nerwica sytuacyjna
: 30 stycznia 2024, o 09:01
Cześć,
To moje 1. wyznanie na tak dużym forum
.
Wybrałem taki tytuł, ponieważ wg mnie najlepiej oddaje on istotę wzywania.
Z chęcią wysłucham też Waszych uwag do tego, co opisałem. Podzielcie się własnymi doświadczeniami.
Mam bez mała 50 lat i jeszcze będąc nastolatkiem spinałem się przed spotkaniami/kontaktami z rówieśnikami. Czułem się mało wartościowy (zimny wychów, napięta atmosfera w domu), nie dość atrakcyjny. Z czasem doszedł istotny aspekt - napięcie towarzyszyło mi dzień, a właściwie noc, przed. Nie spałem lub źle spałem.
Przez kolejne lata mierzyłem się z dość typową nerwicą natręctw, uśmierzaną kompulsjami. Ta, szczęśliwie, już za mną.
Problem, z którym borykałem się jako nastolatek, powrócił dobre 5 lat temu. Od tej pory wszelkie umówione spotkania:
- online / w realu
- zawodowe / prywatne
- potencjalnie miłe / trudne
powodowały u mnie napięcie, głównie noc przed. Przy czym bez znaczenia jest:
- gdzie
- kiedy
- z kim się umawiam
- nawet osoby mi znane, przyjazne nie działały kojąco. Doszło do tego, że opieram się, aby umówić się np. z fachowcem, kolegą czy kontrahentem. Jest tak, gdy jadę na wakacje, mam iść na koncert itd.
Liczy się określona data i fakt, że są inni (których nie mogę zawieść?).
Objawy? Samo słowo "spotkanie" powoduje niemal odruchową reakcję:
- żołądek ściśnięty w supeł
- chaos w głowie
- płytki oddech
- (bywa) galopada myśli
- odłączenie od rzeczywistości
Dbam o higienę psychiczną, staram się wysypiać, sporadycznie medytacja czy relaksacja, lubię się ruszać, interesuję się ludźmi wokół. Jednym słowem nie siedzę z założonymi rękami. Korzystam ze wsparcia lekami i psychoterapią.
Jednak w tym momencie jestem po n-ty na etapie godzenia się z faktem, że "tak mam". Przebolałem już, że moje życie towarzyskie nie istnieje...
Dzielcie się, please.
Fantomas (Tomasz)
To moje 1. wyznanie na tak dużym forum

Wybrałem taki tytuł, ponieważ wg mnie najlepiej oddaje on istotę wzywania.
Z chęcią wysłucham też Waszych uwag do tego, co opisałem. Podzielcie się własnymi doświadczeniami.
Mam bez mała 50 lat i jeszcze będąc nastolatkiem spinałem się przed spotkaniami/kontaktami z rówieśnikami. Czułem się mało wartościowy (zimny wychów, napięta atmosfera w domu), nie dość atrakcyjny. Z czasem doszedł istotny aspekt - napięcie towarzyszyło mi dzień, a właściwie noc, przed. Nie spałem lub źle spałem.
Przez kolejne lata mierzyłem się z dość typową nerwicą natręctw, uśmierzaną kompulsjami. Ta, szczęśliwie, już za mną.
Problem, z którym borykałem się jako nastolatek, powrócił dobre 5 lat temu. Od tej pory wszelkie umówione spotkania:
- online / w realu
- zawodowe / prywatne
- potencjalnie miłe / trudne
powodowały u mnie napięcie, głównie noc przed. Przy czym bez znaczenia jest:
- gdzie
- kiedy
- z kim się umawiam
- nawet osoby mi znane, przyjazne nie działały kojąco. Doszło do tego, że opieram się, aby umówić się np. z fachowcem, kolegą czy kontrahentem. Jest tak, gdy jadę na wakacje, mam iść na koncert itd.
Liczy się określona data i fakt, że są inni (których nie mogę zawieść?).
Objawy? Samo słowo "spotkanie" powoduje niemal odruchową reakcję:
- żołądek ściśnięty w supeł
- chaos w głowie
- płytki oddech
- (bywa) galopada myśli
- odłączenie od rzeczywistości
Dbam o higienę psychiczną, staram się wysypiać, sporadycznie medytacja czy relaksacja, lubię się ruszać, interesuję się ludźmi wokół. Jednym słowem nie siedzę z założonymi rękami. Korzystam ze wsparcia lekami i psychoterapią.
Jednak w tym momencie jestem po n-ty na etapie godzenia się z faktem, że "tak mam". Przebolałem już, że moje życie towarzyskie nie istnieje...
Dzielcie się, please.
Fantomas (Tomasz)