Czy to „objaw”
: 2 października 2022, o 18:24
Drodzy, taki problem. Nie mam żadnych objawów fizycznych, niczego szczególnie sie nie boje, potrafie z nerwica robic wszystko. Ale co, moj jedyny objaw jaki mam od miesiący to ciągła analiza co mam zrobic zeby tego nie było oraz trwający cały czas stan bycia w potrzasku.
I teraz tak, czytam forum i oglądam filmy, wynika z tego zeby stosować akceptację i ignorancję. No to mowie sobie ze na razie tak musi byc, staram sie olewać to, przychodzą mysli na temat tego ze nie wiem co mam zrobic to staram sie myślec o czymś innym, przychodzi uczucie niepokoju, lęku, to mowie sobie trudno i probuje sie na tym nie skupiać. Rezultat - jest jeszcze gorzej, czasem sie pojawia jakies bóle mięśniowe i trudności we śnie, jestem jakby ciagle w stanie walki.
Druga opcja, skupiam sie na tym, wychodzę gdzieś to staram sie ten lęk zlokalizować, obserwować go, czuć. Mam lęk w domu, potrafie sie położyć na łożku i to samo, wczuwanie sie w niego. Rezultat - jest lepiej w tym sensie ze nie ma takiego przeciągania liny, ale jest ze mna cały czas, w ogóle o nim nie zapominam, poświęcam mu duża uwagę, właściwie co chwila musze go tak specjalnie odczuwać. I koniec końców żyje tym lękiem i mi nie mija.
Moglby mi ktos doradzić ktora opcja jest lepsza? Niestety ale w filmikach i w wypowiedziach na forum w sumie widzę pełno sprzeczności. Kiedyś, kilka lat temu miałem nerwice oparta na myślach o tym ze jestem chory. To było banalne bo wystarczyło sie dowiedzieć ze te myśli są nieracjonalnie zupełne, czymś zając, nie walczyć z treścią mysli i puściło.
Dodam ze ja nie mam mysli ze cos mi sie stanie od tego lęku, ze nie moge gdzieś isc bo jest lęk. Mam mysli glownie o tym, ze nie wiem co mam zrobic.
I teraz tak, czytam forum i oglądam filmy, wynika z tego zeby stosować akceptację i ignorancję. No to mowie sobie ze na razie tak musi byc, staram sie olewać to, przychodzą mysli na temat tego ze nie wiem co mam zrobic to staram sie myślec o czymś innym, przychodzi uczucie niepokoju, lęku, to mowie sobie trudno i probuje sie na tym nie skupiać. Rezultat - jest jeszcze gorzej, czasem sie pojawia jakies bóle mięśniowe i trudności we śnie, jestem jakby ciagle w stanie walki.
Druga opcja, skupiam sie na tym, wychodzę gdzieś to staram sie ten lęk zlokalizować, obserwować go, czuć. Mam lęk w domu, potrafie sie położyć na łożku i to samo, wczuwanie sie w niego. Rezultat - jest lepiej w tym sensie ze nie ma takiego przeciągania liny, ale jest ze mna cały czas, w ogóle o nim nie zapominam, poświęcam mu duża uwagę, właściwie co chwila musze go tak specjalnie odczuwać. I koniec końców żyje tym lękiem i mi nie mija.
Moglby mi ktos doradzić ktora opcja jest lepsza? Niestety ale w filmikach i w wypowiedziach na forum w sumie widzę pełno sprzeczności. Kiedyś, kilka lat temu miałem nerwice oparta na myślach o tym ze jestem chory. To było banalne bo wystarczyło sie dowiedzieć ze te myśli są nieracjonalnie zupełne, czymś zając, nie walczyć z treścią mysli i puściło.
Dodam ze ja nie mam mysli ze cos mi sie stanie od tego lęku, ze nie moge gdzieś isc bo jest lęk. Mam mysli glownie o tym, ze nie wiem co mam zrobic.