Nawroty nie są dziwne, ale każdy chciałby ostatecznie powiedzieć lękom egzystencjalnym - NIE!
Moje dzisiejsze przemyślenia:
Jak się skupiasz na lęku to zaczynasz dostrzegać coraz więcej powodów do niepokoju.
Jak się nie skupisz - to się okazuje, że nawet nie ma problemu..
To dosyć zabawne - że gdybyś teraz miała na głowie inny problem - ten obecny już nie byłby zbytnio istotny.
Zabawne, że dawne szczęśliwe chwile się wydarzyły, tylko dlatego, że wcześniej nie wpadł nam jeszcze do głowy "pomysł na nowy lęk".
Lęk zawsze się jakiś znajdzie - w kolejce czeka ich nieskończona liczba, i to coraz gorszych.
Ostatecznie celem lęków jest doprowadzenie człowieka do samego dna.
A kiedy mogła byś odpuścić bieżący strach - lęk straszy cię, że nie możesz, bo, a to wyrzuty sumienia, a to coś ci się wydaje, ze powinnaś najpierw zrobić..
Dzięki temu ciągle ma nad tobą kontrolę.
W początkach dzieciństwa byliśmy szczęśliwi, bo nie wiedzieliśmy za wiele.
W życiu dorosłym doszedł tylko element poznania tego świata - i to stało się powodem nieszczęścia.
Na początku w dzieciństwie ufaliśmy rodzicom - wystarczyło im coś powiedzieć z wiarą w to, ze jeśli coś będzie wymagało interwenci - to oni się tym zajmą.
W dorosłym życiu - wydaje się nam, że wszystko sami musimy dopilnować - zamiast zaufania mamy problemy.
Taki jest świat po grzechu - mamy lęk zamiast zaufania do Boga.
Odpowiedz wydaje się prosta - żeby pozbywać się lęku trzeba wracać do zaufania.
Ufaj, że to co tobie wydaje się, ze powinnaś zrobić, a nie robisz - zrobi to Bóg (na swój sposób) - jeśli go o to poprosisz/powiesz Mu o tym z ufnością.
A skoro będziesz w to wierzyć, pretensje do siebie samej zaczną znikać (choć po ludzku możesz na nie zasługiwać) - bo będziesz wiedzieć, że ciężar przechodzi na Boga, i tak jak w dzieciństwie nie myślałaś nad tym by siebie obwiniać, lecz wierzyłaś w "pełną moc" rodziców.
Tak naprawdę, nie ma rzeczy której można by się bać, jeśli by tylko ufać Bogu - to tak na uspokojenie pisze - na wypadek kiedy zbliża się panika
Jeszcze jedna rzecz przyszła mi do głowy:
Suma rozrachunków wszelkich cierpień na świecie nie zależy od nas - tym czasem lęk wpaja nam że mamy nad tym kontrole i musimy jej używać - a tym czasem gmatwamy się tylko w niezliczonych ilościach "tego samego" cierpienia, myśląc, że ma to jakieś znaczenie..