Nerwica lękowa w podróży lotniczej
: 17 marca 2023, o 09:19
Cześć,
napisałam tą "wiadomość" dla siebie, na przyszłość, ale pomyślałam, że mi coś takiego przed lotem bardzo by pomogło, więc publikuję dla chętnych i wytrwałych czytaczy.
Mój problem opisałam przy wiadomości na powitanie, w skrócie - mam zdiagnozowany lęk uogólniony i przeszłam kilka ataków paniki, od kilku lat nie latałam, bo bałam się, że dostanę ataku paniki w samolocie i będzie piekło. Wcześniej, przed nerwicą lękową, latałam sporo służbowo i nigdy nie miałam żadnego problemu.
Wreszcie zdecydowałam się polecieć, wczoraj dwa loty jednego dnia, oto moje obserwacje:
Przed pierwszym lotem czułam lekki stres:
* rano pod prysznicem mały atak paniki
* na bramce
* w samolocie przed samym startem
* raz w trakcie samego lotu
Pomagało mi myślenie o teraźniejszości, przywoływanie się do porządku - nie, stop! co TERAZ czujesz? Teraz nie masz ataku paniki, więc nie myśl o tym, że będziesz go mieć za chwilę. Pomagało napinanie i rozluźnianie mięśni, oglądanie tego, co za oknem, wspominanie. Finalnie - stwierdzenie - teraz już wystartowaliśmy, więc jest mi wszystko jedno + sporo gniewu, że ja nie chcę nie latać, więc nerwico bierz mnie albo spadaj.
Kiedy samolot wzbił się w powietrze, miałam łzy w oczach, w pewnym sensie poczułam się uwolniona, jeszcze dużo przede mną, ale zrobiłam krok, na który długo nie potrafiłam się odważyć.
Wracając późnym wieczorem byłam zmęczona, więc trudniej było mi się przywoływać do porządku, miałam chamskie myśli na zasadzie - a jak dostaniesz atak paniki? Jesteś zmęczona, nie obronisz się! Nie wsiądziesz do samolotu! I myślę, że również podświadome próby wywołania jego objawów
* podczas czekania na lotnisku
* na bramce
* w samolocie mini atak paniki - uczucie gorąca, galopujące serce
Postanowiłam zawalczyć z nim oddychając równo i przysypiając.
Przed każdym lotem byłam też w łazience, dla własnego komfortu.
Ogólnie - jestem bardzo zmęczona i ogromnie dumna z siebie, z przekroczenia własnych ograniczeń.
Przede wszystkim trzeba puszczać emocje, nie walczyć z nimi (ja wyobrażałam sobie, że przechodzą przez ciało i znikają w podłodze, starałam się je "rozpuszczać"), ale też być gotowym do konfrontacji (chodź, bierz mnie i niech już będzie po wszystkim), w moim przypadku odwracanie uwagi działało średnio.
I taka wiadomość do mnie, ale tez dla każdego z Was w podobnej sytuacji: strach przed tym, co nigdy się nie wydarzy jest paraliżujący, możesz latać, tylko bądź tu i teraz, poszło ci świetnie, ani przez chwilę nie chciałaś się wycofać, byłaś gotowa cierpiec, aby pójść do przodu. Jeśli będzie okazja - leć kolejny raz, i kolejny, nie ograniczaj się, walcz o siebie i nie daj się zapędzić lękowi w kąt.
JESTEŚ SILNIEJSZA NIŻ MYŚLISZ
Życzę Wam dobrego dnia i żebyście walczyli o siebie i swoje dobre życia
Do następnego wpisu!
napisałam tą "wiadomość" dla siebie, na przyszłość, ale pomyślałam, że mi coś takiego przed lotem bardzo by pomogło, więc publikuję dla chętnych i wytrwałych czytaczy.
Mój problem opisałam przy wiadomości na powitanie, w skrócie - mam zdiagnozowany lęk uogólniony i przeszłam kilka ataków paniki, od kilku lat nie latałam, bo bałam się, że dostanę ataku paniki w samolocie i będzie piekło. Wcześniej, przed nerwicą lękową, latałam sporo służbowo i nigdy nie miałam żadnego problemu.
Wreszcie zdecydowałam się polecieć, wczoraj dwa loty jednego dnia, oto moje obserwacje:
Przed pierwszym lotem czułam lekki stres:
* rano pod prysznicem mały atak paniki
* na bramce
* w samolocie przed samym startem
* raz w trakcie samego lotu
Pomagało mi myślenie o teraźniejszości, przywoływanie się do porządku - nie, stop! co TERAZ czujesz? Teraz nie masz ataku paniki, więc nie myśl o tym, że będziesz go mieć za chwilę. Pomagało napinanie i rozluźnianie mięśni, oglądanie tego, co za oknem, wspominanie. Finalnie - stwierdzenie - teraz już wystartowaliśmy, więc jest mi wszystko jedno + sporo gniewu, że ja nie chcę nie latać, więc nerwico bierz mnie albo spadaj.
Kiedy samolot wzbił się w powietrze, miałam łzy w oczach, w pewnym sensie poczułam się uwolniona, jeszcze dużo przede mną, ale zrobiłam krok, na który długo nie potrafiłam się odważyć.
Wracając późnym wieczorem byłam zmęczona, więc trudniej było mi się przywoływać do porządku, miałam chamskie myśli na zasadzie - a jak dostaniesz atak paniki? Jesteś zmęczona, nie obronisz się! Nie wsiądziesz do samolotu! I myślę, że również podświadome próby wywołania jego objawów
* podczas czekania na lotnisku
* na bramce
* w samolocie mini atak paniki - uczucie gorąca, galopujące serce
Postanowiłam zawalczyć z nim oddychając równo i przysypiając.
Przed każdym lotem byłam też w łazience, dla własnego komfortu.
Ogólnie - jestem bardzo zmęczona i ogromnie dumna z siebie, z przekroczenia własnych ograniczeń.
Przede wszystkim trzeba puszczać emocje, nie walczyć z nimi (ja wyobrażałam sobie, że przechodzą przez ciało i znikają w podłodze, starałam się je "rozpuszczać"), ale też być gotowym do konfrontacji (chodź, bierz mnie i niech już będzie po wszystkim), w moim przypadku odwracanie uwagi działało średnio.
I taka wiadomość do mnie, ale tez dla każdego z Was w podobnej sytuacji: strach przed tym, co nigdy się nie wydarzy jest paraliżujący, możesz latać, tylko bądź tu i teraz, poszło ci świetnie, ani przez chwilę nie chciałaś się wycofać, byłaś gotowa cierpiec, aby pójść do przodu. Jeśli będzie okazja - leć kolejny raz, i kolejny, nie ograniczaj się, walcz o siebie i nie daj się zapędzić lękowi w kąt.
JESTEŚ SILNIEJSZA NIŻ MYŚLISZ
Życzę Wam dobrego dnia i żebyście walczyli o siebie i swoje dobre życia

Do następnego wpisu!