Strona 1 z 1

Moja historia z nerwicą

: 4 stycznia 2023, o 17:18
autor: Cody47
Cześć, jestem nowy na forum a konto założyłem bo wczoraj nareszcie wybrałem się do psychiatry gdzie zdiagnozowano mi lekką depresje i nerwice lękową z lękami napadowymi.

Chciałem się podzielić taką tam historią mojego życia

Jestem osobą dość mocno wrażliwą (po swojej matce), mam bardzo dobrą pamięć i wszystko analizuje. Mam w porządku rodzine, dość sporo przyjaciół i miałem kilka relacji z dziewczynami. Studiuje i pracuje gdzie dość dobrze zarabiam jak na młody wiek. Więc z tego by wynikało jak on może mieć nerwice? Od czego?

Nie wszystko jest takie kolorowe, gdy się urodziłem to mieszkaliśmy z prababcią, tata pracował na produkcji a mama zajmowała się domem. Tata dużo nie zarabiał, ciuchy zawsze używane itd ale za dzieciaka to jeszcze nie miało znaczenia, jedyne co miało znaczenie to właściwie brak bliskości ojca który często robił długie nadgodziny i nigdy nie mówił że mnie kocha czy coś, po prostu czułem się odrzucony. Później urodził się mój brat, prababcia zmarła a ojciec dostał awans, mieszkanie zostało wyremontowane i biedy czuć nie było. Mój brat nigdy nie widział jak wyglądało mieszkanie przed remontem i tak samo ojciec częściej już był w domu bo już nadgodzin nie klepał więc psychicznie ja z bratem się bardzo różnimy ze względu na różne perspektywy.

W szkole podstawowej miałem paczkę przyjaciół i w sumie dobrze wspominam ten okres, jedynie mi przykro było jak pod koniec szkoły pare osób mi wytykalo, że mam ubrania z lumpeksu i wgl.

Problemy z nerwicą zaczęły się u mnie w połowie gimnazjum gdzie objawiały się kołataniem serca czy przyspieszonym pulsem czasami. Gimnazjum to już epoka gdzie każdy zaczyna walczyć o dominację, nawiązują się pierwsze relacje i dłuższe przyjaźnie. Zazdrościłem części rówieśnikom tego, że ich rodziców było stać na nowe ubrania i też tego jak mieszkali. Wstydziłem się swojego domu trochę a z tego powodu. Z kwestii relacji damskomeskich to jeszcze w gimnazjum nie czułem pociągu do drugiej płci, każdy dojrzewa w innym czasie. Lecz też w tej epoce poznałem paczkę przyjaciół z którą trzymam do dziś, wspaniałe osoby za którymi bym skoczył w ogień, każdy każdego wspierał, nikt na nikogo nie patrzał z góry.

Wracając do pierwszych objawów nerwicy, muszę wspomnieć, że fizycznie nigdy tężyzny nie miałem, nie lubiałam wf-u bo wiele rzeczy mi szło słabo (i zapewne przez nerwice bo się stresowałem strasznie!) do tego jeszcze uczucie wstydu z powodu sytuacji materialnej i stres zwiazany z nauką (nie byłem wybitnym uczniem ale upartym). Pierwszy taki atak lęku nie pamietam kiedy dokładnie miałem ale objawy były straszne, zaczęło się od kołatania serca które zamieniło się w atak częstoskurczu, duszności, zimny pot, trzęsące się ręce i nogi. Najgorsze było kłucie w klatce piersiowej. Było to w domu wiec poszedłem do rodziców a oni troszkę olali moje objawy lecz po moim marudzeniu zabrał mnie tata na nocną opiekę, w aucie częstoskurcz puścił… W szpitalu na nocnej lekarka zmierzyła mi ciśnienie, puls i stwierdziła, że to nerwy i dostałem coś uspokajającego i do domu! I po tym takie ataki już zaczęły mi się zdarzać regularnie co 2-3 miesiące. Za każdym razem ten sam scenariusz gdzie nie udało się częstoskurczu na EKG zarejestrować bo puszczał jak na złość przed badaniem.

Gimnazjum to tylko 3 lata więc czas na szkole średnią. Jak wspomniałem byłem przeciętnym uczniem ale upartym bardzo, postanowiłem, że ukończę gimnazjum z paskiem i udało się. Chciałem udowodnić rodzicom i sobie, że potrafię. Ale no na rodzicach nie zrobiło to wrażenia bo jak powtarzał tata: Uczysz się dla siebie, nie dla nas.

Po gimnazjum zastanawiałem się co dalej, szkoła średnia to już poważny wybór bo zawód itd. Zdecydowałem się na technikum na kierunku infy i nie ze względu na granie w gierki, czy nie ciekawiło was kiedyś za dzieciaka jak to jest, że klikacie guzik a na ekranie monitora, smartfona czy tv dzieje się magia? Po prostu ciekawość + świadomość potencjalnych zarobków. Jeśli ktoś z was ma teraz przed oczami stereotypowego informatyka to muszę was rozczarować (nienawidzę tego stereotypu!), bardziej bym wyglądał na gościa co jest na mechanice czy budowlance. Ogólnie byłem zdziwiony jak się dostałem na infe bo miałem w głowie takie, że raczej jak człowiek wybiera szkole średnia to już z głową a osoby co były na kierunku to bardzo z przypadku i z braku wiedzy na temat co chcą robić w życiu dalej. 1/3 uczęszczała na treningi piłkarskie przez co na każdym wf była piłka nożna gdzie te osoby tyrały każdych (dziwicie im się?) ale nie miały w tym za grosza pokory bo cię jeszcze wyzywały że grasz słabo (xD). I też ta 1/3 pochodziła z rodzin gdzie się w miarę przelewało wiec było takimi bananami. Inna część klasa to było kilka stereotypowych nerdów informatyków którzy bali się odezwać a jeszcze inna to były normalne ziomki z którymi się zakumplowałem. To jak ta grupa bananów się znęcała nad resztą (nade mną przestali gdy zauważyli, że potrafię ich gasić słownie a jak jeden mnie pchnął to leżał na ziemi już i był już szacunek więc ze mną nie zaczynali xD) pchnęło moją nerwice dalej. Brałem wiele rzeczy za bardzo do siebie na tym etapie życia, stałem się idealistą i zaczalem snuć wielkie plany na przyszłość. Byłem najlepszy z przedmiotów zawodowych a często na zawodowych pomagałem reszcie robić zadania (byłem za dobry dla innych). W 2 technikum ataki mi się nasiliły i zaczalem mieć je co 2tyg a na codzień czułem większe zmęczenie, częściej kołatanie serca ale najgorszy był ten szybki puls… Piekelne uczucie gdy wejście po schodach męczy Cię jak maraton a w nocy nie możesz przez niego zasnąć. Zacząłem podejrzewać u siebie problem z sercem (początek hipochondrii w nerwicy). Tym więcej czytałem o potencjalnych chorobach to coraz bardziej bałem i denerwowałem. Poprosiłem rodziców o wizytę u kardiologa. Kardiolog zrobił mi EKG, echo serca. Odrzekł, że żadnych niepokojących zmian fizycznych nie ma, serce jest zdrowe a najpewniej cierpię na tzw nerwice serca i to od nerwów. Zapisał mi concor cor 1.25mg na zmniejszenie pulsu. Pomogło (ale nerwica dalej sobie po cichu była) Do dziś pamietam tą ulgę i radość z faktu, że nic mi nie jest. Następnie był okres 18stek - z racji faktu, że miałem dużo przyjaciół to praktycznie chodziłem co 2tygodnie na jakąś. W tym roku ataki osłabły, wręcz nie pamietam aby jakiś nastąpił!

4 klasa technikum Nerwica się karmi mną dalej!, człowiek myśli co dalej, praca czy studia czy co? (Nie wspominałem wcześniej bo i tak jest długa historia ale często w wakacje pracowałem u ojca w zakładzie, w skrócie robota była ciężka, pieniądz żałosny i od tamtej pory wiedziałem, że nigdy nie chce trafić na produkcje). Postanowiłem spróbować swoich sił jako programista w przyszłości a dla dużych firm warto mieć papier więc studia bym chciał zrobić. Problem jest taki, że studia dzienne wymagają przeprowadzki i utrzymania się w dużym mieście a moich rodziców nie było na stać. Padł wiec pomysł na studia zaoczne aby być niezależny i nie musieć się prosić nikogo o kase. Czas się zacząć uczyć do matury. (Przypominam o byciu przeciętnym uczniem ale upartym). 3 lata technikum ściągałem, siedziałem na tylnej ławce na matmie i Photomath robił robotę ale na maturze już nie pomoże. Zaczalem wiec uczyć się do matury podstawowej od listopada (na próbnej 30% ledwo zdobyłem xD) Na prośbę moją rodzice wykupili mi matemaksa z którego zaczalem się uczyć. Ale hola samo zdanie matury to nie wszystko, trzeba jeszcze rozszerzenia zrobić bo na nie patrzą przy rekrutacji. Z racji bycia dobrym z zawodowych to rozszerzenie padło na informatykę, angielski ogarniałem to tez wybrałem a z matmy cóż, zawierzyłem rozszerzenie matemaksowi xD. Opracowałem plan gdzie w tygodniu X dni robię matme a Y dni informatykę. Trzymałem się go bardzo restrykcyjnie. Na jednym discordzie gdzie uczyłem się do egzaminów zawodowych z innymi prowadziłem live’y z rozwiązywania maturek z infy. ( bardzo mi to pomogło potem z pokonaniem braku pewności co do przemawiania w grupie!) . Plan się wydawał idealny ale zaczalem sobie zadawać coraz więcej pytań, „a co jeśli” <wstawcie tu sobie dowolną rzecz co by się mogła spieprzyc> Miałem coraz więcej złych myśli i czarnych scenariuszy + fizycznie i mentalnie męczyła mnie nauka. W tym okresie zaczął sie COVID ale szczerze nie wpłynął on na mnie jakoś poważnie, dzięki niemu chociaż spełniłem jedno z marzeń (chciałem zawsze grać na keyboardzie czy pianinie ale nigdy rodzice mi nie kupili a skoro chorobę reklamowali jako śmiertelną to sobie przed śmiercią sprawiłem używany keyboard z OLX). Miesiące leciały, matury coraz bliżej a ja sie czułem coraz bardziej zmęczony, zaczęły mi sie ręce trząść, coraz gorzej spałem. Jak dobrze pamietam to jakoś przed maturami mialem znowu atak, znowu sor i ten sam scenariusz co zawsze, czyli jest Pan zdrowy. Ok przyszedł czas matur. Podstawki łatwo, ogólnie strasznie sie stresowałem na maturach i bałem sie że znowu dostanę ataku. I tak sie stało przed maturą z infy rozszerzonej. Podjechałem na parking naprzeciwko uczelni i znowu częstoskurcz, pot, lęk. Wyszedłem z auta cały blady, zaczalem kucać, próbowałem sie opanować, przy mnie zaparakował kumpel i sie pytał co mi jest a ja mówiłem, że zaraz mi przejdzie. Trzymałem sie auta i sie cały trzasłem, już myslalem czy po karetkę dzwonić ale zaczalem sobie powtarzać że to minie i po 10min walki puściło. Cały roztrzęsiony poszedłem na maturę z infy (ona paradoksalnie poszła mi o wiele lepiej niż z matmy rozszerzonej pomimo ataku ale gdyby nie atak czuje, że miałbym więcej pkt ;P)
Ok matura napisana to czekamy na wyniki.
Tylko po maturze zaczalem sie martwić kwestiami finansowymi, mialem odłożone 1.5 -2k pln na studia ale stwierdziłem że to mało ale bardzo chciałem w te wakacje uniknąć pracy i sobie odpocząć . Zaczalem czytać o krypto itd. I tutaj sie pojawia historia gdzie z kumplem zbudowaliśmy koparkę, zarobiliśmy 13k i to w nie cały tydzień bądź dwa ale to by trochę wydłużyło historie która miała raczej opisać postępująca nerwice. W skrócie jak udało nam sie te pieniądze zarobić to czułem szczęście tylko przez krótki moment, potem znowu czułem zmartwienie co dalej i czułem chęć posiadania więcej.
Nerwica i lęk po stresującym okresie matur atakuje jak nigdy Był początek wakacji a ja zaczalem sie czuć fatalnie. Pożyczyłem od mamy ciśnieniomierz i zauważyłem wysokie ciśnienie i puls, przeraziłem się i zmierzyłem znowu (tak jest, sam się nakręcałem). Powiedziałem o tym rodzicom i pojechałem do lekarza, lekarz kazał mi znowu brać concor tylko, że zwiększyć dawkę i to pomoże. Po powrocie do domu brałem zwiększoną dawkę i ponownie mierzyłem ciśnienie (cały czas chodziłem z ciśnieniomierzem) i dalej bylo wysokie. Po 2 dniach pojechałem znowu do lekarza ale tym razem innego bo mój wziął urlop. Tamta Pani doktor powiedziała, że mogę mieć nadciśnienie bo u osób młodych to też możliwe a tymbardziej jak rodzice mają. Zapisała mi leki na nadciśnienie. Wróciłem do domu i dalej czułem sie fatalnie (prawie nic nie jadłem, siedziałem tylko w łóżku z ciśnieniomierzem i spałem cały dzień) po tygodniu udaje sie znowu do Pani doktor i mówię, że nie pomaga a ja ledwo żyje bo mam ciśnienie 160/100. Dała mi mocniejsze leki i w razie gdyby nie pomogły mam dzwonić na teleporade do niej. Udałem sie do domu, wziąłem mocniejsze mierze ciśnienie a ono dalej wysokie a nawet wyższe. W trzecim tygodniu (tak, trzy tygodnie zdychałem) dziwnie do doktor, że mam ciśnienie wysokie i sie strasznie źle czuje, a ona każe mi jechać na SOR bo od ciśnienie może mi żyłka w mózgu pęknąć (tak mi powiedziała co tylko spotęgowało mój strach). Pojechałem z tatą na SOR, pielęgniarki zmierzyły mi ciśnienie i wyszło 180/140 (pielęgniarki oczy jak 5zł). Poprosili kardiologa o konsultacje. Przyszedł kardiolog, obejrzał mnie, przeprowadził wywiad i kazał odczekać 10-15min i sie uspokoić. Po tym czasie ciśnienie spadło do 140/100. Powiedział mi, że lekarz co przypisał mi leki to idiota bo to one prędzej mnie mogły zabić bo w tym wieku przy mojej posturze on nie wierzy w nadciśnienie. Kazał odłożyć wszystkie leki i obserwować ciśnienie dwa razy dziennie a z wynikami udać sie indywidualnie do kardiologa. W szpitalu podali mi captopril (silny lek obniżający gwałtownie ciśnienie, stosowany przy np zawałach z tego co wiem). Nagle ciśnienie mi drastycznie spadło, a ja poczułem sie jakby mi zdjęto kamień z serca. Odzyskałem apetyt, wzrok i słuch sie poprawił i byłem w szoku. W domu sie poryczałem. Po tej kilkutygodniowej walce z nadciśnieniem udałem sie do kardiologa, kardiolog stwierdził nerwy, dal mocniejszy concor i przypisał Pramolan. Oba leki brałem i pomogły. Concor rzuciłem przed studiami a Pramolan brałem na studiach do 2 semestru. Przed pierwszą sesją miałem atak, wiązało się to z stresem przed ową sesją i relacją którą zawiązałem z zapoznaną dziewczyną. Byłem, przerażony że znowu mi to wróciło. Od tamtego momentu atak z częstoskurczem miałem tak co 2-3 miesiące. 2 semestr było lepiej, 1 mnie psychicznie zaznaczył bo przeprowadzka, praca i nie udana relacja z dziewczyną. Zaczął mi się teraz trzeci semestr. Znowu na studiach zaczalem spotykać się z tamtą dziewczyna. Każde spotkanie mnie zawsze mega stresowało, ona stała się jedyna osoba poza rodzicami co wiedziała, że mam jakiś problem. W połowie listopada ciężko zachorowałem (ospa), przez 2 tyg brałem tylko leki i piłem wode. Schudłem z 6 kg. Choroba mnie strasznie fizycznie wykończyła. Po niej miałem powikłania gdzie 2tyg brałem antybiotyk. Teraz przed świętami dowiedziałem się, że tata ma raka, na sylwka znowu zakończyłem tą samą relacje + fizycznie zniszczony ogranizm po chorobie to było dla mnie za dużo. Po świętach miałem problemy ze snem i apetytem. Zaczalem mieć odczucia odrealnieniu w pewnych sytuacjach. Wystraszyłem się i stwierdziłem, że potrzebuje pomocy i tak wylądowałem wczoraj u psychiatry. (Przez ostatnie pare tygodni podwyższone ciśnienie, puls, wieczne zmęczenie, trzęsące się łapy).
Dostałem Asentra 1x50mg rano, Azoneurax 1x75mg na sen i doraźnie Xanax. Dziś miałem pierwszy dzień z Asentrą, efekty miałem takie, że pierw uczucie euforii i szczęścia a potem nagle pot, szybki puls, skok ciśnienia i panika którą opanowałem ( a już chciałem iść na SOR). Na szczęście ostatni atak z czestoskurczem miałem we wrześniu wiec to dobre. Dodatkowo po posiłku miałem mdłości i chęć wymiotów i utraciłem apetyt. Także czuje pobudzenie . Trochę boje się zażyć Azoneurax na sen.

Walka z dręczącą mnie od tylu lat chorobą została podjęta. Historia wyżej została bardzo i to bardzo skrócona, ominąłem inne moje relacje miłosne, pewne stresujące momenty itd. Może kiedyś je opisze tutaj.

Jakieś rady dla początkującego w temacie? Pierwszy dzień z Asentrą bardzo ciężki, dużo skutków ubocznych.

Pozdro dla tych co przeczytali cały ten shit (pisałem godzinę xD <i sory za błędy w tekście jak się znajda>)

Re: Moja historia z nerwicą

: 9 stycznia 2023, o 00:53
autor: andiprwprojekt
Siema Cody. Co do leków to wywoluja one skutki uboczne zwlaszcza na samym poczatku jak sie je bierze. U mnie to trwalo dosc dlugo zanim trafilem na odpowiednie i jeszcze dawke.
Co do raka Twojego taty to mam nadzieje, ze taki co da sie wyleczyc w tych czasach maja juz leki, ktore sobie z tym radza. Ja tez czekam na wyniki mojego Tatuska, juz raz raka wyleczyl ale wykryli mu ostatnio komorki rakowe i ma byc wiadome w piatek co jest dokladnie. Co do dziewczyn to wiadome, ze jezeli czlowiek sie przywiaze rozlaki nie sa latwe. Sam bylem zareczony i po kilku latach w zwiazku, po rozstaniu przez rok bylo mi ciezko, aczkolwiek pamietaj pol kwiatu tego swiatu ;) Mam teraz zajebista kobiete tez na taka trafisz. Pozdro

Re: Moja historia z nerwicą

: 9 stycznia 2023, o 18:19
autor: slowmo
miałeś robione jakieś ogólne badania krwi ?