Nerwica lekowa, a mozarin
: 25 czerwca 2022, o 03:09
Hej, od jakichś 8 miesięcy zaczęły się u mnie ataki paniki, bądź cos podobnego. zaczęło się to od sytuacji po wypiciu energetyka, gdy po nim zaczeło mi mocno kłuć serce i było słabo, bylem bliski omdlenia i mialem nogi jak z waty. na sile wymiotowalem ponad godzinę i przeszlo. tydzień później zachorowałem i to był chyba taki punkt kulminacyjny. Początkowo z rana czasem miałem mdłości, które odpuszczały po 2-3h od wstania. zdarzało sie uczucie "bycia pijanym", lecz bardzo szybko znikalo. Jakieś 2-3 miesiące temu doszły zawroty głowy, czasem uczucie osłabienia, jakbym miał zemdleć. Bywa tak, że nie mam takiego ataku i złego samopoczucia kilka dni i czuję się dobrze, a bywa tak że mam go codziennie, głównie jest to rano lub w południe, prawie zawsze w późne południe i wieczór czuje się dobrze, może lekko zmęczony.
Atak najczęściej wygląda tak, że zaczynam czuć jakiś niepokój, rozdrażnienie, ciężko mi się skupić i patrzeć w jeden punkt i utrzymać jedną pozycję, zaczynam wiercić dłońmi, czasem czuję lekkie zawroty głowy, jakby szum podobny do choroby lokomocyjnej, czasem dochodzi kołatanie serca. Jestem w stanie świadomie myśleć, nawet próbując tłumaczyć sobie, że te objawy są od głowy, lecz to nic nie daje, głowa sama się nakręca i jest strach. Często jak mam atak biorę Lokomotiv, czasem pomaga, nie wiem czy juz jako placebo czy na prawdę.
Przez ten czas zrobiłem sporo badań krwi, tarczyca, echo serca, holter ekg, eeg u neruologa, które nie wykazały nic złego poza tachykardią (podwyższony puls). Lekarz rodzinny zalecił kontakt z psychiatrą, gdyż może być to nerwica. W tym tygodniu miałem wizytę, wszystko wytłumaczyłem, pokazałem badania i psychiatra stwierdził, że jest to książkowy przykład nerwicy lękowej z atakami paniki, napadami lęku, dodała również, że powoli przeradza się to w lęk przed lękiem, czasem już z tyłu głowy jest taka myśl, kiedy znowu poczuje się gorzej. Przypisała mi Mozarin, mam zacząć od 1/4 tabletki i stopniowo zwiększać do całej, lecz niestety nie mogę się przełamać do jej wzięcia, gdyż trochę boję się skutków ubocznych (strasznie źle znoszę mdłości), mimo tego, że na nudności przygotowałem się lokomitivami i opasakami akupresurowymi. Powiedziała, że skoro ataki czasem zdarzają się nawet codziennie, ciężko będzie bez farmakologii, rozważała jeszcze jakiś lek dodatkowo, ale powiedziała, że może spróbować od tego (powiedziałem jej również, że nie chce leków ogłupiających i otłumaniających, że chce być świadomy, nie pije alkoholu, nie lubię uczucia bycia "nie do końca" świadomym)
Czy miał ktoś podobny przypadek "złapania" nerwicy od jednej sytuacji? Na co dzień nie odczuwam zbytniego stresu, nie mam żadnych problemów w rodzinie, pracy, związku, uważam, że mam dobre życie. Jak i również, jak było u was z Mozarinem, jak się do tego przełamać?
Atak najczęściej wygląda tak, że zaczynam czuć jakiś niepokój, rozdrażnienie, ciężko mi się skupić i patrzeć w jeden punkt i utrzymać jedną pozycję, zaczynam wiercić dłońmi, czasem czuję lekkie zawroty głowy, jakby szum podobny do choroby lokomocyjnej, czasem dochodzi kołatanie serca. Jestem w stanie świadomie myśleć, nawet próbując tłumaczyć sobie, że te objawy są od głowy, lecz to nic nie daje, głowa sama się nakręca i jest strach. Często jak mam atak biorę Lokomotiv, czasem pomaga, nie wiem czy juz jako placebo czy na prawdę.
Przez ten czas zrobiłem sporo badań krwi, tarczyca, echo serca, holter ekg, eeg u neruologa, które nie wykazały nic złego poza tachykardią (podwyższony puls). Lekarz rodzinny zalecił kontakt z psychiatrą, gdyż może być to nerwica. W tym tygodniu miałem wizytę, wszystko wytłumaczyłem, pokazałem badania i psychiatra stwierdził, że jest to książkowy przykład nerwicy lękowej z atakami paniki, napadami lęku, dodała również, że powoli przeradza się to w lęk przed lękiem, czasem już z tyłu głowy jest taka myśl, kiedy znowu poczuje się gorzej. Przypisała mi Mozarin, mam zacząć od 1/4 tabletki i stopniowo zwiększać do całej, lecz niestety nie mogę się przełamać do jej wzięcia, gdyż trochę boję się skutków ubocznych (strasznie źle znoszę mdłości), mimo tego, że na nudności przygotowałem się lokomitivami i opasakami akupresurowymi. Powiedziała, że skoro ataki czasem zdarzają się nawet codziennie, ciężko będzie bez farmakologii, rozważała jeszcze jakiś lek dodatkowo, ale powiedziała, że może spróbować od tego (powiedziałem jej również, że nie chce leków ogłupiających i otłumaniających, że chce być świadomy, nie pije alkoholu, nie lubię uczucia bycia "nie do końca" świadomym)
Czy miał ktoś podobny przypadek "złapania" nerwicy od jednej sytuacji? Na co dzień nie odczuwam zbytniego stresu, nie mam żadnych problemów w rodzinie, pracy, związku, uważam, że mam dobre życie. Jak i również, jak było u was z Mozarinem, jak się do tego przełamać?