sen - nakręcanie się
: 10 stycznia 2023, o 08:39
Od dawna już nie byłem w takim dołku. A wszystko to na życzenie mojej zaburzonej głowy
Jedną z rzeczy na której fokusuje moje lęki jest sen. Jak trzeba iść do pracy, a ja akurat miałem ciężką noc to są dramaty i najczęściej nie idę. Takie sytuacje na szczęście nie są częste (kilka razy do roku), ale jak już się zdarzają to podcinają mi skrzydła totalnie.
Jako jedną z przyczyn mojego kiepskiego snu (częste wstawanie do ubikacji, kręcenie się, wybudzanie, problemy z zaśnięciem) tłumaczyłem sobie kwestie dość wysokiego pulsu i początkującego nadciśnienia. I coś w tym faktycznie mogło być - od dobrych trzech tygodni biorę beta blokery, puls mam zauważalnie niższy, ciśnienie lepsze, zacząłem spać jak kamień, nie budzić się, nie wstawać no i pomyślałem, że mój problem zniknął.
Nic bardziej mylnego.
Noc z niedzieli na poniedziałek była koszmarna. Według zegarka spałem jakieś pięć godzin, ale tak naprawdę wcale tyle nie spałem. Cała noc na czuwaniu, kręcenie się. Rano jako zombie, ale pomyślałem że do odważnych świat należy i poszedłem do pracy. To był absolutnie koszmarny dzień, czując się paskudnie wegetowałem przy biurku, no ale dałem radę. Po powrocie do domu jakoś przetrwałem do wieczora ziewając potężnie i nie mając za bardzo siły. No ale byłem pozytywnie nastawiony, bo takiej kiepskiej nocy i takim fatalnym dniu no musi być dobrze, odeśpię i będę jak młody bóg.
Nic bardziej mylnego.
Zasnąłem o 2:30, obudziłem się po 4 godzinach i koniec. Dlaczego nie mogłem zasnąć - nie wiadomo. Miałem całkiem zwyczajny puls, ciśnienie chyba też w normie (nic nie wskazywało na wysokie), nic mnie nie bolało, niczym się nie stresowałem. Ale sprawdzałem na zegarku godzinę, czy już zaliczyło mi jakiś sen, a jak minęła 1 i wyszło mi że zostało mniej niż 6 godzin do budzika to już zacząłem snuć czarne wizje i skupiłem się w stu procentach na tym, że nie śpię choć powinienem.
No więc dziś nie poszedłem do pracy. I to jest najmniejszy problem. Problem polega na tym, że gdy będę miał iść kolejny raz to znów się będę nakręcał, że nie usnę. A jak tak będzie to faktycznie nie usnę. I kółko się zamyka.
Testowałem już chyba wszystkie ziołowe specyfiki na sen. Większość jak dla mnie ma efekt placebo, bo czy je biorę czy ich nie biorę to dokładnie na jedno i to samo wychodzi. Nawet przy regularnym dłuższym stosowaniu. Zapewne dlatego, że problem w tych zarwanych nocach wcale nie polega np ja braku melatoniny tylko na pracy mojej głowy. Leków nasennych na receptę boję się brać, bo to droga donikąd. Myślałem o lekach wyciszających lęki typu hydroksyzyna ale to nie jest wskazane przy lekach na nadciśnienie bo można się otumanić.
Nie wiem już co robić. Cały problem by nie istniał gdyby dało się tak po prostu wyłączyć myślenie. Przestać myśleć, analizować, nakręcać się. Patrzeć na zegarek i obliczać ile jeszcze czasu do budzika. Po prostu położyć się, pomyśleć o czymś miłym i spać. Nie da się uniknąć zarwanych nocy, to się zdarza każdemu, czy ktoś ma lęki czy ktoś nie ma. Ale chodzi o to by traktować to jako wypadek przy pracy, a nie mały dramat, który rzutuje na cały dzień i kolejne noce.
Jeśli komuś się chciało przeczytać to do końca to dziękuję. Jeśli ktoś ma jakieś porady na to jak przestać się nakręcać godziną zasypiania to bardzo chętnie posłucham. Bo mi już pomysłów brak

Jedną z rzeczy na której fokusuje moje lęki jest sen. Jak trzeba iść do pracy, a ja akurat miałem ciężką noc to są dramaty i najczęściej nie idę. Takie sytuacje na szczęście nie są częste (kilka razy do roku), ale jak już się zdarzają to podcinają mi skrzydła totalnie.
Jako jedną z przyczyn mojego kiepskiego snu (częste wstawanie do ubikacji, kręcenie się, wybudzanie, problemy z zaśnięciem) tłumaczyłem sobie kwestie dość wysokiego pulsu i początkującego nadciśnienia. I coś w tym faktycznie mogło być - od dobrych trzech tygodni biorę beta blokery, puls mam zauważalnie niższy, ciśnienie lepsze, zacząłem spać jak kamień, nie budzić się, nie wstawać no i pomyślałem, że mój problem zniknął.
Nic bardziej mylnego.
Noc z niedzieli na poniedziałek była koszmarna. Według zegarka spałem jakieś pięć godzin, ale tak naprawdę wcale tyle nie spałem. Cała noc na czuwaniu, kręcenie się. Rano jako zombie, ale pomyślałem że do odważnych świat należy i poszedłem do pracy. To był absolutnie koszmarny dzień, czując się paskudnie wegetowałem przy biurku, no ale dałem radę. Po powrocie do domu jakoś przetrwałem do wieczora ziewając potężnie i nie mając za bardzo siły. No ale byłem pozytywnie nastawiony, bo takiej kiepskiej nocy i takim fatalnym dniu no musi być dobrze, odeśpię i będę jak młody bóg.
Nic bardziej mylnego.
Zasnąłem o 2:30, obudziłem się po 4 godzinach i koniec. Dlaczego nie mogłem zasnąć - nie wiadomo. Miałem całkiem zwyczajny puls, ciśnienie chyba też w normie (nic nie wskazywało na wysokie), nic mnie nie bolało, niczym się nie stresowałem. Ale sprawdzałem na zegarku godzinę, czy już zaliczyło mi jakiś sen, a jak minęła 1 i wyszło mi że zostało mniej niż 6 godzin do budzika to już zacząłem snuć czarne wizje i skupiłem się w stu procentach na tym, że nie śpię choć powinienem.
No więc dziś nie poszedłem do pracy. I to jest najmniejszy problem. Problem polega na tym, że gdy będę miał iść kolejny raz to znów się będę nakręcał, że nie usnę. A jak tak będzie to faktycznie nie usnę. I kółko się zamyka.
Testowałem już chyba wszystkie ziołowe specyfiki na sen. Większość jak dla mnie ma efekt placebo, bo czy je biorę czy ich nie biorę to dokładnie na jedno i to samo wychodzi. Nawet przy regularnym dłuższym stosowaniu. Zapewne dlatego, że problem w tych zarwanych nocach wcale nie polega np ja braku melatoniny tylko na pracy mojej głowy. Leków nasennych na receptę boję się brać, bo to droga donikąd. Myślałem o lekach wyciszających lęki typu hydroksyzyna ale to nie jest wskazane przy lekach na nadciśnienie bo można się otumanić.
Nie wiem już co robić. Cały problem by nie istniał gdyby dało się tak po prostu wyłączyć myślenie. Przestać myśleć, analizować, nakręcać się. Patrzeć na zegarek i obliczać ile jeszcze czasu do budzika. Po prostu położyć się, pomyśleć o czymś miłym i spać. Nie da się uniknąć zarwanych nocy, to się zdarza każdemu, czy ktoś ma lęki czy ktoś nie ma. Ale chodzi o to by traktować to jako wypadek przy pracy, a nie mały dramat, który rzutuje na cały dzień i kolejne noce.
Jeśli komuś się chciało przeczytać to do końca to dziękuję. Jeśli ktoś ma jakieś porady na to jak przestać się nakręcać godziną zasypiania to bardzo chętnie posłucham. Bo mi już pomysłów brak
