Strona 1 z 1

Lęk BEZ napadów paniki

: 20 listopada 2022, o 22:27
autor: eMZetka
Cześć,
trochę czytałam to forum anonimowo, aż postanowiłam się zarejestrować, bo coś nie daje mi spokoju.
Trochę o mnie: mam 35 lat ( prawie 36), w wieku 28 lat straciłam Tatę, zaledwie 2 lata później Mamę. Oboje chorowali na nowotwór. Zostałam sama, bo nie mam rodzeństwa. Od urodzenia choruję na mózgowe porażenie dziecięce, ale nie jest źle, chodzę, koślawo ale chodzę, przy sobie zrobię wszystko, mieszkam sama.
Strata rodziców skończyła się depresją i czymś co na początku przypisywałam pierwotnej chorobie. Zaczęłam się bać wychodzić na zewnątrz, to typowo lęk przed upadkiem, bo trzymając się kogoś lub czegoś byłam w stanie pójść wszędzie, ale sama... no way. Wcześniej nie miałam takich problemów.
Zaczęłam mieć trudności nawet żeby pójść wyrzucić śmieci , nie mówiąc już o samodzielnym wyjściu do sklepu, czy gdzieś dalej. Zakupy robiłam raz w tygodniu, zawsze z kimś.
Pracuję w zakładzie zatrudniającym osoby niepełnosprawne, więc dowóz do pracy miałam zapewniony, o tyle dobrze. Nie wiem jak bym sobie poradziła gdyby było inaczej.
Od początku po stracie jestem pod opieką psychiatry, stany depresyjne udało się zaleczyć, ale lęki mialy się świetnie. Nawet nie wspominałam o nich lekarce , bo myślałam że to objaw fizyczny mpd.
Dopiero w tym roku dotarło do mnie że skoro poruszam się swobodnie po domu a " małpiego rozumu" dostaje na zewnątrz to problem może tkwić w mojej głowie, a nie w nogach. To był strzał w 10!
Zmiana lekarza, leków, rozpoczęcie terapii i są postępy 🙂
Przechodząc do sedna: mam pytanie - ja mam ewidentnie lęk, fobię, nazywajcie to jak chcecie, natomiast nigdy nie doświadczyłam ( dzięki Bogu!) opisywanych tu prawie w każdym poście napadów paniki . Mogę pocić się , dyszeć jak koń, mogą mi się trząść nogi i ręce... ale nie tracę mimo wszystko kontroli nad sobą, nie mam poczucia że umieram, ani nic w tym stylu. Nerwica w wersji light? Może tak być?🤔

Re: Lęk BEZ napadów paniki

: 20 listopada 2022, o 23:03
autor: Zumba
eMZetka pisze:
20 listopada 2022, o 22:27
Cześć,
trochę czytałam to forum anonimowo, aż postanowiłam się zarejestrować, bo coś nie daje mi spokoju.
Trochę o mnie: mam 35 lat ( prawie 36), w wieku 28 lat straciłam Tatę, zaledwie 2 lata później Mamę. Oboje chorowali na nowotwór. Zostałam sama, bo nie mam rodzeństwa. Od urodzenia choruję na mózgowe porażenie dziecięce, ale nie jest źle, chodzę, koślawo ale chodzę, przy sobie zrobię wszystko, mieszkam sama.
Strata rodziców skończyła się depresją i czymś co na początku przypisywałam pierwotnej chorobie. Zaczęłam się bać wychodzić na zewnątrz, to typowo lęk przed upadkiem, bo trzymając się kogoś lub czegoś byłam w stanie pójść wszędzie, ale sama... no way. Wcześniej nie miałam takich problemów.
Zaczęłam mieć trudności nawet żeby pójść wyrzucić śmieci , nie mówiąc już o samodzielnym wyjściu do sklepu, czy gdzieś dalej. Zakupy robiłam raz w tygodniu, zawsze z kimś.
Pracuję w zakładzie zatrudniającym osoby niepełnosprawne, więc dowóz do pracy miałam zapewniony, o tyle dobrze. Nie wiem jak bym sobie poradziła gdyby było inaczej.
Od początku po stracie jestem pod opieką psychiatry, stany depresyjne udało się zaleczyć, ale lęki mialy się świetnie. Nawet nie wspominałam o nich lekarce , bo myślałam że to objaw fizyczny mpd.
Dopiero w tym roku dotarło do mnie że skoro poruszam się swobodnie po domu a " małpiego rozumu" dostaje na zewnątrz to problem może tkwić w mojej głowie, a nie w nogach. To był strzał w 10!
Zmiana lekarza, leków, rozpoczęcie terapii i są postępy 🙂
Przechodząc do sedna: mam pytanie - ja mam ewidentnie lęk, fobię, nazywajcie to jak chcecie, natomiast nigdy nie doświadczyłam ( dzięki Bogu!) opisywanych tu prawie w każdym poście napadów paniki . Mogę pocić się , dyszeć jak koń, mogą mi się trząść nogi i ręce... ale nie tracę mimo wszystko kontroli nad sobą, nie mam poczucia że umieram, ani nic w tym stylu. Nerwica w wersji light? Może tak być?🤔
Hej. W sumie to nikt tak naprawdę kontroli nie traci w napadzie paniki, tego się obawiamy ale tak na serio serio to nie traci się przytomności, zdolności myślenia itd, emocje i doznania z ciała sa tak silne że strach jest właśnie o to Że ciało i umysł dłużej tego nie wytrzyma i straci kontrol, nie musi to być lęk że się umrze, generalnie jest przerażenie totalne że zaraz coś się wydarzy okropnego, omdlenie, zawał, człowiek narobi sobie wstydu itd. Ale tak prawdę mówiąc nie ważne co jak nazwiemy, czy masz napady paniki czy leku wolnoplynacego, agorafobie, fobie itd. Wszystko to jest oparte na tych samych mechanizmach, wszystko sprowadza się do lęku, irracjonalnego, tego że zaczynamy wierzyć w to czego się boimy, że to się zaraz stanie. Ostatecznie się nie dzieje nikt nie traci zmysłów, nie dostaje zawału itd. Jeśli szukasz odpowiedzi na pytanie czy masz nerwicę, to z tego co piszesz myślę że masz. Świetnie że chodzisz do pracy i jesteś pod opieką specjalistów, że umiesz w tym wszystkim racjonalizować ( w domu chodzisz normalnie a na zewnątrz się boisz widzisz to, sama to złapałaś to super!). Jesteś zdeterminowana z tego co czytam, najważniejsze na początek to chyba pokazanie sobie samej że pomimo leków i scenariuszy nic się dzieje, próbuj małymi kroczkami poszerzać ten komfort który masz w domu też na zewnątrz, wychodz dużo, pomimo lęku, nawet krótkie dystanse, z tymi śmieciami nie wariuj byle jak najszybciej tylko staraj się właśnie powoli pomimo złych myśli, jak rozszerzysz strefę komfortu to będzie łatwiej więcej rzeczy robić na zewnątrz. To przyjemne nie jest ale przynosi efekty. Na you tubie są filmiki o odburzaniu Hewada i Victora, jeśli jeszcze nie oglądałaś to polecam, to wiele rozjaśnia a wiedzą dużo daje.

Re: Lęk BEZ napadów paniki

: 21 listopada 2022, o 16:58
autor: eMZetka
Dzięki za odpowiedź 🙂 Ja wiem o tym , co piszesz. Moja terapeutka też mi powiedziała mniej więcej to samo, że muszę wychodzić, muszę próbować.
Ze mną to jest jeszcze tak, że mózgowe porażenie sprawia, że lęk przed upadkiem naprawdę kończy się upadkiem (spięcie mięśni w nogach, wykręcenie stóp i "gleba" gotowa). Jednak lęk jest w tym wszystkim pierwszy, wiem że gdybym się nie bała, poszłabym normalnie, tak jak w domu.
Dlatego wspólnie z terapeutką podjęłam decyzję o chodzeniu z laską, przynajmniej na teraz, żeby w ogóle móc wychodzić i ćwiczyć.
Początki były.... 😱😱😱😱.
Najmniejsze dystanse były jak maraton , mimo tej laski .
Ale już chodzę sama ze śmieciami, do sklepu, ba w tą niedzielę nawet w kościele byłam a to jakieś 2 km na pieszo 🙂
Nie znaczy to że się nie boję, boję się, teraz to najbardziej przejść dla pieszych, ale zaciskam zęby i idę , bo widzę że im więcej tym jest łatwiej.
Jeszcze długa droga przede mną ale cieszę się bo odzyskałam niezależność. Nie muszę nikogo prosić o te śmieci, czy pojechanie ze mną do sklepu (paczkomatu itd itp). Tak, jestem zdeterminowana, bo przez ostatnie lata żyłam jak ubezwłasnowolniona. Nie mogłam sama planować żadnych wyjść, zawsze zależna od innych. I te pytania " co ci się stało, dawniej było lepiej"… nie miałam pojęcia co odpowiedzieć...