Strona 1 z 1

Chyba straciłam nadzieję...

: 21 lutego 2024, o 19:17
autor: Lucidite1
Mam już serdecznie dosyć. Miałam dwa lata spokoju, bo brałam leki, odstawilam, bo było tak dobrze i czułam, że jestem gotowa, żeby z mężem starać się o dziecko. Miało być już wszystko dobrze. Tymczasem od miesiąca codziennie umieram na jakiegoś raka, zdążyłam przerobić jelito grube, płuca, odbyt, trzustkę, wątrobę. Co odpuści, to wraca coś nowego i to ze zdwojoną siłą. Od niedzieli jestem wrakiem, prawie nic nie jem, nie jestem w stanie nic robić. Niszczę życie sobie i mężowi. Wczoraj udało się otrząsnąć, to wieczorem musiało mnie napaść jakieś głupie szukanie guzów po całym ciele. Oczywiście ciało jak ciało, ma mnóstwo zgrubień i nierówności, schizuję, że to wszystko jakieś nowotwory w ostatnich stadiach, bo wyczuwam je na brzuchu. I nie mogę przestać. Wszystko już mnie boli, jest czerwone, pewnie pojawią się siniaki. Nie chcę tak żyć. Wiem, że nawet jak uwierzę, że tam nic nic nie ma, to I tak coś nowego mnie dopadnie. A poza tym, może coś tam jednak jest? Czuję, że nigdy już z tego nie wyjdę. A chcialabym, bardzo bym chciała. Chcę po prostu żyć, cieszyć się z małych rzeczy, a nie ciągle się śmiertelnie bać.