metrów. Znowu to samo. Doszedłem do kolegi i zmierzyliśmy ciśnienie. Było coś koło 200/120, puls 150. Zadzwoniłem do przychodni czy lekarz mnie przyjmie. W przychodni 180/100 ale dali mi leki zbijające ciśnienie. Do końca dnia było już ok. Po czym nazajutrz to samo, ciśnienie 200/120, puls 150.
Porobiłem badania krwi, moczu. Zrobiłem rezonans mózgu, EEG, Holter ciśnieniowy i EKG, USG serca, dopler żył szyjnych, RTG kręgosłupa, tarczyca, nerki, cukier. I wszystko ok, jedynie cukier 99 i kręgosłup mam jakąś lordozę. Mam wadę wzroku prawie -4 i astygmatyzm. Mam zajebisty problem z zębami, a od tych 2 lat wydaje mi się, że jeszcze szybciej mi się łamią i rozlatują mimo że myję je codziennie.
Po jakimś czasie te objawy zmalały, ale niestety do dzisiaj mnie męczą.
Głównie mam uczucie słabości, zawroty głowy, nogi mnie bolą, uginają się i mam takie ciężkie. Bóle karku, żeber, szybkie bicie serca, uczucie zapadania. Głównie na zewnątrz, najgorzej chyba w sklepach i na otwartych przestrzeniach. Boję się też iść gdzieś dalej, że zacznie mi się cholera wie co robić, dlatego muszę mieć jakiegoś towarzysza. Albo np. jechać gdzieś autem.
Przed tym moim pierwszym omdleniem, te 2 lata temu, miałem kilka stresujących sytuacji. W skrócie najgorsze to: śmierć matki na raka (była dla mnie jedyną ważną osobą w życiu, ona mnie tylko kochała), wypadek autem z pieszym, mimo że wlazł mi pod koła to była to moja wina (bardzo mnie to zdołowało, bo uważałem, że jeżdżę raczej dobrze i bezpiecznie), praca w której też dostałem w tyłek, problemy finansowe. Wcześniej też dużo ćwiczyłem i czasami miałem zawroty głowy (np. jak zrobiłem 100 pompek), ale nigdy mi się słabo nie robiło.
Obecnie jestem bardzo zestresowany, ogólnie nie mam z nikąd pomocy, też z kasą średnio, trochę zobowiązań mam.
Na badania to już nie wiem jakie iść. Lekarz niby dał mi na rehabilitację kręgosłupa, ale czy to coś da....
Staram się ćwiczyć przynajmniej 3 razy w tygodniu po godzinie.
A Wy co uważacie? Niby wygląda na stany lękowe, ale może ktoś miał podobne objawy i może da jakieś wskazówki?
Dziękuję za przeczytanie tej czytanki.
Trafiłem tutaj przypadkiem, szukając w Google pomysłu na moje problemy.
Ale może zacznę od początku:
Gdzieś ponad 2 lata temu idąc sobie do sklepu ulicą w słoneczny dzień, jakoś w marcu, zacząłem jakby nie wyraźnie widzieć, po czym po chwili zaczęło mi się tak strasznie słabo robić, że myślałem że zemdleję. Po chwili mi przeszło, zrobiłem zakupy na trzęsących nogach, wyszedłem ze sklepu i znowu słabo tak że zaraz zemdleję. Drogę którą pokonywałem normalnie do 30 minut, szedłem ponad godzinę i jeszcze ze 3 razy tak samo silne uczucie słabości.
Wróciłem do domu. Trochę mi przeszło, ale byłem lekko oszołomiony. Po południu chciałem wyjść z mieszkania i może uszedłem 200 metrów. Znowu to samo. Doszedłem do kolegi i zmierzyliśmy ciśnienie. Było coś koło 200/120, puls 150. Zadzwoniłem do przychodni czy lekarz mnie przyjmie. W przychodni 180/100 ale dali mi leki zbijające ciśnienie. Do końca dnia było już ok. Po czym nazajutrz to samo, ciśnienie 200/120, puls 150.
Porobiłem badania krwi, moczu. Zrobiłem rezonans mózgu, EEG, Holter ciśnieniowy i EKG, USG serca, dopler żył szyjnych, RTG kręgosłupa, tarczyca, nerki, cukier. I wszystko ok, jedynie cukier 99 i kręgosłup mam jakąś lordozę. Mam wadę wzroku prawie -4 i astygmatyzm. Mam zajebisty problem z zębami, a od tych 2 lat wydaje mi się, że jeszcze szybciej mi się łamią i rozlatują mimo że myję je codziennie.
Po jakimś czasie te objawy zmalały, ale niestety do dzisiaj mnie męczą.
Głównie mam uczucie słabości, zawroty głowy, nogi mnie bolą, uginają się i mam takie ciężkie. Bóle karku, żeber, szybkie bicie serca, uczucie zapadania. Głównie na zewnątrz, najgorzej chyba w sklepach i na otwartych przestrzeniach. Boję się też iść gdzieś dalej, że zacznie mi się cholera wie co robić, dlatego muszę mieć jakiegoś towarzysza. Albo np. jechać gdzieś autem.
Przed tym moim pierwszym omdleniem, te 2 lata temu, miałem kilka stresujących sytuacji. W skrócie najgorsze to: śmierć matki na raka (była dla mnie jedyną ważną osobą w życiu, ona mnie tylko kochała), wypadek autem z pieszym, mimo że wlazł mi pod koła to była to moja wina (bardzo mnie to zdołowało, bo uważałem, że jeżdżę raczej dobrze i bezpiecznie), praca w której też dostałem w tyłek, problemy finansowe. Wcześniej też dużo ćwiczyłem i czasami miałem zawroty głowy (np. jak zrobiłem 100 pompek), ale nigdy mi się słabo nie robiło.
Obecnie jestem bardzo zestresowany, ogólnie nie mam z nikąd pomocy, też z kasą średnio, trochę zobowiązań mam.
Na badania to już nie wiem jakie iść. Lekarz niby dał mi na rehabilitację kręgosłupa, ale czy to coś da....
Staram się ćwiczyć przynajmniej 3 razy w tygodniu po godzinie.
A Wy co uważacie? Niby wygląda na stany lękowe, ale może ktoś miał podobne objawy i może da jakieś wskazówki?
Dziękuję za przeczytanie tej czytanki.