Strona 1 z 4

Karuzela od 2 miesięcy

: 30 listopada 2022, o 09:23
autor: Magdanakaruzeli
Cześć wszystkim.
Jestem Magda, mam 31 lat i na karuzeli bujam się już dwa miesiące.

Pierwsze zawroty głowy pojawiły się w trakcie pobytu w szpitalu (poronilam) - ogólnie dużo stresu wtedy miałam, lekarze na siłę chcieli próbować utrzymać ciążę (dodam że krwawilam już wtedy 2 tygodnie - moja głupota myślałam że to przedłużający się okres, potem jeszcze ponad tydzień ostrego krwawienia), potem poszło wszystko po tabletkach poronnych, ból kosmiczny po ścianach chodziłam. Zawroty zdarzały się tylko na dworzu, ale he olewalam że względu na duży ubytek krwi i jakoś żyłam. Na USG w szpitalu okazało się, że mam jakąś torbiel - do kontroli, ale już wtedy zapaliła mi się lampka bo przecież torbieli w ciąży zazwyczaj nie ma. I tu moj błąd hipochondryka - zaczęłam czytać. W domu miałam względny spokój okazało się że mam anemie - wtedy gorzej się poczułam okropne zmęczenie, tachykardia znowu delikatne zawroty. W domu dalej czytałam o tych zasranych torbielach. Miałam sytuację, na zakupach w sklepie gdzie zakręciło mi się strasznie w głowie, doszło drżenie rąk. Ekspedientka dała mi cole wypiłam duszkiem i przeszło (mam insulinoopornosc i hipoglikemię czasem mi się zdarzały - kontrolowałam je dieta). Jednak wtedy tak się przestraszyłam, że długi w domu dojść do siebie nie moglam.
Kontrolna wizyta u ginekologa i okazało się że to torbiel skorzasta (niezłośliwy rak jajnika do usunięcie) - dał mi skierowanie na marker nowotworowy i się zaczęło. Wynik wyszedł ok, ale ja znowu zaczęłam czytać, że są przypadki w których nawet jak ten marker wychodzi ok to zdarza się nowotwór złośliwy. Poszłam do drugiego ginekologa - diagnoza ta sama, skierowanie na laparoskopie na 8 lutego, a ja na głowę już dostawałam. Poszłam do niego znowu błagac żeby zoperował mnie szybciej - nic to nie dało. Zadzwoniłam do tego pierwszego z płaczem już - nawrzeszczal na mnie, że to chyba zaburzenia nerwicowe to może poczekać i tyle.
Moje nerwy były tak rozbujane, że nie docieralo do mnie nic. Zawroty zdarzały się już chyba wszędzie, do tego stopnia, że bałam się wychodzić z domu. Tylko leżałam, mierząc temperaturę i sprawdzając saturację z tętnem. W nocy budziłam się co godzine i dalej nie mogłam zasnąć zasypiałam na chwilę i od nowa. Schudłam w tym okresie 10 kg, nie jem wcale albo bardzo mało.
Moje wizyty do lekarza poz były codziennie - badania krwi w normie, EKG w normie - diagnoza nerwica. W końcu powiedzieli, że bez kwitka od psychiatry mnie nie przyjmą. No to zaczęłam jeździć na sor z tymi zawrotami - pierwszy był oddział laryngologiczny (delikatny wysięk z ucha i krzywa przegroda nosowa na tk wyszło i tyle). Potem kolejna wizyta na sorze i neurolog (badanie wykazało wygórowane odruchy głębokie i stopostrzas - tk znowu w normie, nie widzieli podstaw do hospitalizacji, wiedząc o moich stresach przepisali cital ale go nie wzięłam, zalecili MRI).
Doszłam do wniosku że się wykoncze pojechalam 3 raz na sor udając ból brzucha no i usunęli mi ta torbiel. W oczekiwaniu na wynik leżałam tylko w łóżku czekając na wynik. Okazało się, że lekarze mieli rację - bez cech nowotworu. A zawroty dalej zostały...
I tu się zaczyna - czytanie od nowa objawow - stwardnienie rozsiane, stwardnienie zanikowe boczne i od nowa nakręciłam się na tą chorobę. Wydzwaniam po neurologach (jeden mówił że dużo osób ma wygórowane odruchy i z tego ten stopotrzas, nie ma póki co się czym niepokoic, ale no zaleca MRI chociaż może to być somatyzacja).
Zapisałam się na ten rezonans na 10 grudnia. Naczytałam się i zrobię od razu głowy i kręgów szyjnych. Zrobiłam też RTG kręgosłupa szyjnego ale na wyniki jeszcze czekam.
W domu mają mnie dość.
Czy kogoś objawem były zawroty głowy? Trwające dwa miesiące. Dodatkowo strach przed wychodzeniem z.domu. Miałam konsultacje psychiatryczna - psychoterapie zaczynam w styczniu. Dostałam leki ale no nie chce ich brac.

W tych momentach doczytałam się, że covid wyealuje takie powikłania (u mojej babci trwały ok 3-4 miesięcy, miałaś zawroty głowy). I oczywiście doszłam do wniosku, że może to to ale nie miałam jak sprawdzić...

Mecze się że sobą i z tymi zawrotami. To uczucie bujania, zapadania się.

Miałam podobne objawy w ciąży gdzie bałam się, że urodzę wcześniaka. Jak urodziłam dalej to trwało, a potem magicznie pyk i nie było od 7 lat.

Nie wiem już co robić - wkurza mnie to czytanie non stop, qlwyszukiwanie, analizowanie - nie wiem już co robić. Ten rezonans zrobię bo przecież SM w mojej głowie jest tylko od dwóch tygodni.... Boje się wyniku.

Wczoraj byłam u okulisty nerw wzrokowy ok, zapalenie pozagalkowego nie widziała tarcza ładna... Ale zawroty dalej są...

Mam dość :(

Re: Karuzela od 2 miesięcy

: 30 listopada 2022, o 10:33
autor: zosialach
Magdanakaruzeli pisze:
30 listopada 2022, o 09:23
Cześć wszystkim.
Jestem Magda, mam 31 lat i na karuzeli bujam się już dwa miesiące.

Pierwsze zawroty głowy pojawiły się w trakcie pobytu w szpitalu (poronilam) - ogólnie dużo stresu wtedy miałam, lekarze na siłę chcieli próbować utrzymać ciążę (dodam że krwawilam już wtedy 2 tygodnie - moja głupota myślałam że to przedłużający się okres, potem jeszcze ponad tydzień ostrego krwawienia), potem poszło wszystko po tabletkach poronnych, ból kosmiczny po ścianach chodziłam. Zawroty zdarzały się tylko na dworzu, ale he olewalam że względu na duży ubytek krwi i jakoś żyłam. Na USG w szpitalu okazało się, że mam jakąś torbiel - do kontroli, ale już wtedy zapaliła mi się lampka bo przecież torbieli w ciąży zazwyczaj nie ma. I tu moj błąd hipochondryka - zaczęłam czytać. W domu miałam względny spokój okazało się że mam anemie - wtedy gorzej się poczułam okropne zmęczenie, tachykardia znowu delikatne zawroty. W domu dalej czytałam o tych zasranych torbielach. Miałam sytuację, na zakupach w sklepie gdzie zakręciło mi się strasznie w głowie, doszło drżenie rąk. Ekspedientka dała mi cole wypiłam duszkiem i przeszło (mam insulinoopornosc i hipoglikemię czasem mi się zdarzały - kontrolowałam je dieta). Jednak wtedy tak się przestraszyłam, że długi w domu dojść do siebie nie moglam.
Kontrolna wizyta u ginekologa i okazało się że to torbiel skorzasta (niezłośliwy rak jajnika do usunięcie) - dał mi skierowanie na marker nowotworowy i się zaczęło. Wynik wyszedł ok, ale ja znowu zaczęłam czytać, że są przypadki w których nawet jak ten marker wychodzi ok to zdarza się nowotwór złośliwy. Poszłam do drugiego ginekologa - diagnoza ta sama, skierowanie na laparoskopie na 8 lutego, a ja na głowę już dostawałam. Poszłam do niego znowu błagac żeby zoperował mnie szybciej - nic to nie dało. Zadzwoniłam do tego pierwszego z płaczem już - nawrzeszczal na mnie, że to chyba zaburzenia nerwicowe to może poczekać i tyle.
Moje nerwy były tak rozbujane, że nie docieralo do mnie nic. Zawroty zdarzały się już chyba wszędzie, do tego stopnia, że bałam się wychodzić z domu. Tylko leżałam, mierząc temperaturę i sprawdzając saturację z tętnem. W nocy budziłam się co godzine i dalej nie mogłam zasnąć zasypiałam na chwilę i od nowa. Schudłam w tym okresie 10 kg, nie jem wcale albo bardzo mało.
Moje wizyty do lekarza poz były codziennie - badania krwi w normie, EKG w normie - diagnoza nerwica. W końcu powiedzieli, że bez kwitka od psychiatry mnie nie przyjmą. No to zaczęłam jeździć na sor z tymi zawrotami - pierwszy był oddział laryngologiczny (delikatny wysięk z ucha i krzywa przegroda nosowa na tk wyszło i tyle). Potem kolejna wizyta na sorze i neurolog (badanie wykazało wygórowane odruchy głębokie i stopostrzas - tk znowu w normie, nie widzieli podstaw do hospitalizacji, wiedząc o moich stresach przepisali cital ale go nie wzięłam, zalecili MRI).
Doszłam do wniosku że się wykoncze pojechalam 3 raz na sor udając ból brzucha no i usunęli mi ta torbiel. W oczekiwaniu na wynik leżałam tylko w łóżku czekając na wynik. Okazało się, że lekarze mieli rację - bez cech nowotworu. A zawroty dalej zostały...
I tu się zaczyna - czytanie od nowa objawow - stwardnienie rozsiane, stwardnienie zanikowe boczne i od nowa nakręciłam się na tą chorobę. Wydzwaniam po neurologach (jeden mówił że dużo osób ma wygórowane odruchy i z tego ten stopotrzas, nie ma póki co się czym niepokoic, ale no zaleca MRI chociaż może to być somatyzacja).
Zapisałam się na ten rezonans na 10 grudnia. Naczytałam się i zrobię od razu głowy i kręgów szyjnych. Zrobiłam też RTG kręgosłupa szyjnego ale na wyniki jeszcze czekam.
W domu mają mnie dość.
Czy kogoś objawem były zawroty głowy? Trwające dwa miesiące. Dodatkowo strach przed wychodzeniem z.domu. Miałam konsultacje psychiatryczna - psychoterapie zaczynam w styczniu. Dostałam leki ale no nie chce ich brac.

W tych momentach doczytałam się, że covid wyealuje takie powikłania (u mojej babci trwały ok 3-4 miesięcy, miałaś zawroty głowy). I oczywiście doszłam do wniosku, że może to to ale nie miałam jak sprawdzić...

Mecze się że sobą i z tymi zawrotami. To uczucie bujania, zapadania się.

Miałam podobne objawy w ciąży gdzie bałam się, że urodzę wcześniaka. Jak urodziłam dalej to trwało, a potem magicznie pyk i nie było od 7 lat.

Nie wiem już co robić - wkurza mnie to czytanie non stop, qlwyszukiwanie, analizowanie - nie wiem już co robić. Ten rezonans zrobię bo przecież SM w mojej głowie jest tylko od dwóch tygodni.... Boje się wyniku.

Wczoraj byłam u okulisty nerw wzrokowy ok, zapalenie pozagalkowego nie widziała tarcza ładna... Ale zawroty dalej są...

Mam dość :(
Hej, często się tak zdarza, że nerwica idzie sobie spać, na jakiś czas i wraca jak w naszym życiu nagromadzi się dużo stresu. Mi kiedyś babeczka powiedziała, że nerwica uaktywnia się pod wpływem jakiegoś bodźca, zazwyczaj jest jakiś zapalnik, jak domniemam Twoim było poronienie.
Strach o swoje zdrowie jest zrozumiały. Ja jak dowiedziałam się, że mam torbiele (tez po poronieniu i ty muszę wyprowadzić cię z błędu, torbiele po poronieniach bardzo często się pojawiają) tez panikowalam i się bałam. Fakt jest taki, że nerwicowcy wyolbrzymiają wszystko w swojej głowie, i mimo zapewnień lekarzy mamy swój obraz i wyobrażenia.
Co do zawrót głowy, to był pierwszy somat, który się u mnie pojawił jak zaczął się nawrót. Opiekowałam się wtedy chorym śmiertelnie dziadkiem u którego choroba zaczęła bardzo mocno postępować. Nadmiar obowiązków i stres zrobiły swoje, nerwica wróciła i właśnie zawrotami zaczęła straszyć. Miałam wrażenie że cały świat wiruje, podłoga faluje, a ja zaraz się przewroce. Poszłam zrobić badania, ale tylko te podstawowe, żeby się upewnić, wszystko wyszło dobrze, więc na luzie brałam te bujanki. No i się bujamy tak już od tamtej chwili z moja nerwica 3 rok od nawrotu. Czasami trochę postraszy, czasami trochę odpuści.

Nie będę cię namawiała na leki, ale może warto spróbować? Może trochę sobie ulzysz 😉

Re: Karuzela od 2 miesięcy

: 30 listopada 2022, o 11:03
autor: basia123
Magdanakaruzeli pisze:
30 listopada 2022, o 09:23
Cześć wszystkim.
Jestem Magda, mam 31 lat i na karuzeli bujam się już dwa miesiące.

Pierwsze zawroty głowy pojawiły się w trakcie pobytu w szpitalu (poronilam) - ogólnie dużo stresu wtedy miałam, lekarze na siłę chcieli próbować utrzymać ciążę (dodam że krwawilam już wtedy 2 tygodnie - moja głupota myślałam że to przedłużający się okres, potem jeszcze ponad tydzień ostrego krwawienia), potem poszło wszystko po tabletkach poronnych, ból kosmiczny po ścianach chodziłam. Zawroty zdarzały się tylko na dworzu, ale he olewalam że względu na duży ubytek krwi i jakoś żyłam. Na USG w szpitalu okazało się, że mam jakąś torbiel - do kontroli, ale już wtedy zapaliła mi się lampka bo przecież torbieli w ciąży zazwyczaj nie ma. I tu moj błąd hipochondryka - zaczęłam czytać. W domu miałam względny spokój okazało się że mam anemie - wtedy gorzej się poczułam okropne zmęczenie, tachykardia znowu delikatne zawroty. W domu dalej czytałam o tych zasranych torbielach. Miałam sytuację, na zakupach w sklepie gdzie zakręciło mi się strasznie w głowie, doszło drżenie rąk. Ekspedientka dała mi cole wypiłam duszkiem i przeszło (mam insulinoopornosc i hipoglikemię czasem mi się zdarzały - kontrolowałam je dieta). Jednak wtedy tak się przestraszyłam, że długi w domu dojść do siebie nie moglam.
Kontrolna wizyta u ginekologa i okazało się że to torbiel skorzasta (niezłośliwy rak jajnika do usunięcie) - dał mi skierowanie na marker nowotworowy i się zaczęło. Wynik wyszedł ok, ale ja znowu zaczęłam czytać, że są przypadki w których nawet jak ten marker wychodzi ok to zdarza się nowotwór złośliwy. Poszłam do drugiego ginekologa - diagnoza ta sama, skierowanie na laparoskopie na 8 lutego, a ja na głowę już dostawałam. Poszłam do niego znowu błagac żeby zoperował mnie szybciej - nic to nie dało. Zadzwoniłam do tego pierwszego z płaczem już - nawrzeszczal na mnie, że to chyba zaburzenia nerwicowe to może poczekać i tyle.
Moje nerwy były tak rozbujane, że nie docieralo do mnie nic. Zawroty zdarzały się już chyba wszędzie, do tego stopnia, że bałam się wychodzić z domu. Tylko leżałam, mierząc temperaturę i sprawdzając saturację z tętnem. W nocy budziłam się co godzine i dalej nie mogłam zasnąć zasypiałam na chwilę i od nowa. Schudłam w tym okresie 10 kg, nie jem wcale albo bardzo mało.
Moje wizyty do lekarza poz były codziennie - badania krwi w normie, EKG w normie - diagnoza nerwica. W końcu powiedzieli, że bez kwitka od psychiatry mnie nie przyjmą. No to zaczęłam jeździć na sor z tymi zawrotami - pierwszy był oddział laryngologiczny (delikatny wysięk z ucha i krzywa przegroda nosowa na tk wyszło i tyle). Potem kolejna wizyta na sorze i neurolog (badanie wykazało wygórowane odruchy głębokie i stopostrzas - tk znowu w normie, nie widzieli podstaw do hospitalizacji, wiedząc o moich stresach przepisali cital ale go nie wzięłam, zalecili MRI).
Doszłam do wniosku że się wykoncze pojechalam 3 raz na sor udając ból brzucha no i usunęli mi ta torbiel. W oczekiwaniu na wynik leżałam tylko w łóżku czekając na wynik. Okazało się, że lekarze mieli rację - bez cech nowotworu. A zawroty dalej zostały...
I tu się zaczyna - czytanie od nowa objawow - stwardnienie rozsiane, stwardnienie zanikowe boczne i od nowa nakręciłam się na tą chorobę. Wydzwaniam po neurologach (jeden mówił że dużo osób ma wygórowane odruchy i z tego ten stopotrzas, nie ma póki co się czym niepokoic, ale no zaleca MRI chociaż może to być somatyzacja).
Zapisałam się na ten rezonans na 10 grudnia. Naczytałam się i zrobię od razu głowy i kręgów szyjnych. Zrobiłam też RTG kręgosłupa szyjnego ale na wyniki jeszcze czekam.
W domu mają mnie dość.
Czy kogoś objawem były zawroty głowy? Trwające dwa miesiące. Dodatkowo strach przed wychodzeniem z.domu. Miałam konsultacje psychiatryczna - psychoterapie zaczynam w styczniu. Dostałam leki ale no nie chce ich brac.

W tych momentach doczytałam się, że covid wyealuje takie powikłania (u mojej babci trwały ok 3-4 miesięcy, miałaś zawroty głowy). I oczywiście doszłam do wniosku, że może to to ale nie miałam jak sprawdzić...

Mecze się że sobą i z tymi zawrotami. To uczucie bujania, zapadania się.

Miałam podobne objawy w ciąży gdzie bałam się, że urodzę wcześniaka. Jak urodziłam dalej to trwało, a potem magicznie pyk i nie było od 7 lat.

Nie wiem już co robić - wkurza mnie to czytanie non stop, qlwyszukiwanie, analizowanie - nie wiem już co robić. Ten rezonans zrobię bo przecież SM w mojej głowie jest tylko od dwóch tygodni.... Boje się wyniku.

Wczoraj byłam u okulisty nerw wzrokowy ok, zapalenie pozagalkowego nie widziała tarcza ładna... Ale zawroty dalej są...

Mam dość :(
Cześć Magda ja bujam się z silnymi objawami już prawie rok, teraz są intensywne. Nie pozostaje tobie nic innego jak uwierzyć w to że to nerwica i zacząć akceptować objawy. Wiem że to trudne, ja zanim przestałam biegać po lekarzach,ach i wykonywać ciągle wkolko te same badania, trwało to 8 miesięcy. I tak naprawdę od sierpnia badam tylko to co muszę.

Re: Karuzela od 2 miesięcy

: 30 listopada 2022, o 11:06
autor: basia123
basia123 pisze:
30 listopada 2022, o 11:03
Magdanakaruzeli pisze:
30 listopada 2022, o 09:23
Cześć wszystkim.
Jestem Magda, mam 31 lat i na karuzeli bujam się już dwa miesiące.

Pierwsze zawroty głowy pojawiły się w trakcie pobytu w szpitalu (poronilam) - ogólnie dużo stresu wtedy miałam, lekarze na siłę chcieli próbować utrzymać ciążę (dodam że krwawilam już wtedy 2 tygodnie - moja głupota myślałam że to przedłużający się okres, potem jeszcze ponad tydzień ostrego krwawienia), potem poszło wszystko po tabletkach poronnych, ból kosmiczny po ścianach chodziłam. Zawroty zdarzały się tylko na dworzu, ale he olewalam że względu na duży ubytek krwi i jakoś żyłam. Na USG w szpitalu okazało się, że mam jakąś torbiel - do kontroli, ale już wtedy zapaliła mi się lampka bo przecież torbieli w ciąży zazwyczaj nie ma. I tu moj błąd hipochondryka - zaczęłam czytać. W domu miałam względny spokój okazało się że mam anemie - wtedy gorzej się poczułam okropne zmęczenie, tachykardia znowu delikatne zawroty. W domu dalej czytałam o tych zasranych torbielach. Miałam sytuację, na zakupach w sklepie gdzie zakręciło mi się strasznie w głowie, doszło drżenie rąk. Ekspedientka dała mi cole wypiłam duszkiem i przeszło (mam insulinoopornosc i hipoglikemię czasem mi się zdarzały - kontrolowałam je dieta). Jednak wtedy tak się przestraszyłam, że długi w domu dojść do siebie nie moglam.
Kontrolna wizyta u ginekologa i okazało się że to torbiel skorzasta (niezłośliwy rak jajnika do usunięcie) - dał mi skierowanie na marker nowotworowy i się zaczęło. Wynik wyszedł ok, ale ja znowu zaczęłam czytać, że są przypadki w których nawet jak ten marker wychodzi ok to zdarza się nowotwór złośliwy. Poszłam do drugiego ginekologa - diagnoza ta sama, skierowanie na laparoskopie na 8 lutego, a ja na głowę już dostawałam. Poszłam do niego znowu błagac żeby zoperował mnie szybciej - nic to nie dało. Zadzwoniłam do tego pierwszego z płaczem już - nawrzeszczal na mnie, że to chyba zaburzenia nerwicowe to może poczekać i tyle.
Moje nerwy były tak rozbujane, że nie docieralo do mnie nic. Zawroty zdarzały się już chyba wszędzie, do tego stopnia, że bałam się wychodzić z domu. Tylko leżałam, mierząc temperaturę i sprawdzając saturację z tętnem. W nocy budziłam się co godzine i dalej nie mogłam zasnąć zasypiałam na chwilę i od nowa. Schudłam w tym okresie 10 kg, nie jem wcale albo bardzo mało.
Moje wizyty do lekarza poz były codziennie - badania krwi w normie, EKG w normie - diagnoza nerwica. W końcu powiedzieli, że bez kwitka od psychiatry mnie nie przyjmą. No to zaczęłam jeździć na sor z tymi zawrotami - pierwszy był oddział laryngologiczny (delikatny wysięk z ucha i krzywa przegroda nosowa na tk wyszło i tyle). Potem kolejna wizyta na sorze i neurolog (badanie wykazało wygórowane odruchy głębokie i stopostrzas - tk znowu w normie, nie widzieli podstaw do hospitalizacji, wiedząc o moich stresach przepisali cital ale go nie wzięłam, zalecili MRI).
Doszłam do wniosku że się wykoncze pojechalam 3 raz na sor udając ból brzucha no i usunęli mi ta torbiel. W oczekiwaniu na wynik leżałam tylko w łóżku czekając na wynik. Okazało się, że lekarze mieli rację - bez cech nowotworu. A zawroty dalej zostały...
I tu się zaczyna - czytanie od nowa objawow - stwardnienie rozsiane, stwardnienie zanikowe boczne i od nowa nakręciłam się na tą chorobę. Wydzwaniam po neurologach (jeden mówił że dużo osób ma wygórowane odruchy i z tego ten stopotrzas, nie ma póki co się czym niepokoic, ale no zaleca MRI chociaż może to być somatyzacja).
Zapisałam się na ten rezonans na 10 grudnia. Naczytałam się i zrobię od razu głowy i kręgów szyjnych. Zrobiłam też RTG kręgosłupa szyjnego ale na wyniki jeszcze czekam.
W domu mają mnie dość.
Czy kogoś objawem były zawroty głowy? Trwające dwa miesiące. Dodatkowo strach przed wychodzeniem z.domu. Miałam konsultacje psychiatryczna - psychoterapie zaczynam w styczniu. Dostałam leki ale no nie chce ich brac.

W tych momentach doczytałam się, że covid wyealuje takie powikłania (u mojej babci trwały ok 3-4 miesięcy, miałaś zawroty głowy). I oczywiście doszłam do wniosku, że może to to ale nie miałam jak sprawdzić...

Mecze się że sobą i z tymi zawrotami. To uczucie bujania, zapadania się.

Miałam podobne objawy w ciąży gdzie bałam się, że urodzę wcześniaka. Jak urodziłam dalej to trwało, a potem magicznie pyk i nie było od 7 lat.

Nie wiem już co robić - wkurza mnie to czytanie non stop, qlwyszukiwanie, analizowanie - nie wiem już co robić. Ten rezonans zrobię bo przecież SM w mojej głowie jest tylko od dwóch tygodni.... Boje się wyniku.

Wczoraj byłam u okulisty nerw wzrokowy ok, zapalenie pozagalkowego nie widziała tarcza ładna... Ale zawroty dalej są...

Mam dość :(
Cześć Magda ja bujam się z silnymi objawami już prawie rok, teraz są intensywne. Nie pozostaje tobie nic innego jak uwierzyć w to że to nerwica i zacząć akceptować objawy. Wiem że to trudne, ja zanim przestałam biegać po lekarzach,ach i wykonywać ciągle wkolko te same badania, trwało to 8 miesięcy. I tak naprawdę od sierpnia badam tylko to co muszę.
O niestety raz jest lepiej raz gorzej, oczywiście pojawiają się wątpliwości. Polecam terapię, forum i filmiki na YouTube o odburzaniu i całym schemacie nerwicy. Oczywiście też przechodziła przez SM I robiłam rezonans glowy 2 razy i całego kręgosłupa 🤣🤣🤣🤣 No i milion różnych lekarzy i sor kilka razy. Także chyba wszyscy tutaj dobrze cie rozumiemy. Powodzenia !!!😁😁😁

Re: Karuzela od 2 miesięcy

: 30 listopada 2022, o 12:39
autor: Magdanakaruzeli
Dziękuję Wam bardzo za odpowiedzi 🥰

Ja te bujanki (nie wiruje mi świat, wcześniej one wyglądały jakby wszystko wirowało,potem zmieniło się w uczucie jakbym bujała się na statku, zapadała, miała zaraz stracić przytomność - przez co na pytania dwóch neurologów którzy mnie badali nie wiedziałam jak je ująć, stwierdzili polozeniowe zawroty głowy) najchętniej wyciagnelabym z siebie i kopnęła z półobrotu - tak mi to przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu i co najgorsze ja non stop się na nich skupiam - wstaje rano i od razu robię analizę kręci się? No kręci a jakże 😥
Doszedł obrzydliwy lęk przed wychodzeniem z domu gdzie ja z natury wszędzie bym chodziła, z każdym spotykała - od dwóch miesięcy jestem cieniem siebie.

Nie pociesza mnie fakt, że ktoś też tak ma/miał. Życzę Wam żeby to poszło sio i nigdy już przenigdy nie wracało.

Emocje przy poronieniu były bardzo silne... Wiecie i ja głupia zamiast je tam wyrzucić to udawałam twardziela i nawet kobitki w ciąży które ze mną leżały były w szoku, że tak na zimno do tego podchodzę. Popłakałam się tylko w trakcie zakładania tabletek poronnych - ten czas był dla mnie trudny, ale horror zaczął się z ta torbielą która na 100% w moim przekonaniu była rakiem złośliwym a lekarze to tam gucio się znają i w moim przypadku na 100% się pomylili. Wiem, że te moje wyszczególnione cechy sprawiły, że wulkan wybuchł, a ja nie potrafię się pozbierać. Niby się wyciszam, staram nie myśleć, a za 10 minut łapie za telefon i wpisuje SM - DRZENIA RAK I NOG, albo ZAWROTY GLOWY i od nowa polska ludowa maraton rozpoczynam.
Kiedyś się wystraszyłam bo wstalamw nocy i moja pierwsza myśl to fakt, że ja zwariuje....

Nie wiem już co robić - leków nie chciałam brać no właśnie sama nie wiem czemu - pewnie poczucie twardzielki mówi mi, że mam dać sobie radę sama z meliska w dłoni 🥲 teraz psychicznie jest już dużo lepiej czuje że ja to ja - miałam taki moment (wtedy najbardziej mi się kręciło - że ja nie czułam się sobą, jakbym to nie ja była w tym ciele... Jakby mój partner i syn to byli obcy ludzie, z nikim nie rozmawiałam wtedy... Straszne to było, ale minęło... Tylko te zasrane zawroty się uparły i siedzą razem ze mną..

Re: Karuzela od 2 miesięcy

: 30 listopada 2022, o 13:10
autor: zosialach
Magdanakaruzeli pisze:
30 listopada 2022, o 12:39
Dziękuję Wam bardzo za odpowiedzi 🥰

Ja te bujanki (nie wiruje mi świat, wcześniej one wyglądały jakby wszystko wirowało,potem zmieniło się w uczucie jakbym bujała się na statku, zapadała, miała zaraz stracić przytomność - przez co na pytania dwóch neurologów którzy mnie badali nie wiedziałam jak je ująć, stwierdzili polozeniowe zawroty głowy) najchętniej wyciagnelabym z siebie i kopnęła z półobrotu - tak mi to przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu i co najgorsze ja non stop się na nich skupiam - wstaje rano i od razu robię analizę kręci się? No kręci a jakże 😥
Doszedł obrzydliwy lęk przed wychodzeniem z domu gdzie ja z natury wszędzie bym chodziła, z każdym spotykała - od dwóch miesięcy jestem cieniem siebie.

Nie pociesza mnie fakt, że ktoś też tak ma/miał. Życzę Wam żeby to poszło sio i nigdy już przenigdy nie wracało.

Emocje przy poronieniu były bardzo silne... Wiecie i ja głupia zamiast je tam wyrzucić to udawałam twardziela i nawet kobitki w ciąży które ze mną leżały były w szoku, że tak na zimno do tego podchodzę. Popłakałam się tylko w trakcie zakładania tabletek poronnych - ten czas był dla mnie trudny, ale horror zaczął się z ta torbielą która na 100% w moim przekonaniu była rakiem złośliwym a lekarze to tam gucio się znają i w moim przypadku na 100% się pomylili. Wiem, że te moje wyszczególnione cechy sprawiły, że wulkan wybuchł, a ja nie potrafię się pozbierać. Niby się wyciszam, staram nie myśleć, a za 10 minut łapie za telefon i wpisuje SM - DRZENIA RAK I NOG, albo ZAWROTY GLOWY i od nowa polska ludowa maraton rozpoczynam.
Kiedyś się wystraszyłam bo wstalamw nocy i moja pierwsza myśl to fakt, że ja zwariuje....

Nie wiem już co robić - leków nie chciałam brać no właśnie sama nie wiem czemu - pewnie poczucie twardzielki mówi mi, że mam dać sobie radę sama z meliska w dłoni 🥲 teraz psychicznie jest już dużo lepiej czuje że ja to ja - miałam taki moment (wtedy najbardziej mi się kręciło - że ja nie czułam się sobą, jakbym to nie ja była w tym ciele... Jakby mój partner i syn to byli obcy ludzie, z nikim nie rozmawiałam wtedy... Straszne to było, ale minęło... Tylko te zasrane zawroty się uparły i siedzą razem ze mną..
I trzeba niestety z tym żyć, bo jak przejdą zawroty to się zaraz znajdzie co innego 😁
U mnie sobie tak skacze, z głowy na serce, z serca na jelita, z jelit na nogi. I faktycznie potrzebuje chwili, żeby zaakceptować, bo jak się nowy objaw pojawia to parę dni wariuje, ale jak zaakceptuje to przechodzi, nawet nie wiem sama kiedy. Przestaje zwracać na to uwagę i znika 😉
Jestem moim zdaniem i tak już odporna na te wybryki, bo badam się raz do roku, profilaktycznie, nie latam jak opętana po lekarzach co miało miejsce jeszcze parę lat temu.
Teraz jakoś poprzestawiałam sobie w głowie na tyle, że szkoda mi hajsu na te skany wszystkiego, lepiej kupić sobie fajny ciuch.
Życzę powodzenia i siły 😉

Re: Karuzela od 2 miesięcy

: 30 listopada 2022, o 13:17
autor: Magdanakaruzeli
Dodam może jeszcze, że właśnie mam takie dość mocne uczucie leku jak mam wyjść z domu - zaprowadzić syna do szkoły (potrafiłam trzymać go w domu byleby tylko tam nie iść bo raz mnie złapały krecioly tam), do sklepu (też mnie tam złapało), na głupi spacer z psem. Do lekarzy lecę, po sorze biegałam wręcz (coś tam się kręciło). To jest dla mnie najbardziej uciążliwe bo ja chcę a ten strach mnie blokuje - bardzo chce, marzę o tym, żeby wyjść i nie czuć tych zawrotów...

Ale - ciągle czytam i SM to teraz moje utrapienie. Wszystkie objawy pasują do tej choroby, stąd też pewnie często nerwicowych o tym myślą. Ja od dziecka mam zaburzenia widzenia w lewym oku (leniwe oko) ale teraz analizuje wzrok co 10 minut. Okulistka mi powiedziała, że odczytując z kolorków numerki miałabym problemy, a nie miałam a ja dalej swoje.... Drżenia tak i nóg - drżenia w środku ciała (zaraz wpisuje), ba nawet ból palca dużego u stopy (myślę, że jak to minie to będzie najbardziej zabawny objaw w tym wszystkim i jeszcze nie raz się z niego posmieje).

Miałam już epizody hipochondryczna wiele nowotworów. Ale ten przeraża mnie chyba najbardziej bo jak to tak może się krecic w głowie/bujać na boki praktycznie ciągle? Nigdy nie upadłam, chociaż miałam wrażenie, że odlatuje...

Chciałabym żeby to się skończyło, a wiem, że muszę to zrobić sama i to nie droga na skróty ...

Zaburzenia lekowe, nerwica hipochondryczna to gówno.

Teraz nowy stres ten rezonans i myślę, że się zapetlam a tu nie tędy droga do odburzenia...

Re: Karuzela od 2 miesięcy

: 30 listopada 2022, o 13:22
autor: zosialach
Magdanakaruzeli pisze:
30 listopada 2022, o 13:17
Dodam może jeszcze, że właśnie mam takie dość mocne uczucie leku jak mam wyjść z domu - zaprowadzić syna do szkoły (potrafiłam trzymać go w domu byleby tylko tam nie iść bo raz mnie złapały krecioly tam), do sklepu (też mnie tam złapało), na głupi spacer z psem. Do lekarzy lecę, po sorze biegałam wręcz (coś tam się kręciło). To jest dla mnie najbardziej uciążliwe bo ja chcę a ten strach mnie blokuje - bardzo chce, marzę o tym, żeby wyjść i nie czuć tych zawrotów...

Ale - ciągle czytam i SM to teraz moje utrapienie. Wszystkie objawy pasują do tej choroby, stąd też pewnie często nerwicowych o tym myślą. Ja od dziecka mam zaburzenia widzenia w lewym oku (leniwe oko) ale teraz analizuje wzrok co 10 minut. Okulistka mi powiedziała, że odczytując z kolorków numerki miałabym problemy, a nie miałam a ja dalej swoje....

Chciałabym żeby to się skończyło, a wiem, że muszę to zrobić sama i to nie droga na skróty ...

Zaburzenia lekowe, nerwica hipochondryczna to gówno.

Teraz nowy stres ten rezonans i myślę, że się zapetlam a tu nie tędy droga do odburzenia...

Objawy SM tez mam wszystkie, dlatego jest jedna zasada, nie czytamy internetow 😁

Re: Karuzela od 2 miesięcy

: 30 listopada 2022, o 15:41
autor: Hightower
Magdanakaruzeli pisze:
30 listopada 2022, o 09:23
Nie wiem już co robić - wkurza mnie to czytanie non stop, qlwyszukiwanie, analizowanie - nie wiem już co robić. Ten rezonans zrobię bo przecież SM w mojej głowie
Wygląda to na nerwicę. Taką stąd do Bangladeszu.

Te zawroty głowy, wrażenie wibracji i drżenia wewnętrznego oraz rozlane dolegliwości bólowe wywołane napięciem mięśni szkieletowych, to domena autonomicznego układu nerwowego, jego części współczulnej. Z tymi zawrotami możesz bujać się dowolnie długo - na tym forum znajdziesz sporo deprymujących świadectw - a w każdym razie tak długo, dopóki nie uspokoisz głowy. Nie zrobisz tego melisą i wyciągiem z szyszek chmielu. Tak możesz się odprężyć po kłótni z koleżanką w pracy, choć i to nie jest pewne.

Podejrzewam, że w jakimś stopniu uspokoiłoby Cię wynik badania MRI. Czasem tak to po prostu działa, otrzymujesz wynik lub trafiasz na oddział i napięcie schodzi, choć somaty w nerwicy na ogół później wracają, tylko walą w inny element hydrauliki. Wykonaj prosty rachunek: badanie masz zaplanowane na 10 grudnia, na wynik (opis radiologiczny) czeka się realnie 15 dni roboczych (nawet jeśli na stronie internetowej zapewniają, że będzie szybciej), co daje de facto trzy tygodnie. Szyja na ogół wychodzi szybko, czasem już po tygodniu lub dwóch, ale już na wynik badania mózgowia poczekasz dłużej. Nie zdziw się, jeśli nie otrzymasz wyników przed Świętami, to raczej perspektywa stycznia. Bez względu na to, czy badanie wykonasz na NFZ w szpitalu, czy będzie to placówka Luxmedu, może się zdarzyć, że na ten opis będziesz czekać nawet dwa miesiące i dłużej (takie są realia np. w Rzeszowie i Lublinie). Najlepiej wypada aktualnie Wrocław.

Wytrzymasz tyle? Wiem, że masz na ten temat inne zdanie, ale farmakoterapii potrzebujesz z prostego powodu: w wyniku działania leku obniżysz poziom lęku i wygasisz somaty. Jeden, dwa lub wszystkie. One w pewnym momencie po prostu puszczą, gdy ciało się trochę rozluźni. A wówczas nawet ten rezonans nie będzie Ci już do niczego potrzebny. Ten cital faktycznie możesz odpuścić, bo to przygoda na dłuższą metę, ale rozważ coś, co możesz brać doraźnie dla rozładowania lęku i napięcia mięśniowego, to może być pregabalina lub klarozepat. Zwłaszcza ten drugi wydaje się odpowiedni w Twoim przypadku. Jedna tabsa na noc. Pozwoli Ci to zdusić chwilowy pożar, wyjść z błędnego koła i ze spokojniejszą głową zacząć w styczniu psychoterapię.

Powodzenia w odburzaniu!

Re: Karuzela od 2 miesięcy

: 30 listopada 2022, o 16:08
autor: Magdanakaruzeli
Hightower pisze:
30 listopada 2022, o 15:41
Magdanakaruzeli pisze:
30 listopada 2022, o 09:23
Nie wiem już co robić - wkurza mnie to czytanie non stop, qlwyszukiwanie, analizowanie - nie wiem już co robić. Ten rezonans zrobię bo przecież SM w mojej głowie
Wygląda to na nerwicę. Taką stąd do Bangladeszu.

Te zawroty głowy, wrażenie wibracji i drżenia wewnętrznego oraz rozlane dolegliwości bólowe wywołane napięciem mięśni szkieletowych, to domena autonomicznego układu nerwowego, jego części współczulnej. Z tymi zawrotami możesz bujać się dowolnie długo - na tym forum znajdziesz sporo deprymujących świadectw - a w każdym razie tak długo, dopóki nie uspokoisz głowy. Nie zrobisz tego melisą i wyciągiem z szyszek chmielu. Tak możesz się odprężyć po kłótni z koleżanką w pracy, choć i to nie jest pewne.

Podejrzewam, że w jakimś stopniu uspokoiłoby Cię wynik badania MRI. Czasem tak to po prostu działa, otrzymujesz wynik lub trafiasz na oddział i napięcie schodzi, choć somaty w nerwicy na ogół później wracają, tylko walą w inny element hydrauliki. Wykonaj prosty rachunek: badanie masz zaplanowane na 10 grudnia, na wynik (opis radiologiczny) czeka się realnie 15 dni roboczych (nawet jeśli na stronie internetowej zapewniają, że będzie szybciej), co daje de facto trzy tygodnie. Szyja na ogół wychodzi szybko, czasem już po tygodniu lub dwóch, ale już na wynik badania mózgowia poczekasz dłużej. Nie zdziw się, jeśli nie otrzymasz wyników przed Świętami, to raczej perspektywa stycznia. Bez względu na to, czy badanie wykonasz na NFZ w szpitalu, czy będzie to placówka Luxmedu, może się zdarzyć, że na ten opis będziesz czekać nawet dwa miesiące i dłużej (takie są realia np. w Rzeszowie i Lublinie). Najlepiej wypada aktualnie Wrocław.

Wytrzymasz tyle? Wiem, że masz na ten temat inne zdanie, ale farmakoterapii potrzebujesz z prostego powodu: w wyniku działania leku obniżysz poziom lęku i wygasisz somaty. Jeden, dwa lub wszystkie. One w pewnym momencie po prostu puszczą, gdy ciało się trochę rozluźni. A wówczas nawet ten rezonans nie będzie Ci już do niczego potrzebny. Ten cital faktycznie możesz odpuścić, bo to przygoda na dłuższą metę, ale rozważ coś, co możesz brać doraźnie dla rozładowania lęku i napięcia mięśniowego, to może być pregabalina lub klarozepat. Zwłaszcza ten drugi wydaje się odpowiedni w Twoim przypadku. Jedna tabsa na noc. Pozwoli Ci to zdusić chwilowy pożar, wyjść z błędnego koła i ze spokojniejszą głową zacząć w styczniu psychoterapię.

Powodzenia w odburzaniu!
Moja nerwica to już tam lewituje za voyagerem 😥
Najgorsze jest to, że ja doskonale o tym wiem, a nie umiem się odburzyc, przestać o tym myśleć i właśnie wyszukiwać i skanować ciało.

Żałuję, że w pewnym momencie nie powiedziałam sobie STOP MAGDA tylko dalej nawkrecalam się na wszystko co możliwe. Szkoda mi mojej rodziny bo razem ze mną cierpią też oni. No ale tutaj na forum myślę, że każdy mierzy się z problemami tego pokroju.

Z dzisiejszego skanowania wymagałam sobie guza pod mostkiem tak dla odmiany to podobno wyrostek Miecznikowaty, a że schudłam z wagi dosyć postawnej 10 kg od dawna tyle nie ważyłam i nie czułam na brzuchu nic oprócz tłuszczyku. Zwariować idzie...

Niedługo jedynym ratunkiem dla mnie będzie położenie się na oddział.

Od psychiatry dostałam oropram, ale uczulal, że one działają po dwóch, trzech tygodniach. Ja faktycznie potrzebuje pewnie czegoś na już, żeby ten lek maksymalnie wyciszyć.

Ach - mogę tylko żałować, że nie wzięłam się za to wcześniej, ale jeszcze mam pełno czasu przed sobą. Przykro mi, że musimy się mierzyć z takim zaburzeniem.

Dziękuję Ci bardzo za odpowiedź 🥰

Re: Karuzela od 2 miesięcy

: 1 grudnia 2022, o 15:22
autor: Hightower
Samopoczucie dziś już ciut lepsze czy wciąż równia pochyła?

Re: Karuzela od 2 miesięcy

: 1 grudnia 2022, o 18:15
autor: jacobsen
Mnie dosłownie niszczyły zawroty przez pierwsze lata nerwicy. Uważałam, że moje życie się skończyło. Nie wychodziłam z domu, chyba, że z kimś pod pache. Normalnie chodziłam po ścianach. Byłam diagnozowana w kierunku kilku chorób, w tym SM (2 tygodnie w szpitalu). Wszystko kręciło się wokół moich zawrotów.
Niestety ostatecznie pomogły dopiero leki.

Re: Karuzela od 2 miesięcy

: 2 grudnia 2022, o 10:53
autor: Magdanakaruzeli
Hightower pisze:
1 grudnia 2022, o 15:22
Samopoczucie dziś już ciut lepsze czy wciąż równia pochyła?
Dziś wyblagalam USG brzucha w przychodni z tym guzem. Także proszę o kciuki mam na 13. Wczoraj byłam znowu u rodzinnego wskazał, że jest miękki przesuwa się to pewnie tłuszczak. Dała skierowanie na USG, no i od dzisiaj zaczęłam z samego rana wydzwaniac... Więc już nie SM a rak wątroby i trzustki mam.....

Moje samopoczucie dokładnie obrazuja powyższe zdania - z jednej skrajności w skrajność. Wczoraj partner mi powiedział, że no on ma już dość wyszukiwania chorób i sprawdzania ciągle wszystkiego - dobitnie uznał, że niedługo to stracę wszystko co mam bo najzwyczajniej w świecie ciężko jest żyć z trzydziestolatka, która trzeba wozić po lekarzach non stop. Przewalilam już kupę kasy na tych lekarzy prywatnie i wszystkie badania... Każdy za głowę się łapie jak słyszy, że znowu gdzieś idę... Szwagierka uznała, że jej się czasem po receptę na chorobę przewlekła nie chce iść bo szkoda jej czasu a ja siedzę w tych przychodniach od dwóch miesięcy zdecydowanie za długo.

Jeżeli chodzi o poziom leku - jest odrobinę niższy według mnie. Wczoraj jak się zapomniałam i śmiałam z synem to nawet ich nie miałam chyba...


Powiedz mi proszę czy to kiedyś minie? Miałam takie hipochondryczne zapędy, ale kończyły się na jednym badaniu wskazaniu, że jest ok i tyle - zapominałam o sprawie. Teraz nawet jak mówią że ok nic groźnego to ja im nie wierze i draze dalej...

Re: Karuzela od 2 miesięcy

: 2 grudnia 2022, o 10:56
autor: Magdanakaruzeli
jacobsen pisze:
1 grudnia 2022, o 18:15
Mnie dosłownie niszczyły zawroty przez pierwsze lata nerwicy. Uważałam, że moje życie się skończyło. Nie wychodziłam z domu, chyba, że z kimś pod pache. Normalnie chodziłam po ścianach. Byłam diagnozowana w kierunku kilku chorób, w tym SM (2 tygodnie w szpitalu). Wszystko kręciło się wokół moich zawrotów.
Niestety ostatecznie pomogły dopiero leki.
😢😢 Ja z tymi zawrotami w najgorszym momencie gdzie chodziłam trzymając się ścian też myślałam, że już lepiej spakować się z tego łez padołu i czas się zawijać bo tak się żyć nie da. Ciągle się boje, że tak będzie zawsze, ciągle i to nigdy nie minie. W sumie to jest objaw nad którym najbardziej się koncentruje - serce olalam i nie czuje go, chociaż teraz wspomniałam to pewnie poczuje 🤢

Re: Karuzela od 2 miesięcy

: 2 grudnia 2022, o 11:27
autor: Magdanakaruzeli
Jak tka teraz myślę to moje wachlarz moich objawów był niezwykle bogaty, ale dotyczył przede wszystkim łba
-szumy w uszach,
-uczucie wody w uchu,
-te przeklęte zawroty głowy, problemy z równowaga, uczucie statku,
-bol dużego palca u nogi 🙄
-wrazenie słabego wzroku,
-tachykardie (tętno do 140),
- uczucie ścisku w klacie,
- ścisk w głowie, jakby obręcz, do tego ból w potylicy (wtedy też ciśnienie było wyższe gdzie pędziłam do lekarza, u lekarza spadło, znowu wzięła mnie za hipochondryka),
- trzesiawke,
-uczucie zapadania się, bujania jak na statku

Pewnie o czymś zapomniałam no ale dużo tego było...
Jezu chce być Magda z września jak wsiadałam do auta do tego szpitala