Nie wiem jak sobie radzić :(
: 16 października 2024, o 21:40
Hej! Ogólnie to jestem nowy na forum, chociaż czytam go już od pewnego czasu żeby się uspokoić, zająć czymś głowę i bardzo w wielu rzeczach mi pomógł, chociaż muszę się podzielić tym co czuję bo już za dużo myśli w tym mózgu się kotłuje.
Wszystko zaczęło się w czerwcu kiedy jako że jestem studentem i był to mój ostatni rok licencjatu, miałem bardzo dużo na głowie. Próbowałem połączyć pracę (stanowisko kierownicze), studia dzienne, pisanie licencjatu, uczenie się so sesji i życie towarzyskie w jedno. Wtedy też miałem pierwszy atak paniki w pracy kiedy myślałem że mam zawał serca albo że umieram. Wydarzyło się to w pracy gdzie akurat będąc po wypiciu kawy zwaliłem to na to więc odstawiłem kofeine i wszystko wydawało się w porządku. Zaliczyłem wszystko, obroniłem licencjat wszystko było w porządku. Jednak w lipcu będąc na spacerze z psem zacząłem się czuć słabo, ręce zaczęły mi się trząść myślałem że zemdleję a serce zaraz wyskoczy z klatki piersiowej. Wróciłem do domu szybko usiadłem i próbowałem złapać oddech. Gdy się uspokoiło, uspokoiło się na jakiś miesiąc. W połowie sierpnia w tygodniu w którym byłem zabiegany, gdzieś ciągle wychodziłem, praca, jeszcze się napatoczyła kłótnia ostra z drugą połówką nagle poczułem się odłączony od rzeczywistości. Czułem się wyrzuty z emocji nie mogłem się skupić jakby mnie odłączyło zupełnie. I niestety to uczucie dalej mnie trzyma.
Jestem osobą ogólnie nerwową z natury, bardzo się przejmuję wszystkim, łatwo wybucham emocjami, jestem mało asertywny i raczej uległy wszystkiemu. Ten stan mnie przeraża i zdążyłem sobie wmówić najróżniejsze choroby od raka przez covida po schizofrenię i psychozę. Sprawdzam moje objawy, nakręcam się i te natrętne myśli 24/7. Boję się ciągle że stracę kontakt z rzeczywistością, że juz nie wrócę do tego co było wcześniej albo że zwariuję. Boję się trzymać nóż w ręcę bo boję się że zrobię coś komuś albo sobie. Przeczytałem już wszystko o derealizacji/ depersonalizacji i z jednej strony wiem że to to, ale natręt mi wraca i czuję się dosłownie jakbym spadał znowu na sam dół strachu.
Chyba piszę to wszystko żeby się wygadać ze strachu. Boję się po prostu że w końcu stracę siebie.
Wszystko zaczęło się w czerwcu kiedy jako że jestem studentem i był to mój ostatni rok licencjatu, miałem bardzo dużo na głowie. Próbowałem połączyć pracę (stanowisko kierownicze), studia dzienne, pisanie licencjatu, uczenie się so sesji i życie towarzyskie w jedno. Wtedy też miałem pierwszy atak paniki w pracy kiedy myślałem że mam zawał serca albo że umieram. Wydarzyło się to w pracy gdzie akurat będąc po wypiciu kawy zwaliłem to na to więc odstawiłem kofeine i wszystko wydawało się w porządku. Zaliczyłem wszystko, obroniłem licencjat wszystko było w porządku. Jednak w lipcu będąc na spacerze z psem zacząłem się czuć słabo, ręce zaczęły mi się trząść myślałem że zemdleję a serce zaraz wyskoczy z klatki piersiowej. Wróciłem do domu szybko usiadłem i próbowałem złapać oddech. Gdy się uspokoiło, uspokoiło się na jakiś miesiąc. W połowie sierpnia w tygodniu w którym byłem zabiegany, gdzieś ciągle wychodziłem, praca, jeszcze się napatoczyła kłótnia ostra z drugą połówką nagle poczułem się odłączony od rzeczywistości. Czułem się wyrzuty z emocji nie mogłem się skupić jakby mnie odłączyło zupełnie. I niestety to uczucie dalej mnie trzyma.
Jestem osobą ogólnie nerwową z natury, bardzo się przejmuję wszystkim, łatwo wybucham emocjami, jestem mało asertywny i raczej uległy wszystkiemu. Ten stan mnie przeraża i zdążyłem sobie wmówić najróżniejsze choroby od raka przez covida po schizofrenię i psychozę. Sprawdzam moje objawy, nakręcam się i te natrętne myśli 24/7. Boję się ciągle że stracę kontakt z rzeczywistością, że juz nie wrócę do tego co było wcześniej albo że zwariuję. Boję się trzymać nóż w ręcę bo boję się że zrobię coś komuś albo sobie. Przeczytałem już wszystko o derealizacji/ depersonalizacji i z jednej strony wiem że to to, ale natręt mi wraca i czuję się dosłownie jakbym spadał znowu na sam dół strachu.
Chyba piszę to wszystko żeby się wygadać ze strachu. Boję się po prostu że w końcu stracę siebie.