Widzenie tunelowe, zmiana czucia kończyń
: 15 lutego 2023, o 13:53
Witam wszystkich jestem nowym użytkownikiem. Chciałem przedstawić wam moją skróconą historie i przedstawić obecny problem z którym się borykam.
Ogólnie to od zawsze byłem znerwicowanym chłopakiem, pamiętam że w szkole się strasznie stresowałem na np przedstawieniach. miałem kompleks ze względu na mój wygląd, moja blada cera + cienka skóra powodowała że mam straszne sińce pod oczami.Jakieś takie większe lęki zaczęły się w szkole średniej, gdy na jednej z lekcji miałem mój pierwszy atak paniki, gdy myślałem że serce mi zaraz wyskoczy i takich ataków potem miałem więcej, na szczęście było to w 3-ciej klasie technikum, więc jakoś dotrwałem.
W zasadzie pierwszą sytuacją było zapalenie blanta na jednej z imprez, podczas gdy moi kumple bawili się po nim świetne, ja zacząłem mieć jakieś schizy że przenikam przez ściany, że strace rozum, byłem przerażony, calą impreze przeczekałem przed budynkiem, próbując nie stracić panowania.
Od tamtej sytuacji nie mogłem nawet w kościele wytrzymać, bo serce zaczynało mi wariować jak tylko byłem w sytuacji w której nie mogłem się wycofać. Oczywiście nie wiedziałem wtedy że to problem psychiczny a zwalałem wine na serce <duh> Od kardiologa dostałem holtera i faktycznie wyszło tam że nawet w nocy coś mi to serce dziwnie działa. Dostałem więc propanolol, i tak sobie żyłem.
(rok albo 2 lata póżniej przestałem brać propranolol gdy inny kardiolog zalecił mi abym go odstawił, mówiąc że "chyba nie chce przez całe życie go brać", tak też zrobiłem)
Tutaj zaczyna się etap mojego upadku jako człowieka. Otóż po szkole zamiast pójść naprzód, wejść w to dorosłe życie, pójść do legalnej pracy, zaczeła się moja wegetacja. Zaczynałem powoli wycofywać się z życia społecznego, przez to że nie leczyłem tych moich lęków panicznych, zacząłem unikać miejsc w których te napady występowały.
.. Poznałem nowych znajomych online, poświęcałem się mojej pasji tworzenia muzyki, ogólnie dużo czasu spędzałem przed monitorem. Jedyną pracą jaką wykonywałem była praca z moim bratem na budowie(2 osoby, ze mną 3), nawet podczas tej pracy mimo że pracowałem z bratem wszystkim się stresowałem, że coś zrobie źle, że za wolno i nie była to ciągła praca, przez co miałem dużo czasu na głupoty. Kontakty ze znajomymi się urwały, wiadomo wolałem posiedzieć, pogadać ze znajomkami z internetu, którzy mnie nie oceniają.
Tej jesieni, we wrześniu doszło u mnie do zmiany ocznej w wyniku której widze jakby tunelowato, w takim sensie że gdy patrze na ekran to potrafie skupić się tylko na tym na co patrze centralnie, reszta jest jakby nieczytelna, niedostrzegam jej tak jak normalna osoba (perymetrie mam w normie, czyli pole widzenia zachowane). Zaczeły się migrenowe aury oczne, której stopniowo ustępowały z biegiem miesięcy, powiększyły mi się strasznie męty w oczach, co okropnie mnie męczy psychicznie. Ogólnie to od jesienie latam tylko po doktorach - okuliści mówią że oczy są w porządku, co prawda badanie GDX wykazało że mam "grubość włokień nerwu wzrokowego obniżoną" okulistka myślała że to może jakiś guz powodować, więc zrobiłem RM głowy i RM oczodołów, które nic nie wykazały oprócz zmian zatokowych (skrzywiona przegroda, polipy, trzeba będzie ten nos operować - umówiony jestem).
Drugim zjawiskiem którym u siebie zaobserwowałem po tej zmianie jesiennej jest uczucie zmienionego czucia lewych kończyn, tak jakby nie były moje. Zaczeło się od lewej ręki, potem w przeciągu miesięcy doszła lewa noga i tak np czuje jak lewa ręka jest zimniejsza od prawej i czuje po prostu taki okropny dysonans bo jedną strone mam w porządku a drugą zmienioną, oczywiście neurologicznie wszystko w porządku.
Ogólnie to co 2 lata średnio na jesień/zime zawsze coś mi się zmieniało ze wzrokiem, tylko te objawy początkowe były praktycznie niezauważalne i obejmowały one tylko wzrok. Nie chce czekać na kolejną zmiane dlatego staram się szukać możliwych przyczyn na wszystkich płaszczyznach i chodze po tych lekarzach. Sam już nie wiem co robić, czuje się jak śmieć, czuje jak moja psychika się pogarsza. Myślicie że to wszystko wina psychiki, to że unikałem sytuacji lękowych zamiast z nimi walczyć, czy bardziej moje niezdrowe życie.
Ogólnie to od zawsze byłem znerwicowanym chłopakiem, pamiętam że w szkole się strasznie stresowałem na np przedstawieniach. miałem kompleks ze względu na mój wygląd, moja blada cera + cienka skóra powodowała że mam straszne sińce pod oczami.Jakieś takie większe lęki zaczęły się w szkole średniej, gdy na jednej z lekcji miałem mój pierwszy atak paniki, gdy myślałem że serce mi zaraz wyskoczy i takich ataków potem miałem więcej, na szczęście było to w 3-ciej klasie technikum, więc jakoś dotrwałem.
W zasadzie pierwszą sytuacją było zapalenie blanta na jednej z imprez, podczas gdy moi kumple bawili się po nim świetne, ja zacząłem mieć jakieś schizy że przenikam przez ściany, że strace rozum, byłem przerażony, calą impreze przeczekałem przed budynkiem, próbując nie stracić panowania.
Od tamtej sytuacji nie mogłem nawet w kościele wytrzymać, bo serce zaczynało mi wariować jak tylko byłem w sytuacji w której nie mogłem się wycofać. Oczywiście nie wiedziałem wtedy że to problem psychiczny a zwalałem wine na serce <duh> Od kardiologa dostałem holtera i faktycznie wyszło tam że nawet w nocy coś mi to serce dziwnie działa. Dostałem więc propanolol, i tak sobie żyłem.
(rok albo 2 lata póżniej przestałem brać propranolol gdy inny kardiolog zalecił mi abym go odstawił, mówiąc że "chyba nie chce przez całe życie go brać", tak też zrobiłem)
Tutaj zaczyna się etap mojego upadku jako człowieka. Otóż po szkole zamiast pójść naprzód, wejść w to dorosłe życie, pójść do legalnej pracy, zaczeła się moja wegetacja. Zaczynałem powoli wycofywać się z życia społecznego, przez to że nie leczyłem tych moich lęków panicznych, zacząłem unikać miejsc w których te napady występowały.
.. Poznałem nowych znajomych online, poświęcałem się mojej pasji tworzenia muzyki, ogólnie dużo czasu spędzałem przed monitorem. Jedyną pracą jaką wykonywałem była praca z moim bratem na budowie(2 osoby, ze mną 3), nawet podczas tej pracy mimo że pracowałem z bratem wszystkim się stresowałem, że coś zrobie źle, że za wolno i nie była to ciągła praca, przez co miałem dużo czasu na głupoty. Kontakty ze znajomymi się urwały, wiadomo wolałem posiedzieć, pogadać ze znajomkami z internetu, którzy mnie nie oceniają.
Tej jesieni, we wrześniu doszło u mnie do zmiany ocznej w wyniku której widze jakby tunelowato, w takim sensie że gdy patrze na ekran to potrafie skupić się tylko na tym na co patrze centralnie, reszta jest jakby nieczytelna, niedostrzegam jej tak jak normalna osoba (perymetrie mam w normie, czyli pole widzenia zachowane). Zaczeły się migrenowe aury oczne, której stopniowo ustępowały z biegiem miesięcy, powiększyły mi się strasznie męty w oczach, co okropnie mnie męczy psychicznie. Ogólnie to od jesienie latam tylko po doktorach - okuliści mówią że oczy są w porządku, co prawda badanie GDX wykazało że mam "grubość włokień nerwu wzrokowego obniżoną" okulistka myślała że to może jakiś guz powodować, więc zrobiłem RM głowy i RM oczodołów, które nic nie wykazały oprócz zmian zatokowych (skrzywiona przegroda, polipy, trzeba będzie ten nos operować - umówiony jestem).
Drugim zjawiskiem którym u siebie zaobserwowałem po tej zmianie jesiennej jest uczucie zmienionego czucia lewych kończyn, tak jakby nie były moje. Zaczeło się od lewej ręki, potem w przeciągu miesięcy doszła lewa noga i tak np czuje jak lewa ręka jest zimniejsza od prawej i czuje po prostu taki okropny dysonans bo jedną strone mam w porządku a drugą zmienioną, oczywiście neurologicznie wszystko w porządku.
Ogólnie to co 2 lata średnio na jesień/zime zawsze coś mi się zmieniało ze wzrokiem, tylko te objawy początkowe były praktycznie niezauważalne i obejmowały one tylko wzrok. Nie chce czekać na kolejną zmiane dlatego staram się szukać możliwych przyczyn na wszystkich płaszczyznach i chodze po tych lekarzach. Sam już nie wiem co robić, czuje się jak śmieć, czuje jak moja psychika się pogarsza. Myślicie że to wszystko wina psychiki, to że unikałem sytuacji lękowych zamiast z nimi walczyć, czy bardziej moje niezdrowe życie.